środa, 29 lipca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek w życiu usłyszę te słowa, nie żeby Sorey nie przepraszał mnie za popełnione błędy, bo potrafił to zrobić oczywiście, jednak jeśli chodziło o jedzenie. Uważał, że mam obowiązek jedzenia i nie powinienem nawet sądzić inaczej bo jak to tak? On je więc i ja powinienem jeść czyż nie? To było takie oczywiste dla Soreya dla mnie nie.
- Nie przepraszaj, nic się nie stało. Przeproś mnie, dopiero gdy pamięć ci wróci, w tej chwili nie ma to najmniejszego znaczenia - Przyznałem, kładąc dłoń na jego włosach, które delikatnie poczochrałem, tworząc na jego głowie niemały bałagan, który po prostu mnie rozbawił. Uwielbiałem jego włosy tak jak on moje. Były delikatne nie tak grube, jak moje i co zabawne niesforne czym nie raz bez słów po prostu potrafił mnie rozbawić.
 - Więc nie masz mi tego za złe? Nie do końca zrozumiałem, dlaczego mam przeprosić, gdy pamięć wróci, a nie teraz - Przyznał, poprawiając swoje włosy przynajmniej odrobinę, aby nie wyglądały aż tak śmiesznie, co mi osobiście w żadnym wypadku nie przeszkadzało, jak dla mnie mógł wyglądać, nawet tak kocham go, bez względu na to, jak wygląda, ile ma lat i jak czasem wkurzający potrafi być. To nigdy się nie zmieni, nieważne jest dla mnie to wszystko, nie ma znaczenia. Chce, tylko aby kochał mnie aż do śmierci bez znaczenia czy jego, czy mojej. 
 - Nie mam, gdy wróci ci pamięć, sam zrozumiesz dlaczego - Wyjaśniłem, podchodząc do drzwi. - Chodź, mieliśmy przecież iść do Lailah - Pośpieszyłem go lekko, chcąc abyśmy już poszli, wolałem iść już do kobiety, nim Sorey zacznie zadawać inne dość niekomfortowe pytania mam tylko nadzieję, że więcej tak dziwacznych pytań nie będzie. Powiedziałem mu już, że się kochaliśmy, tyle wystarczy prawda? Gdybym tylko wiedział, co siedzi mu w głowie ,byłoby mi łatwiej, a tak cóż muszę dzielnie znosić jego dziwne pytania, może następnym razem będzie mi łatwiej. Co ja mówię, nie będzie mówienie o seksie. Nie to naprawdę za bardzo mnie zawstydza. 
 Sorey kiwnął głową, wychodząc z pokoju, czekając na mnie, nie pamiętając nawet, gdzie znajdował się pokój Lailah, do tego wszystkiego mogło nigdy nie dojść, gdybym wtedy z nim był obiecał mi. Obiecał, że wszystko będzie dobrze, mówił, że nawet nie zauważę, gdy wróci do mnie, szkoda tylko, że te słowa nie zostały spełnione. Obiecał, że będzie uważał przy mnie a tym bardziej, gdy jest sam, nie uważał i jak zawsze skończyło się, tak jak podejrzewałem, wszystko rozsypało się jak talia kart. Muszę zebrać w sobie siły, aby pozbierać wszystkie karty. Przywracając powoli wspomnienia mojemu mężowi, uda mi się to muszę tylko poświęcić na to znacznie więcej czasu i siły, ale czego nie robi się dla miłości prawda? 
 - Mikleo - Już po chwili, gdy otworzyłem drzwi z pokoju, Yuki podbiegł do mnie, unosząc ręce do góry, rozbawiony pokręciłem głową, biorąc chłopca na rękę, gestem ręki zapraszając mojego towarzysza do środka, zamykając za nim drzwi. Lailah siedziała na łóżku, wyglądała już dobrze, najwidoczniej już wypoczęła lub jej ciało nie potrzebowało tak solidnego odpoczynku, jak te nasze.
Sorey podszedł do kobiety, chcąc z nią porozmawiać, ja w tym czasie zająłem się chłopcem, który był bardzo żywiołowym dzieckiem, moje całkowite przeciwieństwo czego nie dało się nie zauważyć, gdy byliśmy obok siebie. Yuki miał w sobie mnóstwo radości, mądry chłopiec, a jednocześnie tak bystry ten chłopiec może jeszcze zmienić ten świat na lepszy. 
- Poczytasz mi? - Yuki mając już dość zabawy, przyniósł mi książkę, siadając na moich kolanach. Co więc mogłem zrobić? Odmówić mu? Nie potrafiłem, zawsze miałem z tym problem i choć bardzo się starałem, nie specjalnie mi to wychodziło.
- Dobrze - Wziąłem książkę od chłopca, aby przeczytać mu zaledwie kilka kartek, zanim odpłynął zmęczony, wtulając się w moje ciało. Z delikatnym uśmiechem na usta pogłaskałem malucha po głowie, zanosząc go do łóżka, przykrywając kocem. W tym samym czasie Sorey skończył rozmowę z panią jeziora, pozwalając nam na powrót do pokoju.
Skorzystaliśmy z tej możliwości, mając już dość towarzystwa, to znaczy nie byłem pewien jak Sorey, ale ja miałem już dość wszystkiego, no może nie od razu wszystkiego, ale towarzystwa zdecydowanie miałem już dość.
Odprowadziłem chłopaka do pokoju. Prosząc, aby został w pokoju, gdy ja pójdę po jedzenie dla niego...
- Prosze - Wróciłem do pokoju, stawiając jedzenie na stoliku wraz z gorącą herbatą. - Smacznego - Dodałem, gdy Sorey usiadł przy stoliku, niestety, zamiast jeść, wpatrywał się we mnie w milczeniu, a ja już wiedziałem, o coś chce zapytać.
- Czy mogę zadać ci jeszcze kilka pytań? - Nie odpuści, cały Sorey potrafi wiercić dziurę w moim brzuchu, aż wszystkiego mu nie wyśpiewa.
- Tak, pod warunkiem, że wszystko zniknie z talerza, dopiero wtedy odpowiem ci na twoje pytania, może być? - Zaproponowałem, jeśli tak bardzo musi o coś spytać, niech mu będzie, mogę jeszcze na coś mu odpowiedzieć, najpierw jednak musi zjeść, aby uzyskać jakąkolwiek odpowiedź na pytania, które chce zadać.  

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz