poniedziałek, 2 września 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Czy jestem najlepszym, co go spotkało? Staram się być, oczywiście, na każdym kroku robiąc wszystko to, by miał on dobre, i był bezpieczny. Różnie mi to wychodzi, raz lepiej, raz gorzej, ale mimo wszystko nie twierdzę, że jestem najlepszym, kto mógłby przy nim być. Jako demon owszem, mogę go lepiej chronić, ale też jako demon nie jestem najlepszym dla niego partnerem. Moja aura przyćmiewa jego aurę, a więc przyciąga wiele istot, w tym niektóre demony czy może nawet anioły, które będą chciały się mnie pozbyć. Na razie nic takiego nie miało miejsca, tylko ten paskudny mieszaniec jakoś znalazł mojego męża, i te demony podczas drogi do Azylu, ale dopiero co tutaj zamieszkaliśmy, wiele rzeczy może się wydarzyć. Do anioła najlepiej by pasował anioł, ale skoro Mikleo chce mnie przy swoim boku, przy jego boku pozostanę, dając mu wszystko to co najlepsze, co mogę mu dać, jako demon. Małe wyzwanie to jest, bo przecież trochę wysysam z niego jego energię już przez samo to, że się z nim kocham, dlatego to zawsze pierwszy ma dosyć, ale mogę mu wynagrodzić w innych aspektach. 
- Moja paskudna osoba zdecydowanie nie jest warta twojej wspaniałości – wyznałem, kiedy odsunęliśmy, by zaczerpnąć powietrza. Byłbym głupcem, gdybym uznał, że kiedykolwiek mogę mu dorównać. W końcu, jest stworzeniem bożym, i mimo tego, że Bóg idealny w oczach mych nie jest, tak jego dzieci wyszły mu wspaniale, a zwłaszcza ten jeden, siedzący tutaj przede mną. – Jedyne, co mi pozostaje, to dbanie o ciebie i dawanie ci wszystkiego najlepszego, co mogę ci dać jako demon – dodałem, gładząc jego dłoń, która w końcu była chłodna.
-  Nie mów o sobie w ten sposób – odezwał się, patrząc na mnie ze zmartwieniem. 
- Skarbie, jestem demonem. Spaczony w każdym możliwy aspekcie – odezwałem się, uśmiechając się łagodnie. To było po prostu stwierdzenie faktu, pogodziłem się z tym i nie czuję się źle. Najważniejsze, że mogę przy nim być i go chronić, chociaż z tym chronieniem różnie to bywa. Popełniłem naprawdę okropny błąd, lekceważąc mojego przeciwnika i pozwalając mu uciec za pierwszym razem. Już nigdy nikogo w ten sposób nie potraktuję i wszelkich przeciwników będę gonił do końca. – Nie kontynuujmy już tego tematu, bardzo proszę, i skupmy się na czymś innym, dobrze? Na przykład na tobie. Na tobie powinna być skupiona cała uwaga. Czy czegoś moja Owieczka chce? – zmieniłem temat, nie chcąc dłużej słyszeć o sobie. Jako demon nie mogę być wspaniały. Mogę być wspaniałym panem, ale nie wspaniałym demonem. To się wyklucza. 
- Nie pogardziłbym słodkim napojem. Albo winem – uśmiechnął się niewinnie, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. 
- Trochę lepiej się poczułeś i już tylko jedno ci w głowie – zaśmiałem się, po czym ucałowałem go w policzek. – Na wino jeszcze przyjdzie czas, jak chociażby wtedy, kiedy dzieciaki będą w szkole. Przygotuję ci na razie gorącą czekoladę – obiecałem, wstając z kanapy. Cieszyłem się, że już jest z nim lepiej, ale dalej uważałem, że jeszcze powinienem uważać na siebie, i swoje ruchy, i swoją psychikę. Ja spokojnie na niego poczekam, na takie cudo, jakim jest on, mogę czekać całą wieczność. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz