Posłałem mu zirytowane spojrzenie, nie mogąc uwierzyć
w to głupie zadanie. Przecież to jest praktycznie niemożliwe, a przynajmniej
nie na tym etapie. Jest dla mnie za szybki, jeszcze nie zdążyłem się do tego przyzwyczaić,
najwidoczniej nie chce oddać mi mojej własności. Dlaczego, nie rozumiałem, w
końcu to jedynie marny sztylet, do niczego się mu nie przyda, ten dupek po prostu
chce mi zrobić na złość.
Napuszyłem zdenerwowany policzki, na tę chwilę
istniała bardzo mała szansa na to, aby mi się udało. Nie zamierzałem się jednak
poddawać. Ta niepozorna i stara broń było jedną z dwóch rzeczy, jakie pozostały
mi po moim ojcu i pomimo tylu lat nigdy mi nie stępiło czy zardzewiało. Nie ma
mowy, że tak łatwo z niego zrezygnuję. Ale gdyby jednak mi się nie udało… cóż,
w takim razie będę musiał faktycznie coś wymyśleć.
- Jesteś okropny – burknąłem, związując włosy w kucyk,
by te za bardzo mi nie przeszkadzały.
- Oczywiście, że tak – uśmiechnął się do mnie
złośliwie, odsłaniając przy tym swoje idealnie proste oraz białe zęby. – Jestem
demonem, więc to u mnie naturalne.
Spojrzałem na niego spode łba. Czemu on musiał być tak
nieznośnie idealny zawsze i o każdej porze. Chyba tylko raz wyglądał okropnie.
Było to wtedy, kiedy znalazłem go w jego własnym domu z rozwalonym brzuchem,
ale co się mu dziwić, nikt w takiej sytuacji nie wyglądałby cudownie. I tak bardzo
szybko wrócił do formy, a to wszystko dzięki mojemu zszyciu jego rany oraz
oddaniu mu kawałka swojej duszy, by się nią pożywił. Jakby nie patrzeć, dzięki
moim interwencjom uratowałem mu życie, albo przynajmniej sprawiłem, że cierpiał
mniej. Z wdzięczności mógłby mi teraz oddać moją własność, czy coś. Byłoby
mi bardzo miło.
Jeszcze gorsze było to, że fizycznie chłopak wręcz
trafił w moje gusta. Niesamowicie jasne, niebieskie oczy i ciemne włosy, niczego
więcej nie było mi trzeba. To chyba był najgorszy możliwy scenariusz, jaki mógł
mi się wydarzyć.
Szybko odtrąciłem od siebie te myśli przypominając
sobie, że ten szczerzący się obok mnie dupek potrafił czytać w myślach. To było
totalnie niesprawiedliwe, nie dość, że musiałem zważać na słowa, to i także na
to, co myślałem. Pewnie chłopak i tak już miał ze mną niezłą polewkę, bo wyciągał
z mojej głowy co tylko chciał, i nawet nie byłem tego świadomy. Przed nim nie
miałem żadnych tajemnic, i to było najbardziej przerażające.
Nadszedł czas na trening i pomimo tego, że tym razem miałem
o wiele lepszy refleks niż jeszcze wczoraj, ale to mi nie za wiele pomogło. Bardzo
często brakowało dosłownie milimetra, abym go dotknął i wygrał, co tylko
wzbudzało we mnie frustrację, a ta niekoniecznie wpływała pozytywnie na moje
działania. Przez nią popełniałem bardzo błahe błędy i po tym szło mi jeszcze
gorzej.
Po dwóch godzinach nieustającego treningu byłem
wykończony, ale nie chciałem się jeszcze poddać, naprawdę zależało mi na tym
sztylecie. Demon jednak zauważył, że już więcej ze mnie nie wyciśnie, bo powiedział,
że to już koniec treningu. Napuszyłem niezadowolony policzki, z trudem oddychając
i czując się, jakbym zaraz miał wyzionąć ducha. Zdecydowanie powinienem zacząć
panować nad swoimi emocjami, gdyby nie ta frustracja, nie byłoby ze mną tak
źle. I może bym odzyskał swoją własność. Początek szedł mi świetnie, ale
później wszystko zepsułem. Jak zwykle, zresztą.
Położyłem się na ziemi, nie za bardzo przejmując się tym,
że pobrudzę się ziemią. I tak byłem cały czerwony, spocony i obrzydliwy, a na
demonie nie było nawet śladu po tym, że właśnie ze mną walczył. Nie miał na
ubraniu nawet jednego cholernego pyłku, podczas kiedy ja… cóż, nie wiem, jak
wyglądałem, na pewno żałośnie.
- Zawsze jesteś żałosny, ale dzisiaj byłeś wyjątkowo
do dupy – powiedział beznamiętnie Kousuke, klękając przy mnie. Nawet nie
zareagowałem, starając się wyrównać oddech. – Najwidoczniej nie zależy ci na
twojej zabawce – dodał, wyjmując moje ostrze i bawiąc się nim.
- Może mógłbym jakoś inaczej to odzyskać –
zaproponowałem, kiedy już mój oddech stał się regularny. Podniosłem się do
siadu i spojrzałem demonowi prosto w oczy zastanawiając się, czego mógłby chcieć.
Duszy, to na pewno, ale to nie wchodziło w grę, lubiłem swoją duszę i
absolutnie nie chciałem jej oddawać, a przynajmniej nie w całości i nie od razu,
jest na to za cenna.
- Co proponujesz? – spytał zaciekawiony, uśmiechając
się chytrze i unosząc jedną brew.
To doskonałe pytanie, na które również chciałbym znać odpowiedź.
- Mógłbyś zrobić ze mną, co tylko chcesz. Przez jeden
dzień – odparłem w końcu, nie za bardzo będąc dumny z własnej propozycji. Nie
miałem jednak nic lepszego do zaoferowania, a jestem zbyt bardzo przywiązany do
tego sztyletu. Może to głupie i zbyt sentymentalne, ale miałem to totalnie
gdzieś.
- Co tylko zechcę? – spytał, chwytając mój podbródek i
unosząc go lekko. Pokiwałem głową, patrząc na niego wyczekująco. Naprawdę byłem
idiotą, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale mogłem na to niewiele
poradzić.
<Kousuke? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz