poniedziałek, 20 lipca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Pokręciłem przecząco głową. Nie było sensu w takim bezcelowym leżeniu w łóżku, jeżeli Mikleo przy tym nie będzie. Chciałem poleniuchować z nim, ot poleżeć sobie w miękkich poduszkach, pogadać o głupotach i uspokoić przed moim jutrzejszym wyjazdem. Mikleo jak zwykle musiał trochę panikować. Przecież mi się nie stanie, to tylko krótka podróż. Pomogę Alishi w rozdawaniu lekarstw, w dodatku widok pasterza znacząco uspokoi lud i da mu nadzieję. Wrócę bardzo szybko, nawet nie zorientuje się, że mnie nie ma.
Uśmiechnąłem się do swojego przyjaciela… a raczej męża. Nadal nie mogłem uwierzyć, że pomimo tak nieporadnego ślubu Mikleo się zgodził. Pewnie to dla niego nic nie znaczyło, w końcu jest Serafinem i tak ludzkie zwyczaje go nie obchodziły, ale mnie za to bardzo. Kochałem go całym sercem, byłem pewny swojej decyzji i teraz, czując przyjemnie chłodny metal na serdecznym palcu, byłem spokojniejszy. Miałem także nadzieję, że Mikleo również będzie spokojniejszy, podczas kiedy ja będę rozmawiał z innymi ludźmi i nie będzie taki zazdrosny. W końcu wybrałem jego, już na zawsze.
- Wolę ci towarzyszyć, niż leżeć tutaj samemu – powiedziałem wesoło, wstając z łóżka i zaczynając się ubierać. Przez te dwa dni miałem być tylko i wyłącznie na jego wyłączność  i chyba coś nam nie wyszło.
Chłopak poczekał na mnie i razem ruszyliśmy do jadalni. W sumie, byłem nawet trochę głodny, nie jadłem rano śniadania, bo chciałem kupić obrączki podczas kiedy Mikleo spał, a później też nie było czasu na jedzenie, ponieważ musiałem poświęcić trochę uwagi mojemu świeżemu małżonkowi. W jadalni był już Yuki z Lailah. Chłopiec był bardzo podekscytowany na widok Serafina wody i najchętniej od razu chciałby zacząć obiecany trening. Mikleo jednak stwierdził, ze najpierw należy poczekać na to, aż zjem.
Kiedy tylko się najadłem przyszła pora na to, aby Mikleo wywiązał się ze swojej obietnicy. Lailah udała się do swojego pokoju, aby odpocząć a my do ogrodu. Byłem dzisiaj bardzo rozleniwiony i najchętniej nie robiłbym nic. Podczas kiedy Mikleo instruował Yuki’ego, ja siedziałem oparty o drzewo i po prostu obserwowałem, od czasu do czasu zaczepiając przyjaciela. Było dzisiaj naprawdę chłodno, co nawet zauważyłem ja.
- Nie jest wam zimno? – spytałem, bardziej opatulając się swoją koszulą.
- Temperatura nie oddziałuje na nas w tak dużym stopniu, jak na ludzi – odparł mój anioł, odwracając się w moją stronę i sprzedając mi pstryczka w nos, a Yuki pokręcił przecząco głową. – Ale jeżeli jest ci zimno, może wróć do zamku.
- Ze mną jest w porządku, po prostu martwię się o was – odparłem, przytulając się do jego pleców.
Czułem, że Mikleo nie za bardzo był zadowolony z moich słów i chciałby, abym wrócił do zamku, ale nie chciałem go opuszczać, poza tym nie było mi aż tak zimno. W końcu trening się zakończył, ale Yuki nie wrócił do swojego pokoju. Usłyszał, że też Mikleo będzie mnie uczył języka i on stwierdził, że też by chciał. Naprawdę musiał się za nami stęsknić, bo nie chciał nas opuszczać nawet, kiedy był wyraźnie zmęczony. Tym sposobem chłopiec przebywał w naszym pokoju aż to późnego wieczora, kiedy w końcu zasnął w fotelu. Widziałem, że Mikleo był zmęczony, dlatego to ja wziąłem ostrożnie na ręce śpiące dziecko i zawoławszy psiaka do siebie, zaniosłem wymęczonego chłopca do pokoju Lailah.
Kiedy wróciłem zastałem mojego anioła rozwalonego na łóżku. Zajmowanie się chłopcem naprawdę go wymęczyło, jak można się spodziewać, początkowa nauka przerodziła się w zabawę. Bez zastanowienia wtuliłem się w jego drobne ciałko, napawając się jego bliskością i zapachem.
- Bardzo zmęczony? – spytałem, opierając brodę o jego klatkę piersiową, by móc patrzeć na jego twarz.
- Może troszeczkę – przyznał, gładząc mnie po głowie. Pokiwałem głową na jego słowa, uśmiechając się do niego łagodnie.
- Więc idziemy spać? – spytałem i już chciałem wstać, aby pozwolić mu odpocząć, ale w tym momencie poczułem, jak kładzie dłonie na moich policzkach i przybliża moją twarz do swojej, by móc złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Aż tak zmęczony nie jestem – wymruczał, uśmiechając się do mnie niewinnie. Odwzajemniłem ten gest i postanowiłem skorzystać z propozycji mojego anioła, w końcu nie będziemy widzieć się przez parę dni i musiałem należycie zająć się jego ciałem.

***

Gdyby nie służąca, która obudziła mnie wcześnie rano, na pewno sam bym nie wstał. Z jeszcze zamkniętymi oczami podniosłem się do siadu i wymamrotałem, że za chwilę wstanę. Kiedy dziewczyna wyszła, przetarłem zaspany oczy i przeciągnąłem się leniwie. Wiedziałem, że będę musiał wstać wcześnie, ale żeby aż tak? Cóż, może byłbym bardziej wypoczęty, gdybym w nocy spał, a nie zajmował się aniołem. Spojrzałem na wtulonego w poduszkę Mikleo i uśmiechnąłem się pod nosem. Wyglądał cudownie, nie wiem, jak ja przeżyję bez niego te dwa, trzy dni.
Wstałem ostrożnie z łózka nie chcąc zbudzić mojego anioła ze snu i zacząłem się ubierać. Niestety, nie udało mi się i po chwili anioł poruszył się niepewnie i podniósł do siadu. Poprawiłem koszulę i zapinając jej guziki nachyliłem się nad aniołem, po czym pocałowałem go w czoło.
- Śpij, jest jeszcze wcześnie – powiedziałem łagodnie, uśmiechając się do mojego męża.
- Czemu mnie obudziłeś? Pomógłbym ci – burknął zaspany, przeczesując dłonią włosy.
- Bez przesady, umiem się sam ubrać – odparłem rozbawiony, wygładzając ubranie. – Nie opuszczaj murów zamku, nie chodź nigdzie sam, gdyby coś się stało, odezwij się do mnie, i… –  mój anioł przerwał mi ten krótki wywód długim pocałunkiem, czym nieco mnie zdekoncentrował. Kiedy się ode mnie odsunął, kilkukrotnie zamrugałem powiekami tracąc wątek.
- Umiem o siebie zadbać, martw się o siebie – powiedział, a w jego głosie wychwyciłem nutkę rozbawienia. – Martw się o siebie, masz wrócić do mnie cały i zdrowy.
- Dam sobie radę, czekaj na mnie – wymruczałem, uśmiechając ci się do niego łagodnie. Nim wyszedłem z pokoju, złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku na pożegnanie. Miałem nadzieję, że mój anioł będzie trochę bardziej spokojny podczas mojej nieobecności, przecież to nie jest żadna groźna misja, co takiego mogłoby mi się stać?

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz