wtorek, 14 lipca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Moje ciało drżało pod wpływem jego dotyku, nie mówiąc już o ustach, które czyniły cuda. Czy ja byłem zadowolony? Jeszcze jak, nie spodziewałem się takich pieszczot, chciałem tylko normalnie z nim porozmawiać, niepotrzebnie tak się na niego gniewałem, fakt zabolało mnie to ale to już przeszłość nie ma po co rozdrapywać starych ran.
Położyłem delikatnie dłonie na jego policzkach, zbliżając jego twarz do swojej, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, nie czując żadnego obrzydzenie, z powodu tego, co zrobił, wręcz przeciwnie teraz byłem w zupełności zadowolony, niczego do życia już nie potrzebowałem tym bardziej, czułem, że to już koniec na dziś mój biedny przyjaciel był zmęczony, a ja nie chciałem męczyć go jeszcze bardziej już i tak odpokutował swoje winy.
- Teraz już tak - Wyszeptałem, głaszcząc jego policzek, ciesząc się z tej wspaniałej chwili, sam na sam tego właśnie mi brakowało, już nie chodzi o sex, chodzi o bycie ze sobą, tylko przy nim czuję się spokojnie i bezpiecznie, tylko przy nim ukazuje emocje, gdy przy reszcie staram się być obojętny, wciąż jednak mam problemy, z co po niektórymi emocjami, które jak nic byłoby dobrze znać.
Sorey uśmiechnął się delikatnie, wtulając się w moje ciało, w tej chwili było mi wszystko jedno, jak wyglądam czułem się naprawdę fantastyczne i nie chciałem tego niszczyć, poza tym zacząłem odczuwać drobne zmęczenie spowodowane niewyspaniem, zabawą z chłopcem i teraz tym, to wszystko wymęczyło mój organizm, to zabawne, gdy anioł przez człowieka czuję się tak błogo, jak gdyby sam był człowiekiem.
Zamknąłem na chwilę swoje oczy, głaszcząc przyjaciela po włosach, relaksując się w jego ramionach..
- Zmęczony? - Słysząc głos Soreya, wstającego zemnie, westchnąłem cicho, otwierając oczy, musiałem się podnieść, aby się poprawić, i chociaż bardzo nie chciałem, musiałem to zrobić, aby jakoś wyglądać.
- Może odrobinę ty pewnie też, nie wygląda w końcu najlepiej - Stwierdziłem, ogarniając się do porządku, aby wyglądać przynajmniej w miarę tak dobrze, jak wcześniej.
- To przez te włosy - Mruknął, gdy to ja powstrzymałem się od śmiechu, kładąc się wygodnie na łóżku.
- Wyglądasz naprawdę dobrze, podobasz mi się taki, nie przejmuj się kolorem swoich włosów - Odparłem, wyciągając do niego rękę, aby zaciągnąć go do łóżka, wtulając się w jego ciało, oboje powinniśmy odpocząć, chyba zasłużyliśmy sobie na to, aby odpocząć, w swoim ramionach zapominając o tym, co było i dlaczego się to wydarzyło.
***
Wczesnym rankiem obudził mnie Yuki, chłopiec nie mógł już spać, pewnie Lailah jeszcze sowia a tylko ja nigdy nie narzekam, gdy zostaje wybudzony przez chłopca ze snu, na tym w końcu polega rodzicielstwo, zapomina się o własnym zdrowiu i śnie na rzecz dziecka, moje Yuki to nie mój syn jednak czuję, że dlatego chłopca mógłbym zrobić wszystko bez względu na okoliczności.
- Chcesz się z nami na chwilę jeszcze położyć? - Pytałem naprawdę cicho, aby w żadnym wypadku nie obudzić dziecka.
- Tak, chcę - Szepnął, z moją pomocną wchodząc spokojnie i ostrożnie do łóżka, aby położyć się razem z nami, kto wie, może jeszcze na chwilę zaśnie, nie obraziłbym się, gdyby tak się właśnie stało, sam jeszcze się nie wyspałem.
Tak jak myślałem, chłopiec nie potrafił zasnąć, jedynie grzecznie leżąc w łóżku i dałbym sobie rękę uciąć, że to nie ze względu na mnie, a raczej Soreya w końcu on wciąż spał, a chłopiec nie chciał zostać zruzgany za wybudzenie ze snu.
Przymknąłem na chwilę oczy, jeśli Yuki grzecznie leżał, mogłem jeszcze chwilę odpocząć, niby nie musiałem, ale mogłem i bardzo to doceniałem.
- Mikleo nudzę się - Szepnął cicho, chcąc zwrócić moją uwagę, westchnąłem cicho, otwierając oczy, właśnie sobie pospałem.
Podniosłem się do siadu, poprawiając swoje włosy, które rozsypały się na wszystkie strony.
- Co się dzieje? - Nagle odezwał się zaspany Sorey, przecierając dłonią twarz.
- Nic takiego śpij - Nie chciałem, aby już wstawał, było za wcześnie dla niego później będzie cały dzień zmęczony i niezadowolony. - A ty Yuki może chcesz iść na ogród z pieskiem? - Spytałem, głaszcząc dziecko po głowie.
- A co jeśli ten zły pan przyjdzie i mnie zabierze? - Moje ciało zadrżało, gdyż doskonale wiedziałem, o kim mówię chłopiec.
- Nie zabierze, nie bój się - Wyszeptałem, całując go w czoło.
- Ale ciebie też nie zabierze prawda? - Co ja miałem mu powiedzieć „nie zabierze, wszystko będzie dobrze?” To bez sensu, bo sam nie wiem, jak będzie prędzej czy później on przyjdzie i czuję to całym sobą.
- Nikogo nie zabierze, nie martw się mały - W tym momencie odezwał się Sorey, podnosząc się do siadu, kładąc dłonie na naszych głowach, czochrając nasze włosy.
No pięknie jeszcze tego było mi trzeba, abym wyglądał jak baranek, moje włosy z powodu swojej grubości i długości postanowiły trochę utrudnić mi życie, wychodząc z gumki, rozrzucając się na wszystkie strony.
- No wiesz co - Zamiast jednak gniewać się, niepotrzebnie wszyscy rozbawieni cicho się zaśmialiśmy.
Yuki był z nami jeszcze chwilę, troszeczkę się z nami pobawił, postanawiając iść na ogród, aby wyprowadzić pieska i trochę pouczyć go nowych sztuczek, dając nam chwilkę wytrzebienia.
Kręcąc delikatnie głową, zdjąłem gumkę z włosów, które i tak wyszły z niej więc po co się męczyć.
- Sorey - Zacząłem, palcami rozczesując włosy, odwracając się w jego stronę, na chwilę zaprzestając tego czynu. - Podejrzewam, co chcesz zrobić i dlaczego, ale proszę cię, nie narażaj się dla mnie, nie mogę cię stracić, on może nigdy nie przyjść, nie mogę ci niczego zabronić, proszę, tylko abyś był ostrożny, a gdy uda ci się go znaleźć nie idź walczyć z nim sam, jeśli legenda jest prawdziwa i potrafi zabić anioła, z człowiekiem nie będzie miał większego problemu - Wyszeptałem, kładąc dłoń na jego policzku, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. - Po prostu bądź ostrożny nie zapominaj, że kocham cię i nie chcę nikogo już nigdy stracić ze swojej winy - Szepnąłem, gdy oderwałem się od jego ust, chcąc, aby wiedział jak ważny, dla mnie jest, bez względu na to, jaki czasem potrafi być.

<Sorey? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz