czwartek, 9 stycznia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Ja nie potrzebowałem się położyć, w końcu, po co mi to było? Największe zmęczenie czułem, kiedy używałem swoich mocy, tak jak to było w przypadku ogrzewaniu Banshee, non stop musiałem się pilnować, by być odpowiednio ciepłym i także aby pomieszczenie miało odpowiednią temperaturę, co wbrew pozorom było wycieńczające. Raz czy dwa poprosiłem Mikleo, by uśpił mnie za pomocą swoich mocy, potrzebując wyciszenia po paskudnych dniach w pracy. No i też przecież raz naprawdę zasnąłem, sam z siebie, czego do tej pory nie rozumiem. Dzisiaj jednak nie czułem się zmęczony. Za to mój mąż ewidentnie potrzebował jeszcze się na chwilę położyć, i ja będę mu w tym towarzyszył. 
– Tylko dlatego, że ty tego chcesz i potrzebujesz – stwierdziłem, podnosząc się wraz z nim na rękach. Taki malutki i leciutki... Przesłodziutka z niego owieczka. Trochę martwiła mnie jego waga, ale wierzyłem w jego słowa, że jest ona prawidłowa, tylko jest po prostu taki chudziutki normalnie. Chociaż, gdybym miał porównać jego aktualną sylwetkę do tej, którą zastałem, kiedy wróciłem do niego po wędrówce z Abaddonem, to naprawdę wielka różnica była. I się zmienił na dobre. 
– A może sam także pójdziesz spać? – zaproponował, kiedy go położyłem na materacu ostrożnie, uważając na jego rany i obtarcia. Oj, jego ciało naprawdę mocno poturbowałem. Trochę byłem tego świadom, że go krzywdzę, ale nie sądziłem, że aż tak. I on także nie kazał mi przestać, więc z każdą chwilą się coraz to bardziej nakręcałem, no i teraz mam pod sobą smukłe, pięknie oznaczone ciałko. I tak cudownie pachnące. I jak pachnie, tak samo smakuje. 
– Nie chce mi się spać – powiedziałem, zdejmując ze swojego ciała koszulę i rzucając ją gdzieś w bok. Po chwili to samo zrobiłem ze spodniami tylko po to, by nałożyć na tyłek znacznie wygodniejsze, luźniejsze ciuchy. Specjalnie zostawiłem oczywiście nagą klatkę piersiową, by mój mąż mógł sobie trochę popatrzeć na te fałszywe widoki. Szkoda, że już nigdy nie będę wyglądać jak ten człowiek, w którym Mikleo się zakochał. Mogę udawać, że wyglądam jak on, ale to tylko iluzja. 
– A gdybym ci trochę w tym pomógł? – kontynuował, a ja już się domyśliłem, że naprawdę mu na tym zależy. I znowu mam się mu ugiąć? W sumie, są te święta, i skoro już z nim jem, to też ten jeden dzień mogę przespać. 
– A czemu ci tak bardzo na tym zależy? – zapytałem, kładąc się obok niego, a Mikleo, oczywiście, od razu się wtulił w moje ciało. Tak mi się wydaje, czy on był trochę ciepły? Chociaż, to miało sens, bo w tej chwili nie czuł się najlepiej, nawet jak mi będzie wmawiał, że jest z nim dobrze. Może jednak takie długie przerwy nie są najlepsze, bo on szaleje, ja szaleję i to są konsekwencje tego. 
– Bo chcę zasnąć przy twoim boku i się przy nim obudzić. I też trochę tęsknię za wsłuchiwaniem się w twój głęboki oddech i bicie twego serca – wyjaśnił, co dało mi trochę do myślenia. 
– Zgodzę się na to małe ustępstwo, ale pod jednym warunkiem. Opowiesz mi, za jakimi drobnostkami jeszcze tęsknisz – odparłem, przytulając go do siebie i gładząc jego włosy. Nie wszystko będę w stanie dla niego zmienić, no ale zobaczymy, co mi umyka i co być może mogę poprawić. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego propozycja trochę mnie zaskoczyła, i to negatywnie tym razem. Nie potrzebowałem się myć, robiłem to, kiedy czekałem na Haru, więc jeżeli on mi w tej chwili proponuje kąpiel... Poczułem się trochę nieswojo. Może za mało o siebie dbam? Umyłem się niedokładnie? Coś na rzeczy musiało być, skoro mi to proponował. I tak zrobił to bardzo subtelnie, ja bym mu wprost powiedział, że potrzebuje kąpieli. Czasem jest zbyt dla mnie miły. 
– Nie pogardzę – przyznałem, czując lekki wstyd. Taki zawsze byłem dumny, że o siebie dbam, a Haru uświadomił mi, że wcale tak nie jest. Zamiast patrzeć na Haru, skupiłem wzrok na pustej szklance i zdjąłem swoje nogi z kolan męża, dać mu tym samym wstać. 
– Robi się – odpowiedział zadowolony, podnosząc się z fotela i na chwilę nachylając się nade mną, by ucałować mnie w czoło. Kątem oka starałem się przyjrzeć, czy przypadkiem nie marszczy nosa czy coś w tym stylu, co wskazywałoby na to, że mój zapach mu jakoś strasznie przeszkadza, ale wychodzi na to, że nie... Albo tak doskonale to ukrywa. – Wszystko w porządku? – zapytał, poprawiając moją grzywkę. 
– Tak, po prostu czuję się niekomfortowo bez kąpieli – wyjaśniłem zgodnie z prawdą. 
– Rozumiem, zatem za chwilę będzie gotowa – obiecał i zniknął w łazience. 
Przed tym, zanim sam wstałem, zerknąłem raz jeszcze na plany budynku. Był naprawdę ogromny, co było dla mnie niezrozumiałe. Nie lepiej byłoby mieć mniejszą rezydencję, ale kilka? Wyglądało to tak, jakby cały ród tu mieszkał. Może skoro wilki są zwierzętami stadnymi, to wilkołaki także czują potrzebę trzymania się razem. Nie wiem, jak to jest, ale wiem, że gdybym ja miał tak mieszkać z całą swoją rodziną, tą dalszą i tą bliższą, to bym jakiejś nerwicy dostał i znienawidziłbym ich jeszcze bardziej. Nie, że teraz ich nienawidzę, ale wolę utrzymywać dystans. Tylko Suzue z nich wszystkich jest coś warta.
Podniosłem się z fotela i z pakunków zabrałem brzytwę oraz nożyczki. Skoro już wspólnie się kąpiemy, mogę go ogolić i podciąć jego końcówki, albo po prostu skrócić jego włosy, bo one rosną jak szalone. Całe szczęście, że ja takich problemów nie mam, chociaż gdybym był młodszy i głupszy, pewnie bym mu zazdrościł. 
Wszedłem do łazienki i kiedy tylko było wszystko gotowe, zająłem miejsce obok niego. Zawsze dokładnie myję swoje ciało, ale tym razem zrobiłem to nieco mocniej, w niektórych miejscach trochę drażniąc skórę. Haru zauważył to oczywiście i trochę się zmartwił, prosząc o delikatność, ale wiedziałem, że na to nie mogę sobie pozwolić. Musiałem pozbyć się nawet najmniejszej bakterii ze swojej skóry, która powodowałaby nieprzyjemny zapach drażniący czułe nozdrza mojego męża. 
– Ty jeszcze nie wychodź - zarządziłem, owijając się ręcznikiem. – Obetnę cię. I ogolę. Wolisz, bym zachował u ciebie te dłuższe włosy i tylko wyrównał końcówki, czy może mam je przywrócić do dawnej długości? – zapytałem, biorąc do ręki nożyczki i podstawiając sobie krzesełko. 
– Nie wiem... a co ty wolisz? – spytał, wpatrując się w moje odbicie w lustrze. 
– Nie będę ukrywał, lubię, kiedy są trochę dłuższe i mogę wpleść w nie palce, kiedy się całujemy. Albo robimy inne rzeczy. Jednakże... – tutaj polałem ostrożnie wodą jego włosy. – To ty masz się w nich czuć dobrze. Mi w zupełności wystarcza fakt, że w końcu o nie dbasz i są miękkie w dotyku – dokończyłem nie chcąc, by sugerował się moim zdaniem. Tylko powiedziałem mu, co myślę, ale wcale nie musi brać to pod uwagę. 

<Piesku? c:>

środa, 8 stycznia 2025

Od Mikleo CD Soreya

No tak prezent, którym obdarował mnie mąż, on również potrzebuje mojej uwagi, oczywiście nie dziś, dziś po tej relaksacyjnej kąpieli położę się spać, a jutro, jutro chciałbym znów móc spędzić czas u boku męża, nawet jeśli miałoby to być spędzenie czasu tylko na rozmowie.
– Spokojnie nic mu nie grozi, dobrze się nim zaopiekuje – Obiecałem, uśmiechając się do niego ciepło.
– Oby tak było, długo go dla ciebie szukałem – Stwierdził, całując mnie w czoło, pomagając opuścić bali, wytrzeć porządnie ciało, a nawet założyć koszule, którą mi zapiął, gotowego zanosząc do łóżka.
– Jesteś już czysty pachnący i gotowy do snu, dobranoc owieczko zobaczymy się rano – Ostatni raz ucałował moje usta, obdarowując mnie pięknym uśmiechem.
– Dobranoc, bezpiecznej pracy – Ziewnąłem, cicho wtulając twarz w jego poduszkę, słysząc ciche opuszczanie przez męża sypialni.
A więc pozostałem sam i mimo to odpłynąłem bardzo szybko zmęczony naszym przyjemnym wspólnie spędzonym czasem, nie myśląc już, chcąc tylko spać, bo tylko sen pozwoli mi przetrwać czas bez ukochanej osoby…

Przebudziłem się wczesnym rankiem, i to naprawdę wczesnym, za oknem panował mrok, a w domu jeszcze nie było Soreya, nie mogłem już spać, zaczynając myśleć o wielu sprawach niczym konkretnym, chociaż wciąż istotnym.
Słysząc moje koty, które już wyczuły, że nie śpię, podniosłem się od niechcenia z łóżka, idąc je nakarmić, czując, że w tej chwili nie dadzą mi żyć, dopóki nie dostaną tego, po co tu przyszły.
Powoli jeszcze trochę zaspany przygotowywałem posiłki w miseczkach, czując dłonie oplatające się wokół mojej tali.
– A ty, dlaczego nie śpisz? – Usłyszałem tak dobrze znany mi głos, który rozbrzmiał w moich uszach.
– Nasze zwierzaki, chociaż chyba teraz już bardziej moje chciały jeść i uwierz, nie miały zamiaru mi odpuścić – Wyjaśniłem, nakładając porcje każdemu z kotów.
– No tak mi nie ufają, chociaż nic złego im nie zrobiłem – Nie był zadowolony i ja to rozumiałem, na jego miejscu też byłoby mi Z tym źle, co jednak mogłem na to poradzić? Tak właściwie to nic, mimo że bardzo bym chciał, nie mogłem zrobić nic, nie ufają mu i nie jestem pewien, czy kiedykolwiek zaufają.
– Przykro mi kotku nic na to nie poradzę – Zwróciłem głowę w jego stronę, całując policzek. – Może jeszcze kiedyś cię zaakceptują – Uspokoiłem go, chociaż byłem pewien, że tak się nigdy nie stanie, niestety, ale na to nic nie mogę poradzić.
– Miki, chyba sam w to nie wierzysz – Niezadowolony odsunął się ode mnie, obserwując, co robię. – Gdy tylko się tu pojawiłem, zniknęły wszystkie i zostały tylko psy – Dodał niepocieszony, siadając na krześle, znajdującym się przy stole, widząc jego minę, od razu podszedłem, zajmując miejsce na jego kolanach.
– Skarbie przepraszam, że nie mogę ci w tym pomóc, ale wiesz, że choćby nie wiadomo, co się działo ja będę cię kochać już zawsze – Wyszeptałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, który chętnie odwzajemnił, mocno ściskając moje pośladki.
– Nawet gdybyś chciał, nie pozwolę ci odejść – Wyszeptał, patrząc prosto w moje lawendowe oczy.
– Nie chciałbym odejść – Stwierdziłem, głaszcząc go po policzku. – Chciałbym, natomiast położyć się jeszcze na chwilę do łóżka co ty na to? – Zaproponowałem, mając ochotę położyć się do łóżka i wtulić w ciało ukochanego męża.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony, gdy rozmawiając z wujem o planach, dostałem tyle wskazówek, tyle informacji i tak pozytywny odbiór związany z planami, które chciałem od niego zabrać, trochę to wszystko podejrzane, mój wuj naprawdę potrafi być dziwnym człowiekiem raz złośliwy, a innym razem, aż nadto miły trochę skomplikowane z niego człowiek prawie, jakbym z kobietą rozmawiał tak samo ciężko ją zrozumieć, jak jego, dlatego chyba po prostu nie chcę go rozumieć.
– O dziwo nie było z nim najmniejszych problemów, bardzo pozytywnie odebrał moją prośbę o plany i chętnie pokazał mi co i jak zaznaczając bardziej zniszczone miejsca, o czym przed chwilą zdążyłam ci już powiedzieć – Wyjaśniłem, dostrzegając zaskoczenie mojego męża, które i mnie miało przyjemność spotkać podczas rozmowy z wujkiem.
– To trochę podejrzane nie uważasz? – Zapytał, nie odrywając wzroku od planów, któremu przekazałem.
– Nie dlaczego? To znaczy, jest to dziwne zdecydowanie, ale nie podejrzane, mój wuj, jeśli chce, potrafi być miły, co prawda nie zawsze mu to wychodzi, ale on się stara, i to trzeba docenić, chociaż odrobinę – Wyjaśniłem, podając mu szklankę z zawartością alkoholu, którą chętnie ode mnie przyjął, biorąc łyk wysokoprocentowego napoju.
– Ten człowiek jest naprawdę bardzo dziwny i podejrzany, nie da się przewidzieć tego, co pojawi się nagle w jego głowie. Tak się zastanawiam, czy on na pewno do końca jest zdrowy? – Zapytał, zerkając na mnie kątem oka.
Czy był zdrowy? Nie miałem pojęcia, bo i jak miałbym je mieć, nie jestem medykiem, poza tym nie mi to oceniać niech jest, jaki chce być, póki mi nie przeszkadza, nie będę go krytykował, a przynajmniej nie na tyle, aby próbować go zmieniać, nie wolno mi.
– Taki już jest, nic z tym nie zrobisz, ba na twoim miejscu nawet bym nie próbował nic robić – Zażartowałem od razu, dostrzegając jego minę.
– Nie zrobiłbym tego, głupi nie jestem – Wzruszył ramionami, odkładając plany, które zdążyły już przejrzeć. – Wygląda na to, że będziemy mieli naprawdę sporo roboty – Wytłumaczył, biorąc łyk napoju procentowego, który był moim ulubionym napojem i chodź. Wiem, że mój mąż woli wino, dla mnie był w stanie poświęcić się i wypić ze mną whisky.
– Damy radę, przecież zawsze dajemy – Stwierdziłem, chwytając jego dłoń, którą ucałowałem, uśmiechając się przy tym ciepło.
– Tak zdecydowanie masz rację – obdarował mnie pięknym uśmiechem, który aż miło było oglądać na jego ślicznej twarzy, ależ on jest słodki szkoda, że nie mogę mówić tego na głos, bo za każdym razem się na mnie złości, a w rzeczywistości przecież jest taki słodziutki i śliczny, aż chciałoby się go schrupać.
W milczeniu piliśmy dalej, myśląc o swoich sprawach, które gdzieś tam po głowie nam chodziły. A żadna nie chciało przeszkadzać temu drugiemu, wspólna cisza była przyjemna i aż miło było w niej wspólnie trwać.
Picie w końcu musiało zostać zakończone, a to dlatego, że tak po prostu będzie najbezpieczniej, biorąc pod uwagę, ile potrafimy wypić i jakie są tego konsekwencję.
– Chcesz może zażyć gorącej kąpieli? Chętnie ci taką przygotuję – Zaproponowałem, mając ochotę uszczęśliwiać mojego męża nawet bez większego powodu.

<Paniczu? C:>

wtorek, 7 stycznia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Starałem się zrobić wszystko, by kąpiel dla mojego męża była przyjemna i pod względem sensorycznym, jak i zapachowym. Jak tak teraz patrzę na stan tych wszystkich buteleczek to tak minusie wydaje, że dobrze byłoby coś kupić... tylko kiedy? Teraz za późno, jak będę wracać, to za wcześnie, a później już święta. Chyba, że zrobię to jutro, ale troszkę później. Byleby nie za późno, bo normalnie ludzie zaczynają wigilię. My raczej tego obchodzić nie będziemy, naszą małą wigilię mieliśmy dzisiaj, o ile tak ją w ogóle można nazwać. Miałem nadzieję, że Mikleo to wystarczy, i że nie będzie oczekiwał, że jutro będziemy się łamać opłatkiem, czy coś takiego. To przecież też jest strasznie głupie. Zawsze przecież życzę mu dobrze, nie muszą być święta, bym musiał mu życzyć samych najlepszych rzeczy. Czemu ludzie w ogóle potrzebują świąt, by dobrze sobie życzyć? Czemu nie mogą tego robić w zwykłe dni? Chyba tego też nigdy nie zrozumiem. 
Wróciłem do Mikleo z zamiarem poinformowania go, że kąpiel gotowa, ale moje biedne maleństwo już zaczęło mi przysypiać. I co ja bym z nim robił przez tę noc? Przecież pada mi już teraz. 
– Hej, Owieczko, kąpiel gotowa. No już, umyjemy cię i sobie pójdziesz spać – powiedziałem do niego łagodnie, biorąc go na ręce. 
– Mhm – wymamrotał, z niechęcią otwierając oczy, ale tak lekko, były one tak właściwie półprzymknięte. 
– Oj, sen ci się przyda. Dobrze, że idę do pracy i będziesz miał na niego czas – stwierdziłem, wkładając go do gorącej wody.
– Ale przy tobie byłoby mi znacznie milej zasnąć – odpowiedział, opierając plecy o ściankę balii. 
– Jutro już będziesz przy mnie sobie spać. Albo nie spać, jeszcze nie zdecydowałem, co będę z tobą robił – odpowiedziałem, biorąc gąbkę do ręki i zaczynając powoli myć jego ciało, będąc bardzo dokładnym i delikatnym jednocześnie. – Chyba w niektórych miejscach trochę za mocno się w ciebie wgryzłem – dodałem cicho do siebie, przyglądając się niektórym ranom. Zrobiłem sobie przerwę nie tylko od seksu, ale i od jego cudownej krwi i jak teraz poczułem jej słodkość na języku, ciężko mi się było powstrzymać. 
– Ja nie narzekam – przyznał, nawet nie otwierając oczu. 
– Ty to nie narzekałbyś nawet jakbyś miał poważny powód, a coś o tym wiem, bo trochę ci ich dałem – odparłem, ciężko wzdychając. Najwyższa pora, by trochę zaczął myśleć o sobie, ale coś mu tak to do tej pory nie wychodzi. – Jutro musisz iść nad jezioro, podgoić te rany – dodałem, zmartwiony jego stanem. 
– Nie jest ze mną tak źle. 
– Nie jest, ale może być lepiej, a jak będzie lepiej, będę mógł więcej z ciebie korzystać – wyjaśniłem, zabierając się za mycie jego pleców. – Nie martw się, nie będziesz tam sam, będę czekał na ciebie na mostku, a ty weźmiesz dla siebie tyle czasu, ile tylko potrzebujesz – dodałem i pocałowałem go w czubek głowy. Teraz owszem, jest strasznie zimno i jak tylko znajduję się na dworze zaraz mam ochotę wrócić do ciepłego pomieszczenia, ale dla niego trochę się przemęczyć mogę. W końcu, on tyle dla mnie robi, to ja mogę trochę posiedzieć na zimnie, to i tak niewiele w porównaniu do tego, ile szczęścia daje mi on. – I pamiętaj, by się zająć swoim nowym kwiatkiem – dodałem zauważając, że chyba trochę zapomniał o moim małym prezencie. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Na jego słowa pokiwałem głową, uważnie rozglądając się po pomieszczeniu. Nie musiałem przejmować się tym, że później będziemy się szukać, bo przecież Haru szybko znajdzie mnie po zapachu. To akurat bardzo przydatna cecha, chociaż momentami odrobinę problematyczna. Muszę przez to zawsze pilnować się, by dobrze pachnieć, i to jeszcze uważniej, niż przed wybudzeniem się jego wilczych cech. Na razie mi jeszcze nie sugerował, że pachnę źle, ale kto wie, czy kiedyś mi tego nie powie, dlatego zawsze muszę na siebie uważać. 
Rezydencja była spora, a rodzina, która tu mieszkała, jeszcze większa. Przez większą jej istnienia łączyli się z innymi rodami, oczywiście wilkołaczymi, a później już tylko z wilkołakami, o czym świadczyły zapisy w różnych dziennikach czy obrazy. Co jak co, ale widać, czy ktoś wychowywał się w arystokratycznej rodzinie, czy w zwykłej, nawet z obrazu. Zachowanie jednak czystości krwi było dla nich ważne. Może dlatego tak bardzo jego mama nie była tu lubiana. Ciekawe, czy w ogóle udało jej się wziąć ślub z jej wybrankiem, czy jednak rodzina nie pozwoliła na to, przeszkadzając w każdy możliwy sposób? Musiała się czuć strasznie tutaj, w rodzinie, która jej nie chciała. Aż dziwne, że nie uciekli stąd razem. Co prawda, lepiej dla mnie, bo dzięki mam wspaniałego męża, ale ja nie wyobrażam sobie pozwalać ukochanej osobie na męczenie się w takim środowisku. Byłem gotów na porzucenie swojego życia tutaj, by ze względu na jego wilkołactwo nic mu się nie stało. 
– A tu pokoje gościnne – mruknąłem cicho, odwiedzając kolejny pokój. Musiałem przyznać przed sobą samym, nie chciało już mi się tego wszystkiego zwiedzać. Zdecydowałem, że już skończę ten korytarz, i później postaram się wrócić do naszego pokoju. Wydawało mi się, że jak na ten wieczór naprawdę dużo zrobiliśmy. Jeszcze jutro będziemy mieć pół dnia, zanim udamy się na drugi bankiet. Albo chociaż ja się udam, jeszcze nie do końca wiedziałem, czy Haru będzie chciał się udać ze mną, czy nie. 
Pokoje w korytarzu, który zwiedziłem, były w całkiem niezłym stanie. Oczywiście, zawsze miło było będzie trochę odnowić, odmalować, ale tutaj większy remont nie był wymagany. Najgorzej chyba było na górze, bo dach w niektórych miejscach przeciekał, tak więc tym na pewno trzeba będzie się zająć. 
Po skończeniu oglądania i zapisaniu wniosków w swoim dzienniku, wróciłem do naszego pokoju, po drodze biorąc butelkę whisky wraz ze szklankami. Co jak co, ale chyba sobie zasłużyliśmy na mały odpoczynek i relaks. Whisky dawno nie piłem, a doskonale widziałem, jak Haru za tym rodzajem alkoholu przepadał. Ja zdecydowanie bardziej wolałem wino, ale whisky, raz na jakiś czas z moim najdroższym mężem mogłem wypić. 
W oczekiwaniu na męża wziąłem kąpiel, założyłem na swoje ciało jedynie jego koszulę, szlafrok, a po tym zagłębiłem się w czytanie książki, którą tu znalazłem. Na moje szczęście, Haru wrócił do mnie niedługo po tym, dzięki czemu w końcu mogłem przestać się nudzić. 
– Mam plany. I dokumenty – powiedział zadowolony, siadając obok. – Wuj też zaznaczył pokoje, które są najbardziej zniszczone, ale też zwrócił uwagę na to, że może być ich więcej, bo nie wszędzie zaglądał. 
– Cudownie, może nasza praca będzie krótsza – odpowiedziałem zadowolony, odkładając książkę na bok i biorąc w swoje ręce dokumenty, by zaraz je przejrzeć, a Haru, w tym czasie, jakby mi czytał w myślach, bo otworzył alkohol i nalał nam go do szklanek. – Były z nim jakieś problemy? Coś ciekawego mówił? – zapytałem zaciekawiony, kładąc swoje nogi na jego kolanach i nie przejmując się tym, że szlafrok zsunął się nieco, ukazując kawałek uda. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Wsłuchiwałem się w jego słowa, które były kluczowe do zrozumienia poleceń, które wydawał mi między wierszami, a które ja tak bardzo chciałem dla niego spełnić.
– Mam to zrobić sam? – Zapytałem, gdy tylko podniosłem się z kolan uważnie, obserwując każdy jego nawet ten najmniejszy ruch.
– Tak, powoli i seksownie tak jak potrafisz robić to najlepiej – Polecił, patrząc na mnie tym swoim zachłannym spojrzeniem.
Rozumiejąc jego przekaz, jak na posłuszną owieczkę przystało, zacząłem bardzo powoli i w sposób bardzo seksowny zdejmować swoje ubranie od sznurków i pasków po guziki, których również trochę tu było.
Zachwycony patrzył na mnie, a ręce mu chodziły, mimo że w żadnej chwili nawet nieśmiały mnie dotknąć, obserwując uważnie każdy mój najmniejszy ruch, czerpiąc tego sporą satysfakcję, a we wnioskować to mogłem z jego błysków w oczach namiętności i zachłanności która rosła z każdą sekundą.
Nie spiesząc, pozbyłem się, wszystkiego stając przed nim, tak jak przez Boga zostałem stworzony, obnażając się przed nim ze wszystkiego, co pod ubraniem ukrywałem.
Sorey oblizał usta uważnie, obserwując moje ciało, które w żadnym wypadku się nie zmieniło, a jednak patrzy na nie, tak jakby pierwszy raz w życiu je widział.
W pewnej chwili chwycił mocno moje biodra, odwracając do siebie plecami, poczułem mocne szarpnięcie za włosy, poczułem drugą dłoń, która mocno chwyciła mój podbródek, słysząc jego sapanie w uszach…
– Ależ ty mnie kręcisz – Wymruczał, podgryzając płatek mojego ucha, ocierając swoje przyrodzenie o moje pośladki.
Drażnił mnie, mocno szarpiąc za włosy, doprowadzając do szaleństwa.
– Sorey – Wydusiłem, zaciskając dłonie na blacie.
– Tak mam na imię – Wyszeptał, mocniej szarpiąc mnie za broda, wypinając moją pupę w swoją stronę.
– Proszę, nie drażnij mnie – Wyszeptałem, z trudem, przełykając ślinę, nad którą nie mogłem zapanować.
– Chcesz, żebym cię przeleciał? – Zapytał, liżąc mój policzek.
– Chcę, bardzo chce – Wydusiłem, próbując się poruszyć, chociaż wcale nie było to takie proste, spowoduje jego dłoni, które trzymały moje ciało w ryzach.
– A więc tak cię przelecę, że nie będziesz mógł siedzieć – Stwierdził, wchodząc w moje wnętrze.
Odruchowo krzyknąłem z podniecenia, czując jego dużego przyjaciela w środku mojego wnętrza poruszającego się energicznie w przód i w tył.
Dysząc, poczułem jego zęby wbijające się w moją skórę, brał mnie na ostro, gryząc, ssąc i całując moje ciało.
Poddając mu się całkowicie, pozwoliłem mu robić ze mną, na co tylko miał ochotę o, w jaki pomieszczeniu tylko chciał.
Starałem się trzymać w ryzach, tak długo, jak tylko miałem na to siłę, zapewne miałbym jej jeszcze więcej, gdyby nie upływająca z mojego ciała krew.
Moje ciało nie tylko zostało splugawione, ale i wyssane z większej ilości krwi, która była dla niego jak narkotyk.
Brudny, poklejony, ale za to bardzo szczęśliwy leżałem na łóżku, patrząc na twarz mojego męża.
– Ależ bym cię jeszcze raz wziął – Wymruczał, całując moje usta, drażniąc moje ciało. – Niestety nie mogę zrobić tego teraz, przygotuję ci kąpiel, a później będę musiał uciekać – Przypominam mi o jego wyjściu do pracy i pozostawieniu mnie samego.
– Już? Nie możesz zostać? – Dopytałem, robiąc minę zbitego psa.
– Wiesz, że nie mogę – Wyszeptał, całując moje czoło. – Nie smuć się, oszczędzaj siłę, wyśpij się, bo jak rano wrócę, to zapewniam cię, że nie będziesz już spał i ja już o to zadbam – Wyszeptał, uśmiechając się zadziornie, nim wstał z łóżka opuszczający sypialnię, aby przygotować mi kąpiel, z której bardzo chętnie skorzystam.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Grać w tej chwili? Mieliśmy rozejrzeć się po rezydencji, nie mając aż tak dużo czasu, trochę do zwiedzania tu jest, a my, zamiast zwiedzać, mamy grać? Czasem naprawdę potrafi mnie zaskoczyć.
– Jeśli tylko sobie tego życzysz – Zgodziłem się, bo i co mogłem zrobić? Coś tak czuję, że jeślibym się nie zgodził pogniewał, by się na mnie, a tego bardzo bym nie chciał, kocham go i nie lubię, kiedy się kłócimy tym bardziej z tak błahego powodu.
– Pytanie, czy i ty tego chcesz – Odbił przysłowiową piłeczkę, unosząc jedną brew ku górze.
– Nic nie stracę, jeśli chwilę pogramy – Wyjaśniłem, naprawdę tak myśleć, oczywiście na początku miałem do tego innego podejścia, w tej jednak chwili zmieniłem zdanie, mogąc stracić kilka chwil na wspólne granie, które również jest bardzo przyjemne.
Daisuke kiwnął głową, ruszając w stronę pianina, ruszyłem od razu za nim, siadając obok pracy pianinie, wsłuchując się w melodie, którą rozpoczął, abym mógł następnie to ja prowadzić dalszy ciąg pięknej melodii.
Ta chwila relaksu okazała się naprawdę przyjemna i przydatna, z chęcią rozluźniłem się, skupiając tylko na melodii, której zostałem nauczony przez mojego męża.
– Idzie ci coraz lepiej, naprawdę, aż miło słuchasz się granej przez ciebie melodii – Pochwalił mnie, a jego słowa bardzo mnie uszczęśliwiły, miło jest usłyszeć coś tak pozytywnego od osoby, która gra naprawdę bardzo długo i zdecydowanie lepiej ode mnie.
– Tak się złożyło, że miałem bardzo dobrego mistrza – Oczywiście nawet w tej chwili chciałem go chwalić, wiedząc, jak dobrze to na niego działa.
Trochę uwagi, drobne pochwały i już go mam, jest taki prosty, a jednocześnie czasem wydaje się być, aż nadto skomplikowany, a mimo to kocham go, kocham jak nikogo innego na tym świecie i kochać już nigdy nie przestanę.
– Nie musisz mi aż tak schlebiać – Zaśmiał się, kręcąc głową. – To, co idziemy rozejrzeć się po rezydencji? – Zaproponował, przypominając mi o tym, po co tu przyjechaliśmy.
– Tak idziemy, im szybciej to zrobimy, tym lepiej, a mamy co tu zwiedzać – Zgodziłem się z nim, całując go w czoło, chwytając jego dłoń.
Bez zbędnych słów od razu ruszyłem przed siebie, mogąc na spokojnie pooglądać stare portrety, poznając nowych członków rodziny, a przynajmniej wyglądało.
Kim oni byli tego, nie byłem w stanie stwierdzić, a szkoda tak wiele było jeszcze do odkrycia, szkoda tylko, że wujek był jedyną żyjącą osobą, która mógłby mi coś powiedzieć, no właśnie mogła, bo nigdy nie chciała współpracować.
Poznawaliśmy nowe pomieszczenia, które mimo upływu lat nie były w całe aż takim najgorszym stanie, fakt niektóre wyglądały gorzej, natomiast niektóre wyglądały jak nowe ciekawe, że mimo tylu lat zachowało to w aż tak dobrym stanie.
– Chyba jednak muszę iść do wujka… – Przerwałem ciszę, gdy po raz kolejny otworzyłem nowe drzwi prowadzące do następnego pokoju.
– Przydałoby się – Zgodził się ze mną, a mi, mimo że nie miałem ochoty na rozmowę z wujem, musiałem to zrobić, aby dostać plany tej rezydencji. Zdecydowanie bez niego będzie trudno.
– Właśnie widzę – Podchodząc do męża, ucałowałem go w czoło. – Postaram się niedługo wrócić – Dodałem, opuszczając jeden z pokoi, w których właśnie się znajdowaliśmy.

<Paniczu? C:>

poniedziałek, 6 stycznia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Ja miałem mu dać posprzątać? W życiu. Tym zajmę się ja. To miało być jego święto, ma oszczędzać swoje siły na coś znacznie bardziej przyjemnego dla nas obojgu. A to całe sprzątanie to zostawimy na kiedy indziej. Będziemy mieć mnóstwo czasu na takie rzeczy. A teraz, teraz musimy się skupić na sobie. 
– Oczywiście, że nie. Teraz musisz się skupić tylko i wyłącznie na mnie – rozkazałem, poprawiając jego włosy, które opadały na jego czoło. 
– Muszę? – dopytał, uśmiechając się niewinnie. 
– Musisz. To rozkaz – odpowiedziałem, mrużąc oczy i przyglądając się mu z wyższością. Teraz był tylko i wyłącznie mój, na każde moje słowo i rozkaz. Musi to wiedzieć. 
– I co mam zrobić? – zapytał, uśmiechając się niewinnie, a ja od razu wyczułem, że jego ciało zadrżało w oczekiwaniu na mój kolejny ruch. 
– Dać mi przyjemność. Myślę, że nie muszę dawać ci szczegółowych instrukcji, prawda? – powiedziałem nisko, gładząc kciukiem jego dolną wargę. Jakże bym chciał ją ucałować, ugryźć, zassać... Wszystko na raz najlepiej. 
Mikleo uśmiechnął się nieco szerzej, a następnie stanął na palcach i wpił się w moje usta, łącząc nasze wargi w namiętnym pocałunku, dłonie wsuwając pod moje ubrania. Za wolno. Za grzecznie. Niezbyt zadowolony z tak powolnych, grzecznych ruchów chwyciłem w swoją dłonie jego włosy i pociągnąłem go w dół, odrywając od swoich ust i jasno dając mu znać, na czym ma się skupić. Na szczęście oczywiście od razu zrozumiał, co mam na myśli, dobierając się do moich spodni. Mimo tego nie zdejmowałem dłoni, chcąc jednak nadawać tempa i nakierowywać go. Myślałem, że już się nauczył, ale nie, dalej musiał robić po swojemu, nie po mojemu. Trochę bez seksu i już zapomina takich podstawowych zasad... Będę jednak mu musiał przypomnieć, jak to jest. 
Westchnąłem cicho czując, jak Mikleo bierze mojego przyjaciela do ust. Początkowo oczywiście tylko czubek, trochę powoli, trochę niepewnie, ale dałem mu czas doskonale wiedząc, jak wielki talent on posiada. Położyłem dłoń na jego policzku, nie przestając patrzeć w jego oczy. Lubiłem patrzeć na jego zaangażowanie, na te iskierki w jego oczach. I, co najcudowniejsze, Mikleo także starał się utrzymać ze mną kontakt wzrokowy. Kiedy w końcu znudziły mi się te jego dokładne ruchy. Chciałem mu nadać swojego, szybszego tempa, dlatego więc po prostu sam go nadałem, chwytając za jego włosy i poruszając mało delikatnie jego głową w przód i tył tak, jak ja tego chciałem. Od razu lepiej... W ostatnim momencie odsunąłem jego twarz tak, by zalać ją swoim nasieniem. Mikleo oblizał swoje usta tak, jakby było to coś niesamowicie dobrego. A czy było to takie dobre? Nie byłem pewien. On smakował słodziutko, ja chyba raczej normalnie. 
– Tęskniłem za tym widokiem – przyznałem zgodnie z prawdą, unosząc jego brodę i uśmiechając się z wyższością. – A teraz, mój drogi, chciałbym zobaczyć, co tam chowasz pod tym pięknym strojem. Chyba już trochę zapomniałem, co tam się kryje – zażartowałem, nie mogąc się doczekać, aż go chwycę, jak będę chciał, wejdę pod kątem, jakim będę chciał i wezmę go w takich pozycjach, jakich ja będę chciał, a Miki jedyne, co będzie mógł robić, to jęczeć pode mną moje imię. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Pokiwałem głową, nie mając z tym problemu, w głowie dalej mając tajemnicę, którą spowita była sprawa jego matki. Coś mi tu nie pasowało, i to od samego początku. Szukając dokumentów, które mogłyby wskazywać jego pochodzenie, znaleźliśmy wiele o jego ojcu, czyli jakby na to nie spojrzeć, o rodzie wilkołaków. A matka? Żadnej wzmianki. Nawet jeżeli nie pochodziła stąd, to tutaj umarła, powinna widnieć w dokumentach, w na cmentarzu... Jeżeli ojciec Haru rzeczywiście ją kochał, powinien zadbać o takie rzeczy za wczasu, by nie została zapomniana. Albo więc jest on totalnym kretynem, który nie zadbał o swoją drugą połówkę, albo ktoś nam tu czegoś nie mówi. 
– W porządku? – spytał Haru, który oczywiście dostrzegł moje rozkojarzenie. Nie chciałem mu wyjawiać powodu moich rozmyślań, widać, że on nie ma ochoty roztrząsać tego, co rozumiałem. W najlepszym uda mi się ustalić dane jego mamy, rodzinę z tej strony, grób, a w najgorszym zniszczyłyby się jego poglądy i wyobrażenia na temat jego rodziców. Sam zbadam ten temat, i w zależności od tego, co uda mi się ustalić, albo się podzielę tymi wynikami z Haru, albo i nie. 
– Tak, pewnie. Zastanawiam się, czy nie ma żadnego planu tego miejsca. W końcu, ktoś to musiał zaprojektować, i zbudować, coś takiego powinno więc istnieć. Mając plan, ułatwimy sobie pracę, i nie tylko sobie, mistrz cechu, który będzie odpowiedzialny za remont, także byłby zadowolony – odpowiedziałem, w tej chwili skupiając się na aktualnym, wspólnym problemie. 
– Ja o niczym takim nie wiem. Może wuj wie. Albo pewnie znajdziemy gdzieś w tych wszystkich dokumentach – odpowiedział, wzruszając ramionami, na co westchnąłem cicho. Wuj wie... gdyby nie to, że wuj zachowuje się jak dzieciak, sam bym sobie z nim pogadał, zrobił wywiad środowiskowy na temat domu, poprosił o dostęp do dokumentów... Tymczasem mam wrażenie, że otwieram usta, a on się krzywi. I od razu się nie chce z takim gadać. 
– Będziesz musiał więc z nim pogadać i dowiedzieć się, czy i potencjalnie gdzie trzyma coś takiego. I czy zauważył jakieś uszkodzenia, które wymagają pilnego naprawienia. One wtedy pójdą do naprawienia w pierwszej kolejności, by dom bardziej się nie niszczył. I najlepiej, by wszystkie dokumenty dotyczące tego miejsca tobie przekazał, nie jest już właścicielem, i tak właściwie nigdy nie był, tylko coś siebie ubzdurał na stare lata – odpowiedziałem, musząc jednak znów zrzucić to wszystko na Haru. Ponoć jest dla niego milszy, chociaż ja tam tego nie dostrzegam. Szczerze wątpię, czy w ogóle potrafi być miły i wdzięczny. 
– Dobrze, później z nim pogadam. A na razie pozwiedzajmy na własną rękę. Też będzie fajnie – powiedział, chwytając moją dłoń i uśmiechając się szeroko. Odkąd tutaj jestem, bardzo stara mi się poprawić humor. Może byłem są bardzo złośliwy...? On jednak zaczął z tą swoją zazdrością, która była bardzo głupia. I niepotrzebna. 
– O ile się nie zgubimy – odpowiedziałem spokojnie doskonale wiedząc, jakie to łatwe w tak ogromnych rezydencjach. 
– Nie martw się, trochę już zacząłem się orientować, i tutaj jest ta kuchnia – powiedziawszy to otworzył drzwi, puszczając mnie przodem. 
– Jak na kuchnię to mało tutaj sprzętu potrzebnego do gotowania – powiedziałem spokojnie, wchodząc środka. – Ale pokój muzyki też może być. Zagramy coś razem na fortepianie? – zapytałem z odwracając głowę w jego stronę. Wychodzę z małą inicjatywą pogodzenia się, więc chyba to powinien docenić.

<Piesku? c:>

niedziela, 5 stycznia 2025

Od Mikleo CD Soreya

A więc podobam mu się w takim wydaniu? Jeśli tylko chce, będę się tak ubierać wedle jego życzenia.
– Jeśli tylko chcesz, będę zakładał dla ciebie tak odświętne ubrania – Zapewniłem, uśmiechając się do niego łagodnie.
– I obyś dotrzymał słowa – Zadowolony gestem ręki zachęcił mnie do zaproszenia na wspólne stuknięcie się lampkami.
Uniosłem lampkę, stukając się nią z nim, tak jak sobie tego życzył.
– I za nas, aby to wszystko, co mamy trwało już zawsze – Dodałem, aby i za to wypić, chcąc mieć go już naprawdę zawsze przy sobie, bez względu na to, jak potoczy się nasze życie.
– Zrobię wszystko, aby tak właśnie było – Zapewnił, nim jego usta dotknęły lampkę, biorąc łyk słodkiego wina.
Uczyniłem to samo, pijąc tylko trochę, aby nie przesadzić bardziej, chcąc skupić się na jedzeniu, które wyglądało naprawdę bardzo pyszne i jeszcze jak się okazało, smakowało bardzo dobrze.
– I jak?… – Zapytał, gdy po raz kolejny włożyłem do ust kolejny kęs, rozkoszując się jego smakiem.
– Pyszne to jest naprawdę pyszne, mógłbyś częściej robić mi takie posiłki – Pochwaliłem i zaproponowałem chętny na częstsze kosztowanie tak pysznego obiadu wychodzącego spod jego rąk.
– Jeśli tylko będę w stanie, zrobię ci wszystko, co tylko zapragniesz pod warunkiem, że będziesz mi mówił, jak się to robi – Odpowiedziała, czym bardzo mnie uszczęśliwił, jak zawsze przekochany, nawet jeśli czasem zdarza mu się być trochę zbyt agresywny.
– Mogę ci nawet pomagać, a nie tylko mówić co masz robić – Stwierdziłem, jak zawsze chętny do pomocy nawet mimo tego, że mojemu mężowi z jakiegoś powodu nigdy się to nie podobało, jego zdaniem tak naprawdę nie powinienem robić nic dlaczego? Nie wiem, nie potrafię tego zrozumieć i chyba już nigdy nie będę w stanie zrozumieć.
– Wolę jak mi mówisz co robić, odpoczywając na fotelu lub krześle, codziennie starasz się wszystko robić to dla dzieci do dla mnie, dlatego ja teraz, jeśli tylko będę w stanie, zrobię wszystko, aby cię uszczęśliwić, nawet jeśli będę musiał zrobić rzeczy niemożliwe – A więc znów powtarza to samo, zawsze chce o mnie zadbać, zawsze chce, abym był szczęśliwy, nie wiedząc, że szczęśliwy jestem, właśnie gdy jest przy nim i już zawsze chce, aby tak było.
Łagodny uśmiech pojawił się na moich ustach, co było odpowiedzią na jego słowa, które w moją stronę wypowiedział, skupiając swoją uwagę na pysznym jedzeniu.
To był naprawdę wyjątkowy czas świeczki, wino, wspólny posiłek niczego więcej już nie potrzebowałem.
– Dziękuję, naprawdę bardzo się postarałeś – Pochwaliłem go od stołu, zabierając puste już talerze, które wstawiłem do zlewu, chcąc je umyć i posprzątać po naszej uczcie.
Sorey od razu podszedł do mnie, oplatając dłonie wokół mojego pasa, przyciągając mnie do siebie, obracając w swoją stronę, zbliżając się do mojego karku, aby wbić w nie swoje zęby, odruchowo zaśmiałem się, chwytając jego dłonie.
– Hej, puść mnie, muszę najpierw posprzątać – Wciąż rozbawiony próbowałem delikatnie go od siebie odsunąć, czując większe napierania na moje ciało.
Dałem mu tę chwilę i gdy tylko odsunął się ode mnie, obdarowałem go pięknym uśmiechem, ucierając jego usta z krwi.
– Mogę już posprzątać? – Zapytałem, zlizując resztki krwi z mojego palca.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Czy ta suknia należała do mojej mamy? Tego nie wiedziałem, natomiast mogłem tylko przypuszczać tak samo, jak i mój mąż, skoro natomiast spokój należał do mojego taty i są to jego rzeczy, tak więc suknia powinna należeć do jego żony, a z tego, co wiem, miał ją tylko jedną i z ich miłości powstałym ja, z drugiej strony nie zawsze można ufać mojemu wujkowi. Tak więc nie do końca byłbym do końca skłonny uwierzyć w suknię ślubną, która miałaby należeć do mojej mamy, gdyby tylko żyła i gdybym tylko miał okazję poznać ją bliżej niestety, to już jest niemożliwe, a ja nigdy nie dowiem się, co tak naprawdę się wydarzyło…
– Nie wiem, wujek nigdy nic nie mówił o mojej mamie, nie lubi jej, a ja nie wiem, dlaczego – Wyznałem, biorąc kęs przygotowanego przeze mnie posiłku.
Mój mąż przyjrzał mi się uważnie na chwilę, odkładając na bok posiłek, który dla niego przygotowałem.
– Coś nie tak? Nie jesteś głodny? A może ci nie smakuje – Zapytałem, przyglądając mu się uważnie, nie rozumiejąc, dlaczego on nie je, a przecież powinien jeść.
– Myślę trochę o twojej mamie, tak niewiele o niej wiesz, nikt nie chce ci powiedzieć, co cię z nią stało… – Zaczął, ale szybko mu przerwałem, bo przecież wiedziałem, co się z nią stało, umarła, gdy mnie rodziła, niczego więcej wiedzieć już nie muszę
– Wiem, że nie żyje, umarła dawno temu, a skoro nikt nie chciał mi nic o niej mówić, bo albo nic o niej nie wiedzieli, albo wiedzieć nie chcieli – Wyjaśniłem, wzruszając ramionami, w sumie to już do tego przywykłem, nie wiem nic o matce i raczej już nigdy niczego się nie dowiem, bo tak szczerze, czy to coś zmieni? Już chyba nie.
Mój mąż chyba chciał coś powiedzieć, powstrzymał się jednak, odpuszczając sobie tę sprawę, wracając do jedzenia, chociaż robił to bardzo powoli ewidentnie, zastanawiając się nad tą sprawą, a może nad jakąś inną.
– Co cię tak trapi? – Zapytałem, gdy tylko skończyłem swój posiłek, odsuwając pusty już talerz od twarzy.
– Myślę o tym miejscu, w końcu ma się stać hotelem, mamy dziś się tu rozejrzeć dokładniej prawda? – Miał rację, mieliśmy się tu rozejrzeć niekoniecznie dziś, możemy zrobić to jutro, chociaż im szybciej, tym lepiej.
– Masz rację, chcesz to zrobić jeszcze dziś? – Dopytałem, patrząc na niego, gdy kończył swój posiłek, dając mi możliwość zebrania pustych już talerzy.
– Tak, nie ma co tracić czasu – Zapewnił, a więc od razu trzeba ruszyć do pracy, dobrze muszę, więc posprzątać, a później zobaczymy, co da się tu ciekawego odkryć w tej starej rezydencji.
Kiwając łagodnie głową, opuściłem sypialnię, ruszając do kuchni, aby umyć naczynia, mając zamiaru już wrócić do męża i pewnie bym wrócił, gdyby mnie nie ubiegł, wchodząc do kuchni.
– Możemy się rozejrzeć? – Zapytał, rozglądając się po starej kuchni. – Wiesz, mimo upływającego czasu wciąż jest piękna, można by ją trochę odświeżyć i znów odzyskała, by swoją świetność – Zaproponował a ja tak jak i on rozejrzałem się po kuchni, kiwając łagodnie głową.
– Z tego, co widziałem, są tu dwie kuchnie, jedną znajduje się tu, a druga po zachodniej stronie rezydencji, jeśli chcesz, mogę ci ją pokazać – Zaproponowałem, przypominając sobie o drugiej znajdujące się w rezydencji kuchni.

<Paniczu? C:>

sobota, 4 stycznia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Nie chciałem, by Mikleo zaczął mi pomagać, zwłaszcza, że przecież niewiele mi do roboty zostało. Jedynie nałożyć makaron, no i nalać wino, i w czym on ma mi pomóc? To kochane, że chce, ale już wystarczająco dużo zrobił, teraz najwyższa pora, by poczekał na gotowe. I się skupił na swoim kwiatku, który jest brzydki, no ale jemu się podoba, chyba. Albo jest po prostu dla mnie bardzo miły, bo jednak wybrałem coś okropnego. 
– I proszę, i wino, i makaron, tak jak tego chciałeś – odpowiedziałem, jednym ruchem ręki zapalając świeczki. Gdyby tylko była inna pora roku, to bym jeszcze kupił może jakiś bukiet, no ale o coś takiego tutaj ciężko. Problem miałem z prezentem dla niego, cudem udało mi się go kupić, więc taki bukiet róż...? Cóż, nie w tej chwili. Chyba, że poleciałbym na drugi koniec świata, jednakże zajęłoby mi to trochę czasu nawet bez odpoczywania, a Miki zdecydowanie samemu zostawać nie lubi. A jakbym mu jeszcze powiedział, że to niespodzianka i mu niw mogę powiedzieć, gdzie lecę, to by chyba mi tu z niepewności umarł. Ale jak nadejdzie odpowiednia pora, będę mu regularnie przynosił takie drobne upominki. Chyba mu to sprawia przyjemność, a skoro tak, to ja więcej powodów mieć nie muszę. Chcę tylko jego szczęścia, bo kiedy on jest szczęśliwy, to i ja jestem. Jestem moim małym szczęściem, jasnym promykiem w tym mrocznym, paskudnym świecie. I będę chronił ten promyk za wszelką cenę. Bez niego ten świat będzie strasznym miejscem. 
– Sobie też nałożyłeś? – zapytał zaskoczony, zauważając także porcję przede mną. 
– Nie chciałem, byś był w tym sam. Zawsze powtarzałeś, że milej jeść w towarzystwie, więc będę dla ciebie towarzystwem – wyjaśniłem i uśmiechnąłem się łagodnie. – Ale się nie przyzwyczajaj do tego, nie mogę się uzależnić od jedzenia. Im mniej uzależnień, tym lepiej będę mógł chronić ciebie i naszą rodzinę – dodałem, nie chcąc, by się do tego widoku przyzwyczajał. To jest nasza mała uroczystość, więc chcę, by czuł się wyjątkowo. 
– Oczywiście, dziękuję za to, że chcesz mi sprawić przyjemność – odpowiedział, ładnie się uśmiechając. 
– Dla ciebie wszystko, skarbie. Mówiłem ci, dam ci gwiazdkę z nieba, spopielę świat, czy sprawię, aby piekło zamarzło. Co tylko chcesz, czego tylko potrzebujesz – wyznałem, łagodnie się uśmiechając. 
– Nic z tych rzeczy nie potrzebuję – wyznał skromnie, co również uwielbiałem. Taka skromność jest bardziej atrakcyjna niż nadmierna pewność siebie. Jednakże, jeżeli by tak uwierzył w siebie, dopuścił do siebie te wszystkie miłe słowa, które mu mówię, też byłbym zadowolony. Zasługuje na to, by w siebie uwierzył. Każdy zasługuje, ale on, on wyjątkowo, bo zbyt mało w siebie wierzy. 
– Może i nie potrzebujesz, ale może być to konieczne. I wtedy będę gotowy – odpowiedziałem, co wywołało u Miki'ego jeszcze większy uśmiech. – Proponuję wznieść toast. Za twój piękny uśmiech. I cudowny wygląd. Oj, ten strój ci pasuje, częściej powinieneś się tak ubierać elegancko – dodałem, biorąc w dłoń lampkę wina i unosząc ją w górę, chętny, by się z nim stuknąć. I go stuknąć, ale to już wkrótce. No i w święta nocki mam wolne, więc kolejne dwa dni mogę poświęcić jemu. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Byłem zadowolony z faktu, że w końcu coś zjem. Dzisiaj znów jadłem tylko śniadanie, i to stosunkowo nieduże, a trochę dzisiaj sobie pochodziłem i pokręciłem wpierw po rynku, odwiedziłem kilku moich krawców, zlecając im zaprojektowanie i zrobienie kilku rzeczy dla mojego męża; to, co mu kupiłem na rynku, jest bardziej na co dzień, być może do pracy, coś, co może zniszczyć, gdyby miał się nagle zmienić. A te spersonalizowane projekty będą właśnie na bankiety, na wyjścia do miasta, może nawet na po prostu uroczysty obiad. Mają być ładne, i wygodne, i oddawać jego osobowość. A ja lubię patrzeć, jak jest ładnie ubrany. Albo, jak w ogóle nie jest ubrany. Jedno z tych dwóch. No i jeszcze po tym wszystkim musiałem się udać do tego nieszczęsnego kowala, o którego był tak strasznie zazdrosny. Dlaczego więc teraz to się w nim obudziło? Znacznie bardziej wolałbym, by to na jakimś spotkaniu zaczął być o mnie zaborczy. Tak mnie chwycił w pasie i zaczął mordować innych wzrokiem, jasno pokazując im wszystkim, do kogo należę. Czemu dzisiaj był taki zazdrosny, a na bankiecie się tak nie zachowywał? Może na bankiecie wyglądałem źle? Ale teraz też wyglądałem tak dosyć... Cóż, normalnie. Za normalnie. Jak zwyczajny obywatel. Naprawdę nie ma o co tu być we mnie zazdrosny. 
Czekając na Haru zacząłem otworzyłem okno, by się przewietrzyło, i zacząłem przeglądać rzeczy, które w tym pokoju były. Byłem ciekaw, czyj to właściwie był pokój, bo nie był on gościnny. Portrety rodzinne na ścianach, portery pojedynczej osoby, ubrania w szafach... I te ubrania były nawet w dobrym stanie, wystarczyło je wyprać i co najwyżej przejrzeć, by bezguścia i wadliwe wywalić, a zostawić same najlepsze. Tylko, dla kogo one by były? Bo jak tak patrzyłem, to były ubrania na kogoś postury Haru. Ja byłem za drobny. A jak Haru się nie spodobają, zawsze można sprzedać, bo po co to miałoby się w szafie kurzyć, i miejsce tylko zajmują. Chociaż, wielka szkoda, bo niektóre te rzeczy są po prostu cudowne i gdyby nie to, że jestem taki drobny i nijaki, niektóre stroje wziąłbym dla siebie. 
– A to skąd się tu wzięło? – mruknąłem do siebie, wyciągając z szafy piękną suknię ślubną, czyli w sumie jedyna rzecz, która byłaby na mnie dobra. Tylko, co kobieca suknia robiła w szafie pełnej męskich ubrań? Zerknąłem na obrazy, ale na żadnym nie znalazłem kobiety niskiej i drobnej, na którą by mogła pasować. 
– Obiadokolacja gotowa. Wziąłem nawet wino, bo widziałem, że nam tu co nieco wysłałeś... A to co? – usłyszałem za sobą Haru, który właśnie wszedł do pokoju. Słyszałem, jak stawia tackę na stole i podchodzi do mnie. – Piękna... – dodał, zerkając to na nią, to na mnie. 
– Nawet o tym nie myśl. Mam dla ciebie jedną sukienkę i się z niej ciesz – burknąłem, chowając ją z powrotem do szafy. Gdyby była czysta, a Haru sobie zasłużył, może, może, się rozważyłbym założenie tej sukni na jakąś bardzo szczególną okazję. – W czyim pokoju śpimy, tak właściwie? – zapytałem, zamykając drzwi i kierując się do stołu, bardzo chcąc już w tym żołądku cokolwiek mieć. 
– Tutaj do pewnego momentu spał mój tata. Wuj mi mówił, że po jego śmierci tutaj zostały przesłane jego rzeczy – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi. 
– Więc ta suknia... ona należała do twojej mamy? – zapytałem, zerkając na szafę. Jeżeli tak, to czemu ze wszystkich rzeczy tylko suknia trafiła tutaj? To piękna i wartościowa pamiątka, owszem, ale gdzie cała reszta? O jego tacie powoli dowiadujemy się coraz więcej, ale jak chodzi o jego rodzicielkę... Tę zagadkę też musimy rozwiązać. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

 Byłem szczerze zaskoczony, widząc roślinę w jego rękach, czując się w tej chwili trochę źle, ja nic dla niego nie miałem, myślałem, że skoro nie obchodzimy świąt to i prezentów sobie nie kupujemy, zaskoczył mnie i teraz nie wiem, co mam o tym myśleć.
– Ja…- Nie umiałem dokończyć, a racze nie mogłem dokończyć, a wszystko dlatego, że mi przerwał już, mówiąc za mnie.
– Nie podoba się? Przepraszam, myślałem, że jednak będziesz zadowolony – Niepotrzebnie się martwił, przecież uwielbiałem kwiaty i przecież dobrze o tym wie.
– Nie, to nie tak, podoba, i to bardzo ja po prostu nie mam dla ciebie żadnego prezentu – Przyznałem i szczerze wcale nie czułem się z tym dobrze. Sorey, mimo że nie obchodzi, świąt pomyślał o mnie, a ja? Ja nawet nie kupiłem mu drobnego prezentu, trochę wstyd, i to nawet bardzo.
Sorey uśmiechnął się do mnie łagodnie, odstawiając kwiatem na bok, podchodząc tym samym bliżej.
– Ty jesteś moim prezentem każdego dnia i wiesz, nie chcę żadnego innego – Stwierdził, kładąc dłonie na moich policzkach, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku…
Odwzajemniłem go, ciesząc się jego słowami, które były naprawdę piękne, nawet nie ma pojęcia, jak wiele one dla mnie znaczą i jak wiele znaczy on sam. Wiem, nie rozumie tego, ale to nic najważniejsze, że mnie kocha, a ja kocham go, nic tego nie zmieni.
Z powodu tak miłych emocji poczułem łzy w oczy, jak miło było usłyszeć coś takiego i, mimo że wiem, to doskonale słuchanie tego zdawało się sprawiać mi jeszcze większą radość, nad którą nie potrafiłem zapanować.
– Ty płaczesz? Dlaczego? Powiedziałem coś nie tak? – A on już od razu się za wszystko obwinia, cóż, to, że płacze nie oznacza, że z jego winy, to bardziej z powodu jego słów oczywiście poczęcie to jego wina co nie oznacza, że były to źle emocje wręcz przeciwnie bardzo się cieszyłem, że go nam i nie wyobrażam sobie życia bez niego, oj, nie, zdecydowanie nie.
– To nie twoja wina ja tylko wzruszyłem się po tym, co mi powiedziałeś – Wyszeptałem, patrząc głęboko w jego oczy, uśmiechając się do niego ciepło.
Sorey pokręcił z rozbawieniem głową, całując mnie w czoło.
– Nie płacz skarbie, jesteś zbyt piękny na płacz – Głaszcząc mnie po policzku, mówił do mnie, uszczęśliwiając mnie jeszcze bardziej. – No już nie płacz, usiądź i poczekaj grzecznie na posiłek, dziś ja zaserwuje ci obiad – Chwytając moją dłoń, podprowadził do stołu, odsunął krzesło, sadzając na nim, abym odpoczywał, tylko co takiego mnie zmęczyło, że musiałem odpoczywać? Moim zdaniem zupełnie nic, zdaniem mojego męża najwidoczniej jednak coś, skoro mam odpoczywać, mimo że zmęczony nie jestem.
– A może mógłbym ci jakoś pomóc? – Zaproponowałem, gotów mu pomóc, nawet jeśli wcale mu to nie odpowiadało, a nie odpowiadało na pewno, widząc jego spojrzenie, które mówiło mi więcej niż tysiące wypowiedzianych słów.
Westchnąłem ciężko, wracając na swoje miejsce, rozumiejąc, że nie chcę mojej pomocy, tylko co ja miałem zrobić? No chyba nic, mimo że bardzo chciałem.
Postanowiłem więc obserwować męża w końcu, i to jest bardzo przyjemne i ciekawe doznanie, które często lubiłem powtarzać.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

 Posłusznie kiwnąłem głową, robiąc to, o co mnie prosił, pozostawiając go z końmi, ruszając w stronę rezydencji na spotkanie z wujem, już czuję jego radość, która jest nieskończenie wielka, a wszystko to dlatego, że nie przepada za moim mężem, a ja nie rozumiem, dlaczego, niż złego mu nie zrobił szkoda, że tego nie rozumie.
– Wujku? – Szukając tego starszego i bardzo irytującego faceta, który już na mnie czekał, wyłaniając się z mroku niczym duch.
– No proszę, kogo ja widzę Haru, a ty co tu robisz, i to jeszcze z nim? – Zapytał, przyciągając mi się z uwagą, stojąc na starych już zniszczonych schodach.
– Bardzo cię proszę, nie zaczynaj, masz być dla niego miły, rozumiemy się? – Trochę mnie zdenerwował, po co tak głupio gada? Przecież dobrze wie, że nie jest już u siebie, a drażnienie mnie w niczym mu nie pomoże wręcz przeciwnie tylko mnie rosłości niepotrzebnie, na jego miejscu, jednak bym się powstrzymał od głupich komentarzy, chyba że naprawdę chce, abym w końcu go stąd wyrzucił.
– Wyluzuj, dzieciaku przecież będę miły, a przynajmniej się postaram – Zapewnił i miałem szczerą nadzieję, że jego zapewnienia są warte coś więcej niż tylko nic niewarte słowa wyrzucone na wiatr.
– Mam nadzieję – Mruknąłem, czując wewnętrzny niepokój, mój wuj mimo wszystko jest nieprzewidywalny, a ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
Mężczyzna nic nie powiedział, zwracając uwagę na Daisuke, który właśnie wszedł do środka, odruchowo i ja na niego spojrzałem, aby stwierdzić, jaki ma nastrój i tak jak się mogłem spodziewać, kiedy oni we dwoje się spotykają, to wszystko jest nie tak, jak być powinno.
– Witam, witam, zapraszam – Mój wuj, mimo że starał się być miły, w ogóle mu to nie wychodziło, on po prostu już taki był zawsze złośliwy.
– Dzień dobry – Przynajmniej mój mąż zachował się tak, jak zachować się powinien, nie wchodząc w dyskusję z moim wujem, wiedząc, że to nie miałoby najmniejszego sensu.
Starszy mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, znikając nam z oczu, pozostawiając samych, a to może i dobrze, lepiej aby mężczyzna był daleko od nas, wtedy wszystko jest tak, jak być powinno.
– Jak zawsze w doskonałym nastroju – Mruknął mój mąż, idąc do sypialni, którą zawsze zajmowaliśmy, a ja grzecznie za nim, biorąc wszystkie te ciężkie rzeczy, których on nie musi dźwigać, bo od tego jestem po prostu ja.
– Potrzebujesz czego? Może jesteś spragniony lub głodny? Może mogę coś dla ciebie przygotować? – Zaproponowałem, widząc, że wciąż nie jest w najlepszym nastroju i szczerze miałam nadzieję, że mi przejdzie, tym bardziej że to on zaczął, a jak zwykle obarczył mnie winą nic nowego, a jednak trochę drażni. – Masz zamiar długo się na mnie złościć? – Dopytałem, mając trochę już dość tej panującej wokół nas ciszy.
Mój mąż spojrzał na mnie, pomyślał chwilę i powiedział.
– Możesz zrobić coś dobrego do jedzenia, może wtedy ci wybaczę – A więc tak chcę się bawić, no dobrze zaraz mu coś przygotuję, a raczej nam, bo jak już będę robić dla niego, to zrobię też dla siebie, no i dla wujka, nawet jeśli ten jest jak jest.
– W takim razie zaraz ci coś dobrego przygotuję – Zapewniłem, od razu, idąc wykonać swoje zadanie, pragnąc poprawić humor mojemu mężowi, który trochę sam go sobie popsuł, no ale przecież to wszystko moja wina.

<Paniczu? C:>

piątek, 3 stycznia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Dalej nie potrafiłem go zrozumieć. Wiem, że lubił święta. Wiem, że święta były dla niego ważne, że je obchodził, że je lubił, że był szczęśliwy... Czemu na mój poczet ma sobie to szczęście odbierać? Przecież ja tam bym sobie zajęcie znalazł. A on mógłby spędzić wesołe święta. A my, prędzej czy później, nadrobilibyśmy te kilka dni rozłąki. Mamy przed sobą całą wieczność. 
– Chcę dać ci coś więcej, więcej szczęścia, więcej radości niż to, co ja ci mogę dać tutaj – odpowiedziałem, gładząc jego policzek, kiedy tylko odsunął się ode mnie. 
– Z tobą będę szczęśliwy. To co, robimy obiadu? Z chęcią spróbowałbym krewetek, i wina – wymruczał, zarzucając ręce na mój kark. 
– No i wszystko jasne, chcesz po prostu strasznie spróbować krewetek i wina – odpowiedziałem żartobliwie, poprawiając jego włosy. – Tak sobie myślę, że skoro to uroczysta kolacja, może cię ładnie uczeszę. A ty byś jeszcze coś ładnego ubrał? – zaproponowałem, gładząc jego policzek.
– Masz na myśli jakąś sukienkę, czy...? – zaproponował, na co pokręciłem głową. 
– Nie, nie, sukienkę zostawimy na jakiś inny dzień, dzisiaj będziemy mieć mnóstwo atrakcji. Coś ładnego, coś eleganckiego. Jakąś ładną koszulę, jakieś takie pasujące spodnie, może jakieś dodatki, żebyśmy mieli uroczystą kolację – odpowiedziałem, uśmiechając się szeroko.
– Ale ty też się ładnie ubierzesz? – dopytał, na co kiwnąłem głową. 
– Ależ oczywiście. Skoro ty się ubierasz elegancko, no to i ja. Chodź, zajmę się tobą – zaproponowałem, ciągnąc go do lustra. 
Zdecydowałem, że skoro Mikleo ma wyglądać elegancko, jego fryzura również ma wyglądać elegancko. Uznałem, że to miła odmiana po słodkich warkoczach i uroczych sukienkach. Zresztą, wydaje mi się, że i on będzie będzie zadowolony, mogąc złożyć coś, co pasuje do jego płci, zwłaszcza w takim ładniejszym dniu. 
Chciałem wpierw skupić się całkowicie na przygotowaniu obiadu, na co tak nie do końca pozwolił mi Mikleo, chcąc także w tym uczestniczyć. Wpierw więc gotowaliśmy razem, robiliśmy makaron, odbieraliśmy krewetki, delikatny sos, i wtedy Mikleo wysłał mnie do sypialni w celu ogarnięcia się. A kiedy wróciłem, on mógł się przebrać. To mi się akurat spodobało, ponieważ naszemu obiadowi niedługo trzeba było do gotowości, dlatego miałem chwilę, by zająć się stołem. Musiałem w końcu go nakryć, i jeszcze udało mi się bardzo szybko przynieść kwiat dla mojego męża, którego doniczkę już wcześniej obwiązałem wstążką. Po co, to tak właściwie nie wiem. Chyba dlatego, że ma być ładnie. I to ładnie będzie trwało jakieś kilka sekund, dopóki Mikleo tego nie rozwiąże. No ale jest ładnie, jest prezent, jest to coś, co może spodobać się mojemu mężowi, i jest to coś, co ma przesłanie. Wszystko się zgadza.
Dlaczego więc tak bardzo stresuję się tym, że się mu to nie spodoba? 
Czekając na Mikleo położyłem jego prezent na stole, nalałem wino, i zacząłem nakładać makaron z krewetkami, który nałożyłem wyjątkowo także sobie. Ale trochę. I ten jeden jedyny raz, specjalnie dla Mikleo, by nie czuł się tu samotny z jedzeniem. Chociaż jak tak sobie myślę, ten kwiatek... On nie jest przypadkiem jakiś taki brzydki? Bo jak na niego patrzę, to on jakoś za specjalnie ładny nie jest. A przynajmniej mnie to tak właściwie się za mało podoba. A może nie powinienem mu go dawać? A może...? 
– O, już gotowe? – usłyszałem za sobą zaskoczony głos Mikleo i już wiedziałem, że nie ma odwrotu. 
– Tak, miałem chwilę czasu, i wszystko tu przygotowałem... i tak nawet mi się udało ci sprawić prezent. Nie do końca pamiętam, kiedy sobie powinniśmy go dawać, ale skoro dzisiaj mamy taki bardziej dzień dla siebie, to proszę. Wesołych świąt, skarbie – powiedziałem, odwracając się do niego przodem i wskazując na ten nieszczęsny kwiatek. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Cierpliwie czekając na męża gładziłem chrapy mojego konia, który był wielce zadowolony z mojej uwagi. I ja w sumie też byłem zadowolony, ciesząc się z tego, że chociaż jedna istota zawsze cieszy się, że mnie widzi, cieszy się z rzeczy, które dla niej kupuję i nie ma do mnie żadnych pretensji. 
– Jeszcze trochę i ruszamy – powiedziałem cicho do niego, drapiąc go za uchem. Ignis zarżał cicho zadowolony tylko po to, by zaraz prychnąć cicho, niezadowolony. – Już? – dopytałem, nawet się nie odwracając. Wiedziałem, że nastrój mojego wierzchowca uległ takiej gwałtownej zmianie z powodu Haru. Przynajmniej go nie kopie i nie gryzie, chociaż coś mi się wydaje, że gdyby nie ja, pomiędzy tą dwójką mogłoby dojść do czegoś mało przyjemnego. 
– Już, już – odpowiedział Haru, zbliżając się do mnie. – Wiesz, że cię kocham? – dodał, nachylając się do mnie, by mnie pocałować, na co nie pozwolił mój ogier, nerwowo się szarpiąc. 
– A jednak snujesz spekulacje odnośnie mojego spotkania z kowalem, które było czysto biznesowe – mruknąłem, wsiadając na konia i z łatwością nad nim panując. Chociaż, dalej czułem jego nerwowość, która wynikała z mojej postawy. 
– Cóż, ty także wielokrotnie okazywałeś nadmierną zazdrość wobec mnie – powiedział na swoją obronę, czyniąc to samo, co ja. 
– I teraz się staram nad tym panować. Osobiście uważam, że dobrze mi idzie, powinieneś mi dawać przykład swoim zachowaniem, jako ten bardziej doświadczony w trudnych emocjach – odpowiedziałem, ruszając przed siebie. Jak dobrze, że nic już nie musieliśmy mieć ze sobą, wszystkie pakunki, ubranie, jedzenie dla nas, jak i dla jego wuja, pasza dla wierzchowców, to wszystko zostało wysłane rano. Dlatego też chciałem wszystko dokończyć wczoraj wieczorem, by na dzisiaj mieć spokój. – Zwłaszcza, że ta zazdrość była całkowicie niepotrzebna w tamtej chwili. 
– A to ci kiedykolwiek jest potrzebne? – zapytał, na co kiwnąłem głową. 
– Oczywiście, że tak. Wtedy wiem, że ci na mnie zależy. Lubię, kiedy pokazujesz ludziom, że należę do ciebie. Takiej zazdrości jak najbardziej w życiu potrzebuję. A ten przytyk do kowala był całkowicie niepotrzebny. Nawet jeżeli ma bardzo przyjemne ciało, to tylko na twoje mogę patrzeć bez ustanku - wyjaśniłem spokojnie, pospieszając konia. Tak jak mówił, nie chcemy tam dotrzeć po zmroku. 
Przez resztę drogi raczej nie rozmawialiśmy ze sobą, bardziej się skupiając na własnych myślach. Zresztą, było tak zimno, że nie miałem nawet ochoty na rozmowy. Chciałem tylko znaleźć się w cieple. Jadę tam, bo Haru mnie tam chce, gdyby nie to, wieczór ten spędziłbym w domu, przy kominku i kotach, które ostatnio często zostawały same. Wkrótce będą miały wręcz dosyć mojego towarzystwa, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem. 
– Mój panie, w końcu – odezwałem się zadowolony, w końcu schodząc z konia i zaraz mocniej opatulając się płaszczem. Było mi zimno, i to bardzo zimno. A w tej kuźni było mi akurat bardzo ciepło... 
– Jeśli chcesz, możesz iść do rezydencji, ja się zajmę końmi – zaoferował po dżentelmeńsku Haru, na co pokręciłem głową. 
– Wybacz, ale obawiam się, że to skończyłoby się próbą odgryzienia ci palca. Lepiej idź porozmawiaj z wujem, by nie marudził na mój widok – odpowiedziałem, nie mając problemu z oporządzeniem koni. A to już na pewno jest milsze niż konfrontacja z jego jakże przemiłym wujem. 

<Piesku? c:>

czwartek, 2 stycznia 2025

Od Mikleo CD Soreya

Czy ja miałem ochotę na gorącą czekoladę? W sumie to czemu nie, coś słodkiego, i to jeszcze bardzo przeze mnie lubianego zawsze jest mile widziane.
– Szczerze powiedziawszy, bardzo chętnie wypiłbym gorący napój, a jeśli tym gorącym napojem, będzie gorąca czekolada, będzie jeszcze lepiej – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego słodko, tak jak to ja lubiłem robić najbardziej, wiedząc doskonale, jak działa to na mojego męża, który zawsze mu ulega, nawet jeśli nie specjalnie się staram.
– W takim razie zajmij miejsce na fotelu lub kanapie, a ja zajmę się resztą – Ucałował mnie w czoło, ruszając w stronę kuchni, pozostawiając mnie samego, co więc mogłem uczynić w takiej sytuacji? To proste usiadłem na kanapie i czekałem na powrót Soreya z moim napojem, bawiąc się z naszymi psami, które właśnie do mnie przyszły, chcąc trochę mojej uwagi, którą ich chętnie obdarowałem.
– Proszę – Sorey podał mi czekoladę, a ja chętnie ją odebrałem, biorąc pierwszy łyk tego cudownego napoju, który tak bardzo zawsze lubiłem.
– Dziękuję – Zadowolony oparłem się o ramię męża, mocząc usta w słodkim napoju.
Nasze dzieci bardzo niecierpliwiły, się bardzo chcąc przybycia Misaki, której jeszcze nie było, nic dziwnego w końcu był ranek, a nasza córka na pewno miała coś jeszcze do zrobienie tego dnia, nie tylko nasze dzieci musiała dziś odebrać, a przynajmniej tak mi się wydawało.
– Misaki! – Zawołali, biegnąc do siostry całkowicie, porzucając wszystko, co robili, biegnąc na przywitanie siostrze, która jeszcze nawet nie zdążyła wejść do domu.
– Cześć, cześć spokojnie co was wstąpiło? – Rozbawiona Misaki przytuliła go siebie rodzeństwo, dostrzegając nas w przejściu. – Cześć tato, cześć mamo – Przywitała się z nami na chwilę, odwracając wzrok od rodzeństwa.
– Dzień dobrym Misaki – Przywitaliśmy się z naszą najstarszą pociechą, która odwiedziła nas na chwilę, i to w konkretnym celu, natomiast miło, że postanowiła zabrać swoje rodzeństwo, aby, chociaż one spędziły miło święta.
– Jesteście gotowi? Nie mam za dużo czasu niestety, w domu dużo na mnie rzeczy czeka, dlatego musimy ruszać najszybciej, jak się da – Kobieta trochę pospieszyła swoje rodzeństwo, które miała zabrać ze sobą, a które od razu zareagowało, idąc po swoje rzeczy. – Na pewno nie chcecie iść z nami? – Zwróciła się do nas, aby upewnić się, że zdania nie zmieniliśmy.
– Nie, zostaniemy tu z naszymi zwierzakami, tak jak obiecaliśmy, zjawimy się ostatniego dnia, aby cieszyć się z wami przez chwilę świętami – Zapewniłem ją, dając jasno do zrozumienia, że zdania nie zmienimy – Wytłumaczyłem, co zaakceptowała, nie drążąc dłużej temat, akceptując to, co zostało jej powiedziane.
Misaki zabrała Hanę i Haru ze sobą, pozostawiając nas samych, życząc wesołych świąt, które na pewno będą wesołe, a to dlatego, że będziemy spędzać je razem może bez świątecznej atmosfery, natomiast to wciąż wspólne świata, które chce z nim spędzić, w jaki tylko możliwy sposób by się dało.
– Wciąż możesz jeszcze zmienić zdanie i z nimi pójść – Nie wiem, który to już raz próbował mnie przekonać, ciekawe, ile jeszcze razy mam mu powtarzać, że tu z nim zostaję?
– Sorey już ci coś mówiłem, zostaje z tobą i nigdzie się nie wybieram – Odpowiedziałem, stając na palcu, aby ucałować jego usta, które tak kochałem.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Nie podobało mi się to, co powiedział, to znaczy nie mam nic przeciwko jego spędzania czasu z kowalem, nawet jeśli nie do końca mi się to podoba z powodu słów mojego męża, który ewidentnie robił mi na złość, próbując wzbudzić zazdrość, którą już i tak odczuwałem, nie podoba mi się, że to jak mówi o kowalu, okej rozumiem, może mu podobać się jego ciało z jakiegoś powodu, natomiast nie podoba mi się to, że mówi coś takiego mi, ja tak nie robię, nie mówię mu, że ktoś z wyglądu mi się podoba, aby nie wzbudzać w nim zazdrości, po co, więc on to robi?
Westchnąłem ciężko, nie wiedząc, czy mam się teraz zdenerwować, czy może lepiej odpuścić sobie ten temat, wiedząc, że nasza kłótnia nie jest nam w tej chwili potrzebna.
– Yhm, w takim razie chyba też muszę go zobaczyć w końcu, skoro jest taki przystojny, to czemu bym i ja nie mógł go podziwiać – Stwierdziłem, tak ładnie zachęcony podziwianiem ciała przystojnego mężczyzny, aż trzech byłoby z tego nie skorzystać.
Daisuke rzucił w moją stronę niezadowolone spojrzenie, które gdyby mogło, chybaby mnie zabiło, no cóż, sam zaczął, a więc sam sobie jest winien.
– Ubieraj się, nie mamy całego dnia – Mruknął, obrażony na mnie za to, co mu powiedzieć.
Nie chcąc przypadkiem się z nim pokłócić z tak naprawdę jego winy, to on zaczął z tym głupim wzbudzaniem we mnie zazdrość, nie wyszło mu i teraz się na mnie złości, cóż, niepierwszy i nieostatni raz.
Zrobiłem to, o co mnie prosił, założyłem swoje nowe ubrania i całkiem wygodne buty, jak widać, bardzo się postarał. Mimo że jest złośliwy, potrafi być bardzo kochany.
– I jak? – Podpytał, przyglądając mi się uważnie, podchodząc bliżej, czyżby już się na mnie nie złościł? To ciekawe.
– Ładne, wygodne i o dziwo do mnie pasujące – Przyznałem naprawdę zadowolony z tego, co widzę, mój mąż się postarał, a ja postanowiłem to docenić, chwaląc go za to, jak dobrze mu poszło.
– Sądziłeś, że nie byłbym w stanie dobrać ci dobrego ubrania? – A to pytanie było chyba bardziej atakiem niż pytaniem, brzmiał, jakby specjalnie chciał się pokłócić, a po co? Nie wiem, może ja to źle odbieram, nieważne nie będę grał z nim w tę grę, zdecydowanie nie.
– Tego nie powiedziałem, bardzo cię proszę, nie zaczynaj, kłótni to nie jest potrzebne, obaj dobrze wiemy, że masz gust, a to, co kupiłeś, było piękne, bardzo ci za to dziękuję – Ucałowałem go w usta, widząc, jak jego nastrój diametralnie się odmienia, trochę go pochwalić i już od razu mu lepiej na serduszku, i to widać, zdecydowanie. – Ruszamy, czas nas gonił, nie chcesz, chyba abyśmy dotarli tam nocą, prawda? – Zaproponowałem, zadając pytanie, na które powinien odpowiedzieć, twierdząco nie ma co tracić dnia, kiedy już powoli zacznie się on kończyć.
– Ruszajmy – Zgodził się ze mną, idąc przodem, gestem ręki, zapraszając mnie do siebie.
Ruszyłem za nim gotów na podróż, ale najlepiej musimy zajęć się końmi, a przynajmniej znów przygotować je do drogi, a raczej jak widzę, tylko Rain musiałem przygotować, aby wyruszyć w podróż, bo jego koń już czekał, łupiąc na mnie tym swoim spojrzeniem, on nigdy mnie nie polubi, to już wiem…

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Odprowadziłem Mikleo wzrokiem do łazienki, łagodnie się przy tym uśmiechając. On był przepiękny, przesłodziutki, elegancki... Najcudowniejszy na świecie. Nigdy nie przestanie mi się nudzić patrzenie na niego. On jest przecież uosobieniem wszystkich najlepszych cech. Nie wiem, jak niesamowite szczęście musiałem mieć, by mieć kogoś takiego w swoim życiu. Wykorzystałem chyba je już na całe swoje życie, i to chyba jeszcze trzy życia. 
Czekając, aż mój mąż wróci z łazienki, czysty, pachnący i jeszcze bardziej cudowny, zająłem się Banshee. Trzeba było ją w końcu wypieścić, wyczesać, i po prostu się zająć moją wspaniałą towarzyszką, która jako jedyna rozumie mnie chyba najlepiej. No, jeszcze dużo brakuje jej do zrozumienia tego świata, ale wierzę, że w końcu zacznie wszystko rozumieć, albo rozumieć nieco więcej, niż teraz. 
Tak sobie myślę że tylko, kiedy dać mu ten prezent. Chyba powinno się w wigilię, która jest jutro, no ale skoro dzisiaj sobie robimy taki uroczysty, lepszy obiad, to może dzisiaj? I zamiast myśląc o mnie w nocy i za mną myśleć, może sobie coś z tym kwiatkiem robić. Gdzieś sobie go postawić, podlać, dać mu nawóz, albo po prostu sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. O ile będzie miał siłę, bo ja sobie dzisiaj go zamierzam wykorzystać na wiele sposobów. 
– Zjedzone? – zapytałem, zauważając, jak dzieciaki już wyszły z kuchni. 
– No tak – odpowiedziała Hana, wzruszając ramionami. 
– A posprzątane? Musicie się nauczyć po sobie sprzątać, nie może być tak, że zostawiacie wszystko nam – odpowiedziałem, dostrzegając ich miny. – Pokoje posprzątane? A łazienka na górze? 
– Ale Misaki zaraz przyjdzie... – zaczęła niechętnie Hana, już się próbując wymigać. 
– To jak przyjdzie, to poczeka. Nie wiecie, że przed świętami trzeba wysprzątać cały dom? To chyba jedyna świąteczna tradycja, która mi się podoba. Już, wpierw kuchnia, potem łazienka. Im szybciej to zrobicie, tym szybciej będziecie mogli wyruszyć. Tylko dokładnie, później wszystko posprawdzam – zarządziłem rozkazującym tonem, a dzieciaki, niechętnie bo niechętnie, wróciły do kuchni. – Za dużo ostatnio im pobłażaliśmy – dodałem, kiedy Mikleo się przy mnie pojawił. 
– Chcę, by mieli czas także dla siebie. A skoro ja i tak siedzę w domu, to mogę się tym zająć – odpowiedział, przytulając się do mnie. 
– A później co? Muszą się nauczyć, że jak nabałaganią, trzeba posprzątać. I że miejsce, w którym żyją, także trzeba posprzątać – wyjaśniłem, kładąc dłonie na jego biodrze i przysuwając go do siebie. – Wkrótce będę miał więcej czasu, to się na nich skupię. I nauczę kilku rzeczy, wpoję im niektóre nawyki, które już dawno powinni mieć. 
– Tylko nie naciskaj za bardzo na nich, to też nie jest dobre – odpowiedział, na co się łagodnie uśmiechnąłem. 
– Nie martw się, wiem, że trzeba zachować umiar, ale też jednocześnie trzeba być konsekwentnym. I to zostaw mnie – powiedziałem i ucałowałem go w policzek. – Zanim więc dzieciaki polecą, może ci przygotować gorącą czekoladę? – dodałem, głaszcząc jego ramię. Było w końcu wcześnie, tak więc obiad mu jeszcze zdążę przygotować. Oby tylko dzieciaki za późno nie wyruszyły w drogę powrotną, bo chcę zdążyć z obiadem i z innymi, przyjemnymi czynnościami, które kręcą się wokół mojego męża. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Dzisiejszego dnia musiałem na chwilę opuścić dom, udając się do miasta. Skoro mojemu mężowi podobały się konkretne kolory, musiałem mu kupić co nieco. A to jakieś ładne koszule błękitne, i takie cienkie, i nieco grubsze na tę porę roku, różne swetry, starałem się dobrać jeszcze złote akcenty, dokupiłem mu nawet porządne, ciepłe buty oraz także znalazłem mu ładną, oliwkową kurtkę. Po zakupach udałem się jeszcze chwilę do kowala, Ivo, którego zatrudniłem. Miałem do niego pewną sprawę, a tak właściwie zlecenie, które wolałbym, by zostało na ten moment tylko pomiędzy nami. Miało to trwać naprawdę krótko, jednakże rozmawiało mi się z nim naprawdę dobrze, wskutek czego się nieco spóźniłem. 
Kiedy wróciłem z Ignisem do stajni, zauważyłem już w boksie Rain. Zatem Haru już wrócił... Cholera, to niedobrze. Jako, że zaraz mieliśmy wyruszać, jedynie przywiązałem swojego wierzchowca do palika, zabrałem zakupy i udałem się do rezydencji. 
– Jestem, wybacz za spóźnienie – odezwałem się od razu po wejściu do sypialni, stawiając w kącie wszystkie pakunki. – Możemy jechać, czy chcesz coś jeszcze zrobić? Zjeść, umyć się? – dopytałem, przyglądając się mu z uwagą. 
– Chyba możemy już ruszać... co to takiego? – zaciekawiony podszedł do mnie, zerkając do pakunków. 
– Naprawiłem swój błąd i kupiłem ci coś w twoich kolorach. Zerknij, koniecznie przymierz buty, no i chyba możemy ruszać – odpowiedziałem, szybko przeglądając się w lustrze. Nie było idealnie, przez gorąco w kuźni trochę się spociłem, przez co już miałem ochotę wziąć kąpiel, no ale nie było na to czasu. Chociaż, przebrać to się muszę koniecznie. – Daj mi jeszcze chwilę, zmienię ubrania i... 
– Byłeś gdzieś jeszcze dzisiaj? – spytał, a ja wiedziałem, że to pytanie przypadkowe nie było. Skądś musiał dowiedzieć się, że jeszcze coś załatwiałem. Może to zapach? Przez chwilę jednak ja i Ivo byliśmy trochę blisko, a przez to, że i on przecież spocony był, jego zapach mógł osiąść na moim ubraniu trochę mocniej. Cóż, o wizycie może wiedzieć, ale nie może znać celu tej wizyty. Jeszcze nie. Ale ten jego ton był jakiś taki... dziwny. Nie podobał mi się. 
– U naszego kowala. Miałem dla niego zamówienie – wyjaśniłem, wybierając z szafy odpowiednie ubrania. 
– Długo tam u niego byłeś? – dopytywał dalej, a ja już wiedziałem, co to za ton. No tego w jego przypadku dawno nie słyszałem. On bardzo rzadko był o mnie zazdrosny, czasem miałem wrażenie, że trochę za rzadko, jakby się mną nie przejmował. 
– Faktycznie, wizyta mi trochę zajęła. Pokazał mi, jak powinienem dbać o sprzęt, i zrobił to bardzo dokładnie. Wiesz, polerowanie i ostrzenie miecza to nie są proste rzeczy. Także w kuźni jest gorąco, więc miałem bardzo ładne widoki. Kowale mają wspaniale umięśnione ciała, zwłaszcza tacy młodzi – mówiłem półżartem, półserio. Miałem mały wykład, miałem widoki, jednak dla mnie i tak najlepszym widokiem było to, co widziałem rano, i zdania nigdy nie zmienię. Mówiłem to jednak w ten sposób, by Haru trochę zdenerwować. – A wiesz, jakiej siły potrzeba, by taki młot unieść? Mięśnie ramion miał on tak cudownie wyrzeźbione... – westchnąłem cicho, niby rozmarzony, chociaż tak właściwie to ciało mojego męża było tym, na które mógłbym patrzeć godzinami, chociaż skłamałbym, gdybym nie przyznał, że Ivo ma bardzo przyjemną dla oka aparycję. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Miałem nadzieję, że tak będzie, jeszcze kilka dni i już będę go miał dla siebie, będę wyliczał dni, czekając na niego każdej nocy, aż skończy pracę i nadejdzie czas, w którym to znów będę miał go każdej nocy tylko dla siebie.
Sorey opuścił sypialnie, a ja, pozostając w niej całkiem sam, położyłem się do łóżka, rozumiejąc, że mój mąż zajmie się wszystkim, dając mi jasno do zrozumienia, że mam tu zostać i tak będzie, zostanę, bo i tak nie mam nic innego do zrobienia.
Leżąc na łóżku, wsłuchiwałem się w dźwięki dochodzące z wnętrza domu nim nastała cisza, która odesłała mnie do krainy snów.

Wczesnym rankiem obudziły mnie dźwięki dochodzące z wnętrza salonu zachęcające mnie do wstania z łóżka, a wraz z nim do spotkania się z moją rodziną.
– Dzień dobry wszystkim – Przywitałem się z moją rodziną, która oczywiście już gotowa była do wyjścia, na pana mego jak oni szybko przygotowali się do drogi, Misaki jeszcze nie było, a oni już chcieli wychodzić, ach, te dzieci zdecydowanie są nieprzewidywalne.
– Cześć Mamo, kiedy przyjdzie po nas Misaki? – Hana i Haru bardzo nie mogli doczekać się przybycia swojej siostry, która miała zabrać ich do siebie, ależ ktoś tu jest w gorącej wodzie kąpany tak jak ich tata zdecydowanie, tak.
– Nie mam pojęcia, Misaki nie mówiła mi, kiedy po was przyleci – Wyjaśniłem, podchodząc do ich taty, aby się z nim przywitać.
Dzieci nie były zadowolone, natomiast nie miały innego wyjścia jak tylko poczekać.
– Bądźcie bardziej cierpliwi, przecież po was przyjdzie, dajcie spokój – Uspokoiłem ich troszeczkę, a przynajmniej miałem taką nadzieję, całując policzek mojego męża.
– Ale kiedy my wszystko zrobiliśmy, nie mamy już co robić, nudzi nam się – Stwierdzili, co od razu uruchomiło Soreya.
– Nudzicie się tak? W takim razie możecie posprzątać, zająć się zwierzakami, jest wiele rzeczy, które możecie zrobić – Zauważył, wymieniając im wszystko, co mogą w tej chwili zrobić, zerkając na nich krytycznym okiem.
– Tak bez śniadania? Mamo zrobisz coś dobrego na śniadanie? – Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Sorey wtrącił się, odpowiadając za mnie.
– Z tego, co wiem, jesteście już dużymi dziećmi i umiecie zrobić śniadanie sobie sami – Zadecydował, a nasze dzieciaki jak na zawołanie ruszyły do kuchni, idąc przygotować sobie śniadanie, pozostawiając nas samych.
– Wiesz, że mogłem zrobić im śniadanie – Zwróciłem się do męża, będąc w stanie uszczęśliwić dzieci w ten drobny sposób.
– Ależ, po co? Przecież mają ręce i mogą sami przygotować sobie śniadanie – Miał rację, mają zdrowe ręce i są w stanie przygotować sobie posiłek sami, natomiast, czemu by ich nie uszczęśliwić i zrobić czegoś dla nich za nich.
– Tak to prawda mogą, ale ja też mogę, nic złego by mi się nie stało, gdybym ich choć trochę uszczęśliwił, a wiesz, jak jest, kiedy robisz dla kogoś, coś to sprawiasz mu przyjemność, a ja lubię sprawiać innym przyjemność – Wyjaśniłem, przytulając się do jego ciała.
– Skoro lubisz, sprawiać przyjemność mam nadzieję, że dziś i mi sprawisz przyjemność – Wyszeptał mi do ucha, podgryzając płatek mojego ucha.
Rozbawiony pokręciłem głową, odsuwając się od ukochanego męża.
– Pomyślę nad tym później, a teraz pójdę już się umyć – Odpowiedziałem, odsuwając się od męża, aby ruszyć do łazienki zażyć kąpieli.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Po jego słowach od razu ruszyłem w stronę bali, aby towarzyszyć w kąpieli mojemu pięknemu i takiemu przyjemnie pachnącemu mężowi.
Wchodząc do bali, przyciągnąłem go bliżej siebie, aby przytulić do siebie.
– Kocham cię – Wyszeptałem, całując go w ramię, przytulając mocniej do siebie, ciesząc się jego bliskością, której w tej chwili tak bardzo potrzebowałem.
– Ja ciebie też kocham – Odpowiedział, dając mi chwilę na spędzenie wspólnie czasu, na który tak bardzo miałem dziś ochotę. – No już nie mamy więcej czasu – Pośpieszył mnie, każąc mi się umyć, co więc mogłem zrobić? To jasne musiałem się umyć, i to znacznie szybciej, niż miałem na to ochotę, mój mąż zadbał o to, abym jak najszybciej umył swoje ciało i opuścił bali, bo przecież musiałem szybko przebrać się w czyste ubrania, pożegnać się z mężem i opuścić rezydencję, zabierając ze sobą Rain, tak jak mi polecił Daisuke, docierając do pracy na styk, czyli tak jak sobie to zaplanowałem.
Mówiłem przecież, że zdążę i zdążyłem, wszystko wedle planu niepotrzebnie się tak stresował.
W pracy miałem co robić, młody trochę sprawił problemy, co trochę mnie zaskoczyło, przecież jeszcze niedawno wszystko było dobrze, dlaczego więc teraz się to zmieniło?
Próbowałem rozmawiać z chłopakiem, natomiast miałem wrażenie, że nie jest to jego dzień, no cóż, każdemu się zdarza, nie będę tego negował ani go oceniał, najwidoczniej tak po prostu jest, oby kolejnego dnia po moim powrocie do pracy wszystko się ułożyło, zdecydowanie wolałbym, aby swoje problem pozostawił w domu, tak jak być powinno, nie możemy problemów przekładać na pracę, tak być nie może, jeden raz mogę mu to wybaczyć, jeden jedyny i ani słowa więcej.
– Coś nie za dobrze ci dziś idzie – Zwróciłem się do chłopaka, gdy po raz kolejny zawalił sprawę, zwracając na nas uwagę, gdy mieliśmy szpiegować jednego z mężczyzn, który dostrzegł nas z powodu głupoty Geni, który trochę był dziś zbyt głośny.
– Przepraszam – Usłyszałem i oczywiście wybaczyłem, tak jak powinienem wybaczyć, dając mu popełniać błędy, ucząc się na nich.
– Wybaczam zawsze, natomiast nie może się to już więcej powtórzyć – Poleciłem, pocieszając chłopaka, wiedząc, jak bardzo się przyjmuje i jak bardzo mu na tym wszystkim zależy.
– Obiecuję, że się nie powtórzy – Miałem nadzieję, że tak będzie, ufałem mu, tym bardziej że wcześniej niczego nie zawalił, ten jeden raz każdemu może się zdarzyć.
– Dobrze już dobrze – Uspokoiłem, go nie chcąc, aby się niepotrzebnie przejmował, każdy popełnia błędy, niestety tacy już jesteśmy i nic tego nie zmieni. – Uciekaj już do domu i obyś następnym razem był w lepszym stanie – Poleciłem, chcąc już wrócić do domu, miałem plany, które chciałem wprowadzić w życie, chciałem jechać już do wujka z moim mężem i co najważniejsze chciałem spotkać się z wujkiem i co jeszcze ważniejsze chciałem spotkać mojego męża, którego kochałem nad życie i za którym już tęskniłem, jak dobrze, że wracam do domu.
Ogarnąłem się, a następnie wróciłem do domu, dzięki Rain, będąc w nim naprawdę dość szybko.
– Wróciłem – Zawołałem, gdy tylko dorastałem do domu, poszukując mojego męża, którego nigdzie nie było, oczywiście jak na złość gdzieś musiał zniknąć, no cóż, poczekam, na niego w końcu wróci, nigdzie mi się nie śpieszy, prawda?

<Paniczu? C:>

środa, 1 stycznia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Miałem wrażenie, że Mikleo był troszkę na mnie obrażony, a już na pewno niezadowolony z faktu, że ja idę do pracy. Od nowego roku już nie będę pracował, dlatego do tej pory chcę jak najwięcej zarobić, by starczyło nam na jak najdłużej. Gdyby to ode mnie mnie zależało, to nawet w święta bym pracował, ale nie chcę, by mój mąż był sam. I tak przeze mnie te święta wcale świąteczne nie będą, więc chociaż będę tu przy nim w nocy. Tyle dla niego zrobić mogę. 
– Hej, po nowym roku już nie będę tam pracować. I wtedy będę tylko twój przez całe dnie – obiecałem, również wstając i tuląc się mocno do jego pleców. Nie chciałem, by się na mnie gniewał, po prostu chcę zapewnić mojej rodzinie dobry byt.
– Wiem, ale ja cię chcę mieć całego już teraz – mruknął, niezadowolony. Strasznie niecierpliwa ta moja piękna Owieczka. 
– Jeszcze troszkę i będziesz miał mnie dosyć – odpowiedziałem, po czym go ucałowałem w policzek. 
– Ciebie nigdy – mruknął, kładąc swoje dłonie na tych należących do mnie. 
– Wkrótce swoje słowa będziesz odwoływać – stwierdziłem i ucałowałem go w policzek. – Idę się ogarniać. Jeszcze przed wyjściem zobaczę, czy dzieciaki wszystko spakowały – obiecałem, uśmiechając się łagodnie. 
– Wiesz, ja na to mogę później zerknąć – odpowiedział, na co od razu pokręciłem głową. Jeżeli wejdzie do Hany, od razu zauważy swój prezent. A tak być nie może. Musi mieć niespodziankę, chociaż jedną w te święta, które dla niego na pewno i tak będą okropne. 
– Ja się tym zajmę, ty będziesz mógł sobie odpocząć, i zrelaksować się w balii – odparłem, poprawiając jego włosy. – Zapleść ci może włosy do spania, by ci nie przeszkadzały? – zaproponowałem zauważając, że mam jeszcze trochę czasu. W końcu, tylko się szybko ogarnę w łazience, przebiorę, zerknę do dzieciaków i mogę iść. Czas mojemu mężowi mogę poświęcić zawsze. 
– Zawsze z wielką chęcią oddam się w twoje ręce – odpowiedział, na co się radośnie uśmiechnąłem i chwyciłem jego rękę, ciągnąc go w stronę sypialni, gdzie mogłem spleść jego włosy w cudownego, grubego warkocza. Jakież one były wspaniałe... mógłbym się nimi zajmować cały czas. – No i gotowe. Wyglądasz przepięknie – odpowiedziałem, kiedy skończyłem swoją robotę. 
– To tylko i wyłącznie twoja zasługa – odpowiedział skromnie, sprawdzając swoją fryzurę w lustrze. 
– No nie wiem, za tak piękną twarz ja nie odpowiadam, mogę ją tylko bronić – powiedziałem zgodnie z prawdą, całując go w ucho. – Przygotować ci kąpiel? 
– Nie, później się wykąpię. Leć, nie możesz się do pracy spóźnić – pospieszył mnie, na co uśmiechnąłem się i raz jeszcze ucałowałem jego cudowną skórę. 
– Jeszcze troszkę, i będę cały twój. Obiecuję – wyszeptałem mu do ucha po raz ostatni i zostawiłem go w sypialni, musząc się w końcu zająć sobą. Jeszcze tylko tak właściwie kilka dni. Miałem nadzieję, że ilość pieniędzy, jakie tam zarobiłem, wystarczy nam na dłuższy czas. Chciałbym odpocząć sobie od tych wszystkich ludzi i spędzić czas z moim pięknym Mikim, nawet jeżeli miałbym leżeć po prostu przy nim całą noc. Oby także się mu ten prezent podobał... dla mnie brzmi tandetnie, ale wiem, że Miki lubi kwiaty, no i możliwe też, że zwraca uwagę na symbolikę. I to chyba nawet bardzo, biorąc pod uwagę to, że dla niego jakieś głupie drzewko ma wielkie znaczenie. Taki więc głupi kwiatek też powinien, a jeżeli nie będzie miał, następnym razem my po prostu kupię coś ładnego, a nie znaczącego. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Moim zdaniem nie powinien wykorzystywać tego jako swojego wytłumaczenia. Dalej ma szansę się wyrobić, jeżeli tylko się odrobinkę pośpieszy. I weźmie Rain. Nie oznacza to jednak, że nie jest to niemożliwe, trochę by się skupił, zmobilizował i już by swój cel osiągnął. 
– Jeszcze masz czas, by się wyrobić. Tylko musisz się trochę pospieszyć – odpowiedziałem, sam nie do końca mając ochotę ruszać się z łóżka. Tu było miękko, i jeszcze chwilowo był mój mąż, a ja miałem chwilę oddechu. I to znacznie dłuższą chwilę, w przeciwieństwie do Haru. 
– Ostatnio chodziłem przed czasem, dlatego jak teraz pójdę trochę po czasie, to się nic nie stanie – mruknął, tuląc mnie do siebie. 
– Cóż, to twój wybór, w pełni świadomy. Ja ci tylko zaznaczam, że nie lubię, kiedy ktoś się spóźnia – powiedziałem, unosząc znacząco brew. – I też się w sumie bym umył. Trochę mnie pobrudziłeś – dodałem, czując oczywiście, jak moje ciało lekko się klei. Jego zresztą na pewno też, zdarzyło mi się ubrudzić jego brzuch. Wydaje mi się jednak, że on na to nie narzekał. 
– Rozumiem, rozumiem, już przygotowuje nam kąpiel – stwierdził, podnosząc się z niechęcią z łóżka. 
– Jutro sobie trochę dłużej poleżymy – obiecałem, uśmiechając się łagodnie, także wstając. – Przygotuję ci ubranie na dzisiaj. Uciekaj już – pospieszyłem go, poprawiając swoje włosy. 
Haru zniknął w łazience, a ja od razu zarzuciłem na swoje nagie ciało jego koszulę. Troszkę szkoda, że jej nie nosił, zwłaszcza, że przecież to ja ją kupiłem, jak większość jego ubrań. Musiałem zadbać o jakość, oraz wypełnić luki, które spowodowały jego gwałtowne przemiany. Może mu się nie podoba ta koszula? Coś z kolorem? Starałem się dobrać takie te kolory pasujące do jego urody, złoto i czerwień, dla niego idealne, dla mnie już mniej. Może się powinienem dopytać, jakie kolory lubi, jaki materiał, fason... Staram się wybierać coś, co się jemu podoba, ale działam instynktownie, a nie bazowałem na właściwych informacjach. Muszę to zmienić. I zrobię to zaraz. 
– Haru? – zacząłem, powoli wchodząc do łazienki. 
– Co tam? – odpowiedział, dodając olejek do wody. To był jeden z tych słodszych zapachów, czego nie rozumiałem. Czemu daje coś słodkiego, a nie bardziej... poważnego? Korzenne zapachy znacznie bardziej do niego pasowały. 
– Właściwie, to jakie lubisz kolory? – zapytałem, kładąc jego ubrania na szafce. 
– Kolory? – spytał, odwracając się w moją stronę. 
– Kolory. Na przykład ubrań. Albo ogólnie, na które zwracasz uwagę – wyjaśniłem, zdejmując ze swojego ciała moją najnowszą piżamę. 
– Jakie lubię kolory...? Chyba nie ma takiego konkretnego, tak właściwie. Wszystkie są w porządku. Chociaż... niebieski jest całkiem ładny. I zielony. I też mi powtarzasz, że złoty mi pasuje, no i tak sobie zdałem sprawę, że nie jest taki zły – powiedział, na co powoli pokiwałem głową. Niebieski, zielony, złoty. Zapamiętam to sobie, i na pewno teraz będę się pilnować, by coś mu takiego wybierać. Jest w końcu wiele odcieni niebieskości, zieloności i złota, które będą mu pasować.
– Ciekawy dobór kolorystyczny. Następnym razem będę ci wybierać ubrania w takich kolorach, byś je na pewno nosił i by nie kończyły na dnie szafy – stwierdziłem, wchodząc do ciepłej wody. Ależ to było przyjemne... Oparłem się ścianę balii, biorąc głęboki wdech. – No chodź tu do mnie, też się musisz umyć – dodałem, zerkając na niego wyczekująco. 

<Piesku? c:>