czwartek, 23 lipca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Byłem bardzo zdezorientowany i nie wiedziałem, co się dzieje. Nie wiedziałem, co się dzieje, gdzie się znajduję, kim jest ta dziewczyna wpatrująca się we mnie ze zmartwieniem i kim, tak właściwie, jestem ja. Tył mojej głowy pulsował nieprzyjemnym bólem, a w moim umyśle panowała pustka, nie potrafiłem przypomnieć sobie niczego, co dotyczyłoby mojego życia. I to napawało mnie przerażeniem.
- Jak się czujesz, Sorey? – usłyszałem ciepły głos nieznajomej, który sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałem na nią niepewnie, ona zwracała się do mnie? Najwidoczniej, nie wyglądało na to, aby ktoś jeszcze tu był. Mogłem jednak przysiąc, że czułem czyjąś obecność, która wydawała mi się dziwnie znajoma i przyjemnie kojąca. Gdyby nie ona, pewnie byłbym jeszcze byłbym jeszcze bardziej przerażony.
- Głowa mnie boli – powiedziałem niepewnie, jeszcze raz uważnie rozglądając się po pokoju. Ta aura, którą czułem, nie pochodziła od blondynki, tego byłem pewien. Przez ułamek sekundy miałem wrażenie, że kątem oka zauważyłem w rogu długowłosą postać, ale kiedy tylko odwróciłem głowę w tym kierunku, nikogo tam nie było.
- To wszystko? – dopytywała dziewczyna, podchodząc do mnie i siadając na łóżku obok mnie.
- Nic nie pamiętam – odparłem, zniżając głos do szeptu i skupiając na niej swój wzrok. Nie wiedziałem czemu, ale czułem się źle. Miałem wrażenie, że tym zanikiem pamięci kogoś krzywdzę.
Blondynka spojrzała na mnie z przerażeniem, a następnie przeniosła swój wzrok w kąt pokoju. Podążyłem za jej spojrzeniem, ale nikogo ani niczego tam nie zauważyłem. W takim razie czemu tam spojrzała?
- Kompletnie nic? – w jej głosie mogłem usłyszeć strach oraz niedowierzanie, przez co tylko poczułem się gorzej. Pokiwałem głową na jej pytanie, spuszczając wzrok. Chciałem pomasować nieznośnie bolący tył głowy i wtedy odkryłem, że jest ona opatrzona bandażami. To pewnie dlatego była tak ciężka. I może to też mieć związek z tym, że nic nie pamiętam.
- Nie pamiętam, kim jestem – wyszeptałem ze wzrokiem wbitym w kołdrę. Nie znałem tej dziewczyny, albo raczej nie pamiętałem jej, ale w tym momencie musiałem jej zaufać i powiedzieć jej wszystko. Była jedyną osobą czuwającą przy mnie, czyli pewnie musiała nas łączyć mocna więź. Może też powinienem powiedzieć jej o obecności, którą odczuwałem? Albo lepiej poczekam z tym, póki się nie dowiem w jak zażyłej relacji jesteśmy, bo to brzmiało, jakbym postradał zmysły.
- Jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze – powiedziała łagodnie, pocieszająco kładąc mi dłoń na ramieniu. – Pójdę po medyka, poczekaj tu i nie wychodź z łóżka.
Kiedy dziewczyna wyszła, schowałem twarz w dłoniach, powstrzymując łzy cisnące się do oczu. Byłem zdezorientowany i przerażony, miałem wrażenie, że głowa zaraz wybuchnie mi od nadmiaru pytań. Westchnąłem ciężko, starając się uspokoić rozszalałe myśli i wtedy zauważyłem na swoim serdecznym palcu srebrną obrączkę. Zmarszczyłem brwi, byłem żonaty? Czy ta blondynka była moją żoną? Nie wydaje mi się, ale na wszelki wypadek następnym razem zwrócę uwagę na jej dłonie. Ale skoro nie ona, to kto? I jeszcze miałem nieodparte wrażenie, że nie jestem w tym pokoju sam, a przecież nikogo tu nie widzę. Czy to możliwe, abym był szalony, tylko o tym nie pamiętam?
Mimo wcześniejszych zaleceń dziewczyny, odrzuciłem kołdrę na bok i podniosłem się z łóżka. Musiałem zrobić to za szybko, bo zaraz poczułem, jak zakręciło mi się w głowie i na powrót opadłem na łóżko. Jęknąłem cicho z bólu, dopiero teraz czując nieprzyjemny ból pleców. W sumie, to całe moje ciało było obolałe, spadłem z czegoś? Przez moment poczułem przyjemne ciepło na policzku, ale trwało to dosłownie ułamek sekundy, więc pomyślałem, że jedynie mi się wydawało. Wziąłem głęboki wdech i podniosłem się raz jeszcze, tym razem znacznie bardziej powoli. Ostrożnie, na drżących nogach podszedłem do okna i otworzyłem je, ciesząc się chłodnym, orzeźwiającym powietrzem. Oparłem policzek o zimną szybę, cicho wzdychając. Sądząc po widoku, znajdowałem się w mieście. I chyba musiałem być w jakimś zamku. Co ja tu robiłem i jakim cudem się tu znalazłem? Miałem nadzieję, że później ta dziewczyna o wszystkim mi opowie, chciałem wiedzieć chociaż podstawowe informacje o sobie.
Drzwi nagle otworzyły się głośno co sprawiło, że podskoczyłem z zaskoczenia. Kiedy się odwróciłem w stronę drzwi spodziewałem ujrzeć blondynkę wraz z medykiem, ale zamiast niej ujrzałem wyrośniętego szczeniaka. Zamrugałem zaskoczony, jak ten zwierzak się tu dostał? Psiak zauważając mnie, wesoło do mnie podreptał i oparł się przednimi łapkami o moje uda.
- Znam cię, koleżko? – spytałem cicho szczeniaka, drapiąc go za uchem. – Jak sobie otworzyłeś drzwi?
Czyżby to był mój pupil? A może należał do tej blondynki? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. I coś czuję, że z czasem tych pytań będzie tylko i więcej.
Po niecałych pięciu minutach, podczas których odprężałem się głaszcząc zadowolone stworzonko, w pokoju zjawiła się dziewczyna z obiecanym medykiem. Od razu dostałem reprymendę zarówno od jednej osoby, jak i drugiej, że co ja sobie wyobrażam i nie powinienem jeszcze wstawać. Wysłuchiwałem ich słów w milczeniu, niespecjalnie czując się z tym źle. Chyba lepiej, bym próbował chodzić, niż leżał w łóżku złożony niemocą. Mimo to posłusznie wróciłem do łóżka, dałem się zbadać medykowi i odpowiedziałem na każde jego pytanie zgodnie z sumieniem… prawie. Pominąłem fakt, że czułem czyjąś obecność pomimo, że byłem sam w pokoju. Zgoniłem to dziwne uczucie na zmęczenie, pewnie wkrótce samo minie. Z jednej strony chciałem tego, bo bałem się, że wariuję. Z drugiej wręcz przeciwnie, aura była przyjemna i uspokajająca, napawała mnie nadzieją i przekonaniem, że wszystko będzie dobrze.
- W tym przypadku niewiele mogę zrobić – powiedział mężczyzna po zakończeniu badań, odchodząc wraz z blondynką do drzwi. Słuchając go jednocześnie obserwowałem psa, który siedział przed fotelem i wpatrywał się w niego intensywnie, lekko machając króciutkim ogonkiem. Co wdział w tym interesującego? – Należy poczekać, wspomnienia powinny same wrócić. Można powoli przypominać pasterzowi najważniejsze wspomnienia, ale nic na raz.
Pasterzowi? Chodzi o mnie? Mam stadko owiec? Więc co taki prosty człowiek jak ja robi w tak ważnym miejscu?
- Może się okazać taka możliwość, że nigdy nie odzyskać pamięci? – dopytywała blondynka, rzucając szybkie spojrzenie gdzieś w bok. Medyk westchnął ciężko, słysząc jej pytanie.
- Ryzyko zawsze istnieje, ale należy być dobrej myśli – powiedział pocieszająco, a ja zastanowiłem się, co by było, gdybym nigdy nie odzyskał pamięci. Ile życia i wspomnień bym wtedy stracił?
Dziewczyna podziękowała medykowi i wyszła z pokoju chyba w celu odprowadzenia go. Znów zostałem sam, nie licząc psiaka oraz tej dziwnej obecności, którą odczuwałem chyba tylko ja. Nie mając nic innego do roboty, obserwowałem szczeniaka, który nadal wpatrywał się w fotel. Dlaczego on to robił, nie mam pojęcia. Westchnąłem ciężko i przymknąłem oczy, czując narastające zmęczenie. Byłem zmęczony całym tym dniem, ale nie chciałem jeszcze spać. Nie dowiedziałem się niczego, chciałem jeszcze spytać się blondynki o tak wiele rzeczy. Próbowałem utrzymać przytomność, ale zmęczenie oraz ta dziwna, kojąca obecność sprawiły, że się poddałem i po prostu zasnąłem.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz