sobota, 7 września 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Byłem szczęśliwy z powodu tego, co usłyszałem. Mój Miki był tak posłuszny, tak spragniony, tak chętny... Czując, jak zaciska się na moim przyjacielu, nie potrafiłem myśleć trzeźwo. Tak bardzo mi tego wszystkiego brakowało... Oczywiście, starałem się o tym nie myśleć i cierpliwie czekałem, aż mój Miki będzie gotowy, i na piekła, warto było tyle czekać, by teraz potraktować go tak, jak ja chcę. Tylko te kajdanki... nie do końca mi się podobały. Już widziałem te czerwone obtarcia wokół jego nadgarstków. Tym jednak się zajmę potem, teraz mam ważną sprawę do załatwienia, i tą sprawą jest mój Miki, który tak ładnie mi odpowiada. Czy mogę chcieć czegoś więcej? 
– Dobra Owieczka – odezwałem się zadowolony, dając mu to, o co tak prosił, w zamian otrzymując więcej krzyków z jego strony. 
Po doprowadzeniu go po raz kolejny do finiszu musiałem dać mu chwilkę, by złapał oddech, bo zdecydowanie miał z tym problem. Ja z kolei nie miałem takiego problemu, gdyby tylko nie jego wykończenie, dalej korzystałbym z jego ciała. Jestem jednak wspaniałomyślny, no i go kocham, dlatego też chwilę niech sobie odetchnę. Kładąc się obok niego chwilowo ściągnąłem opaskę z jego oczu. A po tej przerwie chciałbym wypróbować ostatnią zabaweczkę, którą zakupił do naszych chwil sam na sam. Knebel... Tego w naszym repertuarze nigdy nie było, a przynajmhiej ja nie kojarzyłem. Obroża, smycz, kajdanki, owszem, nie raz, nie dwa, przynajmniej w tym anielskim życiu, ale knebel... W ogóle nie kojarzyłem. Czyli mój aniołek sam na to wpadł. Niesamowita z niego istota, i strasznie pomysłowa, i jeszcze do tego wszystkiego mazda i urocza. 
– Już padnięty? – spytałem, kiedy ściągnąłem z niego opaskę, leżąc naprzeciw niego i gładząc jego policzek, czerwony i mokry od jego łez, śliny i nasienia. 
– Po prostu potrzebuję chwili – wyznał, ciężko oddychając o wyciągając dłonie w moją stronę. Dalej nie odpiąłem kajdanek, i wcale nie zamierzałem tego czynić. Ja jeszcze nie skończyłem, chociaż jak teraz na niego patrzę, zapięcie jego rąk z tyłu miałoby więcej sensu. Nie mógłby mnie w ogóle dotknąć. A teraz? Co prawda, trzymałem je ponad jego głową, ale w tej chwili mógł moje ciało prawie swobodnie dotykać. A to za dużo. 
– Jak twoje nadgarstki? – spytałem zmartwiony, przyglądając im się z uwagą. 
– Nic, czego odrobina wody nie naprawi – odezwał się, na co pokiwałem głową. Skoro tak twierdził, zaufać mu musiałem. I korzystać z niego mogłem bez wahania. 
– Po dzisiejszym dniu usprawnię je. Trochę zmodyfikuję, by nie zostawiały ci tych paskudnych śladów – obiecałem, chwytając łagodnie jego dłonie i następnie ucałowałem ich wierzch. – A teraz z chęcią wypróbowałbym knebel. Zobaczymy, czy pasuje on do twych cudownych ust – powiedziałem zadowolony, przesuwając kciukiem po jego wardze, która już trochę pogryziona była, podobnie jak całe jego ciało. Jak dobrze, że pobyt w wodzie sprawi, że jego ciało zaraz powróci do stuprocentowego zdrowia, i znów będę je mógł wykorzystywać na tyle sposobów, na ile tylko chcę. Ta umiejętność jest akurat bardzo przydatna w naszym przypadku, z czego się niezmiernie cieszę i korzystać będę, by móc jeszcze więcej korzystać z jego ciała. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz