sobota, 4 lipca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Jego słowa zawstydziły mnie jeszcze bardziej, zrobiłem się cały czarowny, o ile bardziej się da, chwytając jego dłonie, aby nie drażniły mojego ciała, które już drżało z powodu samej bliskości chłopaka.
- Czy mógłbyś przestać mnie zawstydzać? - Spytałem, pusząc policzki, na chwilę skupiając się tylko na sprawie związanej z moimi policzkami.
- Mówisz, że takie słowa cię zastraszając to ciekawe, mój mały Słodziaku - Wyszeptał, całując mój kark, uwalniając się z mojego uścisku, aby znów zacząć mnie drażnić swoim dotykiem.
- Przestań - Odwróciłem głowę w bok, aby nie dało się ujrzeć mojego zawstydzenia, bardziej upokarzać się już nie muszę.
Sorey jednak nie odopuszczał, sprawiało mu to wielką frajdę męczenie mnie, bo przecież to takie fajne, gdy robię się cały czerwony, co znacząco się wyróżnia na mojej bladej skórze.
Obrażony a z drugiej strony wciąż zawstydzony odwróciłem się w jego stronę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, chcąc go uciszyć, chociaż na chwilę kładąc dłonie na jego ramionach.
- Zamilcz już - Wyszeptałem, gdy tylko oderwałem się od jego ust, patrząc mu prosto w oczy, ten jego uśmiech nie schodził mu z ust, co dodatkowo mnie z leksza ruszało, z niego to dopiero złośnik.
- A co dostanę w zamian za milczenie? - Wymruczał, całując mój obojczyk.
Prychnąłem cicho, patrząc na jego twarz spod przymrużonych oczu.
- Pewność, że nie uduszę cię podczas snu - Burknąłem, co jedynie z jakiegoś powodu bardziej rozbawiło mojego przyjaciela. - Bardzo zabawne - Mruknąłem, odwracając się do niego plecami.
- Miki, no już, przecież oboje wiemy, że nie zrobisz mi krzywdy - Wyszeptał mi do ucha, wtulając się w moje ciało.
Cóż rację miał, co nie oznaczało, że nie byłbym w stanie nic mu zrobić, może jestem niegroźnym aniołem, ale gdy się zdenerwuje, potrafię zaszkodzić i to jeszcze jak.
- Palne cię w łeb to wystarczająca krzywda - Przewróciłem oczami, mój przyjaciel był rozbawiony i nawet tego nie ukrywał, fajnie było mu mnie tak męczyć, co gorsza lubiłem te głupie gadki, sam zawsze musiałem mu się odwinąć, aby poczuć się lepiej.
Przymknąłem oczy, zadowolony relaksując się w objęciach ukochanej osoby, przy nim całkowicie zapominałem o tym, co czeka nas jutro. Faktycznie mieliśmy ostatni dzień, aby pobyć sam na sam, nie przejmując się zupełnie niczym, od jutra to wszytko się zmieni, ta myśl trochę mnie martwiła, jednak nie w tej chwili, teraz przyjemnie ciepła woda relaksowała moje ciało, dając upust wszystkim kłębiącym się we mnie emocją.
Relaksowaliśmy się tak dobrą godzinę, czasem rozmawiając, czasem wzajemnie sobie dogadując, co było dla nas czymś normalnym.
- I co było warto? - Usłyszałem, gdy oboje zadowoleni położyliśmy się do łóżka.
- I to jeszcze jak - Wymruczałem, nachylając się nad jego twarzą, aby delikatnie musnąć jego usta.
Mojemu przyjacielowi jednak to nie wystarczyło, położył dłonie na moich biodrach, przyciągając mnie do siebie, łącząc nasze usta w bardziej namiętnym pocałunku. Nie powiem, spodobało mi się to, zawsze lubiłem wszelakie pieszczoty oferowane z jego ust lub rąk.
Zamruczałem zadowolony, gdy znalazłem się pod nim, mimo to gdzieś z tyłu głowy miałem myśli „nie powinniśmy tego robić” A jednak,  pozwoliłem się ponieść, oddając mu się w całości, zapominając o tym, co czeka nas jutro.

***

Już od samego rana nie mogłem spać, martwiłem się dzisiejszym dniem, byliśmy gotowi na wiele, ale czy to wystarczy, aby pokonać tego potwora?
Westchnąłem cicho, wstając powoli z łóżka, zakładając swoje ubrania, podchodząc do okna, które musiałem otworzyć, aby pozbyć się zaduchu w pokoju.
Od razu odczuwając narastającą aurę zła, skrzywiłem się delikatnie, postanawiając odejść od okna, wracając do śpiącego chłopaka.
- Sorey czas już wstać - Szepnąłem, głaszcząc jego policzek.
Chłopak mruknął coś niewyraźnie pod nosem, przewracając się na drugi bok. Westchnąłem cicho, widząc jego zachowanie, spinając mięśnie, gdy tylko okno zatrzasnęło się pod wpływem mocnego powiewu wiatru.
Mój przyjaciel poderwał się do siadu, rozglądając dokoła, nie wiedząc, co tak właściwie się wydarzyło.
- Co się stało? - Spytał, zaspany przecierając dłonią twarz.
- Jeszcze nic. Wstawaj, nie ma czasu na spanie, musisz się przygotować do walki - Odparłem, patrząc na niego ze spokojem w oczach, choć od środka wszystko mnie zżerało.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz