wtorek, 28 lipca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Przez cały ten czas nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że trzymałem go za rękę. Dlatego kiedy anioł wypomniał mi to, poczułem jak moje policzki wściekle się czerwienią, co ja sobie w ogóle wyobrażam, powinienem traktować go z szacunkiem, w końcu to anioł, i to nie byle jaki, a Serafin, a Serafiny chyba stoją wyżej od zwykłych aniołów. Natychmiastowo go puściłem , czując się bardzo głupio. Szczerze, nie chciałem, aby, odchodził, przy nim czułem się bezpiecznie i swobodnie, z czego to drugie było dla mnie nieco problematyczne. Z jednej strony chciałem traktować go z szacunkiem, na który jak najbardziej zasługiwać, z drugiej pragnąłem wtulić się w jego idealne ciało, wsunąć nos w miękkie, pachnące włosy i po prostu nie wypuszczać z tego uścisku. Skąd to ciche pragnienie, nie wiedziałem, ale pomimo niego postanowiłem zachować dystans. Nie wiedziałem, jaka relacja dokładnie nas łączyła; byliśmy przyjaciółmi, prawdopodobnie najlepszymi i to było jedyne, czego byłem pewien. Obrączki nadal nie zostały wyjaśnione, Mikleo nic nie mówił, że łączyło nas coś więcej, nie dawał tego znać w gestach więc nie chciałem jakoś go do siebie zrazić. Ale gdyby jednak okazało się, że jesteśmy kimś więcej, byłbym zaskoczony – tak idealna istota darzyłaby mnie głębszym uczuciem, przecież to byłoby nie do pomyślenia. Ale chyba byłbym nawet szczęśliwy i czułbym się pewniej ze swoimi uczuciami.
- Mógłbyś ze mną zostać? – spytałem, nim zdążyłem pomyśleć o tym, jak głupio brzmiała moja prośba. – Mogę ci oddać łóżko, nie chcę zostać sam.
- Miałeś wypoczywać – przypomniał mi, unosząc wysoko jedną brew.
- Więc przesunę się, abyś ty miał połowę, i ja miał połowę – nie odpuszczałem, naprawdę nie chcąc teraz odpoczywać samemu. Zwykła obecność jest dla mnie bardzo ważna, chłopak nie musiał nic mówić. Poza tym nawet ja uważałem, że chłopak powinien odpocząć. Spotkanie z takim potworem na pewno musiało wykończyć go psychicznie. Gdybym wiedział, że idzie do miasta, aby go powstrzymać, w życiu bym go nie puścił. Jakie szczęście, że zaufałem swojemu przeczuciu i podpytałem Yuki’ego, gdybym tego nie zrobił, zarówno Mikleo jak i Lailah nie wróciliby. I dobrze, że zaufałem słowom anioła, nie złego pasterza, chociaż musiałem przyznać ze wstydem przed sobą samym, że było blisko. Właśnie, Lailah… nie widziałem jej, odkąd zostałem odprowadzony do pokoju. Miałem nadzieję, że u niej wszystko w porządku. Muszę ją później odwiedzić, aby dowiedzieć się, że nic jej nie jest. Z tego co zrozumiałem, ona również była kimś ważnym w moim życiu, ale w zupełnie innym znaczeniu, niż Mikleo.
Chłopak westchnął ciężko, ale zgodził się i już po chwili niepewnie położył się obok mnie. I ja zmieniłem pozycje z siedzącej na leżącą, kładąc się na boku tak, by móc wpatrywać się w idealną twarz Mikleo. Jak dobrze, że nic mu się nie stało i tylko ja ucierpiałem najgorzej, ale w fizyczny sposób. Psychicznie to pewnie Mikleo był w gorszym stanie i wcale to nie było nic złego i jedyne, co mógłbym zrobić, by poczuł się lepiej, to siedzieć cicho i dać mu odpocząć. Ale ja nie chciałem siedzieć cicho, chciałem z nim porozmawiać, bardzo. I tu nie chodziło o zadawanie pytań, ale faktyczną rozmowę.
- Mów śmiało – usłyszałem zmęczony głos Mikleo i po chwili otworzył swoje cudne, lawendowe oczy. Poczułem na swoich policzkach rumieniec zażenowania, nawet teraz musiałem mu przeszkadzać. – Bije od ciebie chęć mówienia, więc i tak nie zasnę.
- Chciałem cię o cos poprosić – zacząłem niepewnie, patrząc wprost na niego.
- Już nigdy nie zataję przed tobą prawdy – odparł chłopak, co nieco zbiło mnie z tropu.
- Nie o to mi chodziło, ale to też sobie zapamiętam – uśmiechnąłem się lekko do niego. – Nie próbuj sam walczyć z tym człowiekiem. Przyznaję, nie pamiętam, jaka relacja nas łączyła, ale jestem pewny jednego, nie chciałbym, aby coś ci się stało. Czuję, że zależy mi na tobie i nie chciałbym cię stracić. Możemy razem znaleźć sposób na pokonanie go, by wszyscy byli wszyscy byli bezpieczni.
Chłopak wpatrywał się we mnie w milczeniu przez kilka długich sekund, a ja właśnie zdałem sobie sprawę, co takiego powiedziałem i poczułem zażenowanie. To brzmiało dwuznacznie, bardzo dwuznacznie i wcale nie tak, jakby był dla mnie jedynie przyjacielem. Co, jeżeli on poczuje się nieswojo, albo go tym uraziłem? Już chciałem się wytłumaczyć, ale zauważyłem, że Mikleo zaczyna delikatnie się uśmiechać. Więc… nie jest zły? Ani obrażony? Nie zrobiłem niczego złego?
- Postaram się – powiedział łagodnie, nie przestając się uśmiechać. Niczego mi nie obiecał, z czego z jednej strony się cieszyłem, ponieważ ma tą pewność, że nie są to puste słowa, z drugiej muszę bardzo na niego uważać, aby znów nagle nie znikł. – Ale jest coś jeszcze.
- Mogę się do ciebie przytulić? – wypaliłem, nerwowo zagryzając wargi. Jego bliskość napawała mnie spokojem, i troszeczkę jej potrzebowałem w tym momencie.
- Naprawdę pytasz się, czy możesz się przytulić? – powtórzył z rozbawieniem, a ja znów poczułem się głupio. – Nie musisz się pytać o takie rzeczy. Jeżeli czujesz taką potrzebę, po prostu to zrób.
- Czyli tak? – musiałem się upewnić, by przypadkiem go nie urazić, albo zakłopotać, chociaż z naszej dwójki to ja byłem zakłopotany i zażenowany własnymi pytaniami.
Chłopak parsknął śmiechem i pokiwał głową. Przysunąłem się do niego delikatnie, a następnie ostrożnie objąłem go dłońmi w pasie. Byłem lekko zaskoczony i zdumiony, kiedy anioł bez żadnego wahania odwzajemnił gest i wtulił się w moje ciało. Może i on potrzebował czyjejś bliskości? Jeżeli to ma mu pomóc poczuć się lepiej, mógłbym go tak przytulać cały dzień. Z dziwnie szybko bijącym sercem poprawiłem uścisk, tym samym bardziej się do niego przytulając. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo byłem zmęczony całym tym dniem; nieprzespana noc i atak złego pasterza robiły swoje.
- Naprawdę jesteś jak owieczka – wymamrotałem tuż przed zaśnięciem, wsuwając nos w jego przyjemnie miękkie włosy.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz