Przez cały ten czas nawet nie zdawałem sobie sprawy z
tego, że trzymałem go za rękę. Dlatego kiedy anioł wypomniał mi to, poczułem
jak moje policzki wściekle się czerwienią, co ja sobie w ogóle wyobrażam,
powinienem traktować go z szacunkiem, w końcu to anioł, i to nie byle jaki, a
Serafin, a Serafiny chyba stoją wyżej od zwykłych aniołów. Natychmiastowo go
puściłem , czując się bardzo głupio. Szczerze, nie chciałem, aby, odchodził,
przy nim czułem się bezpiecznie i swobodnie, z czego to drugie było dla mnie nieco
problematyczne. Z jednej strony chciałem traktować go z szacunkiem, na który
jak najbardziej zasługiwać, z drugiej pragnąłem wtulić się w jego idealne
ciało, wsunąć nos w miękkie, pachnące włosy i po prostu nie wypuszczać z tego
uścisku. Skąd to ciche pragnienie, nie wiedziałem, ale pomimo niego postanowiłem
zachować dystans. Nie wiedziałem, jaka relacja dokładnie nas łączyła; byliśmy
przyjaciółmi, prawdopodobnie najlepszymi i to było jedyne, czego byłem pewien.
Obrączki nadal nie zostały wyjaśnione, Mikleo nic nie mówił, że łączyło nas coś
więcej, nie dawał tego znać w gestach więc nie chciałem jakoś go do siebie zrazić.
Ale gdyby jednak okazało się, że jesteśmy kimś więcej, byłbym zaskoczony – tak
idealna istota darzyłaby mnie głębszym uczuciem, przecież to byłoby nie do
pomyślenia. Ale chyba byłbym nawet szczęśliwy i czułbym się pewniej ze swoimi
uczuciami.
- Mógłbyś ze mną zostać? – spytałem, nim zdążyłem
pomyśleć o tym, jak głupio brzmiała moja prośba. – Mogę ci oddać łóżko, nie chcę
zostać sam.
- Miałeś wypoczywać – przypomniał mi, unosząc wysoko
jedną brew.
- Więc przesunę się, abyś ty miał połowę, i ja miał
połowę – nie odpuszczałem, naprawdę nie chcąc teraz odpoczywać samemu. Zwykła
obecność jest dla mnie bardzo ważna, chłopak nie musiał nic mówić. Poza tym
nawet ja uważałem, że chłopak powinien odpocząć. Spotkanie z takim potworem na
pewno musiało wykończyć go psychicznie. Gdybym wiedział, że idzie do miasta,
aby go powstrzymać, w życiu bym go nie puścił. Jakie szczęście, że zaufałem swojemu
przeczuciu i podpytałem Yuki’ego, gdybym tego nie zrobił, zarówno Mikleo jak i
Lailah nie wróciliby. I dobrze, że zaufałem słowom anioła, nie złego pasterza, chociaż
musiałem przyznać ze wstydem przed sobą samym, że było blisko. Właśnie, Lailah…
nie widziałem jej, odkąd zostałem odprowadzony do pokoju. Miałem nadzieję, że u
niej wszystko w porządku. Muszę ją później odwiedzić, aby dowiedzieć się, że
nic jej nie jest. Z tego co zrozumiałem, ona również była kimś ważnym w moim
życiu, ale w zupełnie innym znaczeniu, niż Mikleo.
Chłopak westchnął ciężko, ale zgodził się i już po
chwili niepewnie położył się obok mnie. I ja zmieniłem pozycje z siedzącej na
leżącą, kładąc się na boku tak, by móc wpatrywać się w idealną twarz Mikleo.
Jak dobrze, że nic mu się nie stało i tylko ja ucierpiałem najgorzej, ale w fizyczny
sposób. Psychicznie to pewnie Mikleo był w gorszym stanie i wcale to nie było
nic złego i jedyne, co mógłbym zrobić, by poczuł się lepiej, to siedzieć cicho
i dać mu odpocząć. Ale ja nie chciałem siedzieć cicho, chciałem z nim
porozmawiać, bardzo. I tu nie chodziło o zadawanie pytań, ale faktyczną
rozmowę.
- Mów śmiało – usłyszałem zmęczony głos Mikleo i po
chwili otworzył swoje cudne, lawendowe oczy. Poczułem na swoich policzkach
rumieniec zażenowania, nawet teraz musiałem mu przeszkadzać. – Bije od ciebie
chęć mówienia, więc i tak nie zasnę.
- Chciałem cię o cos poprosić – zacząłem niepewnie, patrząc
wprost na niego.
- Już nigdy nie zataję przed tobą prawdy – odparł chłopak,
co nieco zbiło mnie z tropu.
- Nie o to mi chodziło, ale to też sobie zapamiętam –
uśmiechnąłem się lekko do niego. – Nie próbuj sam walczyć z tym człowiekiem.
Przyznaję, nie pamiętam, jaka relacja nas łączyła, ale jestem pewny jednego, nie
chciałbym, aby coś ci się stało. Czuję, że zależy mi na tobie i nie chciałbym
cię stracić. Możemy razem znaleźć sposób na pokonanie go, by wszyscy byli
wszyscy byli bezpieczni.
Chłopak wpatrywał się we mnie w milczeniu przez kilka
długich sekund, a ja właśnie zdałem sobie sprawę, co takiego powiedziałem i
poczułem zażenowanie. To brzmiało dwuznacznie, bardzo dwuznacznie i wcale nie
tak, jakby był dla mnie jedynie przyjacielem. Co, jeżeli on poczuje się
nieswojo, albo go tym uraziłem? Już chciałem się wytłumaczyć, ale zauważyłem, że
Mikleo zaczyna delikatnie się uśmiechać. Więc… nie jest zły? Ani obrażony? Nie
zrobiłem niczego złego?
- Postaram się – powiedział łagodnie, nie przestając
się uśmiechać. Niczego mi nie obiecał, z czego z jednej strony się cieszyłem,
ponieważ ma tą pewność, że nie są to puste słowa, z drugiej muszę bardzo na
niego uważać, aby znów nagle nie znikł. – Ale jest coś jeszcze.
- Mogę się do ciebie przytulić? – wypaliłem, nerwowo
zagryzając wargi. Jego bliskość napawała mnie spokojem, i troszeczkę jej
potrzebowałem w tym momencie.
- Naprawdę pytasz się, czy możesz się przytulić? –
powtórzył z rozbawieniem, a ja znów poczułem się głupio. – Nie musisz się pytać
o takie rzeczy. Jeżeli czujesz taką potrzebę, po prostu to zrób.
- Czyli tak? – musiałem się upewnić, by przypadkiem go
nie urazić, albo zakłopotać, chociaż z naszej dwójki to ja byłem zakłopotany i
zażenowany własnymi pytaniami.
Chłopak parsknął śmiechem i pokiwał głową. Przysunąłem
się do niego delikatnie, a następnie ostrożnie objąłem go dłońmi w pasie. Byłem
lekko zaskoczony i zdumiony, kiedy anioł bez żadnego wahania odwzajemnił gest i
wtulił się w moje ciało. Może i on potrzebował czyjejś bliskości? Jeżeli to ma
mu pomóc poczuć się lepiej, mógłbym go tak przytulać cały dzień. Z dziwnie szybko
bijącym sercem poprawiłem uścisk, tym samym bardziej się do niego przytulając.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo byłem zmęczony całym tym dniem; nieprzespana
noc i atak złego pasterza robiły swoje.
- Naprawdę jesteś jak owieczka – wymamrotałem tuż
przed zaśnięciem, wsuwając nos w jego przyjemnie miękkie włosy.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz