Byłem zaskoczony takim nagłym i bardzo delikatnym gestem ze strony Mikleo. Kiedy
go ostatnim razem pocałowałem, anioł odwzajemnił to bardzo zachłannie i z pewną
tęsknotą. A teraz… było to bardzo ostrożne jakby chłopak powstrzymywał się od
pogłębienia tego gestu. Ale dlaczego, nie wiedziałem. I co miała pełnia do jego
zachowania?
Zamrugałem kilkukrotnie przypominając sobie, że chłopak zadał mi pytanie. Nie
powinien się mną przejmować, musiałem, pomyśleć, co zrobić, aby mu pomóc.
Wyglądał… może nie okropnie, ale najlepiej też nie. Miałem wrażenie, że cierpiał.
Przez cały ten czas to on pomagał mi, a teraz nadszedł czas na to, abym mu się
na za to wszystko odwdzięczył.
- Bardzo dobrze, ale to nie jest najważniejsze – odparłem, patrząc na niego
z niepewnością. – Mogę ci jakoś pomóc? Jesteś cały rozpalony, zrobię ci chłodny
okład – zaproponowałem i nim chłopak zdążył zareagować, zniknąłem w łazience.
Wróciłem po kilku minutach z delikatnym uśmiechem na ustach ciągle zastanawiając
się, jak mógłbym mu pomóc. Chłopak nie powiedział mi wprost, co mu się dzieje,
a jedynie, że to wszystko ma związek z pełnią. To zdecydowanie za mało
informacji, czemu on nigdy nie mówi mi prawdy, kiedy chodzi o niego? Kiedy chodziło
o pasterza, okłamał mnie, bo jak inaczej mogłem to nazwać? I jeszcze teraz
uparcie twierdził, że nic mu nie jest, a przecież doskonale widziałem, że jest.
Tylko nie wiedziałem, co. Pomimo braku wypieków na policzkach był dziwnie
rozgrzany, kiedy go dotykałem, jego ciało drżało, i ten łamiący się głos… Co to
mogło oznaczać? Chyba miałem pewien pomysł, ale nie byłem co do niego pewny. Musiałem
sam to sprawdzić, coś czułem, że chłopak sam z siebie tego nie powie. Wczoraj
ledwo udało mi się cokolwiek z niego wyciągnąć, jeżeli chodzi o nasze
zbliżenia, dlatego coś czułem, że nie przyzna mi się, że teraz jego ciało
pragnie pieszczot… O ile chodzi właśnie o to.
Usiadłem obok niego i kazałem mu się położyć, ale chłopak wymamrotał
jedynie, że jemu nic nie jest i niepotrzebne. Westchnąłem ciężko i delikatnie
chwyciłem go za ramiona, po czym popchnąłem go ostrożnie na poduszki. Jeszcze
nie wiedziałem, jak miałbym sprawdzić, czy moje podejrzenia są prawdziwe, ale wkrótce
to rozgryzę. Położyłem na jego czole chłodny okład i uśmiechnąłem się do niego
łagodnie. Nachyliłem się nad nim i delikatnie pogładziłem jego policzek. Miałem
nadzieję, że okład sprawi, że chłopak nie będzie tak rozgrzany. Może na to nie
tylko pełnia miała na to wpływ, ale i temperatura, za dnia było naprawdę
gorąco, wręcz parno, a on jest Serafinem wody, to chyba jasne, że nie przepadał
on za ciepłem.
- Jak pełnia dokładnie wpływa na twoje ciało? – spytałem, nadal będąc nachylonym
nad nim i wpatrując się w niego z uwagą. Przyznam, byłem w tej pozie
specjalnie, chciałem sprawdzić, czy to moja bliskość wpływała tak bardzo na
jego ciało. Może to lekko okrutne, ale musiałem się upewnić.
Chłopak patrzył się wszędzie, tylko nie na mnie. Ponownie zauważyłem, że ciężko
oddychał, delikatnie zaczął się pocić i… rumienił się? Tak, dopiero teraz jego
policzki miały bladoróżowy odcień. Chyba moja teoria powoli się sprawdza.
- Po prostu jestem bardziej… żywiołowy – wymamrotał, nadal uciekając ode
mnie wzrokiem. Na jego wytłumaczenie uniosłem wysoko brwi. To było drugie najgorsze
wytłumaczenie, jakie usłyszałem z jego ust w ostatnich dniach. Na pierwszym
było oczywiście kłamstwo o złym pasterzu.
- Spędziłeś cały dzień w łóżku – wypomniałem mu, przechylając głowę.
- To nie znaczy, że nie mogę być żywiołowy – burknął, na moment krzyżując
ze mną swój wzrok. Ale tylko dosłownie na moment.
- Moja bliskość ma wpływ na twój stan? – jedną dłonią chwyciłem delikatnie jego
podbródek chcąc, by na mnie spojrzał. – Nie musisz kłamać, Mikleo. Może mógłbym
ci pomóc.
- Nie chcę, abyś się zmuszał – wyszeptał, tym razem dzielnie na mnie patrząc.
Jego oczy tak cudownie błyszczały, dzięki czemu wyglądał naprawdę pięknie.
Znaczy, zawsze wyglądał pięknie, ale teraz… naprawdę jestem szczęściarzem, że
mam tak cudownego męża. Moja mała, prywatna Owieczka.
- Nie zmuszam się, o to możesz być spokojny – odparłem łagodnie, przybliżając
się do niego tak, że nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry.
Złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku, który szybko przerodził się w
zachłanny i pełen pasji. W międzyczasie chłodny okład zsunął się z czoła
chłopaka – a może on sam go ściągnął – ale żaden z nas nie zwrócił na to specjalnej
uwagi. Zaczynało mi być lekko niewygodnie, dlatego usiadłem na chłopaku
okrakiem, nie odrywając się od niego. Zaraz poczułem, jak jedna z dłoni Mikleo
wsuwa się w moje włosy, a druga wślizguje się pod moją czarną koszulkę. Ja z
kolei zacząłem powoli odpinać jego guziki, starając się zachować trzeźwość umysłu.
Starałem się kontrolować swoje ruchy, by móc sprawić jak największą przyjemność
Serafinowi i przynieść ulgę, której tak pragnęło jego ciało. Nadal nie
wiedziałem tak wielu rzeczy, chłopak nie chciał mi wczoraj wszystkiego
powiedzieć, dlatego teraz trochę się bałem, że zrobię coś nie tak. Albo zrobię
mu krzywdę, jego ciało było smukłe i takie delikatne…
Oderwałem się od jego ust i zacząłem obdarowywać pocałunkami jego szyję.
Ostrożnie odchyliłem już rozpiętą koszulę i usadowiłem się trochę inaczej, by
mieć tym samym dostęp do jego dolnych partii ciała. Jedną ręką się podpierałem,
drugą zacząłem powoli odpinać pasek jego spodni, jednocześnie schodząc
pocałunkami coraz to niżej, czasem zostawiając małe, czerwone ślady. W pewnym
momencie chłopak jęknął głośno i zaraz zakrył swoje usta dłonią, która
dotychczas była wsunięta w moje włosy. Nieco przestraszony zaprzestałem
wszelkich czynności i uniosłem głowę.
- Zrobiłem coś nie tak? – spytałem, przyglądając mu się uważnie. Bałem się,
że gdzieś przypadkowo użyłem zębów, albo może za mocno naparłem, przez co
sprawiłem mu niepotrzebny ból, a przecież nie o to mi chodziło.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz