niedziela, 12 lipca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Zaskoczony wpatrywałem się w swoje niewyraźne odbicie, nie mogąc w to uwierzyć. Przeczesałem dłonią włosy mając nadzieję, że wkrótce zaczną rosnąć ciemne odrosty. Miałem wrażenie, że wyglądam jeszcze gorzej niż wcześniej, a już wtedy było jedynie przeciętnie. Mimo wszystko pokiwałem głową, niezbyt podzielając zdanie przyjaciela. Gdybym podał przeczącą odpowiedź, chłopak zacząłby mi powtarzać, ze wcale tak nie jest, abym się nie dołował. Pewnie już teraz tak mówi, aby mi nie było przykro.
Westchnąłem cicho i odsunąłem się od zamarzniętego jeziora. Wyglądałem nijako, blond włosy i jasna cera zlewały się w jedno. Cóż, nie powinienem narzekać, zawsze mogłem skończyć gorzej, na przykład jako trup. Miałem nadzieję, że taka zmiana nie będzie bardzo odpychająca dla mojego przyjaciela. Może powinienem zastanowić się nad jakimiś farbami, czy coś w tym stylu. Albo poczekać, aż się przyzwyczaję do nowego koloru, może moje negatywne zdanie wynika właśnie z faktu, że to wszystko jest dla mnie nowe.
- Nie wyglądasz na zadowolonego – zauważył przyjaciel, patrząc na mnie z uwagą. Jeszcze tego brakuje, aby zaczął wątpić w moje słowa. Co prawda, słusznie, ale to nie jest bardzo ważna sprawa.
- To nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, dlaczego nie raczyliście mi tego powiedzieć – burknąłem, nadal będąc trochę obrażonym. To nie była jakaś skomplikowana zmiana, zmieściliby się w kilku słowach. – Bawiliście się moim kosztem.
- Nie przesadzasz aby troszeczkę? – odparł rozbawiony, przybliżając się do mnie, by móc położyć głowę na moim ramieniu.
- Powinienem wam zadać to pytanie – wymamrotałem, wbijając wzrok w gładką taflę jeziora. Przez głupie gadanie Zaveida bałem się, że będzie to coś gorszego, niż inny kolor włosów, i oni doskonale to widzieli, a mimo to uparcie milczeli.
 I niech Mikleo nie myśli, że już się na niego nie gniewam tylko dlatego, że w końcu pokazał mi, co się we mnie zmieniło. Miał tyle okazji, żeby mi to powiedzieć, chociażby podczas podróży, jeszcze zanim zasnął. Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, czułem, jak wtula się w moje poobijane i wykończone fuzją ciało, a jego oddech staje się spokojny i regularny. Szczerze, cieszyłem się, że wtedy zdecydował się na drzemkę, chociaż nie była to najlepsza i najwygodniejsza pozycja do snu. Ostatnio tak mało sypiał, a jeżeli już spał, to dręczyły go koszmary. Niech śpi jak najdłużej, nie będę mu tego zabraniać.
- Przecież to nic takiego – wymruczał, zbliżając swoje usta do mojego ucha, aby po chwili delikatnie przygryźć jego płatek. Nie powiedziałbym, że nic takiego, wolałbym wiedzieć od samego początku, że mam słomę zamiast włosów, ale zachowałem ten komentarz dla siebie.
Zamiast skupiać się na sobie, powinienem skupić się na przyjacielu. Mikleo wyraźnie miał ochotę na chwilę bliskości i przyznam, że i ja tym nie pogardził. Odwróciłem twarz w stronę przyjaciela, by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. Dosyć gadania o mnie i o tej nieprzychylnej zmianie w moim wyglądzie. Chłopak sam z siebie położył się na chłodnej i nieprzyjemnej ziemi, pociągając mnie za sobą. Zmarszczyłem brwi na ten gest, nie powinniśmy teraz tego robić, nie tutaj i nie teraz. Nie dość, że było tutaj chłodno, to zimna ziemia nie była najprzyjemniejsza w dotyku. Poza tym, nadal byłem na niego zły za to, że tak długo trzymał mnie w takiej niepewności. Oderwałem się od jego warg i uśmiechnąłem się do niego chytrze.
- Chyba nie przyprowadziłeś mnie tutaj tylko dlatego, aby mi pokazać, jak bardzo się zmieniłem, co? – wymruczałem, nachylając się nad nim i jedną z dłoni przenosząc na jego brzuch, by kreślić na niewinne kółeczka.
- Może tak, może nie – odparł lekko rozbawionym głosem. Czułem, jak jego ciało zaczyna przyjemnie drżeć pod moim dotykiem. Pewnie nie będzie zadowolony, kiedy dowie się, że do niczego dzisiaj nie dojdzie. Poza tym, czy nie lepiej poczekać do jutra? Wtedy będziemy mieli o wiele więcej wygody. Poza tym, nadal odczuwałem lekkie zmęczenie po fuzji i po przyjęciu na siebie całej nieczystości złego pana.
- Zatem musisz wiedzieć – zbliżyłem swoje usta do jego szyi i jednocześnie wsunąłem dłoń pod jego koszulkę. – Że bardzo podoba mi się takie wspólne spędzanie czasu – mówiłem pomiędzy pocałunkami, którymi obdarowywałem jego szyję. – Ale nadal jestem na ciebie zły i jutro trzeba wcześnie wstać, aby szybko dotrzeć do zamku.
Zdjąłem dłoń z jego nagiej skóry i odsunąłem się od niego, po czym ostentacyjnie się przeciągnąłem. Zauważyłem na twarzy szok, ale cóż miałem powiedzieć, trzymał mnie w niepewności tak długo, to teraz ma za swoje. Już chciałem wstać, ale nim to zrobiłem, Mikleo usiadł na mnie okrakiem i popchnął mnie na ziemię. Spojrzałem na niego zaskoczony, kompletnie nie spodziewając się po nim takiego ruchu. Uśmiechnąłem się do niego niewinnie i patrzyłem na niego wyzywająco, ciekaw jego kolejnego ruchu.
- Oj Miki, powinieneś zacząć troszkę lepiej panować nad swoją żądzą – wymruczałem, przenosząc dłonie na jego biodra.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz