Spojrzałem na tacę z kolacją i mimowolnie napuszyłem
poliki. Przecież tego było stanowczo za dużo dla jednej osoby. Dwie by się tym
jedzeniem najadły, nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że trzy. A on chce
żebym zjadł to wszystko sam. Czy on chce mnie utuczyć? Jestem szczupłym człowiekiem,
nie muszę wiele jeść. A może to jest jego mała zemsta za to, że wciskałem
w niego jedzenie?
- Nie zjem tyle, to za dużo – wymamrotałem, krzyżując
ręce na piersi.
- Nie zjesz, nie będzie odpowiedzi – odparł Mikleo,
siadając w nogach łóżka i biorąc na kolana kota, który grzecznie spał sobie na
materacu. Lucjusz leniwie rozciągnął się i zaczął mruczeć pod wpływem
pieszczot, jakimi zostało obdarowane jego ciało.
- Sadysta – wymamrotałem pod nosem, ale posłusznie wziąłem
się za jedzenie. Bardzo zależało mi na tych pytaniach, im więcej się dowiem, tym
bliżej do odzyskania przeze mnie pamięci. Miałem nadzieję, że Mikleo dopełni
swojej obietnicy i nie zapcham się tym wszystkim na darmo.
Jakimś cudem wcisnąłem w siebie wszystko, chociaż po
tak sutej kolacji jedyne, na co miałem ochotę to walnięcie się do łóżka,
oczywiście wtulony w to cudowne ciało chłopaka. Kiedy spałem przytulony do małej
Owieczki, czułem się o wiele, wiele lepiej. Jego zapach sprawiał, że czułem się
spokojniej , a ciepło bijące od jego ciała dawało mi odczucie, że nie jestem
sam. Co prawda podobne wrażenia miałem, kiedy jedynie czułem jego obecność, a
nie mogłem go dostrzec, ale teraz mogę go dotknąć, dzięki czemu te wrażenia są
jeszcze lepsze. Nie sądziłem, że tak bardzo może mi brakować bliskości kogoś,
kogo nie pamiętam.
- Zjadłem – odparłem nieco naburmuszony, odstawiając
talerz z powrotem na tackę i biorąc już ciepłą herbatę do rąk. Miałem wrażenie,
że to jakiś spisek, jeżeli chodzi o taką ilość jedzenia. Jeżeli jutro rano też
dostanę porcję dla trzech osób, zgłoszę sprzeciw.
- Dobry chłopiec – odparł Mikleo, przybliżając się do
mnie i czochrając moje włosy. Nie myśląc za wiele pokazałem mu język. Dopiero
po sekundzie zdałem sobie sprawę, jak głupim posunięciem t było.
- Przepraszam – odparłem ze skruchą, posyłając mu
przepraszające spojrzenie. Pokazywać język Serafinowi, chyba mnie pogięło, na
pewno musiałem go urazić.
Chłopak westchnął ciężko, patrząc na mnie ze smutkiem.
Sądząc po tym spojrzeniu, naprawdę musiałem go urazić, jestem okropnym przyjacielem,
mężem i człowiekiem. Jakim cudem tak perfekcyjna istota jak on mnie pokochała,
nie wiem, ale na każdym kroku jedynie udowadniam, że popełnił błąd. Może
powinienem się odsunąć, by nie zniszczyć mu całkiem życia, ale chyba nie
potrafiłbym tego zrobić, nawet na takim poziomie relacji. Kiedy tylko na jedną
noc wyprowadził się do innego pokoju, czułem się dziwnie samotny, a przecież był
tuż za ścianą. Albo kiedy parę godzin temu wyruszył do miasta, bardzo się o
niego martwiłem, a przecież wtedy nie znałem go tak dobrze, jak w tym momencie.
Wtedy był dla mnie przyjacielem, którego znałem z dwóch snów, opowieści
księżniczki i krótkich odpowiedzi Mikleo, których udzielał mi poprzez stukanie
w szybę czy dzięki pomocy Alishi.
- Nie masz za co przepraszać – odparł łagodnie,
poprawiając moją grzywkę. Co on miał do moich włosów? Najpierw je czochra,
potem poprawia… znaczy, nie, żebym narzekał, lubiłem jego dotyk, to było
naprawdę przyjemne uczucie, tylko lekko mnie to dekoncentrowało. Chyba i do
tego będę musiał przywyknąć, zanim przestanie mnie to zaskakiwać. – Nie uraziłeś
mnie ani nic z tych rzeczy. To nic złego, często tak robiłeś i dzięki temu mam
wrażenie, że jest choć trochę tak, jak dawniej.
- Więc cieszy cię fakt, że pokazuję ci język? –
spytałem, chcąc upewnić się, czy dobrze zrozumiałem.
- Można to tak ująć – odparł chłopak ze zmarszczonymi
brwiami.
- Dziwne rzeczy cię cieszą – mruknąłem, upijając łyk
ciepłego napoju.
- Zobaczymy, czy tak samo będziesz mówił, kiedy wróci
ci pamięć – powiedział lekko rozbawiony, sprzedając mi lekkiego pstryczka w
nos. To też był gest, który wykonywał dosyć często i który również lekko mnie
dezorientował. To był dla mnie dziwny gest, taki… ludzki i beztroski.
Kompletnie nie kojarzył mi się on z aniołem. – Więc jak brzmią te pytania?
Zmarszczyłem brwi w zamyśleniu, zastanawiając nad tym,
czego najbardziej chciałbym się dowiedzieć. Lailah, której na szczęście nic nie
było, przytoczyła mi troszkę więcej wspomnień, jeżeli chodzi o moją rolę pasterza.
Dowiedziałem się o helionach, o działaniu paktów i o tym, że dzięki pomocy jej
i Mikleo oczyszczałem te dziwne stwory ze zła. Mikleo z kolei skupiał się bardziej
na tym, bym przypomniał sobie to, kim jestem, więc może powinienem pytać jego o
rzeczy prywatne.
- Od jak dawna jesteśmy razem? – spytałem, wpatrując
się w niego z uwagą i od czasu do czasu popijając ciepły napój.
- Małżeństwem jesteśmy stosunkowo niedawno, bo oświadczyłeś
mi się dzień przed twoją wyprawą, na której straciłeś pamięć – chłopak mówił
powoli, jakby się zastanawiał, a ja słuchałem jego słów z uwagą i mu nie
przerywałem. – A jeżeli chodzi tak ogólnie, to od dobrych paru miesięcy. Trudno
mi stwierdzić.
- Ja ci się oświadczyłem? – powtórzyłem, wpatrując się
w niego z niedowierzaniem. – Wow – wyszeptałem, nie mogąc to uwierzyć. Ale
musiałem być pewny swego, skoro wyskoczyłem z takim pomysłem.
- Mnie też wtedy zaskoczyłeś – przyznał, uśmiechając się
delikatnie.
- Często się kochaliśmy? – kontynuowałem, chcąc dowiedzieć
się jak najwięcej. Takie pytania pomogą mi określić obraz naszej relacji. Kiedy
tylko moje słowa dotarły do chłopaka, jego policzki stały się natychmiastowo
czerwone i wbił wzrok gdzieś w bok. Nadal nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego
się tak wstydził. – Czy to, że się kochaliśmy, to coś złego i dlatego się tego
tak wstydzisz? – dalej pytałem, delikatnie przekrzywiając głowę. Chciałem po prostu
zrozumieć emocje targające chłopakiem i powód, dla którego się tak wstydził.
Przecież mówienie o tym nie może być bardziej wstydliwe niż robienie tych rzeczy.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz