sobota, 12 kwietnia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Wpatrywałem się w jego ciało, czując się jednak coraz to gorzej. Seks był owszem, cudowny, ale jak teraz patrzę na jego ciało, na ślady po moich pazurach, oparzenia, i wszystko inne... Samemu także musiałem się umyć. Jego krew także była na mnie, i pod moimi paznokciami. Wpierw jednak musiałem poczekać, aż Mikleo się umyje i podleczy rany, które mu zadałem. Jak te ślady po pazurach mogą mu zejść bardzo szybko, tak oparzenia już mu zostaną. I ból, i zniszczona psychika... a on twierdził, że nie jest z nim tak źle. 
– Nie patrz się tak na mnie, jestem zadowolony i niczego nie żałuję – odpowiedział, czując moje spojrzenie na sobie. 
– A powinieneś. Dobrze, że nie szarpałem cię jakoś mocno... w przeciwnym razie byłbyś w strasznym stanie – powiedziałem, nerwowo stukając palcem o blat szafki. 
– Ale nie szarpałeś i wszystko jest w porządku. I z chęcią powtórzę to jeszcze raz – odparł, odwracając głowę w moją stronę. – Chodź, zajmij miejsce za mną. Też się musisz umyć – dodał, patrząc wymownie na moje dłonie. 
– Owszem, muszę, ale może wpierw poczekam, aż ty się wyleczysz. Nie chcę szkalać twojego ciała moim dotykiem, już i tak cię dzisiaj wystarczająco spaczyłem – przyznałem, patrząc na niego niepewnie. 
– Daj spokój i chodź tu do mnie – poprosił, ponaglając mnie tym samym. 
No i co ja miałem zrobić? Rozbierać się nie musiałem, bo już byłem nagi, dlatego podszedłem i niepewnie zająłem miejsce za nim, a Miki od razu oparł się o moje plecy. Całe szczęście już ślady zębów się troszkę podleczyły, dzięki czemu nie było to dla niego aż tak bolesne. 
– Z chęcią powtórzysz to jeszcze raz... – powtórzyłem jego własne słowa. – Nie mam pojęcia, czy to zdanie powinno mnie cieszyć, czy wręcz przeciwnie i powinienem się o ciebie martwić. 
– Cieszyć, zdecydowanie cieszyć, bo będziesz przy mnie w końcu zaspokojony – odparł, powoli szorując gąbką po swoim ciele. 
– Jeżeli to ma się kiedykolwiek powtórzyć, nie może być to zbyt często. Twoje ciało zdecydowanie tego nie wytrzyma – ostrożnie przesunąłem palcem po jednej ze szram, których autorem teraz zostałem. – Nie mówiąc o tym, że nie będzie nas stać na kupowanie nowych kompletów pościeli i ubrań dla ciebie. No i dla mnie. Krew aż tak łatwo się nie zmywa – dodałem, przypominając sobie o tym fakcie. Tak, pościel z dzisiejszych igraszek nadaje się tylko i wyłącznie do spalenia. Będę musiał kupić coś nowego, w końcu to przeze mnie została zniszczona. 
– Niezbyt często... to może raz na miesiąc? W moją pełnię? To będzie idealny dzień – zaproponował, dalej nie chcąc odpuścić. 
– O tym pogadamy, jak wrócę – powiedziałem, przyglądając się jego szyi, która nosiła znamiona po moich palcach. Też możliwe, że raz czy dwa chwyciłem za jego szyję, na chwilę odbierając mu oddech. I jak on się pokaże dzieciom? Lepiej, aby dzisiaj w ogóle z pokoju nie wychodził, no chyba, że jakimś małym cudem to zniknie. – Idę pozbyć się pościeli, a ty mi się tu kuruj – dodałem, całując go w czubek głowy i zaraz po tym opuściłem balię, niemalże od razu sięgając po ręcznik, aby otrzeć to paskudne ciało z wody. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego wypowiedzi były dla mnie naprawdę naprawdę zaskakujące. Najpierw zachowuje się okropnie i uparcie, a teraz dokładnie tak, jak zachowywać się powinien. I co ja z nim mam? Jeżeli tak się będzie zachować cały dzień, to ja przy nim zwariuję. Chociaż, jak teraz go zacząłem ignorować, to zaczął się zachowywać prawidłowo. Może to jest klucz do jego prawidłowego zachowania. 
– Ja jestem niemiły? To ty zachowujesz się nieprawidłowo – odpowiedziałem, mrużąc gniewnie oczy. I jeszcze zgarnia wszystko na mnie... Najlepiej, nie widzi problemu w sobie, i wszystko na mnie, a potem jeszcze chce mnie trenować. Sama na siebie powinien popatrzeć, bo z naszej dwójki to on potrzebuje wytresowania. 
– Ja po prostu tak strasznie chcę cię pocałować. Twoje obecność doprowadza mnie do szału, a ty nie pozwalasz mi się dotknąć – odparł, kciukiem gładząc moją dolną wargę, a ja wyczułem, jak strasznie ma ochotę na wpicie się w nie. Widać to było po jego ciele, i po jego spojrzeniu. 
– Będziesz mógł to zrobić, za każde poprawne zachowanie będzie drobna nagroda – stwierdziłem, chwytając jego nadgarstek. 
– Teraz dobrze się zachowałem. A więc powinna być nagroda – odparł, szeroko się uśmiechając. W sumie, jeżeli będę mówił tylko o nagrodzie i żadnej mu nie dam, to nie będzie później chciał wykonywać moich poleceń, bo i po co? Dlatego też ucałowałem kącik jego ust, niech ma tego małego smaczka. 
– Proszę. A jak ładnie nas spakujesz, będzie kolejny smaczek. Możliwe, że nawet smaczniejszy – uśmiechnąłem się zadziornie, odsuwając się od niego, by położyć się na łóżku. 
I myślałem, że Haru także położy się obok, był w końcu padnięty, i chciał się położyć, przytulić mnie do siebie, a on co? Wstał i otworzył szafę na oścież, wpatrując się w nią. 
– A ty co robisz? – zapytałem, delikatnie marszcząc brwi. 
– Pakuję nas, by dostać nagrodę – odpowiedział, wpatrując się intensywnie w środek szafy. 
– No dobrze... Pamiętaj, wybierz to, co chcesz na mnie zobaczyć. I jeszcze możesz się rozejrzeć po mojej garderobie, jak tak bardzo chcesz, może coś tam dla siebie znajdziesz. Ja idę spać – stwierdziłem, kładąc się na materacu i nakrywając kołdrą. On niech robi co chce, mnie dzisiaj czeka ciężki dzień, muszę być chociaż odrobinę wyspany. Te trzy, cztery godziny mogą być dla mnie zbawienne. 
Haru mi nie odpowiedział, a ja nie czekałem na jego odpowiedź. Zna moje nastawienie, zna zasady, więc jeśli je złamie, czeka go kara. Zresztą, przy odrobinie szczęścia jak się obudzę, on dalej będzie stał przy szafie, bo nie będzie potrafił stwierdzić, co chce na mnie widzieć. Miałem tylko nadzieję, że nie spakuje nam trzech toreb... Normalnie bym się tego nie obawiał, ale dzisiaj powinienem się spodziewać po nim wszystkiego. Kto wie, co mu dzisiaj w głowie siedzi... może stwierdzić, że chce na mnie zobaczyć piętnaście strojów, a to jednak gdzieś trzeba spakować. Swoją drogą, byłem ciekaw, co takiego mi wybierze. Jego gust był strasznie rozbieżny, więc interesowało mnie to, w którą stronę teraz pójdzie. Gorzej, jak wpadnie na jego zdaniem świetny pomysł i uda się do miasta, by kupić mi coś zupełnie innego. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Czy ja chciałem bawić się w jakiekolwiek umowy? Nie ani trochę, zdawałem sobie jednak sprawę z powagi sytuacji i tego, jak bardzo boi się mnie skrzywdzić, dlatego, jeśli tak bardzo mu na tym zależy, zgodzę się na tę umowę, wszystko, aby tylko dał się ponieść, uwalniając tym samym swoje pragnienia, a testując moją wytrzymałość, oby tylko później niczego nie żałował, nie chcę, aby się obwiniał nie za to, kim jest i co może mi uczynić…
– Jakiego rodzaju miałaby być to umowa? – Uniosłem głowę, patrząc mu w oczy, nie bojąc się spróbować, przecież sam tego chcę prawda? W czym więc problem.
– Powiedzmy, że nasz pocałunek będzie umową, gdy mnie pocałujesz, będę wiedział, że tego chcesz i kie będziesz miał do mnie pretensje o to, co mogę ci zrobić – Wyjaśnił, i chociaż ta cała umowa nie miała sensu, zbliżyłem się do jego ust, delikatnie je łącząc.
Sorey, dostając zielone światło, popchnął mnie na poduszkę, napierając na mnie swoim ciałem, czułem jego zaciskające się dłonie na moich nadgarstkach, czułem to nieopanowane pragnienie, niezaspokojoną żądze, która wręcz kipiała z niego.
Dał się ponieść, pierwszy raz, odkąd był demonem, dał się ponieść, czułem jego pazury wbijające się w moje ciało, czułem obdarcia i drobne rany, jęcząc i stękając, gdy robił mi kolejną z ran.
Ten seks był naprawdę wyjątkowy i chociaż wokół unosił się zapach mojej krwi, a ciało bolało jak nigdy. Mimo to czułem się usatysfakcjonowany tym, na co sobie pozwolił. Zmęczony patrzyłem na mężczyznę wykończony i jednocześnie bardzo zadowolony z tego, jak mnie potraktował.
Sorey spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłem niepokój.
– Co ja ci zrobiłem? – Wyszeptał, dotykając dłonią moich ran, które mi zadał, za bardzo się martwiąc, przecież nic mi nie zrobił.
– Hej spokojnie – Podniosłem się do siadu, czując okropne zmęczenie dopiero wtedy, dostrzegając, jakie rany mi uczynił. – Nie martw się, było cudownie – Dodałem, nie przejmując się tym wszystkim, co zrobił, sam chciałem, a te rany? To nic takiego grunt, że mi się podobało.
– Myślę, że jesteś nie do końca zdrowy – Stwierdził, a ja nie mogłem się z nim nie zgodzić.
Zmęczony oparłem się o niego, krzywiąc się delikatnie z powodu bólu.
– Jestem, zdecydowanie jestem i wiesz, co w ogóle mi to nie przeszkadza, tobie też nie powinno, dzięki temu możesz robić ze mną, co tylko chcesz – Ziewnąłem cicho zmęczony, będąc już na granicy między snem a rzeczywistością.
– Oj Miki, Miki czasem naprawdę mnie przerażasz – Chwycił mnie w ramiona, podnosząc z łóżka. – Tylko mi nie zasypiaj, musisz się umyć – Posadził mnie na krześle stojącym w łazience, przygotowując mi kąpiel.
Oparłem się o ścianę, patrząc na jego czarujące ciało, na które tak lubiłem patrzyć.
– No już chodź, kąpiel jest gotowa – Zwrócił się do mnie, pomagając mi wstać z krzesła, wkładając do bali. – Umyjesz się sam? Czy mam ci pomóc?
– Dam sobie radę sam – Odpowiedziałem zmęczony, biorąc w dłonie gąbkę, chcąc nie tylko umyć swoje ciało, ale i uleczyć rany, które mi zadał, aby nie musiał na mnie takiego patrzeć, wiedząc, jak źle na niego to działa, a przecież nie chciałem, aby patrząc na mnie, czując się źle, nie z tego powodu.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Czułem narastającą irytację, która buzowała we mnie z każdą sekundą. Czy on robił mi na złość? Zdecydowanie i jeszcze nawet tego nie ukrywa.
On chyba zapomniał, jak łatwo jest mnie zirytować tego dnia i jak łatwo można sprowokować do zrobienia czegoś głupiego.
Chciałem mu nawet coś odpowiedzieć i pewnie bym to zrobił, gdybym nie ugryzł się w język, tylko to było mnie w stanie powstrzymać przed powiedzeniem mu czegoś, czego później będę żałować.
Wróciłem do jedzenia, postanawiając milczeć to zdecydowanie lepsza od rozmawiania z kimś, kto wcale mnie nie szanuje. Co gorsze nie tylko, nie szanuje, ale i robi mi na złość, jak on tak może? Chyba zapomina, z kim w tej chwili ma do czynienia, bo to, że jest pełnia, a moja świadomość jest mieszana, w niczym mi nie pomaga, w tej chwili tak naprawdę nie do końca zdaję sobie sprawę z tego, co robię, mówię, nie wspominając już o myśleniu, które nie idzie dziś ze mną w parze.
Zjadłem swój cały posiłek, a mimo to wciąż odczuwałem ogromny głód, trochę tak, jakbym wieczność nie jadł, a przecież dopiero coś jadłem, ależ to jest irytujące i jeszcze on irytuje mnie jeszcze bardziej jego uśmiech, spojrzenie i ten złośliwy uśmiech, bardzo chętnie bym go mu starł.
Wstałem od stołu, zbierając mój talerz, który miałem na celu zanieść do kuchni.
– A ty, gdzie się wybierasz? – Moja odpowiedź na jego pytanie zdecydowanie by mu się nie spodobała, to właśnie dlatego znów zamilkłem, zagrywając wargę, aby nie powiedzieć czegoś, czego później będę żałował. – Zadałem ci pytanie, nie prowokuj mnie – Usłyszałem, przewracając oczami.
– A jak myślisz, gdzie mogę pójść z tym talerzem? Na ogród? No chyba nie jesteś aż tak niemądry – Odbiłem złośliwie, rzucając mu złośliwe spojrzenie, które go rozdrażniło.
Ciekawe, czy teraz jest mu tak miło, kiedy traktuje go tak samo, jak on traktuje mnie.
– Nie pyskuj mi – Zagroził, ale czy się tym przejąłem? Niekoniecznie ja odpłacam mu tylko pięknym za nadobne, niech wie, z kim dziś gra i do czego jestem dziś zdolny.
– Ja nie pyskuje, gram tylko w twoją grę tak jak sobie tego życzyłeś – Odparłem, opuszczając sypialnie.
Ach, jak cudownie jest patrzeć na niego w takim stanie, podoba mi się to zachodzenie mu za skórę, nie żałuję tego, zdecydowanie nie.
Wróciłem do sypialni, dostrzegając Daisuke siedzącego na łóżku, ależ on by zirytowany tym, co do niego mówię i tym, co robię.
– Oj nie patrz tak na mnie, sam zacząłeś – Odgryzłem mu się, podchodząc bliżej mojego męża, aby zbliżyć swoje usta do jego ust, od razu, dostrzegając, jak odwraca głowę naburmuszony, nie ukrywając tego, jak bardzo jest na mnie zły.
Rozbawiony pokręciłem głową, siadając obok niego, rozciągając swoje mięśnie, przytulając go do siebie.
– No już nie gniewaj się, ja się na ciebie nie gniewam, chociaż powinienem – Dodałem, przytulając go do siebie, od razu, widząc, jak odsuwa się ode mnie.
– Słucham? Powinieneś? – Uniósł jedną brew, zerkając na mnie kątem oka.
– Tak, jesteś dzisiaj dla mnie bardzo niemiły – Zauważyłem, trzymając jego podbródek, tak bardzo chcąc skosztować jego słodkich ust, których teraz posmakować nie mogłem, mimo że bardzo chciałem, mam nadzieję, że to się zmieni, w innym wypadku mogę nie być aż tak miły…

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 On chyba naprawdę nie rozumiał, o co mnie prosi. Łatwo mu powiedzieć, daj się ponieść, ale nie zna konsekwencji tego. Ja też nie znam konsekwencji puszczenia swoich hamulców. Mogę tylko podejrzewać, co może się zdarzyć; jak głębokie rany spowoduje swoimi pazurami, czy jak rozległe poparzenia mogę zrobić na jego ciele. Czy jego ciało by w ogóle mnie wytrzymało, nie mówiąc o całej reszcie; o łóżku, pościeli, pokoju... nie wiem, czy chcę ryzykować, zwłaszcza, że teraz jest trochę wyzuty z energii spowodowanej samym stosunkiem, jak i po stosunkiem ze mną. Chyba wysysam z niego więcej energii niż oboje moglibyśmy przypuszczać. 
– Tyle się może wydarzyć... sam nie wiem, czy jesteś na to gotowy. I czy jesteś świadom tego, co się może wydarzyć – mówiłem, gładząc jego ciało, które po naszym stosunku było rozgrzane i cieplutkie. 
– Nie mogę się doczekać, aż w końcu się to zdarzy – wyszeptał, patrząc na mnie tym rozmarzonym spojrzeniem. – To byłaby piękna pamiątka od ciebie, i dla ciebie. Chcę, żebyś się przekonał, że mogę ci dać to, czego potrzebujesz – dodał, a mi coś już powoli w głowie się układać zaczęło. 
– Ależ dajesz mi wszystko, czego potrzebuję, o to się nigdy nie martw. Zawsze będziesz tylko i wyłącznie ty w mojej głowie – obiecałem, całując jego głowę. – Nie myśl o tym w ten sposób. Nigdy więcej, dobrze? A teraz może chodźmy do kuchni. Przygotujemy ci lody, co? I ciasto. Do jutra na pewno będzie gotowe – dodałem, chcąc się podnieść z łóżka, ale Mikleo nie miał za bardzo ochoty wstać. 
– Poleżmy jeszcze troszeczkę, dobrze mi tu z tobą – poprosił, a ja wyczułem w jego głosie zawód. No i co ja z nim miałem? Mam się zgodzić na jego prośbę? A jak w trakcie mu się nie spodoba, a jaka nawet tego nie zarejestruję? Potrzebuję zapewnienia, że nie będzie niczego żałować. 
– Może... Gdybyśmy zawarli umowę, mógłbym z czystym sumieniem się zgodzić na pójście na całość... – zacząłem, poruszając ten temat trochę niepewnie nie chcąc, by był smutny czy zawiedziony.
– Naprawdę potrzebujesz umowy, by uprawiać ze mną seks? – spytał, marszcząc gniewnie brwi. 
– Na taki seks? Owszem, potrzebuję. Wtedy będę miał pewność, że zgadzasz się na każde niebezpieczeństwo z mojej strony. I może wtedy mógłbym się psychicznie przemóc. W końcu. Jakoś tak nie potrafię się przekonać, by dogłębnie cię skrzywdzić, a nasze umowy mają wielkie moce... skąd ta mina? Myślałem, że tego chcesz – zapytałem, trochę się gubiąc. Czemu jest zły? Przecież to idealne wyjście. 
– Nie potrzebuję umowy do uprawiania seksu, to głupota – wyjaśnił, spuszczając wzrok. Dalej nie rozumiałem, ale nie chciałem czytać jego myśli. Może to jest po prostu coś, czego ja nie jestem w stanie ogarnąć. 
– Nie prosisz o byle jaki seks. Poważnie może zagrozić on twojemu zdrowiu. I dlatego tak strasznie boję się o ciebie i mam opory. I lepiej będzie to zrobić teraz, bo nie wiem, jak bardzo się zmienię, kiedy już wrócę, na pewno będzie ze mną tylko gorzej – przyznałem cicho, obserwując jego piękne lico. – Jeśli jednak nie chcesz umowy, żadnej umowy nie będzie. I jeśli masz ochotę na kolejną rundę, jestem cały twój – dodałem, całując go w policzek. 

<Owieczko? c:>

piątek, 11 kwietnia 2025

Od Daisuke CD Haru

 Nerwowo postukałem palcem o stół, bardzo niezadowolony z powodu zachowania męża. Trafił mi się dzisiaj wyjątkowo uparty piesek, którego na pewno będę musiał sprowadzić do parteru. Potrafiłem ujarzmiać zwierzęta, a nawet przecież bestie, o czym przecież doskonale wiedział. Tylko której taktyki użyć? Może milczenia? Rozkaz i ignorowanie, dopóki rozkazu nie wykona. Tego dnia potrzebował mojej atencji, o czym doskonale wiedziałem. To jest także lekko ryzykowne, gdyż w tym dniu trochę nieprzewidywalny jest. Mógłby w pewnym momencie wyjść i Bóg jeden wie, gdzie by się szlajał, i co robił, znając jego chuć. Oj, ale bym się w tym przypadku zdenerwował, gdyby mi zrobił taką głupotę. Pełnia pełnią, ale skoro jako wilkołak potrafi się powstrzymywać przed zaatakowaniem mnie, to tym bardziej w pełnię powinien trzeźwo myśleć. 
Nie wiem, czy Haru zauważył, ale ja tam moje śniadanie miałem, czyli moje zioła. Chwyciłem mój kubek w dłoń i upiłem z niego łyk, myśląc nad dzisiejszym dniem. Spodziewałem się buntu, owszem, Haru nie byłby sobą, gdyby tutaj mi się trochę nie buntował, ale tego dnia stawiał zdecydowanie większy opór. Dlaczego? W ostatnie pełnie nie był aż taki. Co takiego niezwykłego jest w tej? I czy każda następna będzie gorsza? Znaczy, następne na pewno będą gorsze, a ja nie mam pojęcia, jak będę mógł mu pomóc, kiedy będę przy nadziei. Najpewniej wtedy będę musiał mu pozwolić na całodobowe eskapady, chociaż serce będzie mi się rozdzierać. 
– Skoro prosiłeś o przygotowanie śniadania, to czemu nie prosiłeś o przyniesienie go? – usłyszałem pełen wyrzutów sumienia głos. 
– Masz dzisiaj tyle energii, że drobny spacer dobrze ci zrobił – powiedziałem łagodnie, przyglądając się mu z uwagą. 
– Niby taki drobny spacer, a jestem strasznie głodny – burknął, siadając przy stole. Oczywiście, śniadanie kazałem przygotować tylko dla niego, mnie w zupełności wystarczyły tylko te zioła. 
– Świetnie, i teraz możesz jeść. Smacznego – powiedziałem grzecznie, wstając od stołu. – Głodny jak wilk możesz być, ale zachowuj się jak człowiek. Wyprostuj się – powiedziawszy to, przesunąłem palcem po jego zgarbionych plecach. Taki zwykły gest, a jednak od razu wyczułem drżenie jego ciała. Coraz bardziej zaczyna być czuły na bodźce. Może to też mogę wykorzystać. Delikatny dotyk w odpowiednim momencie przerwany. Chyba, że zachowałby się dobrze, wtedy dotyk by trwał. To też jest dobra taktyka. – Dobry piesek – wyszeptałem, głaszcząc jego włosy i zaraz po tym odsunąłem się od niego. 
– Grasz mi dzisiaj na nerwach – odpowiedział, odwracając się w moją stronę. 
– Mam wiele talentów – uśmiechnąłem się do niego zadziornie i dopiłem swoje zioła. – Ale jeśli będziesz się grzecznie zachowywać, nie będziesz miał na co narzekać. Twój upór będzie powodować problem. Zastanów się nad tym, i ani mi się waż więcej myśleć o tresowaniu swego pana. Kto to widział, by piesek uczył swego właściciela... Przedziwne masz pomysły, kiedy jesteś głodny– dodałem, odkładając pusty kubek na szafkę. – Oj, nie patrz się tak na mnie, jakbyś chciał mnie przelecieć. Zastanowię się, czy na to dzisiaj zasłużyłeś – dodałem, puszczając mu oczko. Oczywiście, tylko się z nim drażniłem, ale w tej niepewności go potrzymać mogę. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Nie podobało mi się to, że myśli o moim bólu, którego ja nie czułem, nie, kiedy on bierze mnie na różne sposoby, myśląc tylko o sobie.
– Nie myśl o tym, ja nie cierpię, nie myślę o tym, chcąc oddać ci się w całości, chcę, abyś dał się ponieść i wziął mnie tu i teraz – Wyszeptałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Mój mąż niepewnie odwzajemnił pocałunek, zaciskając dłoń na moim gardle.
– Nie mogę się ponieść, skrzywdzę cię, a tego się boję – Wyszeptał, gdy nasze usta oderwały się od siebie, a oczy znów spotkały się.
– Nie martw się, zaufaj mi, wszystko będzie dobrze – Wyszeptałem, jedną dłoń, trzymając na jego policzku za to drugą, dosięgając do jego przyjaciela, którego zacząłem masować, uśmiechając się do niego zadziornie.
Widziałem, jak przymyka na chwilę oczy, skupiając się na moim dotyku, zaciskając dłonie na poduszce.
– Odwróć się – Rozkazał, a ja posłusznie zrobiłem to, co kazał, odwracając się do niego plecami, czując jego dłonie zaciskające się na moich włosach i biodrach.
Sorey bez ostrzeżenia wszedł we mnie, wywołując u mnie głośny jęk rozkoszy zagłuszający ciszę, która wokół panowała.
– Moją mała owieczka – Szarpnął moje włosy, odczuwając głowę do tyłu. – Krzycz, chcę cię usłyszeć, nie każ mi czekać – Rozkazał, a ja wykonałem je, każdy jego rozkaz, oddają mu się w całości, pozwoliłem mu na wszystko, tak jak pozwalałem zawsze, nie pytając, nie myśląc, spełniałem jego marzenia, nie pozwalając sobie na słabość, chciałem, aby ten ostatni raz był dla niego niezapomniany, aby tęsknił za nim i myślał, o powróci do mnie, nigdy nie zapominając, kto na niego czeka.
– Jesteś zadowolony? Spełniłem twoje pragnienia? – Zmęczony patrzyłem mu w oczy, starając się zapanować nad drżącym z podniecenia ciałem.
– Zawsze je spełniasz, jesteś przecież moją wyjątkową owieczką, nie wiem, tylko czy ja spełniam twoje najskrytsze fantazje – Zapytał, zlizując ostatnie krople krwi z mojej wargi.
– Jestem zadowolony jak, zawsze, gdy mnie bierzesz na każdy ze swoich wymyślnych sposobów, chciałbym, jednak spróbować czegoś innego, czegoś świeżego… – Wyjaśniłem, dostrzegając zaskoczenie malujące się na jego twarzy.
– Czegoś nowego? Czego konkretnie? Brakuje, czy czegoś? Robię coś nie tak? Znów cię poparzyłem? Tak, to na pewno to. Mówiłem, że to zły pomysł, nie powinienem robić ci krzywdę podczas seksu – Niepotrzebne się martwił, bał się tego, co może mi zrobić, a przecież jeszcze nic nie zrobił, a mógłby, mi zdecydowanie by to nie przeszkadzało.
A on? On zdecydowanie za bardzo się przejmuje i do tego niepotrzebnie.
– Hej spokojnie – Chwyciłem zmęczonymi dłońmi jego twarz, z trudem, podnosząc się do siadu od razu, czując ból od pupy po samą górę. – Nie o to mi chodzi, prosiłem cię, abyś dał się ponieść prawda? – Zacząłem, patrząc głęboko w jego rubinowe oczy. – Jednak ty wciąż się powstrzymujesz, boisz się tego, że możesz się ponieść, boisz się tego, że możesz zrobić mi krzywdę, nie słuchając tego, czego ja chcę, a chce, abyś raz dał się ponieść, całkowicie bez oporu – Wyjaśniłem, wtulając się w jego gorące ciało, za którym tak bardzo będę tęsknił i nigdy tęsknić nie przestanę…

<Pasterzyku c:> 

Od Haru CD Daisuke

 Nie stawiałem oporu, mając ochoty na śniadanie, które zapełni pustkę w moim żołądku, a przyznać musiałem, że byłem głodny, głodny jak wilk…
Przy okazji zacząłem zastanawiać się nad jego słowami, czemu to ja musiałem być zawsze tym testowanym, a nie trenować? Czy mi tak szczerze podobało się to, co ze mną czasem robił? Byłem cierpliwy i oddany, natomiast czy ja chciałem znów przechodzić przez tresurę? Niekoniecznie, nie podoba mi się to, że czegoś mi nie pozwala, a ja nie lubię, kiedy mi się czegoś nie pozwala.
Kiwając posłusznie głową, chwyciłem jego dłoń, na to mogąc sobie w tej chwili pozwolić, nie pozwoli mi zbliżać się do niego ani go całować, natomiast nic nie było o chwytaniu jego dłoni, zresztą, nawet gdyby coś mi na ten temat powiedział i tak bym go nie posłuchał.
Dziś to ja decyduje co robię, kiedy robi i co najważniejsze niż to robię, a on? On jest moim drobnym prezentem, który pomoże mi zapanować nad swoim ciałem i tylko to się liczy.
Doprowadziłem go do stołu, na którym jeszcze nic nie stało, a więc jeszcze jedzenia nie było dlaczego? Prawdopodobnie mój mąż jeszcze nie zamówił dla nas jedzenia, a to niedobrze, bo ja bym coś zjadł, i to zjadł natychmiast, dlaczego więc jeszcze niczego tu nie ma?
– Gdzie śniadanie? – Zapytałem, zerkając na mojego męża, który usiadł przy stole, zerkając na mnie kątem oka z tym swoim głupkowatym uśmiechem, który w tej chwili zaczął mnie denerwować, jeszcze mu go utrę, pożałuje, że mi za skórę zachodzi, już ją tego dziś dopilnuję, niech no tylko dotrzemy do mojej rezydencji, tam już nikt go nie usłyszy, a ja już zadbam, aby było, krzyczał, jęczał, stękał i błagał o więcej, bo tego właśnie chcę i ja dobrze o tym wiem.
– Jak to gdzie? Musisz pójść do służby i poprosić o jedzenie w innym wypadku go po prostu nie dostaniesz – Wyjaśnił, co znów mi się nie spodobało, jak to mam pójść? A on nie może? Za kogo on mnie ma?
– Dlaczego ja? Przecież miałeś poinformować służbę o przygotowaniu dla nas śniadania, kiedy tu szedłeś, dlaczego więc tego nie zrobiłeś? – Zapytałem, zakładając dłonie na klatkę piersiową, unosząc jedną brew ku górze.
Daisuke zaśmiał się, kręcąc głową, ależ on mnie dziś drażnił, chyba naprawdę chciał zostać ukarany, a to ponoć ja powinienem zostać ukarany…
– Ależ kochanie, na tym polega tresura złych piesków, a ty jesteś złym pieskiem i trzeba to szybko zmienić – Wyjaśnił, no i teraz sam nie wiem, czy powinienem się na niego pogniewać, czy wręcz przeciwnie nie.
Chcę tresury? To ja mu jej dam niech tylko później nie mówi mi, że jestem oporny, bo zapewniam, że bardziej opornego zwierzęcia to on jeszcze nie miał szansy poznać.
– Tak? A może to ciebie trzeba wytresować? Na posłusznego panicza, który nie stawia oporu, nie rozkazuje i nie tresuje dobrze już wytresowanego psa – Zadrwiłem, chwytając jego podbródek, aby unieść go wyżej, patrząc głęboko w jego oczy.
– Ktoś tu chyba zapominał, gdzie jego miejsce? – Jego głos zabrzmiał na bardzo zirytowanego, czyżbym go rozdrażnił? Oj, jak mi z tym źle.
– Tak uważasz? Bo wiesz, ja nie zgodziłbym się z tym, moje miejsce jest mi dobrze znane lepiej, niż, kiedykolwiek – Stwierdziłem, całując jego usta, nim opuściłem sypialnie, idąc do nasze śniadanie.

<Paniczu? C:>

czwartek, 10 kwietnia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Jego słowa brzmiały naprawdę słodko, i radowały to serce, które jeszcze jakoś biło i bić będzie, póki on żyje, bo jak jego na tym świecie zabraknie, komu ja będę potrzebny? Dzieciaki świetnie sobie poradzą beze mnie, i zaopiekują się zwierzakami. Nawet Banshee by dała sobie radę beze mnie, wróciłaby do Piekieł i tam siałaby chaos i zniszczenie, czyli robiłaby to, do czego jest stworzona. Pewnie musiałaby pokazać, że jest silna, wywalczyć sobie tam pozycję, ale na pewno dałby sobie radę. Podobnie jak Miki dałby sobie radę beze mnie, ale on nie potrafi do siebie dopuścić tej myśli. I co ja z nim mam? 
– I tylko mnie potrzebujesz, tak? – sparafrazowałem jego własne słowa, gładząc jego policzek, przyglądając się mu z uwagą i zadziornym uśmieszkiem. 
– Ciebie. Twoich rąk, ust, kutasa... całego ciebie – odpowiedział, na co szeroko się uśmiechnąłem.
– To takie niezwykłe, kiedy mówisz jakieś takie zbereźne rzeczy. Tak się na ciebie patrzy i nigdy w życiu nie pomyślałbym, że wyszyłyby z twoich ślicznych ust – odparłem, kciukiem zaczynając gładzić jego dolną wargę. – Twój bóg pewnie załamuje teraz nad tobą. 
– Niech się załamuje. Najważniejsze, bym z tobą był, tylko to ma dla mnie znacznie – wyznał, wplatając palce w moje włosy. 
– Strasznie samolubny z ciebie aniołek – wymruczałem, a następnie wpiłem się w jego usta, na koniec podgryzając jego wargę na tyle mocno, by poczuć jego krew na swoim języku. Pierwszej krwi zawsze było mi mało, dlatego zaraz zszedłem ustami niżej, na jego szyję, dobierając się do tego, co moje. A Miki wcale nie narzekał, co więcej, tak odchylił głowę, bym miał lepszy dostęp do jego ciała i cicho jęknął, kiedy moje zęby przebiły jego skórę. – Byleby tobie było dobrze, i nic innego znaczenia nie ma – dodałem, przechodząc na jego obojczyki. – Powinieneś łaknąć jeszcze więcej. Potrzebuję cię, byś był bardziej samolubny. Tylko wtedy mogę być o ciebie spokojny. Dlatego powiedz, czego oczekujesz – rozkazałem, patrząc z uwagą na jego twarz, by zaraz zlizać krew spływającą z ran, które sam spowodowałem. 
– Ciebie. Ciebie w środku. I tego, byś się nie powstrzymywał – wyznał, pomiędzy ciężkimi oddechami. Naprawdę nie wie, o co mnie prosi, a bardzo nie chcę, by żałował swoich słów. 
– Zobaczymy, co mogę dla ciebie zrobić – odpowiedziałem, pozbywając się ostatnich części odzieży z jego ciała, by zaraz mieć przed sobą jego cudowne ciało, które mogę traktować tak, jak tylko chcę. Doskonale wiedziałem, że Mikleo by mi niczego nie zabraniał, ale jednak dalej obawiałem się tego, co mogę mu zrobić. Coś mnie powstrzymywało przed pójściem na całość, i tego czegoś się właśnie trzymałem. Tak będzie dla niego najbezpieczniej. – Nie wyleczyło się – mruknąłem, przejeżdżając palcem po oparzeniach, które spowodowałem. 
– Nie przejmuj się tym – usłyszałem w odpowiedzi i zaraz poczułem, jak mój mąż kładzie mi dłoń na policzku. 
– Każda blizna, to ból. Duży. Powinienem cię przed tym bólem chronić, nie go zadawać – wyznałem, martwiąc się tym faktem. Jakby tak na to spojrzeć, nie jestem dobrym mężem. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Chyba ostatnio za bardzo mu pobłażałem. Owszem, drażnienie się drażnieniem, ale nie lubiłem, kiedy kpił sobie z moich słów. W końcu, kto to lubił? Tak to jest, jak masz tego swojego ulubieńca i na zbyt wiele mu pozwalasz. Nim się zorientujesz, ten już ci wchodzi na głowę. Muszę się nim zająć i sprowadzić do parteru, nim zacznie za bardzo kozaczyć. 
– Pamiętaj, żeby zrobić to delikatnie i jednocześnie dokładnie. Nie chcę, by moja skóra była później podrażniona – dodałem, unosząc delikatnie rękę, by ułatwić mu dostęp do mojego ciała. 
– Nie musisz się o to bać, będziesz idealnie czysty i pachnący – stwierdził, chcąc mnie pocałować w kark, ale zanim to się stało, odsunąłem się. 
– Nie. Póki się nie wykażesz, nie zasługujesz na pieszczenie tego cudownego ciała – odparłem, zerkając na niego kątem oka. Od razu też zauważyłem, że jego kącik wargi drga lekko. 
– A to, że cię myję, to nie jest pieszczeniem? – zapytał, na co pokręciłem głową. 
– Nie, to jest twój obowiązek, nie przyjemność. Dla ciebie. Dla mnie to nawet jest przyjemne – stwierdziłem, rozciągając swoją szyję i przymykając oczy. Jak pójdziemy spać, będzie coś około szóstej, jak więc wstanę o dziesiątej, jedenastej, ze wszystkim powinniśmy się wyrobić. Wstanę, ogarnę się, zajrzę do kowala, i jak wrócę, chyba byśmy mogli już wyruszać. – Czy na dwunastą byłbyś gotowy? – zapytałem, kiedy już skoczył mnie myć i mogłem wstać, by wytrzeć swoje ciało, by zaraz nasmarować je olejkiem i założyć swoją piżamę, która tak mu się ostatnio podobała. 
– Na dwunastą? A po co tak wcześnie? – zapytał, a ja wyczułem, że ten pomysł mu się nie spodobał. 
– Żebyśmy mieli dla siebie jak najwięcej czasu, oczywiście. Jaki inny mógłbym mieć powód? – odpowiedziałem, zerkając na niego kątem oka, podczas kiedy nakładałem na twarz krem, by zawsze dla mojego męża pięknie wyglądać. 
– A nie chciałbyś się wyspać? – zapytał, podchodząc do mnie i przytulając się do moich pleców. 
– Zdecydowanie bardziej wolę spędzać z tobą czas niż spać. A ty nie? – odbiłem piłeczkę, patrząc na jego odbicie w lustrze. 
– Owszem, ale wypoczynek też jest ważny. Dzięki temu później dłużej można posiedzieć razem – wyszczerzył się głupio, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. 
– O późne siedzenie się nie martw. Wypiję kawę. Wypiję zioła. I będę cały twój. Pod warunkiem, że przejdziesz szkolenie i będziesz grzecznym pieskiem – stwierdziłem, odwracając się w jego stronę, by poprawić jego włosy. Jak wrócę, będę musiał go na chwilę gdzieś wywabić, by spakować obrożę i smycz. I pasek, by unieruchomić jego ręce, przynajmniej w pierwszej części naszych zabaw. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że w tym dniu za długo go nie pomęczę, ale chociaż przez chwilę też ja coś mogę z tego mieć. – Chodź, pora na śniadanie – dodałem, omijając go i kierując się do sypialni. Ja już dzisiaj zadbam o to, by był ze mnie zadowolony. Bardzo tego chcę, by był zadowolony i usatysfakcjonowany z naszego zbliżenia, bo jednak mam tę świadomość, że nie jestem tak wytrzymały, jak on by potrzebował i pomimo, że mówi mi jedno, ja już wiem swoje. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Wpadł na bardzo dobry pomysł z tym ciastem i lodami.
Lailah i dzieci będą na pewno bardzo z takich deserów zadowoleni, jestem tego bardziej niż pewien.
– To całkiem dobry pomysł, dzieci ucieszą się na widok pysznego ciasta – Przyznałem, zamykając oczy, aby bardziej wsłuchać się w dźwięk bijącego serca, było ono bardzo ciche, wręcz nie do usłyszenia, ale ja słyszałem i wiedziałem, że bije ono tylko dla mnie.
– A ty? – Na jego pytanie uniosłem głowę, aby spojrzeć w jego rubinowe oczy.
– Co ja? – Zadałem proste pytanie, nie wiedząc, co tak właściwie kryje się pod jego pytaniem kierowanym w moją stronę.
– Nie chcesz ciasta? Chciałbym go zrobić przede wszystkim z myślą o tobie – Wyjaśnił, kładąc dłoń na moim policzku, zbliżając swoje usta do tych należących do mnie.
– Tak? A więc robiąc ciasto, będziesz myślał o mnie? – Zapytałem, uśmiechając się do niego pięknie, najpiękniej, jak tylko potrafiłem.
– Zawsze tylko o tobie, o twojej, pięknej, bladej twarzy, o wielkich lawendowych oczach, o twoim pięknym tyłeczku, o każdym centymetrze twojego ciała, które mam ochotę dotykać, całować i rżnąć, wciąż nie wierząc w to, co mnie spotkało – Wyszeptał, chwytając moje pośladki, przyciągając bliżej siebie, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
– Wiesz, lubię, gdy tak do mnie mówisz, sprawia mi to sporą przyjemność, chcę już zawsze być twoim wszystkim, twoim światłem, radością, smutkiem i żalem, chcę, abyś tylko na mnie tak patrzył i za mną tęsknił, ciesząc się na mój widok – Wyszeptałem, kładąc dłoń na jego policzku, patrząc głęboko w jego oczy.
Sorey odwzajemnił uśmiech promieniejący na moich ustach.
– Zawsze będziesz moim wszystkim, zawsze będę cię kochał i pragnął twojego ciała i umysłu, jesteś mój i już zawsze tak pozostanie, nasz pakt wiąże nas na zawsze, czy tego chcesz, czy też nie – Wyszeptał, a słowa te na nowo mnie uskrzydliły, dając radość i chęć wzniesienia się w powietrze, mimo że już nigdy nie polecę.
– Kocham cię, kocham nad życie – Wymruczałem, całując go w podbródek.
– I ja kocham cię owieczko – Dodał, gdy ja kładłem głowę na jego klatce piersiowej znów, mogąc wsłuchać się w jego serce bijące tylko dla mnie i niech tak już zostanie, tylko dla mnie.
Milczeliśmy, trwając przy sobie, nie potrzebując nikogo i niczego, wystarczyło nam to, że byliśmy razem, cisza była jak złoto, którego potrzebowaliśmy.
Z powodu tej ciszy jakoś tak zdecydowanie łatwiej mi się zasnęło, byłem znużony, a to odprowadziło mnie w objęcia snu.

Obudziłem się w towarzystwie mojego męża, który trzymał mnie w swoich ramionach, ukrywając pod skrzydłami przed całym światem.
– Dzień dobry owieczko – Usłyszałem, czując jego usta na moim czole.
– Dzień dobry – Odpowiedziałem, przecierając dłonią swoją twarz, potrzebując się przebudzić, dojść do siebie. – Wyspałeś się? – Podpytał, głaszcząc mój policzek.
– Tak – Odpowiedziałem, zerkając na zegarek, który wskazywał na porę przebywania dzieci w szkole, oby tam były, nie chciałbym żadnych problemów, które mogą na nas sprowadzić swoją nieodpowiedzialnością.
– A może potrzebujesz czegoś? – Zapytał, bawiąc się moimi włosami.
– W moim życiu potrzebuje tylko i wyłącznie ciebie – Usłyszał to, czego powinien się spodziewać, w końcu tylko on mi w głowie i dobrze to wie…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

Nie był to nawet taki zły pomysł, dzięki temu może i nie byłbym zaskoczony tym, co założy, natomiast byłbym zadowolony z tego, co widzę, bo sam bym zdecydował, co chce na nim założyć, tak zdecydowanie to bardzo dobry pomysł.
– Podoba mi się ten pomysł, przynajmniej wybiorę to, co będzie mi się podobało, i to, co najbardziej mnie podnieci – Stwierdziłem, przytulając go do siebie, całując w czubek głowy naprawdę, ciesząc się z jego pomysłu, który był idealny.
– Chwileczkę uważasz, że ja nie będę w stanie przygotować ci niczego na tyle ładnego, aby ci podmienić? – Usłyszałem jego pytanie i już wiedziałem, że zaczyna wiercić mi dziurę, jak zawsze troszeczkę, wiercąc mi dziurę o to, co powiedziałem.
No i co ja z nim mam? Co mam mu teraz odpowiedzieć? Jeśli powiem coś złego, to mnie żywcem zagryzie, wychodzi więc, że muszę się zastanowić nad tym, co powiem, aby mnie tu nie udusił.
– To nie tak, za bardzo bierzesz to do siebie – Zacząłem ostrożnie, wiedząc, że jeśli źle złoże zdanie zaraz się obrazi.
– Tak to może… – Przerwałem mu, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, mając nadzieję wyłączyć jego umysł, który zdecydowanie zbyt źle działał.
– Proszę cię, już przestań, sam chciałeś, abym zdecydował, co masz założyć, a więc zdecyduję, a ty nie szukaj w moich słowach żadnych podtekstów – Poprosiłem, odwracając jego głowę w moją stronę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Nasze usta oderwały się od siebie, a oczy spotkały się, na którą chwilę.
– Masz szczęście, że mam do ciebie słabość w innym wypadku… – Tu przerwał, gdy uniosłem jedną brew ku górze, nie przestając patrzeć w moje oczy.
– W innym wypadku co? Co byś mi zrobił? – Podpytałem, bardzo ciekawy jego wypowiedzi, której już nie mogłem się doczekać…
Mój mąż przewrócił oczami, nie odpowiadając, a więc straszył, ale nie chcę zdradzić, dlaczego tak straszył, cóż, chyba tego akurat można było się spodziewać.
– Nic mi nie odpowiesz? – Dopytałem, unosząc jedną brew ku górze, biorąc w dłonie gąbkę, którą zacząłem powoli myć jego piękne delikatnie ciało, które tak bardzo kochałem.
– Bądź już cicho i skup się na tym, co robisz – Rozkazał, czym nie za bardzo mnie przejął, rozkazywać może próbować, ale ja nie będę słuchał. Poza tym wiem, że tylko się ze mną drażni, a to w ogóle mi nie przeszkadza.
– Uu, no proszę jak agresywnie, przyznam, że mógłbym tak odrobinę zacząć się bać – Odparłem, chwytając jego dłoń, aby umyć ją, delikatnie, a jednocześnie bardzo porządnie.
– Żartujesz sobie ze mnie? Kpisz z tego, co do ciebie mówię? Chyba powinienem ci pokazać, gdzie jest twoje miejsce – Odwrócił się w moją stronę, chwytając mój podbródek, zmuszając mnie do patrzenia głęboko w jego niebieskie oczy.
– Musisz nauczyć mnie lepszego traktowania swojego pana, myślę, żeby mi się to przydało – Wyszeptałem, szczerząc się do niego jak głupi do sera, głupi byłem, a więc wszystko się zgadzało prawda?
– Przyda ci się to, a teraz dokończ to, co zacząłeś – Polecił, a ja grzeczny jak zawsze zrobiłem to, co mi polecił, będąc grzecznym pieskiem, tak jak sobie tego życzył.

<Paniczu? C:> 

środa, 9 kwietnia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Jak zawsze oczywiście byłem zadowolony z jego obsługi. Mikleo był idealny w tym, co robi, doskonale znając moje wszelkie potrzeby i słabe punkty. Nie wiem, czy kiedykolwiek byłem z kimś innym, ale czy chciałem przekonywać się, czy jest ktoś lepszy? Absolutnie nie. Mikleo mi wystarczał, Mikleo kochałem i tylko Mikleo do szczęścia mi był potrzebny. I tego się trzymać będę. 
– Było perfekcyjnie – przyznałem, gładząc jego policzek i zaraz po tym wpiłem się w jego usta, nie przejmując się tym, że jeszcze chwilę temu mój mąż miał w tych cudownych ustach mojego kutasa. – Nie wiem, jak ja bez ciebie przeżyję chociażby sekundę – dodałem, opierając czoło należące do niego, gładząc kciukiem jego dolną wargę. 
– Przeżyjesz. I wrócisz do mnie. I po tym już nigdy więcej mnie nie zostawisz – odpowiedział, uśmiechając się lekko pomimo tego, że czuł się okropnie. Czułem to aż za dobrze. Tej więzi także będzie mi strasznie brakować. Do tej pory zawsze czułem jego obecność, w mniejszym stopniu, większym, ale była. A jak tam będę? Ta cisza i samotność z pewnością mnie dobiją. 
– Mam nadzieję, że już więcej nikt się nie zgłosi do mnie z podobnym szantażem – odpowiedziałem, nie mogąc tak po prostu poprzeć jego słów. Przyszłości nie przewidzę, kto wie, czy znów mi ktoś nie zagrozi. Albo czy nie będę musiał poświecić się dla niego i dzieciaków. Przyszłość jest niepewna, ale będę oczywiście będę przy nim tak długo, jak tylko los nam pozwoli. – Chodź, położymy się i wypoczniesz przed jutrem – dodałem i ucałowałem go w czoło, by zaraz potem go pociągnąć do łóżka. 
– Nie chcę spać – mruknął, ale położył głowę na mojej klatce piersiowej, kładąc głowę chyba tak, by słyszeć bicie mojego serca, o ile tam jakieś posiadam. 
– I nie musisz. Ale poleżeć sobie grzecznie możemy – stwierdziłem, poprawiając jego grzywkę, która opadała mu na oczy. – Chyba już musisz skrócić swoją grzywkę. Zakrywa twoje piękne oczy – dodałem, średnio z tego powodu zadowolony. Uwielbiałem jego śliczne oczęta, miały naprawdę piękny odcień. Niespotykany. Jak dobrze, że większość naszych dzieci odziedziczyły jego, a nie moje oczy. Im więcej małych Owieczek, tym lepszy jest ten paskudny świat. 
– Więc jutro to uczynię – stwierdził, chyba chcąc mnie uczynić szczęśliwym. Doceniałem to, chociaż nie uważałem, aby było to dobre. Powinien skupiać się na sobie, i na dzieciakach, a mnie zostawić samemu sobie. O dzieci się nie martwiłem, ale o Mikleo już strasznie. I im bliżej, tym większy jest mój strach. 
– Jutro mam jeszcze w planach przygotować ci zapas lodów na cały miesiąc. Będziesz mi musiał powiedzieć, na jakie smaki masz ochotę, i trochę mi pomóc. I może skoro Lailah przychodzi, to zrobimy ciasto? I dzieciaki się ucieszą, i ty, i Lailah – zaproponowałem, chcąc spędzić z nim czas w ten normalny sposób. Owszem, nie ma nic przyjemniejszego od seksu, ale też doskonale zdaję sobie sprawę, że relacja nie tylko na nim się opiera. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Podejrzewałem, że Haru będzie miał dzisiaj tyle energii, że szybko nie zaśnie, a tu proszę, już padnięty. Albo znudzony. Wydaje mi się, że bardziej znudzony, bo nic się nie działo, na co ja nie narzekałem. Dzięki temu on nic głupiego nie zrobił i nikt nie ucierpiał, a o to mi przecież chodziło. 
– Momencik, jeszcze tylko coś zjemy i już będziesz mógł się kłaść – stwierdziłem, zdejmując płaszcz. 
– Jak to ja? A ty? – zapytał, przyglądając mi się z uwagą. 
– Chciałbym nas spakować. Albo chociaż zacząć, bo dalej nie mam pojęcia, co dla ciebie wybrać – westchnąłem cicho, rozglądając się po korytarzu, ale żadnej pokojówki nie zauważyłem. Ktoś jednak o tej porze w kuchni powinien być, więc tam zajrzę. A Haru przez ten czas mógłby przygotować nam kąpiel. 
– Ja tam przecież mogę chodzić w najzwyklejszych ubraniach – odparł, kompletnie mnie nie rozumiejąc. 
– Bardziej chodzi mi o stroje dla mnie. Przygotuj nam kąpiel, bardzo proszę, ja poproszę o śniadanie i coś ciepłego – odpowiedziałem, kierując się oczywiście do kuchni.
Przy zamawianiu śniadania jednocześnie zastanawiałem się, jak ten dzisiejszy czas rozplanować. Chciałem, by Haru się wyspał, ja też jednak trochę snu musiałem zażyć, by mieć dla niego siły, ale też nie mogę za późno wstać, bo jeszcze na miasto musiałem zajrzeć i nie chciałbym za późno zacząć weekend z mężem. Trochę muszę się dzisiaj spiąć, jeżeli chcę, by wszystko mi dzisiaj się udało. I się uda. Ja już dopilnuję, by mój mąż miał wszystko, czego dzisiaj potrzebuje. 
– Już jestem. Wspaniałego olejku użyłeś – powiedziałem do męża, wchodząc do łazienki. 
– Cieszę się, że zaspokoiłem twój zmysł węchu – odparł, odwracając się w moją stronę. 
– Pamiętaj jeszcze o sobie. Używaj tych zapachów, które są dla ciebie dobre, i w takim stężeniu, aby nie drażnić swojego nosa – poprosiłem, zdając sobie sprawę z jego bardziej wyczulonych zmysłów. – Rozbierz mnie – rozkazałem, stając przed nim tak, by miał dobry dostęp do mojego ciała. 
– Jak sobie życzysz, mój panie – odparł rozbawiony, oczywiście robiąc to, co mu kazałem. Nie rozkazywałem mu oczywiście tak na poważnie, to bardziej nasza wewnętrzna zabawa. Zresztą, on chyba nie narzekał, doskonale wie, że teraz to tylko dla mnie zwykle drażnienie się i zabawa. Już teraz się staram unikać takiego tonu, pamiętając o tym, pamiętając o zwrotach grzecznościowych. Chyba czasem zdarza mi się w emocjach się unieść, ale póki mi o tym nikt nie da znać, nawet nie wiem, że tak robię. 
Kiedy już stałem przed nim nagi, po dżentelmeńsku pomógł mi wejść do balii, złożył moje ubrania i za chwilę zajął miejsce za mną, dzięki czemu mogłem oprzeć się o niego klatkę piersiową i odchylić głowę do tyłu, relaksując się w ciepłej wodzie i w jego objęciach. 
– A może ty byś mi pomógł, co? – zacząłem po chwili relaksu. 
– Oczywiście, że ci pomogę. Ale z czym? – zapytał, wpierw się zgadzając, a później pytając. Oczywiście, cały on. 
– Skoro ja nie wiem, co dla ciebie ubrać, to może ty za mnie wybierzesz? Masz do wyboru całą moją garderobę, coś powinieneś dla siebie znaleźć – zaproponowałem, odwracając głowę w jego stronę. Miałbym wtedy jeden problem z głowy, gdyby się zgodził. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Rozbawił mnie swoimi słowami, propozycja zrobienia mu loda jest dla mnie jak najbardziej akceptowalna, lubię to robić, a więc nie widzę problemu w zaspokojeniu jego pragnień, tym bardziej że on zawsze zaspokaja moje.
– Oczywiście, twoje życzenie zostanie przeze mnie spełnione, tego możesz być pewien – Odpowiedziałem, biorąc pierwsze kęs do ust, czując ten przyjemny smak roztapiający się w moich ustach, zdecydowanie to właśnie tego mi w tej chwili brakowało.
Sorey obserwował mnie uważnie, gdy jadłem, dostrzegając jego spojrzenie, które wiele było w stanie mi powiedzieć.
– Chcesz może odrobinę, chętnie ci dam? – Zapytałem, trochę już speszony jego spojrzeniem, które wręcz wierciło mi dziurę w brzuchu.
– Nie, przecież wiesz, że takich rzeczy nie jem – Przypomniał mi, myśląc, chyba że o tym zapomniałem, oj, nie, nie zapomniałem, pamiętam o tym doskonale, nie musi się o to martwić.
– Wiem o tym doskonale, jednakże twój wzrok pożera mnie, a skoro to robi, to albo jest głodny, albo spragniony, a skoro tak, to muszę ci pomóc najlepiej, jak się tylko da – Wyjaśniłem, uśmiechając się do mojego męża zadziornie, oblizując łyżeczkę, którą spożywałem swój pokarm.
– Zjedz spokojnie, a o mnie nie musisz myśleć – Ucałował mój policzek, wciąż patrząc, jak jem, nie odwracając ode mnie wzroku.
Widząc, że chce, dałem mu ostatnią łyżeczkę, którą ode mnie zabrał, wkładając do moich ust.
Zdziwiony zjadłem to, co mi dał, unosząc jedną brew ku górze, nie rozumiejąc już, czy chciał jeść, czy jeść nie chciał, ciężko było mi go czasem zrozumieć.
Sorey uśmiechał się do mnie zadziornie, kładąc dłoń na moim udzie, przyciskając bliżej, nie przejmując się w ogóle tym, co robiłem.
– Mam ochotę na twoje usta i loda, ale nie tego – Zbliżył się do moich ust, łącząc je w namiętnym pocałunku, odkładając na bok pusty już pucharek po lodach.
Rozumiejąc jego słowa, zsunąłem się z jego kolan, chwytając jego podbródek.
– Choć ze mną zasłużyłeś sobie na słodkości – Ruszyłem do sypialni, wiedząc, że możemy pozwolić sobie na rozkosz, on w końcu zawsze jest cicho, to ja jestem tym głośnym, którego można usłyszeć, w tej chwili jednak ja nie będę miał głosu, nikt mnie nie usłyszy i o to właśnie mi chodziło.
Mój mąż chętnie ruszył za mną, wiedząc, co chce dla niego zrobić, rozsiadł się nawet wygodnie na łóżku, czekając na to, co zrobię.
Widząc jego pożądanie w oczach, uklęknąłem przed nim, rozłożyłem jego nogi, dobierając się do spodni i bielizny, pod którymi krył się jego przyjaciel.
Oblizując swoje usta, nawilżyłem je, biorąc do ust jego przyjaciela, którym zająłem się najlepiej, jak tylko potrafiłem, dbając o każde szczegóły, połykając w całości, to czym mnie obdarował.
Po wszystkim otarłem usta dłonią patrzeć mu głęboko w oczy, uśmiechając się do niego łagodnie.
– Moja śliczna owieczka – Usłyszałem, czując jego dłoń na moim policzku, a usta na moich ustach.
– Spełniłem twoje oczekiwania, robiąc ci takiego loda, jakiego lubisz najbardziej? – Zapytałem, gdy jego usta oderwały się od moich, a nasze oczy znów się spotkały, patrząc sobie głęboko w oczy.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Jego odpowiedź bardzo mi się podobała, w końcu jego bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze i zrobię wszystko, aby tak było już zawsze.
– Bardzo mnie to cieszy – Chwyciłem jego dłoń, nie przejmując się otoczeniem, niech ludzie patrzą, niech wiedzą, że jesteśmy szczęśliwi i nie próbują tego zmienić, nie pozwolę im na to. – Chciałbym, aby tak było już zawsze – Dodałem, wyciągając go z ciepłej gospody, na to potworne zimno, które od razu w nas uderzyło.
– Jestem pewien, że będzie – Odpowiedział bardziej się do mnie, przytulając, poszukując ciepła, które byłem mu w stanie zaoferować.
Od razu poczułem, że się trzęsie, moje biedactwo i co ja mam z nim zrobić? Może powinien pozostać w gospodzie? Tylko czyby tu sam został? Obawiam się, że nie tym bardziej że oparł się na spędzanie wspólnie czasu, mimo że powinien być w domu i spać, on, jednak zdecydował inaczej i teraz ma za swoje, niech tylko mi później nie narzeka, że jest chory, bo jeszcze tego mi w tej chwili by było potrzeba.
A może powinienem zaprowadzić go z powtórek do rezydencji, tam będzie bezpieczny i zdrowy, a przecież na tym mi najbardziej zależy.
– Powinienem odprowadzić ci do domu – Czując, jak bardzo się trzęsie, mimo mojego ciepła i gorącego wina, który wypił.
Mój mąż spojrzał na mnie zaskoczony moją wypowiedzią, nie spodziewając się takich słów z mojej strony.
A ja w sumie nie wiem, co go aż tak zaskoczyło, oczywiście mogłem podejrzewać i nawet podejrzewałem, natomiast uważam, że powinien wrócić do domu, wygrzać się porządnie i poczekać, aż do niego wrócę, niepotrzebnie się naraża, zdecydowanie niepotrzebnie się męczy i obaj zdajemy sobie z tego sprawę.
– Słucham? Do jakiego domu? Przecież już ci powiedziałem, że zostaje z tobą i nigdzie nie wracam – Mruknął niezadowolony, upierając się na pozostanie razem ze mną mimo okropnej pogody.
Próbowałam jeszcze kilka razy go przekonać, jednak on uparł się na pozostanie ze mną.
Co więc jednak miałem zrobić? Pogodziłem się z tym, że zostanie razem ze mną, przestając zmuszać go do zmiany zdania, niech już będzie tak, jak chce, aby było…
Ostatnie dwie godziny minęły nam bardzo spokojnie, zbyt spokojnie jak dla mnie, zdecydowanie za bardzo się nudziłem, tak bardzo chciałem zrobić coś więcej, a tu nic, zupełnie nic, nudziłem się jak nigdy, nie wiem, czy to dlatego, że na stanie pewnie, czy dlatego, że faktycznie cały ten dzień był nudny, a raczej noc, która wreszcie dobiegła końca, pozwalając nam wrócić do domu.
– Nareszcie mam już tego serdecznie dosyć – Mruknąłem, wracając wraz z moimi mężem do rezydencji, ciepłej i przytulnej rezydencji, w której to będziemy mogli żarzyć ciepłej kąpieli, a nawet położyć się do łóżka i pójść spać, oj, tak spać w tej chwili tylko o tym marzę.
– Aż tak źle? – Daisuke był rozbawiony moimi słowami, trzymając się lepiej niż ja sam, a to dopiero było ciekawe, nie był senny? A przecież powinien, a to dopiero ciekawe.
– Gorzej niż źle, marzę tylko o gorącej kąpieli, łóżku i twojej bliskości w nim – Wytłumaczyłem, całując dłoń, którą tak bardzo kochałem.

<Paniczu? C:>

wtorek, 8 kwietnia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Czy ja coś chciałem z kuchni? Chyba tak nie do końca. Nic nie potrzebowałem, ani picia, ani jedzenia, o czym wiedział, się. Czemu się mnie spytał? Chyba z grzeczności. W końcu to mój Miki, zawsze grzeczny i kochany. Tej grzeczności i słodkości tam na dole będzie mi strasznie brakować. 
– Chcę tylko ciebie – powiedziałem, uśmiechając się do niego czarująco. Nie mogę się jeszcze do niego przytulać, bo przecież dopiero co wyszedł z wody, jest chłodny, zdrowy, i niech tak pozostanie, bo jak tak się do niego zaraz przytulę, to w chwilę gorący będzie, a to nie jest dla niego zdrowe.  
– No to chodź do mnie – odparł, wyciągając ręce w moją stronę. Mimo, że wcześniej się wahałem, tak teraz od razu do niego podszedłem i przytuliłem go do swego ciała. Był strasznie zimny, lodowaty wręcz. Ale to dobrze dla niego. Miałem nadzieję, że jak mnie nie będzie, to będzie dbał o swoje zdrowie i zaglądał nie raz nad to jezioro. Potrzebował tego. 
– Wracaj do łóżka. Zrobię ci wszystko, o czym tylko marzysz – zaproponowałem, odsuwając się od niego tylko po to, by pogładzić jego policzek, który był taki mięciutki i gładziutki, w przeciwieństwie do tego mojego. 
– Marzę, żebyś w końcu przestał się hamować w łóżku – powiedział cichutko, zalotnie podgryzając wargę. Moje zadziorne maleństwo. 
– Też bym chciał, ale obawiam się, że może być to dla ciebie za dużo. A znacznie bardziej stawiam nad sobą i swoimi potrzebami ciebie – przyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie, chcąc mu dać tę delikatność i romantyczność, której przecież w życiu potrzebuje. – Gorąca czekolada raz. A może wolisz lody? Dalej są w tej naszej magicznej skrzyni. I dalej powinny być dobre – zaproponowałem, dopiero sobie teraz o nich przypominając. 
– No tak, zapomniałem o nich... – odparł, na co się szeroko uśmiechnąłem. 
– No to lody, w takim razie. A jutro zrobimy ich więcej, byś miał na cały miesiąc mojej nieobecności – stwierdziłem, kierując się do piwnicy, uprzednio oczywiście biorąc łyżeczkę oraz pucharek dla mojego męża. Po co mu gorąca czekolada, która to ogrzeje i zepsuje ten efekt, który uzyskał w jeziorze, skoro może przecież spożyć lody, które dadzą mu ten cukier, któremu mu brakuje, i dadzą chłód, którego potrzebuje. No same plusy. Dlatego tego przysmaku mu narobię, by sobie wieczorami jadł i myślał o mnie. Tylko jakie smaki mu narobić...? Muszę się spytać, na jakie takie smaki ma ochotę, i jutro pokupię odpowiednie składniki. I tak będę musiał poczekać, aż wstanie, no bo przecież bez niego tego nie zrobię. Znaczy, zrobię, ale będę musiał czekać, aż to wszystko ostygnie, nim to schowam, a ja przecież na pewno od razu o tym zapomnę i będzie ta masa tak sobie stała... Tak, najlepiej to zrobię razem z nim. – Proszę bardzo, słodkości dla mojego męża. Mam nadzieję, że później i ja dostanę loda – dodałem, podając mu pucharek i uśmiechając się głupkowato. Co jak co, ale usta mojego męża były idealne do takich pieszczot. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Od razu zauważyłem, że Haru wziął sobie herbatę i zacząłem myśleć, czemu i mi jej nie wziął? A zamiast tego wziął mi alkohol. Co prawda, ten alkohol nie był jakiś taki mocny, ale moja głowa jest taka dosyć słaba, a po ostatnim małym wypadku z piciem w miejscu publicznym jeszcze bardziej obawiałem się picia. Jestem z Haru teraz, więc tego strachu we mnie nie ma, ale i tak wolałbym za dużo nie pić. A jak jednak te procenty mi uderzą do głowy i to ja popełnię jakąś głupotę? Może faktycznie odrobinę przesadzam, no bo to tylko jeden grzaniec, a poprzedni był kilka dobrych godzin temu, ale wolałem uważać i być aż nazbyt ostrożny. Popiję więcej, jak już udamy się do jego domku. 
– A co z jedzeniem? Nie jesz nic podczas pracy? – zapytałem, zdejmując rękawiczki, by zaraz wziąć w dłonie gorący kubek i trochę te palce rozgrzać.
– Nie, a po co? – spytał, delikatnie przekrzywiając głowę. 
– Och, Haru... – westchnąłem ciężko, zmartwiony tą informacją. Jak na to, ile robi, je za mało, zdecydowanie. – Powinieneś gdzieś zajrzeć podczas przerwy, i coś przekąsić. Albo zabierać z domu. Ewentualnie jeść śniadanie, po powrocie z pracy. 
– Jakbym był głodny, to bym sobie coś zrobił do jedzenia. Albo kupił. Bardziej skup się na sobie – stwierdził, uśmiechając się do mnie ładnie, zaraz znów się rozglądając po pomieszczeniu. Chyba dzisiaj całej przerwy nie wykorzystamy, bo mi tutaj nie wytrzyma. No nic, najważniejsze, że sobie na chwilę usiadłem w ciepłym. 
– Nie mogę się skupiać na sobie, kiedy ty jesz tylko jeden posiłek dziennie. Skoro nie wykorzystujesz przerwy w pracy, to będziesz jadł po pracy – zdecydowałem, już to sobie kodując w głowie. Muszę zobaczyć, o której najczęściej godzinie wraca, by już wtedy czekała na niego ciepła herbata, i śniadanie. 
– Tym się tak nie przejmuj – stwierdził, chwytając moją dłoń i zaraz składając na jej wierzchu delikatny pocałunek. Dobrze, że nie było tu jakoś bardzo dużo osób, bo od razu poczułem, jak na moje policzki wkradł się rumieniec. Głupek. 
– Tobą się zawsze będę przejmował – odpowiedziałem oczywiście zgodnie z prawdą. – Już piję i idziemy, bo widzę, że nie potrafisz usiedzieć – dodałem, starając się pić tego grzańca szybko, ale i niezbyt szybko, bo nie chcę, by te procenty mi do głowy uderzyły. 
– Tylko się upewniam, że wszystko jest w porządku i że jesteś bezpieczny – wyznał, na chwilę się skupiając na mnie. Skoro już teraz mam problem, by zwrócić na siebie jego uwagę, to co będzie podczas pełni. Co będę musiał zrobić, by jego uwaga była tylko na mnie? Albo co założyć. Gdybym miał odpowiedni ubiór, może byłoby to nawet wykonalne. Tylko, jaki to ubiór dobrać? Bo nie mam pojęcia, naprawdę. Może po prostu dobiorę najbardziej skomplikowane ubrania, z jakimiś wiązaniami. Skoro tak lubi odkrywać moje ciało, to niech się najpierw do niego dostanie. To też byłaby dla niego niezła lekcja cierpliwości, a to mu się przyda. jeszcze się zastanowię. 
– Zawsze czuję się przy tobie bardzo bezpiecznie. Chodźmy, jeszcze tylko trzy godziny i w końcu możemy wracać – stwierdziłem, podnosząc się z krzesła. Oj, z chęcią bym tak wszedł pod kołdrę, wtulił się w jego ciało, i zamknął oczy, chociaż na te cztery, pięć godzin. Muszę w końcu wcześniej dzisiaj wstać, odebrać zamówienie, spakować nas, no i wyjechać musimy. Trochę do roboty po powrocie to ja mam, ale i tak nie żałuję, że tu z nim teraz jestem. Może jest mu w tym dniu chociaż odrobinkę łatwiej. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby tak się wydarzyło, lubiłem wodę i lód, a to oznacza, że mogę mieć go na sobie i nawet nie będę narzekał.
– To jest akurat nasz najmniejszy problem, wodę mogę z siebie osuszyć, a wtedy lód nie osadzi się na moich ubraniach – Wyjaśniłem, chwytając jego dłoń od razu, czując zimny dreszcz, który przeszedł po jego ciele, od razu chciałem puścić jego dłoń, aby nie chłodzić jego ciała, nawet już chciałem to zrobić i bym zrobił, gdyby nie to, że mocniej uchwycił moją dłoń, nie dając mi jej uwolnić.
– Nie będzie ci za zimno? – Zapytałem, czując, że już nie puści, a jego dłoń staje się coraz to zimniejsza, a nie o to chodziło, nie tego dla niego chciałem.
– Nie martw się, nic mi nie będzie – Zapewnił, uśmiechając się do mnie łagodnie.
Skoro tak uważał, uwierzyłem mu na słowo grzecznie za nim, podążając krok za krokiem, skupiając się tylko na nim, w końcu tylko on miał dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
– Chcesz wrócić do domu? – Zapytałem, obserwując go z uwagą, zdecydowanie, widząc, jak zaczyna się trząść, świetnie to przede mną ukrywał, natomiast jego dreszcze czułem nawet ja przez zwykły dotyk dłoni, a to oznaczało, że było mu zimno, a więc trzeba coś z tym zrobić.
– Nie – Odpowiedział, idąc przed siebie, nawet na sekundę się nie zatrzymując.
– Dlaczego nie? Nie jest ci przypadkiem zimno? – Dopytałem, widząc przecież, że ma już dość, dlaczego więc nie chcę wracać? Ze względu na mnie? Przecież mi nic nie będzie, a mu nawet być może, to znaczy zdaję sobie sprawę z tego, że nie może zachorować, jednakże, po co ma się męczyć z powodu zimna, które tak bardzo go drażni? Nie ma sensu i obaj doskonale to wiemy.
– Nie… – Odpowiedział szybko mimo braku przekonania. – Może odrobinę, ale to nic, najważniejsze, abyś tu był usatysfakcjonowany, a jesteś, póki tu jesteśmy – A więc to o to chodzi, patrzy na mnie, a nie na siebie, a to zdecydowanie nie było potrzebne, jestem w stanie już wrócić do domu, moje ciało, dostało chłodu, dostało zimnej kąpieli i uleczyło się z najgorszych śladów, które pozostawił mój mąż.
– Sorey kaczuszko wracajmy do domu, wystarczy nam już tych spacerów, sam chętnie wróciłbym do domu – Odparłem, dostrzegając jego spojrzenie, które chyba prześwietliło mnie od stu do czubka głowy, sprawdzając, czy przypadkiem nie kłamie, tylko, dlaczego bym miał? Przecież nigdy nie kłamię i kłamać nie zacznę tym bardziej że nie mam dlaczego.
– Nie mów do mnie tak – Burknął, puszczać swoje policzki ciągnąć mnie w stronę domu.
A więc mi się udało, obraził się na mnie troszeczkę za to, co mu powiedziałem, a jednak, mimo to ruszył do domu, tak jak sobie tego życzyłem.
Przed wejściem do środka musiałem oczywiście osuszyć swoje ciało i ubrania, aby nie brudzić sobie w domu, nie po to sprzątamy, aby bałaganić.
– Idę zrobić sobie gorącą czekoladę masz może na coś ochotę? – Dopytałem męża, ruszając powoli w stronę kuchni, czekając na jego odpowiedź.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Powrót do koszar nie był w moich planach, całe noce chodziłem po mięśnie tu i tam, nie tracąc czasu w koszarach, tym razem jednak było trochę inaczej, miałem obok męża, który nie lubił zimna, a który może mi zachorować, a tego wolałbym uniknąć.
– Szczerze powiedziawszy, do koszar wolałbym nie wracać, nie jest to za blisko miasta to po pierwsze, a po drugie nie chcę wracać tam czasu, myślę natomiast, że możemy sobie trochę czasu spędzić w jakieś gospodzie, tam zawsze może się coś dziać i kto wie może i tym razem się coś wydarzy, ja bym nie narzekał – Stwierdziłem i tak wiem, że brzmię na trochę pobudzonego, natomiast wcale taki nie jestem, nic mi nie jest, jeszcze nie jest, a przynajmniej tak mi się wydaje.
– Ty to chyba za bardzo jesteś pobudzony, a to niedobrze możesz zacząć wzbudzać podejrzenia – Nie mogę się z nim zgodzić, nie byłem pobudzony przynajmniej nie tak, jak on sobie to wyobrażał, chyba zapominał już, jak pobudzony jestem podczas pełni…
– Wiesz, co wydaje mi się, że trochę przesadzasz, nic złego przecież nie zrobię – Wzruszyłem ramionami, gdy do niego mówiłem, rozglądając się po otoczeniu, szukając gospody, w której to możemy się znaleźć.
Mój mąż trochę się wygrzeję, a ja, ja będę obserwował otoczenie, aby w razie co zareagować, zrobić, cokolwiek, aby, tylko nie zwariować, a wariuje już teraz, chociaż jeszcze nie ma pełni, już zaczynam się obawiać, jak to będzie wyglądało jutro, mam tylko nadzieję, że nie zrobię niczego głupiego, nie chcę narażać mojego męża, nie chcę również robić mu krzywdy, mimo że nad sobą nie panuje.
– Tam, choć tam – Trzymając jego dłoń, pociągnąłem go za sobą w stronę gospody, nie czekając na jego odpowiedź, nie była mi ona do niczego potrzeba.
Mój panicz nie stawiał oporu, robiąc tylko to, co kazałem, a może tylko tak mi się wydawało? Nie wiem, nie będę w to wnikał, nie mam na to czasu, muszę zaprowadzić go do ciepłego miejsca, aby mi nie zmarzł, to dla niego niezdrowe, a ja nie mogę dopuścić do pogorszenia się jego stanu zdrowia.
Pokazałem mu gospodę, w której chciałem się zatrzymać.
Właśnie w tym miejscu zaplanowałem naszą przerwę, mój panicz się wygrzeję, a ja rozejrzeć idealny plan na dzisiejszy wieczór.
– A więc chcesz spędzić tu cały wieczór? – Zapytał, zerkając na mnie, gdy zdejmowałem z jego ciele ciepły płaszcz.
– Wieczór? Nie, wygrzejesz się, czegoś ciepłego napijesz i już będziemy szli dalej – Wytłumaczyłem, idąc w kierunku gospodarza, który czekał na mnie gotowy przyjąć moje zamówienie.
Od razu zamówiłem mojemu mężowi jeszcze jednego grzańca, który lepiej go rozgrzeje, chcemy mu oczywiście, biorąc sobie jedynie gorącą herbatę, nie mogłem pozwolić sobie na alkohol nie podczas służby.
Natomiast wiem o tym doskonale, że zdążę sobie to odbić prędzej czy później na pewno.
– Proszę, napij się, zamówiłem to specjalnie dla ciebie – Odezwałem się, podając mu gorący napój, który miał go dodatkowo rozgrzać.
– Grzaniec? Dopiero piłem, chcesz mnie upić?
– Nie przesadzaj, to tylko grzaniec rozgrzeje cię, ale nie upije – Wyjaśniłem, wzruszając ramionami, siadając obok niego, wpatrując się w okno, szukając i obserwując otoczenie, za którym wszystko może się wydarzyć.

<Paniczu? C:>

poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Pozwoliłem Mikleo spokojnie zregenerować swoje ciało, samemu siadając na mostku i pilnując, by nic i nikt nas nie zaskoczył. Rozumiałem, że potrzebował się zregenerować, i może, przy odrobinie szczęścia te ślady oparzeń także się zregenerujemy, chociaż szczerze w to wątpiłem. Mój biedny Miki... Martwiłem się o niego, naprawdę. Nie powinienem tego czynić, muszę nauczyć się panować nad sobą. Teraz trochę na to za późno, do jutra na pewno się nie ogarnę, ale mogę chociaż spróbować nie zostawiać więcej takich paskudnych blizn na jego ciele. 
Mimo, że dokuczało mi zimno, siedziałem cierpliwie i niczym się nie przejmowałem poza moim mężem. Ewidentnie potrzebował czasu, i ja mu go zamierzałem dać. Jutro będziemy mieć ostatnie chwile sam na sam, które chcę dobrze wykorzystać. Może jeszcze później uda mi się na chwilę gdzieś z nim wyrwać, by nie wzbudzić podejrzeń dzieci, ale to też będzie raczej chwila. Będę musiał się jeszcze spakować. Tak, pakowanie to bardzo ważna czynność do zrobienia przed wyjazdem, zwłaszcza, że wybieram się na dziesięć lat. Nie mogę zabrać za dużo, a moje wybory mogą być przemyślane. Wydaje mi się, że zbroję założę od razu, zanim zejdę. Powinienem spakować jakieś ubrania, no i prezenty od mojego aniołka. Broń zawsze mam przy sobie, wystarczy, że o niej pomyślę i już mam ją w dłoni. Rzeczy dla Banshee też nie potrzebowałem. Jakbym się uparł, to w sumie obyłoby się bez torby, no ale chciałem coś zabrać z tego świata, bym dalej o nim pamiętał. 
– Miki? Żyjesz tam jeszcze? – zapytałem, odrobinkę mając dosyć siedzenia na zimnym. Ja wiem, że potrzebuje, i zazwyczaj mu dawałem spędzać pod taflą wody tyle czasu, ile tylko potrzebuje, ale jakoś tak dzisiaj nie miałem aż tyle cierpliwości. 
Na moje zawołanie Mikleo wynurzył się spod wody, i jakoś tak widząc go od razu przyszła mi na myśl syrena. Oj, on wyglądał jak jedna z nich. Bez problemu mógłby omotać nie jednego marynarza, przecież on w tej chwili wyglądał jak najbardziej idealna istota pod słońcem. Tak kusić może tylko moja słodka Owieczka. 
– Oczywiście, że tak – odpowiedział zgodnie z prawdą, na co się uśmiechnąłem. 
– Już możemy iść? Nie musimy wracać do domu, ale możemy się na przykład przejść. Byleby coś porobić, już mam dosyć siedzenia tutaj i nic nie robienia – wyznałem, pusząc policzki. 
– Jeśli tego chcesz, możemy tak zrobić – odparł, zgrabnie wchodząc na mostek. 
– Chcę spędzić z tobą tyle czasu, ile tylko to możliwe – przyznałem, chwytając jego dłoń i całując jej wierzch. – Szkoda, że musisz spać. Gdybyś nie spał, tyle rzeczy moglibyśmy porobić... – dodałem, gładząc jego policzek. Oczywiście, chodziło mi o grzeczne rzeczy, w końcu dzieciaki były zaraz nad nami. Ale gdybyśmy gdzieś w środku nocy wymknęli się na świeże powietrze...? Musiałby mnie Miki wtedy porządnie rozgrzać. No, ale to są tylko zwykłe małe marzenia. 
– Wiesz, jedną nockę mógłbym poświęcić – zaproponował, co mi się nawet spodobało. Ale czy on by się z tym dobrze czuł? Jeszcze się nad tym zastanowię. 
– Jeszcze zobaczymy, co to będzie – powiedziałem, wstając na równe nogi, także jemu pomagając wstać. – A teraz zapraszam cię mój słodziaku na spacer. Mam nadzieję, że nie pokryjesz się zaraz cienką warstwą lodu – dodałem, obserwując jego ciało, do którego przyklejone były ubrania. Bardzo przyjemny widok, wszystkie jego atuty niby to ukryte pod ubraniami, a tak ładnie wyeksponowane. Grzech wzrok odwracać. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jemu było łatwo mówić, ja miałem nieco inne patrzenie na całą tę sytuację. Już teraz widziałem u niego zmianę, pobudzenie, może lekkie podekscytowanie. Co chwila nagle gdzieś gwałtowanie odwracał głowę, jakby coś gdzieś tam usłyszał. I też trochę z doświadczenia wiem, że głupie pomysły mu do głowy mogą przychodzić, a jako że nie wiem, co się wokół za bardzo dzieje, muszę go kontrolować pytaniami. Ja nie mam niesamowitego wzroku, ani słuchu. Właściwie, to nie mam w sobie nic niesamowitego. To Haru jest tym takim niesamowitym, i to pod każdym względem. A ja jestem taki zwyczajny. 
– Wierzę ci, jednakże i tak muszę cię mieć na oku. Definicja twojej głupoty, a definicja mojej głupoty odrobinę się jednak różnią. Poza tym, byłbym spokojniejszy, gdybym miał cię na oku. Nie chciałbym, by co się coś stało, i to jeszcze pod moim okiem. Nie wybaczyłbym sobie tego – wyjaśniłem, tylko i wyłącznie się o niego martwiąc oraz chcąc mieć tę pewność, że nic mu nie będzie. 
– W sumie, to rozumiem. Lubisz być pewien, ale nie martw się, dzisiaj naprawdę się starać będę, byś był ze mnie dumny. A teraz chodźmy, chcę to sprawdzić – poprosił, a ja oczywiście się za nim ruszyłem. Sprawdzenie nikomu jeszcze nie zaszkodziło, a zawsze warto pokazać, że ktoś tu jest na straży i że nie warto nic kombinować. Trzymałem się blisko Haru, chroniąc go przed deszczem, a także się trochę grzejąc się jego ciałem. 
Źródłem hałasu okazała się grupka mężczyzn, lekko podpitych, którzy ładnie i w geście pozdrowienia zdjęli na chwilę nakrycie głowy, kiedy przechodziliśmy obok. Nie wydali mi się bardzo podejrzani. Ot, grupka panów wieśniaków, co popijają zapewne za swoją wypłatę, może oszczędności, jakiś tani alkohol. A jednak, Haru przypatrywał im się z podejrzliwością w oczach. 
– W porządku? – zapytałem, kiedy odrobinkę odeszliśmy. 
– Pocą się. I podnosi sie im ciśnienie. Coś ukrywają – mruknął, lekko zdenerwowany. Czy ta grupka faktycznie coś ukrywała? Czy może zestresowali sie na widok strażnika, który dodatkowo ma do nich jakieś podejrzenia? Trochę ciężko było na tę chwilę stwierdzić. 
– Znasz ich twarze. I zapach. Jak coś będzie nie tak, zareagujesz – uspokoiłem go, starając się tym nie przejmować. Właściwie, czułem się tu bezpiecznie, ale tego tylko dlatego, że mam go u swego boku. Gdybym miał chodzić po tych uliczkach sam, nie czułbym się najbezpieczniej, to muszę przyznać. 
– Masz rację – pokiwał głową, po raz ostatni rzucając spojrzenie w stronę hałaśliwej grupki. – Śliczne w ogóle masz policzki po tym grzańcu, takie rumiane – dodał po chwili, odwracając się w moją stronę. 
– A dziękuję, chociaż co takiego ładnego w moich rumieńcach jest, to ja nie wiem – wyznałem, rad z jego komplementu. Oraz z tego, że sprawił mi tego grzańca. Cudowny pomysł, bo jest mi znacznie cieplej, ale to dalej picie na służbie, które wydarzyć się nie powinno, nawet jeżeli nie pracuję, a dotrzymuję Haru towarzystwa. 
Aż do przerwy było raczej spokojnie. Trochę sporo pijanych grupek, albo par, ale raczej był spokój, aż nie nadeszła chwila przerwy. Co jak co, ale ja to bym sobie jednak usiadł w jakimś miejscu, które jest ciepłe, no i suche. I ogólnie usiadł, nie przejmując się niczym. 
– Idziemy do koszar? Czy próbujemy szczęścia w którejś z gospód? – zapytałem, nie mogąc się doczekać, aż w końcu usiądę i odłożę tę parasolkę. Ręka to mnie strasznie boli od ciągłego trzymania parasolki. 

<Piesku? c:>

niedziela, 6 kwietnia 2025

Od Mikleo CD Soreya

Zdecydowanie za bardzo się przejmował, nie mając ku temu powodu, oczywiście trochę mnie poparzył, natomiast poparzenia były na biodrach i udach, tam nikt nie patrzy, zresztą potrafię to z łatwością ukryć, a więc nie ma problemu, nie dla mnie.
Sorey zjawił się w sypialni z moją czekoladą po kilku minutach, uszczęśliwiając mnie jak zawsze drobnymi prezentami, takimi jak właśnie gorącą czekoladą.
– Proszę – Podał mi gorący kubek, który chętnie od niego zabrałem.
– Dziękuję bardzo – Wdzięczny, od razu zacząłem pić gorący napój, oblizując swoje usta, które pijąc, ubrudziłem czekoladą.
– Smakuje ci? – Sorey wpatrywał się we mnie jak w obrazek palcem, ocierając czekoladę, której nie zdołałem zlizać.
– Smakuje, i to bardzo – Przyznałem, zaczynając pić duszkiem, nie przejmując się ciepłem, które rozchodziło się po całym moim ciele, zadowolony ze smaku, który rozszedł się po moich ustach.
– Co tak szybko? Przecież bym ci tego nie zabrał – Zaczął się śmiać, kręcąc swoją głową, troszeczkę się ze mnie, nabijając, no cóż, co ja poradzę, że tak bardzo mi smakowało, ponadto chyba brakowało mi cukru po naszym zbliżeniu, a więc musiałem to nadrobić, aby znów czuć się dobrze. W końcu jakieś wytłumaczenie zawsze trzeba mieć.
– No jasne, przecież nawet bym ci tego nie dał – Stwierdziłem, odstawiając kubek na bok, podnosząc się z łóżka, masując swoją pupę od razu, odczuwając ból z powodu ruchu całego ciała.
– Nie musiałbyś mi dawać, sam był, sobie wziął – Odpowiedział, przyciągając mnie bliżej siebie, kładąc dłonie na moich biodrach.
– Właśnie dlatego musiałem szybko wypić, nigdy nie wiadomo, co w głowie ci siedzi – Odparłem, uśmiechając się do niego zadziornie, zbliżając usta do jego ust, łącząc je w namiętnym pocałunku.
Chciałem się z nim trochę podrażnić, aby zmienił mu się humor, za bardzo przejmuje się moimi bliznami, których i tak nikt nie zauważy, z resztą każda blizna czegoś nasz uczy nawet taka…
Sorey odsunął się ode mnie, uśmiechając łagodnie, wygląda na to, że udało mi się odwrócić jego uwagę, a to było dla mnie najważniejsze, po co ma się zadręczać, skoro i tak nic mi się nie stało, to tylko drobne poparzenia nic wielkiego.
– Jesteś w stanie iść Nadjezioro? – Podpytał, nie odsuwając się ode mnie nawet na centymetr, trzymając mnie blisko, najbliżej, jak to tylko możliwe.
– Oczywiście, że tak – Nie miałem zamiaru odpuszczać sobie pójścia nad jezioro, w tej chwili pragnąłem zanurzyć się w lodowatej wodzie, aby doprowadzić moje ciało do poprzedniego stanu.
I to nie tak, że chciałem uleczyć ciało, bo przeszkadzały mi te ślady, zdecydowanie nie, musiałem uleczyć się, aby móc jutro ten ostatni raz z nim poszaleć nim dzień raz rozdzieli, a serce zaboli.
Kiwając głową, chwycił moją dłoń, prowadząc prosto nad jezioro.
– Śmiało wskakuj – Zatrzymując się na moście, nie chcąc wchodzić do wody wraz ze mną, co w żadnym wypadku specjalnie mnie nie zaskakiwało, on nie lubił zimna, a mimo to jest ze mną, a ja jak wiemy, do najcieplejszych nie należę.
Może od razu nie wyskakiwałem do wody, a jedynie do niej spokojnie wszedłem od razu, odczuwając ulgę, całkowicie, zanurzając się pod taflą wody, oddając się wodzie, która od razu zaczęła działać, tak jak miała…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 A czy ja powiedziałem, że będę pić? Zaoferowałem grzańca jemu nie sobie, ja pić nie mogę zgadza się, natomiast on? On może pić i nikt nie powinien mu zabronić, bo niby czemu by miał? Nie jest w pracy to tylko towarzystwo i obaj doskonale zdajemy sobie z tego sprawę.
Spojrzałem na mojego męża, kiwając głową, mimo to widząc, że ma ochotę na rozgrzanie się, a ja zadbam o to, aby się
Grzecznie ruszyłem do stojącej niedaleko budki z grzankami, zamawiając jeden dla mojego panicza.
Ja pić nie mogę trudno, natomiast on może, a więc niech korzysta tym bardziej w takie zimno.
Po zakupieniu napoju od razu wróciłem do męża z gorącym trunkiem, który wręczyłem w jego dłonie.
– Mówiłem ci, że nie możemy pić na służbie – A on znów swoje, czy on w tej chwili był na służbie? Nie wydaje mi się, a skoro nie jest na służbie, nie ma się czym przejmować prawda? A więc niech się niczym nie przejmuje i pije, skoro może.
– To ja nie mogę pić na służbie, ty nie jesteś w pracy, małe wino na rozgrzanie ci nie zaszkodzi – Wyjaśniłem, a on mimo to niezadowolonego spojrzenia zaczął pić. No i było się tak opierać? Przecież było mu to potrzebne, a jeden mały kubek mu nie zaszkodzi.
Daisuke wypił całą zawartość, gdy ja obserwowałem i nasłuchiwałem otoczenia, słysząc wiele dźwięków naraz. A czasem naprawdę było to dla mnie męczące, wiele hałasów, głosów i rzeczy, które rozpraszały moją uwagę, bycie innym nie jest w całe takie proste, zdecydowanie nie jest.
– Słyszysz coś? – Zapytał, przyglądając mi się uważnie po wyrzuceniu kubeczka do wyznaczonego miejsca.
– Wiele hałasów i nic poza tym, nie czuje też niczego podejrzanego, a więc albo jeszcze się nie rozkręcili, albo dobrze się ukrywając, aby nas zmylić – Przyznałem, robiąc krok w przód już, czując rozchodzącą się po ciele energię, która zachęcała mnie do działania i pewnie, gdyby nie dłoń męża pewnie bym się nie zatrzymał.
– Gdzie idziesz? – Od razu się zaczęło niepokoić, co odczułem, gdy tylko jego ciało zaczęło się inaczej zachowywać.
– Chciałem przejść się dokoła, chcę zobaczyć, co się dzieje po drugiej stronie, stamtąd dochodzi najwięcej hałasu – Wytłumaczyłem, patrząc na niego z uwagą, zastanawiając się, dlaczego jego nastawienie tak bardzo się zmieniło. – A ty co sobie pomyślałeś? – Dopytałem, unosząc jedną brew ku górze, zaciekawiony jego zachowaniem.
– Szczerze pomyślałem, że chcesz zrobić coś głupiego – Wytłumaczył, ruszając za mną w drogę, trzymając się blisko mnie nawet na chwilę, nie puszczając mojej gorącej dłoni.
– Co? Dlaczego? – Dopytałem, mimo że w rzeczywistości przypuszczałem, co tak naprawdę może kryć się pod jego słowami.
– W taki dzień, jak ten mogę się wszystkiego po tobie spodziewać, i to niekoniecznie czegoś dobrego – No o tej odpowiedzi akurat się po nim spodziewałem, za bardzo się martwi, a przecież nie musi, nic złego nie zrobię, przynajmniej nie dziś, tego może być pewien.
– Nie martw się. Obiecuję, że nie zrobię niczego głupiego – Ucałowałem go w policzek, szczerząc się do niego jak głupi do sera.

<Paniczu? C:>

sobota, 5 kwietnia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Nie byłem do końca pewien, czy Mikleo tak łatwo pozbędzie się tych znamion. Zwykły ogień, pewnie tak, ale ten ogień, którym to ja go potraktowałem, już nie jest taki zwykły. Ogień piekielny na anioła nie brzmi jak dobry pomysł. Chciałem go poparzyć, było to w moich fantazjach, no ale tylko w fantazjach, bo to byłoby zdecydowanie za dużo. A skoro go poparzyłem na tyle, że aż się blizny pojawiły, to naprawdę przesadziłem z mocą, nie do końca nad sobą panując. A myślałem, że mam wszystko pod kontrolą... 
– Nie wiem, czy taka zwykła woda da radę – powiedziałem niepewnie, pełen wyrzutów sumienia. To nie tak miało wyglądać. 
– Miałeś sprawić, by moje ciało cię popamiętało na zawsze, no i się udało – uśmiechnął się łagodnie. – Będę je z dumą nosić – dodał, ale ja nie byłem taki dumny. 
– Nie tak to miało wyglądać – powiedziałem cicho, spuszczając wzrok. 
– No już, nie przejmuj się. Jeżeli to ze mną zostanie, nie będę zły. Są w takich miejscach, że łatwo je mogę ukryć – powiedział, kładąc dłoń na moim policzku. – Kocham cię, kaczuszko – dodał, składając pocałunek na mojej żuchwie. 
– Już drugi raz nazywasz mnie kaczką. Czemu? – zapytałem, marszcząc brwi, chwilowo skupiając się na tym. 
– A jakoś tak kiedyś cię nazwałem i już tak zostało, chociaż strasznie tego nie lubiłeś. Zawsze tak trochę się obrażałeś, kiedy cię tak nazywałem – przyznał, na co zmarszczyłem brwi. 
– No ja się nie dziwię. Skąd to się wzięło? Bo wyglądam jak kaczka? – spytałem, pusząc policzki. 
– Nie, nie z tego powodu... Już nawet nie pamiętam, dlaczego, tak rzadko tego później używałem. I teraz, jak na ciebie patrzę, jakoś tak mi się o tym przypomniało. Wiesz, co bym teraz z chęcią wypił? Gorącą czekoladę – poprosił, na co pokiwałem głową. 
– Już ci przynoszę. A obiad? Też chcesz obiad? – zapytałem, przyglądając się mu z uwagą, od razu chcąc dać mu wszystko czego tylko potrzebuję. 
– Nie, potrzebuję tylko czekolady – potwierdził, na co uśmiechnąłem się lekko. 
– Zaraz ją dostaniesz – stwierdziłem, i go pocałowałem w policzek. – A później przejdziemy się nad jezioro. Może te blizny trochę łagodniejsze będą – dodałem, dalej się tym przejmując. To jest jednak różnica pomiędzy ugryzieniami i siniakami, które zaraz znikną, a faktycznym spaczeniem jego ciała piekłem. 
– I poproszę jeszcze do tej czekolady bitej śmietany. I może jeszcze na to troszkę cynamonu... – trochę odwrócił uwagę od prawdziwego problemu, a ja? Ja się na to całkowicie złapałem. 
– Zrozumiałem. Zaraz dostaniesz swoją wypasioną czekoladę pełną dodatków – powiedziałem, szeroko się uśmiechając. Tego pragnie, to dostanie. Będzie zachwycony. – Podłożyć ci poduszkę pod plecy? Albo pupę? Żebyś nie cierpiał za bardzo – dodałem, oczywiście wpierw chcąc zadbać o jego komfort. 
– Jak będzie mnie coś boleć, to sobie pomogę. A teraz poproszę moją czekoladę – stwierdził, na co pokiwałem głową i zaraz zniknąłem z pokoju. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Muszę przyznać, nie rozumiałem, dlaczego był mi aż tak wdzięczny. Potrzebował mnie, więc jestem, to chyba normalne. Gdybym ja go potrzebował, także trwałby przy moim boku. To chyba takie trochę normalne w związkach, tak? Chyba nawet to on mnie tego nauczył, dlatego tym bardziej nie powinien być zaskoczony. Już tyle czasu mnie zna, tyle dla niego robię, że taka głupota to naprawdę nic. 
Czekałem spokojnie, aż w końcu do mnie wróci, rozglądając się po ciemnych ulicach. Co prawda, latarnie świeciły, ale czy to wiele dawało? Czułem zaniepokojenie, kiedy wpatrywałem się w nieprzeniknioną, nieskończoną ciemność, w której nie wiadomo, co i kto się kryje. Kiedyś nie miałem z tym problemu, ale tyle mnie w życiu spotkało, tyle przeżyłem, o istnieniu tylu istot mam teraz świadomość, że ciemności powodują we mnie niepokój. 
– Już jestem – usłyszałem za sobą głos swojego męża, co trochę mnie zaskoczyło, bo w ogóle nie usłyszałem jego kroków. – W porządku? – zapytał, zauważając chyba moją niepewność. 
– Oczywiście. Po prostu cię nie usłyszałem – przyznałem zgodnie z prawdą, zbliżając się do niego, by zaznać trochę ciepła. – To jak, ulice przy knajpach? Czy rynek? – zapytałem, zwracając uwagę tylko i wyłącznie na niego. 
– Stąd jest bliżej do knajp, więc chyba tam – odpowiedział, prowadząc mnie w odpowiednim kierunku. 
– Zaskakujące, że cała zmiana się do nich nie wybrała, skoro są blisko – mruknąłem, nie do końca zadowolony z faktu, że tylko mój mąż pracuje, a powinni przecież wszyscy, i co najwyżej dwie osoby w środku zostać. To się prosi o tragedię. 
– Wydaje mi się, że niektórzy z nich tam zajrzeli, ale przed pracą – Haru westchnął cicho, i to powiedziało mi wszystko. 
– I na to między innymi idą moje podatki... – mruknąłem niezadowolony. Powinienem się też za to zabrać. Ale może wpierw niech Haru wróci na dzienną zmianę, bo jeżeli zgłoszę jakieś zażalenie, może pójść na Haru a nie chcę, by miał kłopoty z kolegami ze zmiany. 
– Rozumiem twoje niezadowolenie, ale co zrobić? 
– Ja coś zrobię. Ale jeszcze nie teraz – stwierdziłem, jeszcze bardziej się do niego zbliżając. Co jak co, ale strasznie mi zimno było, a przecież się i ubrałem ciepło, i mam rękawiczki, szal, gruby płaszcz... Ja chyba muszę zamieszkać w jakimś kraju, gdzie zawsze jest temperatura na plusie, głównie świeci słońce i ogólnie jest miło. Ale wtedy Haru nie mógłby ze mną jechać. 
– Na pewno wszystko w porządku? Może wejdziemy do środka? – spytał, tuląc mnie do siebie. 
– Wejdziemy na twojej przerwie. Teraz mamy pracę – stwierdziłem, nie mogąc tak po prostu się poddać. Zaraz moje ciało się przyzwyczai i będzie ze mną lepiej. – Dawaj mi tylko znać, kiedy coś dostrzeżesz albo usłyszysz, bo ja jestem teraz trochę ślepy i głuchy. 
– Nie martw się, zadbam o twoje bezpieczeństwo – powiedział, szczerząc się wesoło. – A może grzańca chcesz, co? Myślę, że grzaniec dobrze ci zrobi – zaproponował, i ta propozycja była całkiem ciekawa. 
– Ciekawa propozycja – przyznałem, łagodnie się uśmiechając. – Ale picie na służbie nie przystoi – dodałem, cicho wzdychając. – Lepiej się skupić na patrolu, nie na piciu – stwierdziłem, wyrzucając z sobie ten pomysł. Muszę się zdecydowanie skupić na patrolu, i na Haru, który trochę pobudzony jest i muszę mu poświęcać uwagę. 

<Piesku? c:>

piątek, 4 kwietnia 2025

Od Mikleo CD Soreya

 Zaspany i nie do końca kontaktowy zrobiłem to, co chciał powoli, wychodząc z bali, miałem trochę wrażenie, że wszystko idzie mi zbyt wolno z powodu czego mogę trochę drażnić mojego męża. On, jednak był bardzo wyrozumiały i spokojnie we wszystkim mi pomagał, nie mając z tym najmniejszego problemu z moją słabością i zmęczeniem.
Po ubraniu mnie bez słowa chwycił w swoje ramiona, niosąc do czystego łóżka, dbając o wszystko, tak abym ja nie musiał już o nic się martwić.
– Śpij owieczko, musisz odpocząć – Pogładził moje włosy, uśmiechając się do mnie łagodnie.
– Położysz się obok mnie? – Zapytałem zmęczony głosem, szukając go spojrzeniem, potrzebując jego bliskości, chociaż na chwilę nim zasnę.
– Oczywiście owieczko, jeśli tylko sobie tego życzysz – Położył się obok, przytulając mnie do siebie, właśnie tego potrzebowałem, jego bliskości, ciepła i zapachu, który pomógł mi odpłynąć do krainy snów…

Ocknąłem się kilka godzin później od razu, czując ból przechodzący po całym moim ciele. Ból był przyjemny, chociaż sprawiał delikatny dyskomfort, a mimo to niespecjalnie mi przeszkadzał, byłem świadom konsekwencji, które będę ponosić po naszym ostrym zbliżeniu, nie specjalnie się tym, przejmując a zresztą, nawet jeśli coś złego by mi zrobił, woda szybko uleczyłaby wszelakie ślady jego przemocy.
Podnosząc się do siadu, rozciągnąłem leniwie mięśnie, krzywiąc się delikatnie pod wpływem bólu, który przebiegł po całym moim ciele.
– Już nie śpisz… – Usłyszałem jego zadowolony głos, dostrzegając twarz, którą tak dobrze znałem i kochałem. – Jak się czujesz? – Dopytał, podchodząc do mnie, kładąc dłoń na policzku.
– Czuję się dobrze, trochę boli mnie cały tył, natomiast wiem, że stać cię na znacznie więcej – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego zadziornie, wciąż nie mając go dosyć.
Oczywiście bolała mnie pupa i ciało, które dostało trochę w kość, natomiast to wciąż jeszcze nie było to, na co było go w stu procentach stać i mam nadzieję, że jutro pozwoli sobie na równie duże szaleństwo, dając nam się ponieść przed jego odejściem.
– A te poparzenia? – Dopytał, chwytając moją dłoń, aby pokazać mi poparzenia, które miałem gdzieniegdzie na swoim ciele.
– Poparzenia? Nawet nie bolą aż tak – Przyznałem, naprawdę się tym, nie przejmując, to tylko poparzenia, pójdę nad jezioro, a wtedy wszystko zniknie z mojego ciała, tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
– Przepraszam – A to mnie zastanowiło, dlaczego on mnie przeprasza? Czy coś się stało? Mam nadzieję, że nie, zaczynam się martwić i chyba trochę za bardzo niepokoić, a to nie wpływa dobrze na moją psychikę.
– Za co? Coś nie tak? – Dopytałem, przechylając głowę na bok, przypominając trochę pieska, który nie rozumiał, co się do niego mówi, chociaż zrozumieć bardzo chciał.
– Obawiam się, że oparzenia, które ci zrobiłem, pozostaną jako blizny na twoim ciele. A tego naprawdę nie chciałem, uwielbiam twoje nieskazitelne ciało, a teraz przeze mnie będziesz miał blizny – Wyjaśnił, zdecydowanie bardziej przejmując się moim ciałem niż ja sam, a to bardzo kochane z jego strony, mam szczęście, że mam go obok siebie.
– Sorey kaczuszko nie przejmuj się, przecież moje ciało jest w stanie się zregenerować nawet z oparzeń, nie pozostawiając na nim najmniejszego śladu, nawet jeśli to nic takiego blizny dodają uroku – Przypominałem go, nie chcąc, aby się przejmował, tym bardziej że nie ma czym.

<Pasterzyku? C:>