czwartek, 23 lipca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Nie ma go od dwóch dni, a ja już czułem, jak gdybym nie wydział go wieki, stęskniłem się, chociażby za jego bliskością, zwykłym wtuleniem się w jego ciało niby tak zwyczajne, a jednak bardzo mi potrzebne. A pomyśleć, że jeszcze całkiem niedawno nawet nie pomyślałbym o bliższych relacjach z nim, a teraz nie potrafię bez nich żyć, jego dotyk, ciepłe usta i te hipnotyzujące tęczówki, za to wszystko oddałbym nawet własne życie. Zakochałem się w człowieku niedorzeczne i może nawet niepoprawne mimo to nie chciałbym tego zmienić, kocham go i zrobię wszystko, aby był przy mnie. Nie oddam go już nikomu.
- Gołąbeczku skup się, on wróci i wtedy... - Zaveid zamilkł, widząc zaciekawienie na twarzy Yuki'ego. Tak i znów to samo odkąd nie ma z nami Soreya, muszę na nowo znosić ich głupie docinki, milcząc lub urywają głupie gadanie tylko przy chłopcu, zawsze to coś, dziecko nie musi wiedzieć, o co chodzi tym dwóm głupkom.
- Skupiam się nie widać? - Burknąłem, niezadowolony śledząc wzrokiem tekst, znajdujący się w książce nie specjalnie rozumiejąc, co czytam.
- Właśnie widać - Położył dłoń na moich włosach, trochę je czochrając, na co westchnąłem głośno.
Miał rację, nie mogłem się skupić, myślałem o tych wszystkich przypadkach, o tych cieniach i niepokojącej obecności kogoś nawet nie wiem kogo, do tego martwi mnie wciąż niewracający Sorey powinni już być, może coś się stało? Oby nie na pewno za bardzo panikuję, gdybym był przy nim, wszystko byłoby dobrze, a tak nie mam pojęcia co się dzieje, może powinienem się z nim skontaktować? Nie, będzie się niepotrzebnie martwił z mojej winy, muszę się uspokoić i grzecznie poczekać na niego, wytrzymałem dwa pełne dni, kilka godzin mnie nie zbawi.
Kurczę, dlaczego tak ciężko było mi znieść brak jego obecności? Żyłem pięć lat bez niego, nawet nie byłem pewien czy jeszcze kiedyś go spotkań. A teraz? Teraz oddałbym wszystko, aby mieć go wciąż przy sobie. Co ten człowiek, zemną zrobił? Uzależnił mnie od siebie, a ja nie potrafię, a może nie chce z tym walczyć, poddałem się mu całkowicie.
O to anioł upadł do stóp człowieka, aby kochać go do ostatnich dni jego życia.
- Zostawmy to na później - Poprosiłem, było mi trochę głupi, bo sam chciałem, aby pomogli mi poszukać czegoś więcej na temat pasterza, a teraz sam nie umiałem się skupić. Muszę się poprawić, naprawdę moje zachowane jest karygodne.
- Wrócili! - Krzyk małego Yuki'ego sprowadził mnie na ziemię, znacznie mnie uspokajając, jeśli wrócili, mogłem spokojnie odetchnąć, nim jednak to nastąpi, musiałem zobaczyć Soreya.
Wstałem od stołu, kierując się do wyjścia, cieszyłem się, że już tu są, choć moje ciało na to nie wskazywało. Jak zawsze spokojny powoli kierowałem się do wyjścia z zamku, chcąc już go zobaczyć. Naprawdę tego pragnąc, gdybym był inny, skakałbym z radości, a tak zachowam powagę aż do chwili, w której zostaniemy sami.
To jednak co tam zobaczyłem, całkowicie mnie zaskoczyło, Sorey nie szedł o własnych siłach, tylko był niesiony. Co się stało? W głowie miałem już najczarniejsze myśli nie mogłem jednak niczego dowiedzieć się w tej chwili, musiałem poczekać, aż wszytko odrobinę się uspokoi, a wtedy będę mógł porozmawiać z Alishą, tylko ona mnie widziała, więc tylko ona mogłaby mi pomóc, zrozumieć tę całą sytuację, która się wydarzyła.
I tak dłużąca się chwila nareszcie nadeszła, Sorey trafił do naszego pokoju, gdzie miał spokojnie odpoczywać, tak jakby miał w ogóle inne wyście.
~ Co innego mógłby robić? Jeśli jest nieprzytomny - Pomyślałem, słysząc słowa medyka, ten gość na prawdę mnie denerwował, chociaż starałem się tego po sobie nie pokazywać, najlepiej będzie, jeśli sobie już pójdzie i zostawi nas samych.
- Pozostawię go pod twoją opieką księżniczko, gdy się obudzi, proszę mnie wezwać - Te słowa były dla mnie jak zbawienie, medyk spakował się i wyszedł, a ja nareszcie mogłem usłyszeć, co wydarzyło się przed ich powrotem.
- To był nieszczęśliwy wypadek.. - Alisha opowiedziała mi, co wydarzyło się, podczas podroży, nie pomijając najmniejszego szczegółu, z jednej strony byłem jej wdzięczny, ale z drugiej nie chciałem słuchać o ich misji, w tej chwili ona najmniej mnie obchodziła.
Byłem, naprawdę zmartwionym tym, co usłyszałem, a co jeśli to będzie coś poważnego? Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, nie potrafiłem usiedzieć nawet na miejscu aż do chwili, w której Sorey otworzył oczy, podnosząc się do siadu, wyglądał jakoś dziwnie, rozglądał się po pokoju, zatrzymując się na Alishy. Nie widzi mnie? To niemożliwe.
- Sorey? - Wypowiedziałem jego imię, lecz nie reagował, przyglądając się księżniczce, widziałem zaskoczenie i malującą się niepewność na jego twarzy. Co się dzieje, dlaczego on mnie nie widzi? Byłem zmartwiony, a moje serce pękało w szwach. A co jeśli zapomniał o mnie? Boże błagam, nie rób mi tego, nie chce zniknąć z jego wspomnień, nie dam sobie z tym rady, jeśli naprawdę już nigdy więcej nie będę mógł z nim, chociażby porozmawiać o więcej nie proszę.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz