Wpatrywałem się w jego ciało, czując się jednak coraz to gorzej. Seks był owszem, cudowny, ale jak teraz patrzę na jego ciało, na ślady po moich pazurach, oparzenia, i wszystko inne... Samemu także musiałem się umyć. Jego krew także była na mnie, i pod moimi paznokciami. Wpierw jednak musiałem poczekać, aż Mikleo się umyje i podleczy rany, które mu zadałem. Jak te ślady po pazurach mogą mu zejść bardzo szybko, tak oparzenia już mu zostaną. I ból, i zniszczona psychika... a on twierdził, że nie jest z nim tak źle.
– Nie patrz się tak na mnie, jestem zadowolony i niczego nie żałuję – odpowiedział, czując moje spojrzenie na sobie.
– A powinieneś. Dobrze, że nie szarpałem cię jakoś mocno... w przeciwnym razie byłbyś w strasznym stanie – powiedziałem, nerwowo stukając palcem o blat szafki.
– Ale nie szarpałeś i wszystko jest w porządku. I z chęcią powtórzę to jeszcze raz – odparł, odwracając głowę w moją stronę. – Chodź, zajmij miejsce za mną. Też się musisz umyć – dodał, patrząc wymownie na moje dłonie.
– Owszem, muszę, ale może wpierw poczekam, aż ty się wyleczysz. Nie chcę szkalać twojego ciała moim dotykiem, już i tak cię dzisiaj wystarczająco spaczyłem – przyznałem, patrząc na niego niepewnie.
– Daj spokój i chodź tu do mnie – poprosił, ponaglając mnie tym samym.
No i co ja miałem zrobić? Rozbierać się nie musiałem, bo już byłem nagi, dlatego podszedłem i niepewnie zająłem miejsce za nim, a Miki od razu oparł się o moje plecy. Całe szczęście już ślady zębów się troszkę podleczyły, dzięki czemu nie było to dla niego aż tak bolesne.
– Z chęcią powtórzysz to jeszcze raz... – powtórzyłem jego własne słowa. – Nie mam pojęcia, czy to zdanie powinno mnie cieszyć, czy wręcz przeciwnie i powinienem się o ciebie martwić.
– Cieszyć, zdecydowanie cieszyć, bo będziesz przy mnie w końcu zaspokojony – odparł, powoli szorując gąbką po swoim ciele.
– Jeżeli to ma się kiedykolwiek powtórzyć, nie może być to zbyt często. Twoje ciało zdecydowanie tego nie wytrzyma – ostrożnie przesunąłem palcem po jednej ze szram, których autorem teraz zostałem. – Nie mówiąc o tym, że nie będzie nas stać na kupowanie nowych kompletów pościeli i ubrań dla ciebie. No i dla mnie. Krew aż tak łatwo się nie zmywa – dodałem, przypominając sobie o tym fakcie. Tak, pościel z dzisiejszych igraszek nadaje się tylko i wyłącznie do spalenia. Będę musiał kupić coś nowego, w końcu to przeze mnie została zniszczona.
– Niezbyt często... to może raz na miesiąc? W moją pełnię? To będzie idealny dzień – zaproponował, dalej nie chcąc odpuścić.
– O tym pogadamy, jak wrócę – powiedziałem, przyglądając się jego szyi, która nosiła znamiona po moich palcach. Też możliwe, że raz czy dwa chwyciłem za jego szyję, na chwilę odbierając mu oddech. I jak on się pokaże dzieciom? Lepiej, aby dzisiaj w ogóle z pokoju nie wychodził, no chyba, że jakimś małym cudem to zniknie. – Idę pozbyć się pościeli, a ty mi się tu kuruj – dodałem, całując go w czubek głowy i zaraz po tym opuściłem balię, niemalże od razu sięgając po ręcznik, aby otrzeć to paskudne ciało z wody.
<Owieczko? c:>