poniedziałek, 27 lipca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Kiedy chłopak zamknął za sobą drzwi, uśmiech od razu zszedł z mojej twarzy. Przyznam, że przez cały ten dzień czułem się dziwnie, nie mogłem uwierzyć, że moim najlepszym przyjacielem był sam Serafin wody, w dodatku tak cudownie wyglądającym. Może to, co wcześniej powiedziałem, to była czysta głupota, ale on dla mnie naprawdę tak wyglądał. Z tymi napuszonymi włosami i dużymi, lawendowymi oczami przywodził mi na myśl małą, słodką owieczkę. Dobrze, że się za to nie obraził, nie wiem, jak sam bym zareagował, gdyby ktoś stwierdził, że wyglądam jak zwierzę.
Mikleo opowiedział mi nasze dzieciństwo, o tym, że razem zwiedzaliśmy różne ruiny i prawie za każdym takim razem wpakowywałem się w kłopoty, z których wyciągał mnie właśnie on. Z tego, co rozumiałem, uratował mi życie naprawdę wiele razy, przez co czułem się troszeczkę głupio. On tyle dla mnie zrobił, i to jeszcze jak byliśmy dziećmi, a co ja dla niego zrobiłem? O ile mogłem cokolwiek zrobić, przy nim byłem zwykłym, żałosnym człowiekiem.
Od razu odczułem brak jego obecności. Przyjemna aura zniknęła i pozostało dziwne poczucie pustki. Dopiero teraz odczułem, że naprawdę byłem sam. Westchnąłem cicho, zażenowany swoim zachowaniem, chyba bardzo przesadzam, przecież owieczka była tuż za ścianą, nic złego się nie dzieje. Podczas odświeżania się naszła mnie pewna myśl; czy przez cały ten czas chłopak spał ze mną? Najwidoczniej, przez te tygodnie nie odczułem braku obecności, i Alisha mówiła, że on jest przy mnie cały czas… poczułem, jak na policzki wkrada się rumieniec wstydu. Mam nadzieję, że nie robiłem przez sen żadnych dziwnych rzeczy.
Ale czy to nie oznaczało, że wcześniej, przed tym, jak straciłem pamięć, mieszkaliśmy w osobnych pokojach? Chyba tak, w końcu nie było tu miejsca, w którym mógłby on spać. Co prawda, łóżko było całkiem spore, jednak czy to nie było trochę zbyt dziwne, aby dwójka przyjaciół spała w jednym łóżku? Kiedy jadłem, Mikleo odprowadził księżniczkę od drzwi, poprosił ją o coś cicho, czego nie dosłyszałem, ale udało mi się usłyszeć odpowiedź Alishi: Pokój obok będzie do twojej dyspozycji tak długo, jak to tylko konieczne. To raczej wskazywało na to, że wcześniej mieszkaliśmy razem.
Z ciężkim westchnięciem położyłem się do łóżka już sam nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Chyba nie powinienem się za bardzo nad tym zastanawiać, po prostu jutro zapytam o to Serafina, który tak bardzo przypominał mi owieczkę.

***

Obudziłem się w środku nocy, przerażony i zlany potem, z mocno bijącym sercem. Odruchowo zerknąłem na miejsce na materacu obok siebie i widząc, że jest ono puste poczułem, jak ogarnia mnie jeszcze większa panika. Dopiero po kilku nieznośnie dłużących się sekundach zdałem sobie sprawę, że wszystko jest w porządku, a Mikleo jest bezpieczny, w pokoju obok.
Odetchnąłem głęboko i przetarłem twarz, powoli się uspokajając. Już nawet nie pamiętałem, co mi się śniło, ale wiedziałem, że to wcale nie było nic przyjemnego. Miałem nadzieję, że to nie było żadne wspomnienie, a głupi koszmar.
Po tym koszmarze nawet cienie zaczęły nieco mnie przerażać, dlatego zapaliłem świeczkę stojącą na szafce nocnej. Przez całe te tygodnie nie miałem ani jednego złego snu pomimo, że wiedziałem, że moje życie nie zawsze należało do najlżejszych. Szczerze mówiąc, spodziewałem się, że wkrótce coś złego mi się przypomni, ale nie spodziewałem się czegoś takiego.
Nie chciałem pójść spać, bałem się, że koszmar się ponowi. Postanowiłem, że resztę nocy spędzę na czytaniu książki, by uspokoić przerażony umysł, ale nie potrafiłem się skupić. Zacząłem zastanawiać się, czemu, od razu po wybudzeniu szukałem podświadomie Mikleo? Może w tym śnie było coś o nim? Miałem wcześniej problemy ze snem? Przez chwilę korciło mnie, aby pójść do Serafina, powiedział, że gdybym czegoś potrzebował, mogę do niego przyjść, a w tej chwili bardzo potrzebowałem chociażby jego obecności i kojącego głosu, musiałem się upewnić, że on tam jest i wszystko z nim w porządku. Już nawet prawie to zrobiłem, ale zatrzymałem się przed drzwiami zdając sobie sprawę, że to bardzo głupi pomysł. Był środek nocy, na pewno spał, nie chciałem mu przeszkadzać.
Myślałem, że z czasem sam się uspokoję, ale im więcej czasu mijało, tym gorzej się czułem. Starałem się zająć czymś myśli, przeglądałem wszystkie księgi znajdujące się w moim pokoju, ale z tyłu głowy ciągle była ta zdradziecka myśl, że coś się stało i że powinienem się upewnić.
Dopiero nad ranem nie wytrzymałem i poszedłem pod drzwi jego pokoju. Zdałem sobie sprawę, że to zły pomysł dopiero po tym, jak już zapukałem do jego drzwi. Już nawet miałem wrócić do siebie, ale w tym samym momencie drzwi otworzyły się, a w nich stanął Mikleo – jego włosy były w uroczym nieładzie i wyglądał, jakby został właśnie wybudzony ze snu. Poczułem ulgę i wyrzuty sumienia jednocześnie. Z jednej strony, wszystko było w porządku, Mikleo był, i był cały i zdrowy. Z drugiej… naprawdę jestem jedynie chodzącym problemem, i to dla wszystkich wokół.
Od razu zacząłem dukać jakąś słabą wymówkę, która nie miała absolutnie żadnego sensu.
- Wchodź – powiedział nagle anioł, przerywając moje bezsensowne dukanie i odsunął się od drzwi. Niepewnie wszedłem do środka od razu zauważyłem, że był to pokój identycznie wyglądający jak ten, w którym ulokowany byłem ja, z tym wyjątkiem, że tu nigdzie nie walały się osobiste rzeczy. – Koszmar? – spytał, a ja posłałem mu przepraszające spojrzenie i pokiwałem niepewnie głową. Nie dość, że byłem beznadziejny, to jeszcze słaby, nie potrafiłem nawet poradzić sobie z głupim koszmarem. – Chodź tutaj – dodał, siadając na łóżku i wyciągając ręce w moją stronę.
Wykonałem jego polecenie i bez zastanowienia wtuliłem się w jego ciało, chowając nos w zagłębieniu jego szyi. Zaraz poczułem, jak chłopak delikatnie mnie obejmuje i zaczyna gładzić moje włosy. Trwaliśmy tak przez kilka długich minut, w ciągu których powoli się uspokajałem
- Przepraszam, niepotrzebnie cię obudziłem – wymamrotałem, odsuwając się od niego. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że bardzo potrzebowałem jego obecności, i to bardziej niż wcześniej podejrzewałem.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz