Trochę byłem zagubiony, nie widząc zupełnie nic, słyszałem głos Soreya, który wydał mi rozkaz.
Uklęknąłem przed nim, szukając dłońmi jego kolan, szukając jego przyjaciela, który zapewne już na mnie czekał.
Szukałem go, mogąc polegać tylko na dotyku, który niczego mi nie ułatwiał.
Dostałem się do jego penisa, masując go dłonią, zbliżając usta, szukając go językiem.
Sorey najwidoczniej zniecierpliwiony moim ociąganiem się chwycił mocno moje włosy, naprowadzając mnie na swojego przyjaciela, którego wepchał mi do ust, dociskając mnie do końca, chcąc schować go całego w moim gardle.
Zaskoczony musiałem wciągnąć do płuc powietrze, krztusząc się jego przyjacielem, nie spodziewając się go poczuć tak nagle.
– Zabierz się do pracy, nie każ mi dłużej czekać – Mocniej zacisnął dłoń na moich włosach, czekając na mój ruch.
Nie mogąc pozwolić mu dłużej czekać, od razu zabrałem się do roboty, pieszcząc ustami jego przyjaciela dłońmi, masując jego jądra, starając się jak najdokładniej się, nim zająć. Nie mogłem go zobaczyć, ale mogłem go poczuć, a to pozwalał mi bardziej się na, nim skupić, doprowadzając go do spełnienia, czując nasienie rozlewające się po moim gardle, ledwo będąc w stanie wszystko połknąć.
Sorey mimo dojścia w moich ustach nie puszczał mnie, trzymając penisa w moim gardle, chcąc ciąg dalszy przyjemności, której nie byłem w stanie mu odmówić, dając to, na, co miał ochotę, zaspokajając go po raz drugi, połykając jego nasienie, którym byłem już przejedzony, mając dość połykania go, chcąc poczuć go w sobie.
Mój mąż mocno szarpnął za moje włosy, wyciągając swoje przyrodzenie z moich ust, ciągnąć za nie mocno prowadzają do łóżka, gdzie zostałem popchnięty, upadając na miękki materac.
Od razu poczułem jego dłonie na moich nogach podążające do ud, a z nich prosto na moje nagie pośladki, które uderzył raz potem drugi, wsłuchując się w mój jęk.
– Głośniej – Rozkazał, uderzając jeszcze mocniej, nie mając dla mnie litościwy.
Krzyczałem z podniecenia, czując kolejne uderzenie, zaciskając dłonie na poduszce.
Sorey chwycił moje włosy, wciskając moją głowę między poduszki, wchodząc we mnie bez litości, drugą dłoń mocno zaciskając na moim biodrze, robiąc wszystko, abym czół go bardzo dobrze, wgryzając się w moje ramie, ssąc moją krew.
Podniecony wykonałem się przed nim, chcąc poczuć go jeszcze i jeszcze bardziej nie ukrywając zachwytu.
Obaj naprawdę za tym tęskniliśmy, Sorey wydawał się jeszcze bardziej zaborczy, już zazwyczaj mocno szarpiąc za włosy, bijąc w tyłek, wgryzając się w moją skórę bezlitośnie.
– Podoba ci się? – Usłyszałem jego głos tuż przy moim uchu, dłoń, kierując na mój brzuch, drażniąc moją skórę, która drżała pod jego dotykiem.
– Tak – Wydusiłem, bardzo chcąc go zobaczyć lub chociaż dotknąć, chusta na oczach pozwała mi czuć więcej za to widzieć mniej, a kajdanki utrudniały ruchy, co bardzo mnie podniecało, jednocześnie nie pozwalając mi dotknąć męża, którego dotknąć bardzo bym chciał.
- Pełnym zdaniem – Kolejny raz szarpnął mnie za włosy, odchylając moją głowę do tyłu wolną dłonią, dotykając moje przyrodzenie, doprowadzając mnie do szaleństwa samym dotykiem.
– Bardzo mi się to podoba mój panie, proszę, daj mi więcej – Błagałem, wciąż czując niedosyt, chcąc go więcej i więcej nie mogąc się, nim nacieszyć.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz