środa, 15 lipca 2020

Od Keitha CD Kousuke

Zamarłem, kiedy w pełni dotarł do mnie sens jego słów. Widziałem dwie możliwości; albo jest wyposzczony, albo ten dupek czytał mi w myślach. Albo zarówno jedno, jak i drugie, co również było bardzo możliwie.
Nie odzywał się do mnie przez tydzień, o ile nie więcej. Z jednej strony, bardzo mnie to zirytowało, przecież obiecał mi pomóc w zamian za milczenie. Oczywiście pomimo jego nieobecności nadal ćwiczyłem wiedząc, że przerwy nigdy nie są dobre. Z drugiej strony odczuwałem pewną ulgę, bałem się tego, co demon sobie wymyśli. Cóż, moje obawy poniekąd okazały się słuszne. Czemu musiałem mu zaoferować siebie, mogłem powiedzieć cokolwiek innego, na pewno mógłbym coś wymyślić. Cóż, słowo się rzekło, i teraz jedyne co mi pozostało to nadzieja, że to przeżyję. Nigdy nie wiadomo, co siedzi demonowi w głowie.
- Zgaduję, że nie mam innego wyboru – odparłem niechętnie, nie urywając kontaktu wzrokowego. Miałem wrażenie, że w jego niesamowicie niebieskich tęczówkach widziałem iskierkę drwiny. Jak pomyślałem, że jedynie sobie ze mnie kpi, poczułem jedynie złość. Może sprawdza, jak daleko mógłbym się posunąć. Cóż, obiecałem, że będzie mógł zrobić ze mną wszystko, czego bardzo, bardzo żałuję, ale słowa zamierzał dotrzymać.
- Sądziłem, że będziesz bardziej zadowolony, zwłaszcza po tym, co o mnie wczoraj myślałeś – wymruczał, przesuwając kciukiem po mojej dolnej wardze. Tym komentarzem jedynie podniósł mi ciśnienie, oczywiście, że ze mnie drwił, nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. Poczułem, jak moje policzki pokrywa czerwień, ale nie z powodu wstydu, a złości.
- Dupek – warknąłem, wyswobadzając się z jego uścisku.
Nieco już zezłoszczony odszedłem od wyraźnie zadowolonego demona i rzuciłem torbę na łóżko. Pies wyczuł mój nienajlepszy humor, bo wyminął mnie i poszedł przywitać się z Kousuke. Dzisiejszy dzień był taki cudowny i myślałem, że nic go nie może zepsuć. Cóż, najwidoczniej się myliłem, i to bardzo.
- Co ty wyrabiasz? – usłyszałem jego zaskoczony głos, podczas kiedy wyciągałem ze skrzyni znoszone i wygodniejsze ubrania.
- W tym nie będę ćwiczył, to są najlepsze rzeczy, jakie mam – odparłem, zamykając skrzynię i wstając z klęczek.
Odwróciłem się i spojrzałem niepewnie na demona, który od niechcenia drapał mojego czworonożnego przyjaciela za uchem. Nie miałem łazienki przy pokoju, takie luksusy miał tylko dowódca. Zwykli zwiadowcy mieli wspólną łaźnię, osobno mężczyźni, osobno kobiety, ale nie widziałem sensu schodzenia na sam dół specjalnie po to, aby się przebrać i zaraz wrócić. To było trochę czasochłonne i wątpiłem, aby demon był bardzo zadowolony z jeszcze dłuższego czasu oczekiwania. Zresztą, i mi się nie chciało biec z góry na dół.
- Możesz się odwrócić? Chcę się przebrać – grzecznie go poprosiłem, patrząc na niego z wyczekiwaniem.
Uśmiechnął się do mnie wrednie, a następnie przestał głaskać mojego psa i oparł się o ścianę, krzyżując ręce i patrząc na mnie wyczekująco. Oczywiście, że się nie odwróci, bo dlaczego miałby szanować moją prywatność?
- Daj spokój, wkrótce i tak będę cię widzieć nago – odparł, uśmiechając się do mnie lubieżnie, a ja poczułem, jak moje policzki z powrotem robią się czerwone ze złości.
Westchnąłem ciężko zdając sobie sprawę, że naprawdę się nie odwróci. Mogłem siedzieć cicho i przebierać się, kiedy był skupiony na moim psie. Postanowiłem więc sam się do niego odwrócić. Podczas ściągania kolejnych to rzeczy czułem na sobie jego intensywny wzrok. Przyznam, że to było lekko zawstydzające i podniecające jednocześnie.
- Już możemy ruszać? – usłyszałem zniecierpliwiony głos Kousuke, kiedy schowałem poprzednie ubrania.
- Od razu po treningu będę musiał spełniać twoje chore pragnienia? – odpowiedziałem m pytaniem na pytanie, patrząc na niego uważnie.
- Oczywiście, że tak – oparł, patrząc na mnie z niezrozumieniem
- Poproszę kogoś, aby zajął się Nortonem, nie mogę go zostawić samego na cały dzień – wyjaśniłem mu, po czym zawołałem psa do siebie i wyszedłem z pokoju, nie bacząc na jego zirytowanie. Gdyby dał mi znać wcześniej, załatwiłbym to wszystko dużo wcześniej. Niech czeka, mam to gdzieś.
W końcu wróciłem, a ten od razu znalazł się przy mnie i złapał za koszulkę, nie pozwalając mi nawet dojść do słowa. Już po chwili mogłem dostrzec znajomą polanę w lesie, na której zwykle ćwiczyliśmy. Podejrzewałem, że będzie mi dzisiaj szło równie okropnie, jak tydzień temu. Moje myśli ciągle krążyły wokół tego, co chciał zrobić ze mną demon. Może powinienem być wobec tego bardziej pozytywnie nastawiony do tego wszystkiego, nie mogło być aż tak źle. Jedynie moje nastawienie może sprawić, że będzie nieprzyjemnie, a tego bym nie chciał.

<Kousuke? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz