Milczałem kilka długich naprawdę długich sekund, analizując wszystkie za i przeciw nie chciałem, aby mnie zostawiał, lecz miał racje, nie możemy cały czas zostawiać Yuki'ego samego przygarnęliśmy go po to, aby wychować, a nie pozostawiać samego sobie, nie na tym polega bycie odpowiedzialnym dorosłym poza tym, gdyby zły pasterz pojawił się w pobliżu lepiej, abym był przy chłopcu, chroniąc go przed wszelakim złem.
Westchnąłem w końcu cicho, odwracając głowę w stronę przyjaciela, uważnie mu się przyglądając, szukając w jego oczach odpowiedzi, nie byłem pewien czy na pewno jedzie z Alishą i troszeczkę denerwowało mnie to, że mam tu zostać, kiedy wolałbym, by być przy nim. Nie mogę jednak nic z tym zrobić, muszę pogodzić się z tym faktem i grzecznie poczekać aż wróci do mnie.
- Nie oszukujesz mnie prawda? - Spytałem, aby się upewnić czy na pewno nic nie kręci. To nie tak, że mu nie ufam boje się jednak, że chce zrobić coś głupiego, coś, przez co może stracić życie, już nie raz pokazywał mi, jaki lekkomyślny potrafi być i właśnie to bardzo mnie martwi.
- Oczywiście, że nie - Połączył nasze usta w delikatnym pocałunku, mocniej obejmując moje ciało. - Nie martw się. Będę na siebie uważał, przecież ci obiecałem, pamiętasz? - Wyszeptał, gdy tylko odsunął się troszeczkę ode mnie. To dziwne uczucie, gdy mówi o tym, o czym przed chwilą myślałem, czyta mi w myślach? Raczej nie to niemożliwe.
Kiwnąłem więc spokojnie głową, głaszcząc policzek mojego ukochanego człowieka, nie mam pojęcia, co bym uczynił, gdyby nie daj Bóg, już do mnie nie wrócił, chyba bym oszalał. Tak ja mam świadomość, jak bardzo ostatnio jestem zachłanny, ale sam tak na mnie działa zbyt wiele czasu nie mogłem czuć go tak blisko, zbyt wiele razy cierpiałem, teraz gdy mam już spokój chce cieszyć się nim wraz z ukochaną osobą. Niestety zostanę tu za chwilę. Tak wiem, Sorey wróci po dwóch może trzech dniach, ale to kolejne dni, gdy nie będę mógł cieszyć się jego bliskością, cóż muszę dać sobie radę przecież i tak mnie, nie posłucha, a kłótnia przed wyjazdem na pewno nie skończy się najlepiej wolę niepotrzebnie go nie prowokować do zła.
- Nie oszukujesz mnie prawda? - Spytałem, aby się upewnić czy na pewno nic nie kręci. To nie tak, że mu nie ufam boje się jednak, że chce zrobić coś głupiego, coś, przez co może stracić życie, już nie raz pokazywał mi, jaki lekkomyślny potrafi być i właśnie to bardzo mnie martwi.
- Oczywiście, że nie - Połączył nasze usta w delikatnym pocałunku, mocniej obejmując moje ciało. - Nie martw się. Będę na siebie uważał, przecież ci obiecałem, pamiętasz? - Wyszeptał, gdy tylko odsunął się troszeczkę ode mnie. To dziwne uczucie, gdy mówi o tym, o czym przed chwilą myślałem, czyta mi w myślach? Raczej nie to niemożliwe.
Kiwnąłem więc spokojnie głową, głaszcząc policzek mojego ukochanego człowieka, nie mam pojęcia, co bym uczynił, gdyby nie daj Bóg, już do mnie nie wrócił, chyba bym oszalał. Tak ja mam świadomość, jak bardzo ostatnio jestem zachłanny, ale sam tak na mnie działa zbyt wiele czasu nie mogłem czuć go tak blisko, zbyt wiele razy cierpiałem, teraz gdy mam już spokój chce cieszyć się nim wraz z ukochaną osobą. Niestety zostanę tu za chwilę. Tak wiem, Sorey wróci po dwóch może trzech dniach, ale to kolejne dni, gdy nie będę mógł cieszyć się jego bliskością, cóż muszę dać sobie radę przecież i tak mnie, nie posłucha, a kłótnia przed wyjazdem na pewno nie skończy się najlepiej wolę niepotrzebnie go nie prowokować do zła.
- Ale przed twoim wyjazdem chce mieć cię tylko dla siebie - Szepnąłem, uśmiechając się uroczo, nie musiałem do niczego dążyć, mogłem mieć go dla siebie w różnych tego słowach znaczeniu najważniejsze, aby był przy mnie, chce wiedzieć, że tu jest, nim zniknę na tę kilka dni.
- Mój mały uroczy aniołek zachłanny stałeś się ostatnimi czasy - Wymruczał, oczywiście wiedziałem, że robi mi na złość, a mimo to zrobiłem się cały czerwony, wstyd zmieszał się z delikatną nutką złość. Nie jestem słodki, przecież już to przerabialiśmy. - No już nie złość się chodźmy do Yuki'ego - Dodał, na co kiwnąłem energicznie głową, paląca czerwień zniknęła z mojej twarzy. Miał w końcu rację powinniśmy iść do naszego chłopca, nie było nas trochę czasu, a on na pewno bardzo się stęsknił, biorąc pod uwagą jego starach przed złem, które na razie i tak mu nie grozi, narażony będzie po uzyskaniu dojrzałości, jeszcze troszeczkę czasu mu zostało, mimo wszystko lepiej mieć na niego oko wystarczy chwila, aby wykorzystać bezbronne dziecko do złych celi.
Sorey idąc zemną, postanowił mi troszeczkę podokuczać, bo czemuż by nie przecież to takie dojrzałe, gdy nazywał mnie słodkim małym aniołkiem, puszyłem policzki, nazywając go głupiutkim dzieciakiem, oczywiście wszystko w granicach dobrego smaku oboje doskonale wiedzieliśmy, kiedy przerwać tę „dziecinadę"..
A wszystko to z powodu Yuki'ego, który tak bardzo ucieszył się, gdy przyszliśmy do niego na ogród, chłopiec postanowił nam pokazać jakie sztuczki zna jego piesek, ku naszemu zaskoczeniu szczeniak rozumiał już słowo siat, a nawet czasem daj łapę, to jednak miało swój urok, może zwierzak nie jest aż taki straszny. Zaakceptowałem go, ale się nie przekonałem do końca, do tego też potrzebowałem czasu.
Młody próbował również nauczyć psa komendy „leżeć”. Nie wychodziło mu to za dobrze, mimo to nie chciał pomocy, twierdząc, że nauczy go sam całkiem rozsądnie i tak właśnie powinno być, bierze odpowiedzialność za pieska tylko, jak długo jeszcze to potrwa, jeśli już po kilku może kilkunastu minutach znudziło mu się to, chcąc zobaczyć kilka sztuczek wodnych, cóż nie mogąc mu odmówić, pokazałem co nieco, dając chłopcu proste przykłady ja i co ma robić, aby było dobrze, przyglądając mu się uważnie, gdy bawił się wodą, aby przypadkiem nie oblał nią nas.
I tym jednak chłopiec szybko się znudził, postanawiając iść pobawić się z Zaveidem który w końcu panuje nad powietrzem, a to ciekawiło Yuki'ego jeszcze bardziej niż woda. Czy ten chłopiec jest na pewno serafinem wody? Mam pewne wątpliwości.
- On naprawdę przypomina mi ciebie w dzieciństwie, tak samo roztrzepany i rozkojarzony nie mówiąc już o byciu głośnym, w sumie niewiele się zmieniło - Stwierdziłem, złośliwie się uśmiechając, drobne złośliwości jeszcze nikogo nie zabiły a z nim przecież to sama przyjemność.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz