czwartek, 5 września 2024

Od Mikleo CD Soreya

Przy, nim mogłem w stanie przegrzewać swoje ciało nie przejmując się konsekwencjami, które mogą dotknąć moje ciało, kochałem go i bez względu na to, jaką krzywdę, by mi zrobił i tak kochającym go mocno nie potrafiąc bez niego żyć i on doskonale o tym wie.
– Postaram się nie przegrzać, chociaż może nie być to takie proste – Wyznałem, nachylając się nad nim, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku co od razu chętnie odwzajemnił, przyciągając mnie bliżej siebie, nie mogąc się oprzeć dotykaniu mojego ciała, na co nigdy narzekać nie będę.
– Będę pilnował, żeby tak się nie stało – Wyszeptał, całując mnie w czoło.
W tej chwili już niczego nie było mi trzeba, spędzenie czasu z nim zdecydowanie wystarczyło mi do szczęścia.
Cały dzień przeleżałem w łóżku, nie mając ochoty wstać Sorey cały czas był przy mnie no może niecały czas, po dzieci poszedł, doprowadzając je bezpiecznie do domu wciąż martwiąc się o nasze bezpieczeństwo i jak tu go nie kochać.

Dni powoli mijały, a ja trochę leżałem w łóżku, trochę przebywałem w ogrodzie nie specjalnie, mając ochotę na opuszczenie domu, czując się tu bardzo dobrze.
– Miki idę do miasta zrobić zakupy chcesz iść ze mną? – Usłyszałem tak dobrze znany mi głos zwracający całą moją uwagę.
– A wiesz chętnie mam już dość siedzenia w domu – Przyznałem, uśmiechając się do niego ładnie.
– Tylko masz trzymać się blisko mnie i z nikim nie rozmawiać – Oczywiście, że musiał być jakiś haczyk nie można było inaczej.
Zawsze jest zazdrosny, a odkąd nie uprawiamy seksu jest jeszcze bardziej zaborczy, chcąc trzymać mnie jak najbliżej się tylko da.
– Oczywiste, nie będę z nikim rozmawiał – Obiecałem, podchodząc bliżej Soreya, który przyjrzał mi się uważnie.
– Możemy już iść? – Na to pytanie kiwnąłem twierdząco głową tylko czekając na jego ruch.
Mężczyzna chwycił moją dłoń, opuszczając dom, prowadząc do miasta, gdzie skupił się na zakupach, a ja, cóż, rozglądałem się tu i tam, dostrzegając jedno miejsce, do którego chciałem wejść.
– Sorey mogę na chwilę zniknąć ci z oczu? – Zapytałem, zwracając jego uwagę.
– Dlaczego? Co ty kombinujesz? – Od razu wyczułem jego podejrzliwości, która akurat w ogóle mnie nie zaskakiwała.
 – Chcę zrobić ci niespodziankę – Przyznałem, od razu, dostrzegając jego marszczące się brwi.
– Możesz iść, ale masz być blisko, a moja dobroć będzie kosztowało cię sporo – Zgodził się nie spuszczając ze mnie oka.
– Zrobię, co zechcesz, dziękuję – Ucałowałem go w usta, znikając mu z oczu myśleć o wszystkim, aby tylko Sorey nie był w stanie odczytać moich myśli.
W małej budce na uboczu znalazłem piękną sukienkę, wyglądała na bardzo drogą i taka też była, delikatny materiał bardzo ładny niebieski kolor z przezroczystymi rękawkami, sukienka wyglądała jakby się świeciła.
Musiałem ją kupić do tego znalazłem kajdanki, które w cale nie powinny się tu znajdował, czy jednak chciałem pytać? Nie, kupiłem je, dostrzegając knebel, który szczerze mnie zainteresował, nie byłem jednak pewien, czy to dobry pomysł, może to lekka przesada?
Mimo niepewności kupiłem, to prosząc o ładne zapakowanie do torby, musząc ukryć to przed mężem, do którego wróciłem po zakupieniu wszystkich rzeczy.
– Co tam kupiłeś? – Zapytał ciekaw co przed nim ukrywam.
– Zobaczysz jak przyjdzie na to odpowiednia pora – Obiecałem, uśmiechając się łagodnie. – Masz już wszystko? Zabrać coś od ciebie? – Zmieniłem temat, nie chcąc skupiać jego uwagi na prezencie dla niego.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz