Cały dzisiejszy dzień spędziłem albo u Lailah na nauce
języka, albo w bibliotece, udało mi się nawet spotkać z Alishą i po tym
wszystkim przyznam, że litery zaczęły zlewać się w jedno. Przynajmniej w tym
całym chaosie znalazłem chwilę, aby co nieco przekąsić Podejrzewałem, że nauczenie
się języka aniołów na pewno będzie trudny, ale po wypisaniu alfabetu, wytłumaczeniu
nawet nie połowy podstawowych rzeczy i zapisaniu niektórych wyjątków zaczęła
boleć mnie głowa. Nie mogłem jednak na to narzekać, musiałem się niego nauczyć,
ponieważ od tego zależało życie mojego ukochanego.
Od dwóch godzin siedziałem w pokoju i starałem się
znaleźć jakiś sposób albo chociażby pomysł na to, w jaki sposób mógłbym
rozwiązać problem pasterza, samo nauczenie się języka nic mi nie da, muszę w
międzyczasie skupić się i na tym. Tak jak się spodziewałem, nie zastałem Mikleo
w pokoju. Yuki spędził z nami czas aż do późnego popołudnia i uczył się wraz ze
mną. Przez niego straciłem troszkę czasu, ponieważ był bardzo smutny i
zestresowany, kiedy kończyłem ćwiczenia przygotowane przez Lailah pierwszy,
więc po prostu zacząłem opóźniać swoje zadania najbardziej, jak tylko potrafiłem.
Mnie nic to nie boli, a dla uśmiechu tego dzieciaka byłem w stanie zrobić
wszystko. Później chłopcu zaczęło się to nudzić, czemu wcale się nie dziwiłem,
i tak szło mu całkiem sprawie jak na prawie siedmioletnie dziecko. Yuki spytał
się nie, czy może iść do Mikleo i się z nim pobawić, na co zgodziłem się pod
warunkiem, że gdyby ten spał ma go nie budzić. I najwidoczniej mój anioł musiał
być obudzony, bo chłopiec nie wracał z powrotem.
Zmarszczyłem brwi na słowa mojego przyjaciela. Czyżby
wreszcie przestał być obrażony? Zachowałem to zdanie dla siebie, miałem już
dosyć kłótni. Co prawda, nadal miałem do niego żal o to, jak zachował się dzisiaj
rano, ale mogłem to przełknąć, ja również nie zachowywałem się w porządku.
Teraz mamy szansę, aby to naprawić i nie chciałem jej zmarnować. Co prawda,
większość czasu wolnego chciałem poświęcić na zagłębianie wiedzy o moim
kolejnym przeciwniku, ale czasem mogłem sobie pozwolić na chwilę relaksu.
Westchnąłem ciężko zamykając książkę i odkładając ją
na kolana. Zamknąłem oczy i wsunąłem dłonie w swoje blond włosy, czyniąc tym samym
na swojej głowie mały bałagan. Nadal nie mogłem przyzwyczaić się do swoich
włosów i za każdym razem kiedy widziałem swoje odbicie krzywiłem się
nieznacznie. Wyglądałem trochę jak strach na wróble ze słomianą czupryną. Odchyliłem
maksymalnie głowę, kładąc ją tym samym na oparciu fotela. Chyba miałem dosyć
książek na następne kilka dni, ale nie mogłem sobie na to pozwolić.
- Właśnie nic, i to mnie frustruje – mruknąłem, nieco
przytłoczony wszystkimi nowymi wiadomościami. Anielski brzmiał przepięknie,
ale, o ironio, był piekielnie trudny.
- Czego szukałeś? – spytał, chyba nieco zaciekawiony,
chwytając księgę w swoje ręce. Albo po prostu chciał jakoś podtrzymać tę wymuszoną
konwersację, a przynajmniej takie było moje zdanie.
- Sposobu na tego pasterza – odparłem, nie bardzo
widząc sens, dla którego miałbym kłamać. Co prawda, jeszcze nie powiedziałem mu
wszystkiego, co dzisiaj postanowiłem, ale na spokojnie, i na to przyjdzie czas.
Podejrzewałem, że na pewno będzie niezadowolony z faktu, że będę chciał udać
się sam do ruin świątyni w celu zasięgnięcia nowych i pewnych informacji, ale
nie chcę go narażać. Ostatnim razem przeraził mnie nie na żarty, nie chcę przeżywać
tego ponownie. – Ale wszystkie te więzienia i magiczne klatki opisane w tej
książce są dla niego za słabe.
- Powinieneś trochę z tym przystopować, wykonałeś
kawał dobrej roboty i możesz spokojnie odpocząć – usłyszałem, jak chłopak odkłada
lekturę na stolik. Otworzyłem oczy i napotkałem jego zmartwione spojrzenie.
- Nie mogę być spokojny, kiedy wiem, że coś ci zagraża
– uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Martw się o siebie, ja jestem aniołem – westchnął ciężko,
wyraźnie niezadowolony z moich słów.
- Zawsze będę się martwił – odparłem, po czym przeciągnąłem
się w fotelu, chcąc rozciągnąć zastygłe mięśnie. – Przepraszam za moje
zachowanie, jestem idiotą.
- Wybaczam, i ja sam odrobinkę przesadziłem – wymruczał,
łącząc nasze usta w subtelnym pocałunku. Uniosłem lekko kąciki ust z
zadowolenia i uniosłem kąciki ust. Odwzajemniłem ten gest o wiele bardziej
żarliwie. W końcu jestem mu winien odrobinkę przyjemności za wcześniejsze
droczenie się z nim.
Oderwałem się od niego w celu zaczerpnięcia powietrza
oraz wstania z fotela. Chwyciłem Mikleo za nadgarstek i pociągnąłem w stronę łóżka.
Może i byłem troszkę zmęczony, ale przecież nic się nie stanie, jeżeli zapewnię
odrobinkę przyjemności mojemu bardzo niewyżytemu przyjacielowi. Nic nas nie
goni, a zawsze może to być przedsmak tego, co może go spotkać jutro z rana.
Kiedy chłopak usiadł na łóżku popchnąłem go tak, by
spokojnie opadł na poduszki, a następnie nachylić się nad nim i złączyć nasze
usta. Nie przerywając pocałunku jedną ręką się podpierałem, a drugą zacząłem nieznośnie
powoli odpinać guziki jego koszuli, od czasu do czasu delikatnie zahaczając
palcami o jego chłodną skórę. Nagle poczułem, jak chłopak wsuwa dłoń pod moją bluzkę,
więc natychmiast przerwałem pocałunek oraz rozbieranie go, by móc chwycić jego
nadgarstek.
- To jest chwila tylko i wyłącznie dla ciebie, mną się
nie przejmuj – wyszeptałem mu wprost do ucha, by następnie delikatnie podgryźć jego
płatek.
Już wcześniej zarumieniony anioł stał się jeszcze
bardziej czerwony, a jego ciało zadrżało z przyjemności. Albo z
niecierpliwości. Albo z jednego i z drugiego. Mój anioł jest naprawdę
niecierpliwy, chyba wypadałoby trochę nad tym popracować. Co prawda, ja byłem
bardzo niecierpliwy i często brałem to, ale ostatnimi czasy miałem wrażenie, że
to mój anioł chciał ciągle więcej i częściej. Chyba zaczynam trochę się
starzeć.
Wyrzuciłem z głowy wszelkie myśli, postanawiając
skupić się tylko na swoim aniele. Teraz, kiedy chłopak miał jedynie palce
wplecione w moje włosy, mogłem na powrót działać. Postanowiłem zostawić koszulę
w spokoju, w końcu była wystarczająco rozpięta, bym mógł dostać się do jego nagiej
klatki piersiowej. Tym razem zasypałem jego tors pocałunkami, nie szczędząc
przy tym delikatnego podgryzania. Podczas poświęcania uwagi jednemu z jego
sutków, drugą rękę wsunąłem w jego spodnie. Kiedy objąłem dłonią jego członka,
jednocześnie z jego ust wydostał się cichy jęk. No proszę, a przecież nawet
dobrze nie zacząłem. Uśmiechnąłem się pod nosem, jeszcze przez chwilę się z nim
drocząc. Starałem się być delikatny i subtelny, nie śpiesząc się za bardzo z tym
co robię.
Po kilku pewnie nieznośnych dla chłopaka minutach w
końcu wysunąłem dłoń i ucałowałem delikatnie jego usta. Oddychał nierówno i
cały drżał, a jego zazwyczaj blade policzki były pokryte przyjemną czerwienią.
W takim stanie wyglądał rozkosznie uroczo. Nie rozumiałem, czemu się przed wzbraniał
się przed tym stwierdzeniem, wystarczyło, aby spojrzał lustro, już to powinno
go całkowicie przekonać.
Zsunąłem się z łóżka i uklęknąłem pomiędzy jego
nogami, zsuwając jego spodnie wraz z bielizną, a następnie wziąłem jego sprzęt
w usta i zacząłem się nim dokładnie zajmować. Już kiedyś sprawiał mi taką
przyjemność, ale ja sam nigdy go nią jeszcze nie uraczyłem. Miałem nadzieję, że
będzie z niej zadowolony na tyle, by wybaczył mi moje wcześniejsze idiotyczne
zachowanie. Poczułem, jak Mikleo wsuwa dłoń w moje włosy i na przemian zaciska
oraz rozluźnia uchwyt.
Niedużo czasu zajęło mu, aby doszedł w moich ustach, to wszystko pewnie przez
wcześniejsze pieszczoty oraz ich intensywność, nawet nie miałem mu tego za złe.
Nie widząc żadnego innego wyjścia połknąłem to, co znalazło się w moich ustach
i po chwili wstałem, ocierając prowizorycznie kąciki warg. Nachyliłem się nad
moim aniołem, który oddychał ciężko, a jego spojrzenie było zamglone. Ucałowałem
go w czoło zdając sobie sprawę, że po tym, co miałem w ustach może
niekoniecznie zadowolony z pocałunku w wargi.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony – wyszeptałem, kiedy chłopak już nieco
oprzytomniał.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz