poniedziałek, 13 lipca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Cały dzisiejszy dzień spędziłem albo u Lailah na nauce języka, albo w bibliotece, udało mi się nawet spotkać z Alishą i po tym wszystkim przyznam, że litery zaczęły zlewać się w jedno. Przynajmniej w tym całym chaosie znalazłem chwilę, aby co nieco przekąsić Podejrzewałem, że nauczenie się języka aniołów na pewno będzie trudny, ale po wypisaniu alfabetu, wytłumaczeniu nawet nie połowy podstawowych rzeczy i zapisaniu niektórych wyjątków zaczęła boleć mnie głowa. Nie mogłem jednak na to narzekać, musiałem się niego nauczyć, ponieważ od tego zależało życie mojego ukochanego.
Od dwóch godzin siedziałem w pokoju i starałem się znaleźć jakiś sposób albo chociażby pomysł na to, w jaki sposób mógłbym rozwiązać problem pasterza, samo nauczenie się języka nic mi nie da, muszę w międzyczasie skupić się i na tym. Tak jak się spodziewałem, nie zastałem Mikleo w pokoju. Yuki spędził z nami czas aż do późnego popołudnia i uczył się wraz ze mną. Przez niego straciłem troszkę czasu, ponieważ był bardzo smutny i zestresowany, kiedy kończyłem ćwiczenia przygotowane przez Lailah pierwszy, więc po prostu zacząłem opóźniać swoje zadania najbardziej, jak tylko potrafiłem. Mnie nic to nie boli, a dla uśmiechu tego dzieciaka byłem w stanie zrobić wszystko. Później chłopcu zaczęło się to nudzić, czemu wcale się nie dziwiłem, i tak szło mu całkiem sprawie jak na prawie siedmioletnie dziecko. Yuki spytał się nie, czy może iść do Mikleo i się z nim pobawić, na co zgodziłem się pod warunkiem, że gdyby ten spał ma go nie budzić. I najwidoczniej mój anioł musiał być obudzony, bo chłopiec nie wracał z powrotem.
Zmarszczyłem brwi na słowa mojego przyjaciela. Czyżby wreszcie przestał być obrażony? Zachowałem to zdanie dla siebie, miałem już dosyć kłótni. Co prawda, nadal miałem do niego żal o to, jak zachował się dzisiaj rano, ale mogłem to przełknąć, ja również nie zachowywałem się w porządku. Teraz mamy szansę, aby to naprawić i nie chciałem jej zmarnować. Co prawda, większość czasu wolnego chciałem poświęcić na zagłębianie wiedzy o moim kolejnym przeciwniku, ale czasem mogłem sobie pozwolić na chwilę relaksu.
Westchnąłem ciężko zamykając książkę i odkładając ją na kolana. Zamknąłem oczy i wsunąłem dłonie w swoje blond włosy, czyniąc tym samym na swojej głowie mały bałagan. Nadal nie mogłem przyzwyczaić się do swoich włosów i za każdym razem kiedy widziałem swoje odbicie krzywiłem się nieznacznie. Wyglądałem trochę jak strach na wróble ze słomianą czupryną. Odchyliłem maksymalnie głowę, kładąc ją tym samym na oparciu fotela. Chyba miałem dosyć książek na następne kilka dni, ale nie mogłem sobie na to pozwolić.
- Właśnie nic, i to mnie frustruje – mruknąłem, nieco przytłoczony wszystkimi nowymi wiadomościami. Anielski brzmiał przepięknie, ale, o ironio, był piekielnie trudny.
- Czego szukałeś? – spytał, chyba nieco zaciekawiony, chwytając księgę w swoje ręce. Albo po prostu chciał jakoś podtrzymać tę wymuszoną konwersację, a przynajmniej takie było moje zdanie.
- Sposobu na tego pasterza – odparłem, nie bardzo widząc sens, dla którego miałbym kłamać. Co prawda, jeszcze nie powiedziałem mu wszystkiego, co dzisiaj postanowiłem, ale na spokojnie, i na to przyjdzie czas. Podejrzewałem, że na pewno będzie niezadowolony z faktu, że będę chciał udać się sam do ruin świątyni w celu zasięgnięcia nowych i pewnych informacji, ale nie chcę go narażać. Ostatnim razem przeraził mnie nie na żarty, nie chcę przeżywać tego ponownie. – Ale wszystkie te więzienia i magiczne klatki opisane w tej książce są dla niego za słabe.
- Powinieneś trochę z tym przystopować, wykonałeś kawał dobrej roboty i możesz spokojnie odpocząć – usłyszałem, jak chłopak odkłada lekturę na stolik. Otworzyłem oczy i napotkałem jego zmartwione spojrzenie.
- Nie mogę być spokojny, kiedy wiem, że coś ci zagraża – uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Martw się o siebie, ja jestem aniołem – westchnął ciężko, wyraźnie niezadowolony z moich słów.
- Zawsze będę się martwił – odparłem, po czym przeciągnąłem się w fotelu, chcąc rozciągnąć zastygłe mięśnie. – Przepraszam za moje zachowanie, jestem idiotą.
- Wybaczam, i ja sam odrobinkę przesadziłem – wymruczał, łącząc nasze usta w subtelnym pocałunku. Uniosłem lekko kąciki ust z zadowolenia i uniosłem kąciki ust. Odwzajemniłem ten gest o wiele bardziej żarliwie. W końcu jestem mu winien odrobinkę przyjemności za wcześniejsze droczenie się z nim.
Oderwałem się od niego w celu zaczerpnięcia powietrza oraz wstania z fotela. Chwyciłem Mikleo za nadgarstek i pociągnąłem w stronę łóżka. Może i byłem troszkę zmęczony, ale przecież nic się nie stanie, jeżeli zapewnię odrobinkę przyjemności mojemu bardzo niewyżytemu przyjacielowi. Nic nas nie goni, a zawsze może to być przedsmak tego, co może go spotkać jutro z rana.
Kiedy chłopak usiadł na łóżku popchnąłem go tak, by spokojnie opadł na poduszki, a następnie nachylić się nad nim i złączyć nasze usta. Nie przerywając pocałunku jedną ręką się podpierałem, a drugą zacząłem nieznośnie powoli odpinać guziki jego koszuli, od czasu do czasu delikatnie zahaczając palcami o jego chłodną skórę. Nagle poczułem, jak chłopak wsuwa dłoń pod moją bluzkę, więc natychmiast przerwałem pocałunek oraz rozbieranie go, by móc chwycić jego nadgarstek.
- To jest chwila tylko i wyłącznie dla ciebie, mną się nie przejmuj – wyszeptałem mu wprost do ucha, by następnie delikatnie podgryźć jego płatek.
Już wcześniej zarumieniony anioł stał się jeszcze bardziej czerwony, a jego ciało zadrżało z przyjemności. Albo z niecierpliwości. Albo z jednego i z drugiego. Mój anioł jest naprawdę niecierpliwy, chyba wypadałoby trochę nad tym popracować. Co prawda, ja byłem bardzo niecierpliwy i często brałem to, ale ostatnimi czasy miałem wrażenie, że to mój anioł chciał ciągle więcej i częściej. Chyba zaczynam trochę się starzeć.
Wyrzuciłem z głowy wszelkie myśli, postanawiając skupić się tylko na swoim aniele. Teraz, kiedy chłopak miał jedynie palce wplecione w moje włosy, mogłem na powrót działać. Postanowiłem zostawić koszulę w spokoju, w końcu była wystarczająco rozpięta, bym mógł dostać się do jego nagiej klatki piersiowej. Tym razem zasypałem jego tors pocałunkami, nie szczędząc przy tym delikatnego podgryzania. Podczas poświęcania uwagi jednemu z jego sutków, drugą rękę wsunąłem w jego spodnie. Kiedy objąłem dłonią jego członka, jednocześnie z jego ust wydostał się cichy jęk. No proszę, a przecież nawet dobrze nie zacząłem. Uśmiechnąłem się pod nosem, jeszcze przez chwilę się z nim drocząc. Starałem się być delikatny i subtelny, nie śpiesząc się za bardzo z tym co robię.
Po kilku pewnie nieznośnych dla chłopaka minutach w końcu wysunąłem dłoń i ucałowałem delikatnie jego usta. Oddychał nierówno i cały drżał, a jego zazwyczaj blade policzki były pokryte przyjemną czerwienią. W takim stanie wyglądał rozkosznie uroczo. Nie rozumiałem, czemu się przed wzbraniał się przed tym stwierdzeniem, wystarczyło, aby spojrzał lustro, już to powinno go całkowicie przekonać.
Zsunąłem się z łóżka i uklęknąłem pomiędzy jego nogami, zsuwając jego spodnie wraz z bielizną, a następnie wziąłem jego sprzęt w usta i zacząłem się nim dokładnie zajmować. Już kiedyś sprawiał mi taką przyjemność, ale ja sam nigdy go nią jeszcze nie uraczyłem. Miałem nadzieję, że będzie z niej zadowolony na tyle, by wybaczył mi moje wcześniejsze idiotyczne zachowanie. Poczułem, jak Mikleo wsuwa dłoń w moje włosy i na przemian zaciska oraz rozluźnia uchwyt.
Niedużo czasu zajęło mu, aby doszedł w moich ustach, to wszystko pewnie przez wcześniejsze pieszczoty oraz ich intensywność, nawet nie miałem mu tego za złe. Nie widząc żadnego innego wyjścia połknąłem to, co znalazło się w moich ustach i po chwili wstałem, ocierając prowizorycznie kąciki warg. Nachyliłem się nad moim aniołem, który oddychał ciężko, a jego spojrzenie było zamglone. Ucałowałem go w czoło zdając sobie sprawę, że po tym, co miałem w ustach może niekoniecznie zadowolony z pocałunku w wargi.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony – wyszeptałem, kiedy chłopak już nieco oprzytomniał.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz