sobota, 11 lipca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Im bliżej byliśmy złego pana, tym gorzej się czułem ta straszna aura mieszana z rozchodzącym się po ciele bólem. Starałem się, starałem ja mogłem, aby nie okazywać żadnych emocji, chociaż w środku aż drżałem ze strachu, ponowne spotkanie swojego mordercy w żadnym wypadku nie było niczym przyjemnym, wręcz przeciwnie przerażało mnie. Poczucie bezsilności przez chwilę dopadło mnie, gdy ciężka aura zaczęła krążyć wokół nas. Nie łatwo było nam to wszystko znieść nie na co dzień mamy kontakt z aż tak potężną aurą. Ta wojna dziś pokaże nam wszystkim, ile jesteśmy warci. Pokaże, ile warte jest dobro a ile zło. Mówi się „Dobro zawsze zwycięża” W tym wypadku nie byłby tego aż taki pewien. Tu zło wydaj się zdecydowanie silniejsze od nas, nawet nie ma co udawać, że tak nie jest. 
- Nareszcie jesteście - Głos naszego przeciwnika rozszedł się echem po całej jaskini. Każde z nas odruchowo przygotowało się do obrony w razie, gdyby było to konieczne, w tej chwili jednak pan nieszczęścia stał w bez ruchu, wpatrując się w nas z osobna, gdy to jego aura stawała się coraz to większa. - Mamoru gdzie zgubiłeś Rachel? - To imię tamta dziewczyna też kierowała je w moją stronę, a więc tak miałem na imię jako człowiek? Nie najgorsze, jeśli to ma większe znaczenie.
Zmrużyłem oczy, stojąc za przyjacielem, nie miałem za bardzo odwagi, by wyjść naprzeciw temu potworowi, ewidentnie pragnął mojej krwi, czego nie miałem zamiaru mu ułatwiać. Niech ustawi się w kolejce, nie on pierwszy nie ostatni jej pragnie.
Nie rozumiejąc, o co mu chodzi, rzuciłem mu, nieodgadnione spojrzenie milcząc, co zły pan szybko zrozumiał. Przecież nie pamiętałem tamtego życia, dlaczego tak bardzo chciał, abym sobie przypomniał? Wiem, że z mojej winy jest tym, kim jest, ale już raz mnie zabił, mógłby nie katować mnie wspomnieniami drugi raz.
Potwór, zauważając brak mojej reakcji, postanowił trochę mi przypomnieć, miałem już tego dość chciałem już z tym skończyć, miast tego zła aura wciągnęła mnie w mrok, zmuszając do odkrywania swoich wspomnień.
***
Znów tu byłem, ciepła trawa od nagrzanego słońca łaskotała moje policzki z tą różnicą, że tym razem Rachel siedziała obok mnie, dopiero teraz mogłem dostrzec, kim ona była. To serafin wody jak nikt potrafiłem rozpoznać istoty posiadające tę samą moc.
Gwałtownie podniosłem się do siadu, chcąc z nią porozmawiać, chcąc się czegoś dowiedzieć, niestety to wszystko było tylko wspomnieniem, nie mogłem z nią rozmawiać, nawet jeśli bardzo bym chciał, to nie było możliwe.
Kolejny raz widziałem swoją przeszłość, tym razem czułem się trochę tak, jak gdybym znów był człowiekiem, nie czułem się z tym ani trochę źle, wręcz przeciwnie zacząłem żałować tak wczesnej i strasznej śmierci, mogłem jeszcze tyle osiągnąć, zamiast tego zginąłem.Tracąc tak wiele.
To właśnie w tych wspomnienia odkryłem prawdę. Człowiek przez mnie zaklęty okrutnie zdradził poprzedniego pasterza, podpalając miasto, zabił wielu ludzi mi bliskich, za co pragnąłem się zrewanżować, chciałem go zabić, lecz nie potrafiłem tego zrobić.
Przez całe swoje życie nie popełniłem ani jednego grzechu co było wręcz niedorzeczne, spędzając czas z aniołem, który był jak mój cień, nawet w dniu śmierci to ją osłoniłem przed ostrzem samemu, dając się zabić.
To właśnie mój anioł poświęcił swoje życie, abym narodził się na nowo, to dzięki niej jestem, tym kim jestem, mogę być wdzięczny tylko aniołowi, gdyby nie Rachel nie byłoby mnie tu, nigdy nie poznałbym Soreya i nigdy nie miałbym ta dziwacznego życia przy jego boku. To dopiero jest zabawne, chciałem uratować ja przed śmiercią, a to ona mnie uratowała, dając mi życie wieczne, za co byłem jej bardzo wdzięczny, troszeczkę żałując, że nigdy nie będę w stanie jej za to wszystko podziękować. A bez wątpienia było za co i doskonale teraz o tym wiem.
***
Powoli otworzyłem swoje oczy, dostrzegając panujący wokół mrok, coś słyszałem, były to głosy wiele głosów i dźwięki walki czyżbym przespał jakąś część walki z tym łajdakiem? Wspomnienia całkowicie mnie pochłonęły, ale to dzięki nim wiem, kim naprawdę jestem i kim naprawdę byłem.
Przywołałem swój łuk, dochodząc do siebie, oczyszczając mrok, który za wszelką cenę chciał dostać się do mojego serca. Nie było to takie proste, już jako człowiek miałem czystą duszę, jako anioł niczego nie chce zmieniać.
Oczyszczając zło, zauważyłem cienie kierujące się w stronę moich przyjaciół, było ich wiele, a aura na chwilę stała się dusząca, czułem to, jednak nie przeszkadzało mi to, na tyle bym nie mógł unieść broki, odpychając zło wypuszczone przez złego pana.
- Mikleo - Wszyscy zwrócili uwagę na mój powrót, co zabawne czułem się bardzo dobrze, odkrycie wspomnień nie było wcale takim złym pomysłem, co prawda ból odczuwany podczas śmierci wciąż rozchodził się po moim ciele, jednak nie zwracałem już na niego aż tyle uwagi, miałem ważniejsze problemy na głowie o tego.
- Odpływam na chwilę, a ty już sobie nie radzisz dziecinko - Delikatnie rozbawiony podszedłem do Soreya, podając mu dłoń, musiałem pomóc mu wstać z ziemi, wyglądał paskudnie, gdy tak na nią opadł.
- Miki - Szepnął, chciał coś powiedzieć, choć ja nie chciałem słuchać, nie teraz. Z jakiegoś powodu znów miałem siłę, aby walczyć, dlatego chciałem to jak najlepiej wykorzystać, coś czułem, że długo tak nie pociągnę, dlatego trzeba korzystać dopóki może wykorzystać w całości moje umiejętności.
- Rozmowę zostaw na później mamy potwora do oczyszczenia - Ścisnąłem w dłoni łuk, czując złość. Odebrał mi wszystko rodzinę i dom, za karę dopadła go klątwa a mnie śmierć, gdyby nie on Rachel by żyła nie musiałaby umierać, dla mnie a ja nie straciłbym tego wszystkiego. Nienawidzę go, jednocześnie ciesząc się z nowego życia, które mi podarowano. 

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz