Doskonale rozumiałem, do czego ta rozmowa zmierza, miałem przecież powiedzieć mu wszystko o swoim człowieczym życiu i jakoś tak całkowicie o tym zapomniałem, nie było zbyt wiele okazji, aby porozmawiać a później te nasze ciche dni w żadnym wypadku nie ułatwiły nam tej rozmowy, którą odłożyłem na później. Co prawda nie musiałem mówić przyjacielowi o tym wszystkim, nikt nie mógł mnie zmusić, chciałem jednak to zrobić, nie chcąc mieć przed nim żadnych tajemnic, w końcu bardzo go kocham i chcę, aby wiedział o mnie wszystko, nawet jeśli ma to dotyczyć mojego poprzedniego życia, o którym nawet ja nie powinienem pamiętać.
- Nie mam, zobaczyłem już wszystko to, co zobaczyć miałem, a on całkowicie zniknął z moich snów - Przyznałem, wpatrując się w okno, zbierając wszystkie myśli w jedną całość. Co troszeczkę mi zajęło czasu.
- Opowiesz mi coś o swoim poprzednim życiu? - Słysząc pytanie, przyjaciela odwróciłem głowę w jego stronę, zastanawiając się przez chwilę czy aby na pewno powinienem. Oczywiście wiem, że mu obiecałem i powinienem to zrobić jednak z drugiej strony czy warto? Nic chyba nie stracę, a może dzięki temu bardziej zrozumie, dlaczego jestem takim, a nie innym aniołem.
- Tak, więc nazywałem się Mamoru a Rachel, o którą pytał to mój anioł. Serafin wody, który oddał swoje życie, abym na nowo się narodził, uratowałem ją przed śmiercią, a ona w zamian oddała mi wszystko to, co miała własne życie - Zacząłem, powoli opowiadać chłopakowi co zobaczyłem, jaki kiedyś byłem. Wspomniałem nawet o moim wujku, który był pasterzem, wspomniałem o tym, jaki byłem i jak bardzo chciałem kiedyś walczyć o dobro ludzi, nie pominąłem niczego nawet miłości, która odczuwałem do dziewczyny, była ona zupełnie inna niż ta, którą darzyłem Soreya. Rachel kochałem jak siostrę, była przymnie, gdy zabrakło moich bliskich, była, gdy wyruszałem w dalekie podróże i wciąż jest, jakaś część jej na pewno zemną.
Sorey przez cały czas słuchał mnie z uwagą, jedząc swoje śniadanie, od czasu do czasu wręcz karmiąc mnie na siłę, nigdy nie zrozumie, że nie muszę jeść. Jak z dzieckiem, ciekawe ile razy on sam tak o mnie pomyślał.
- Teraz już będzie wszystko dobrze, nikt cię nie skrzywdzi, pokonam jeszcze złego pasterza, a wtedy już nikt ci nie zagrozi - Szepnął, oczywiście ufałem mu, jednocześnie śmiertelnie się o niego bojąc a co jeśli ten człowiek zrobi mu krzywdę? Nie powinien poświęcać się dla anioła, to ja powinienem poświęcić się dla niego, ludzkie życie jest najważniejsze, tak zdecydował Bóg i niech tak zostanie.
- Najpierw musisz dobrze się przygotować z twoją wiedzą i umiejętnościami możesz nie podołać, to nie jest pan nieszczęścia, on nie będzie czekał na twój ruch - Zauważyłem, nie chciałem go straszyć, chciałem, tylko aby był świadomy, tego, na co chce się pisać, choć wolałbym, aby jednak tego nie robił, narażanie się dla mnie, nie miało najmniejszego sensu, ale on tego nie rozumiał.
- Dlatego właśnie potrzebuję cię, może pomożesz mi się nauczyć waszego języka, to chociaż trochę pomogłoby mi zrozumieć księgi i nie tylko - Zastanowiłem się nad jego pytaniem, w sumie mogłem to zrobić, coś tak czując, że jeśli mu odmowie pójdzie do Lailah, a mimo wszystko wolałbym mieć kontrolę, nad tym, czego się uczy.
- To zależy - Odparłem, uśmiechając się delikatnie do przyjaciela, który już zdążył zjeść swoje śniadanie.
- Od czego? - Uniósł jedną brew, przyglądając mi się uważnie.
- Od tego, co będę za to miał - Mój ukochany głupiutki chłopiec, uśmiechając się do mnie szeroko, przysunął się do mojego ucha, szepcząc mi cicho kilka słów, na których dźwięk aż zadrżałem, spodziewałem się usłyszeć właśnie to, a nawet podświadomie chciałem to usłyszeć, choć nie przyznałbym się do tego nigdy w życiu. - Dobra, dobra już się tak nie podlizuj - Prychnąłem, udając, że niby wcale mnie to nie ruszyło, wstając z jego kolan. - Pomogę ci - Dodałem, sam w końcu uczyłem się mojego języka, dlatego wiem, jak trudne może się to zdawać, jednakże dało się to obejść, idąc po jak najprostszej linii oporu, co postanowiłem pokazać przyjacielowi, tłumacząc mu wszystko, po kolei mają nadzieję, że mówię na tyle logicznie, aby mnie rozumiał, prosząc, aby pytał, jeśli czegoś nie zrozumie, w końcu na tym właśnie polega nauka.
<Sorey? C::>
- Nie mam, zobaczyłem już wszystko to, co zobaczyć miałem, a on całkowicie zniknął z moich snów - Przyznałem, wpatrując się w okno, zbierając wszystkie myśli w jedną całość. Co troszeczkę mi zajęło czasu.
- Opowiesz mi coś o swoim poprzednim życiu? - Słysząc pytanie, przyjaciela odwróciłem głowę w jego stronę, zastanawiając się przez chwilę czy aby na pewno powinienem. Oczywiście wiem, że mu obiecałem i powinienem to zrobić jednak z drugiej strony czy warto? Nic chyba nie stracę, a może dzięki temu bardziej zrozumie, dlaczego jestem takim, a nie innym aniołem.
- Tak, więc nazywałem się Mamoru a Rachel, o którą pytał to mój anioł. Serafin wody, który oddał swoje życie, abym na nowo się narodził, uratowałem ją przed śmiercią, a ona w zamian oddała mi wszystko to, co miała własne życie - Zacząłem, powoli opowiadać chłopakowi co zobaczyłem, jaki kiedyś byłem. Wspomniałem nawet o moim wujku, który był pasterzem, wspomniałem o tym, jaki byłem i jak bardzo chciałem kiedyś walczyć o dobro ludzi, nie pominąłem niczego nawet miłości, która odczuwałem do dziewczyny, była ona zupełnie inna niż ta, którą darzyłem Soreya. Rachel kochałem jak siostrę, była przymnie, gdy zabrakło moich bliskich, była, gdy wyruszałem w dalekie podróże i wciąż jest, jakaś część jej na pewno zemną.
Sorey przez cały czas słuchał mnie z uwagą, jedząc swoje śniadanie, od czasu do czasu wręcz karmiąc mnie na siłę, nigdy nie zrozumie, że nie muszę jeść. Jak z dzieckiem, ciekawe ile razy on sam tak o mnie pomyślał.
- Teraz już będzie wszystko dobrze, nikt cię nie skrzywdzi, pokonam jeszcze złego pasterza, a wtedy już nikt ci nie zagrozi - Szepnął, oczywiście ufałem mu, jednocześnie śmiertelnie się o niego bojąc a co jeśli ten człowiek zrobi mu krzywdę? Nie powinien poświęcać się dla anioła, to ja powinienem poświęcić się dla niego, ludzkie życie jest najważniejsze, tak zdecydował Bóg i niech tak zostanie.
- Najpierw musisz dobrze się przygotować z twoją wiedzą i umiejętnościami możesz nie podołać, to nie jest pan nieszczęścia, on nie będzie czekał na twój ruch - Zauważyłem, nie chciałem go straszyć, chciałem, tylko aby był świadomy, tego, na co chce się pisać, choć wolałbym, aby jednak tego nie robił, narażanie się dla mnie, nie miało najmniejszego sensu, ale on tego nie rozumiał.
- Dlatego właśnie potrzebuję cię, może pomożesz mi się nauczyć waszego języka, to chociaż trochę pomogłoby mi zrozumieć księgi i nie tylko - Zastanowiłem się nad jego pytaniem, w sumie mogłem to zrobić, coś tak czując, że jeśli mu odmowie pójdzie do Lailah, a mimo wszystko wolałbym mieć kontrolę, nad tym, czego się uczy.
- To zależy - Odparłem, uśmiechając się delikatnie do przyjaciela, który już zdążył zjeść swoje śniadanie.
- Od czego? - Uniósł jedną brew, przyglądając mi się uważnie.
- Od tego, co będę za to miał - Mój ukochany głupiutki chłopiec, uśmiechając się do mnie szeroko, przysunął się do mojego ucha, szepcząc mi cicho kilka słów, na których dźwięk aż zadrżałem, spodziewałem się usłyszeć właśnie to, a nawet podświadomie chciałem to usłyszeć, choć nie przyznałbym się do tego nigdy w życiu. - Dobra, dobra już się tak nie podlizuj - Prychnąłem, udając, że niby wcale mnie to nie ruszyło, wstając z jego kolan. - Pomogę ci - Dodałem, sam w końcu uczyłem się mojego języka, dlatego wiem, jak trudne może się to zdawać, jednakże dało się to obejść, idąc po jak najprostszej linii oporu, co postanowiłem pokazać przyjacielowi, tłumacząc mu wszystko, po kolei mają nadzieję, że mówię na tyle logicznie, aby mnie rozumiał, prosząc, aby pytał, jeśli czegoś nie zrozumie, w końcu na tym właśnie polega nauka.
<Sorey? C::>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz