Kiedy chłopak zamknął za sobą drzwi, uśmiech od razu
zszedł z mojej twarzy. Przyznam, że przez cały ten dzień czułem się dziwnie,
nie mogłem uwierzyć, że moim najlepszym przyjacielem był sam Serafin wody, w
dodatku tak cudownie wyglądającym. Może to, co wcześniej powiedziałem, to była
czysta głupota, ale on dla mnie naprawdę tak wyglądał. Z tymi napuszonymi włosami
i dużymi, lawendowymi oczami przywodził mi na myśl małą, słodką owieczkę.
Dobrze, że się za to nie obraził, nie wiem, jak sam bym zareagował, gdyby ktoś stwierdził,
że wyglądam jak zwierzę.
Mikleo opowiedział mi nasze dzieciństwo, o tym, że
razem zwiedzaliśmy różne ruiny i prawie za każdym takim razem wpakowywałem się
w kłopoty, z których wyciągał mnie właśnie on. Z tego, co rozumiałem, uratował mi
życie naprawdę wiele razy, przez co czułem się troszeczkę głupio. On tyle dla
mnie zrobił, i to jeszcze jak byliśmy dziećmi, a co ja dla niego zrobiłem? O
ile mogłem cokolwiek zrobić, przy nim byłem zwykłym, żałosnym człowiekiem.
Od razu odczułem brak jego obecności. Przyjemna aura
zniknęła i pozostało dziwne poczucie pustki. Dopiero teraz odczułem, że
naprawdę byłem sam. Westchnąłem cicho, zażenowany swoim zachowaniem, chyba
bardzo przesadzam, przecież owieczka była tuż za ścianą, nic złego się
nie dzieje. Podczas odświeżania się naszła mnie pewna myśl; czy przez cały ten czas
chłopak spał ze mną? Najwidoczniej, przez te tygodnie nie odczułem braku obecności,
i Alisha mówiła, że on jest przy mnie cały czas… poczułem, jak na
policzki wkrada się rumieniec wstydu. Mam nadzieję, że nie robiłem przez sen
żadnych dziwnych rzeczy.
Ale czy to nie oznaczało, że wcześniej, przed tym, jak
straciłem pamięć, mieszkaliśmy w osobnych pokojach? Chyba tak, w końcu nie było
tu miejsca, w którym mógłby on spać. Co prawda, łóżko było całkiem spore,
jednak czy to nie było trochę zbyt dziwne, aby dwójka przyjaciół spała w jednym
łóżku? Kiedy jadłem, Mikleo odprowadził księżniczkę od drzwi, poprosił ją o coś
cicho, czego nie dosłyszałem, ale udało mi się usłyszeć odpowiedź Alishi: Pokój
obok będzie do twojej dyspozycji tak długo, jak to tylko konieczne. To
raczej wskazywało na to, że wcześniej mieszkaliśmy razem.
Z ciężkim westchnięciem położyłem się do łóżka już sam
nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Chyba nie powinienem się za bardzo nad
tym zastanawiać, po prostu jutro zapytam o to Serafina, który tak bardzo
przypominał mi owieczkę.
***
Obudziłem się w środku nocy, przerażony i zlany potem,
z mocno bijącym sercem. Odruchowo zerknąłem na miejsce na materacu obok siebie
i widząc, że jest ono puste poczułem, jak ogarnia mnie jeszcze większa panika.
Dopiero po kilku nieznośnie dłużących się sekundach zdałem sobie sprawę, że
wszystko jest w porządku, a Mikleo jest bezpieczny, w pokoju obok.
Odetchnąłem głęboko i przetarłem twarz, powoli się
uspokajając. Już nawet nie pamiętałem, co mi się śniło, ale wiedziałem, że to
wcale nie było nic przyjemnego. Miałem nadzieję, że to nie było żadne
wspomnienie, a głupi koszmar.
Po tym koszmarze nawet cienie zaczęły nieco mnie
przerażać, dlatego zapaliłem świeczkę stojącą na szafce nocnej. Przez całe te
tygodnie nie miałem ani jednego złego snu pomimo, że wiedziałem, że moje życie
nie zawsze należało do najlżejszych. Szczerze mówiąc, spodziewałem się, że
wkrótce coś złego mi się przypomni, ale nie spodziewałem się czegoś takiego.
Nie chciałem pójść spać, bałem się, że koszmar się
ponowi. Postanowiłem, że resztę nocy spędzę na czytaniu książki, by uspokoić
przerażony umysł, ale nie potrafiłem się skupić. Zacząłem zastanawiać się,
czemu, od razu po wybudzeniu szukałem podświadomie Mikleo? Może w tym śnie było
coś o nim? Miałem wcześniej problemy ze snem? Przez chwilę korciło mnie, aby pójść
do Serafina, powiedział, że gdybym czegoś potrzebował, mogę do niego przyjść, a
w tej chwili bardzo potrzebowałem chociażby jego obecności i kojącego głosu, musiałem
się upewnić, że on tam jest i wszystko z nim w porządku. Już nawet prawie to
zrobiłem, ale zatrzymałem się przed drzwiami zdając sobie sprawę, że to bardzo
głupi pomysł. Był środek nocy, na pewno spał, nie chciałem mu przeszkadzać.
Myślałem, że z czasem sam się uspokoję, ale im więcej
czasu mijało, tym gorzej się czułem. Starałem się zająć czymś myśli,
przeglądałem wszystkie księgi znajdujące się w moim pokoju, ale z tyłu głowy
ciągle była ta zdradziecka myśl, że coś się stało i że powinienem się upewnić.
Dopiero nad ranem nie wytrzymałem i poszedłem pod
drzwi jego pokoju. Zdałem sobie sprawę, że to zły pomysł dopiero po tym, jak już
zapukałem do jego drzwi. Już nawet miałem wrócić do siebie, ale w tym samym
momencie drzwi otworzyły się, a w nich stanął Mikleo – jego włosy były w
uroczym nieładzie i wyglądał, jakby został właśnie wybudzony ze snu. Poczułem
ulgę i wyrzuty sumienia jednocześnie. Z jednej strony, wszystko było w porządku,
Mikleo był, i był cały i zdrowy. Z drugiej… naprawdę jestem jedynie chodzącym
problemem, i to dla wszystkich wokół.
Od razu zacząłem dukać jakąś słabą wymówkę, która nie
miała absolutnie żadnego sensu.
- Wchodź – powiedział nagle anioł, przerywając moje
bezsensowne dukanie i odsunął się od drzwi. Niepewnie wszedłem do środka od
razu zauważyłem, że był to pokój identycznie wyglądający jak ten, w którym ulokowany
byłem ja, z tym wyjątkiem, że tu nigdzie nie walały się osobiste rzeczy. –
Koszmar? – spytał, a ja posłałem mu przepraszające spojrzenie i pokiwałem
niepewnie głową. Nie dość, że byłem beznadziejny, to jeszcze słaby, nie
potrafiłem nawet poradzić sobie z głupim koszmarem. – Chodź tutaj – dodał,
siadając na łóżku i wyciągając ręce w moją stronę.
Wykonałem jego polecenie i bez zastanowienia wtuliłem
się w jego ciało, chowając nos w zagłębieniu jego szyi. Zaraz poczułem, jak
chłopak delikatnie mnie obejmuje i zaczyna gładzić moje włosy. Trwaliśmy tak
przez kilka długich minut, w ciągu których powoli się uspokajałem
- Przepraszam, niepotrzebnie cię obudziłem –
wymamrotałem, odsuwając się od niego. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że
bardzo potrzebowałem jego obecności, i to bardziej niż wcześniej podejrzewałem.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz