Nieładnie byłoby odmawiać pani mamie Mikleo, kiedy zapraszała nas do domu na poczęstunek i herbatę, ale nie byłem co do tego specjalnie przekonany. W końcu zanim zjemy, odpoczniemy, wypijemy i pomożemy kobiecie w posprzątaniu po tym wszystkim, będzie dosyć ciemno. Normalnie bym się tym nie przejął, bo co to dla mnie powrót do domu po zmroku. Martwiłem się jednak o Misaki, ponieważ wiedziałem, że dziewczynka boi się ciemności, a nie chciałem, by jeszcze bardziej się stresowała. Wystarczy, że teraz trochę przeżywała tą rozłąkę. Nikt nie musiał o tym głośno mówić, od razu to zauważyłem; jak dziewczynka się do mnie przytuliła, tak nie chciała się ode mnie odsunąć. Też miałem wrażenie, że była wyjątkowo cicha. Owszem, przywitała się, cieszyła z naszego powrotu, ale teraz było słychać tylko i wyłącznie Merlina, który pokazywał kochanej mamusi swoje rysunki i coś gadał po swojemu. Miałem nadzieję, że Misaki nie śniła jakichś dziwnych rzeczy.
Nie miałem czasu, by delikatnie zaoponować na temat posiłku i herbaty, bo Mikleo już wszedł do środka i zaczął pomagać w rozstawianiu naczyń. No nic, może jednak jak to spotkanie nie skończymy tak późno...? W przeciwnym wypadku możemy zostać na jedną noc. Dałem Coco nieco więcej jedzenia, niż normalnie, więc z głodu na pewno nie umrze, a i nic złego się nie stanie, jak tę jedną jedyną noc tu spędzimy. Chyba, że właścicielka domu się na to nie zgodzi, wtedy... jeszcze nie wiem, co wtedy, ale ja już coś wymyślę, by moja księżniczka nie musiała wracać nocą do domu.
- Coś do picia ci zrobić? – zapytałem cicho dziewczynki, kiedy wraz z nią wszedłem do domu.
- Herbatki – poprosiła cichutko, na co kiwnąłem głową. Chyba faktycznie coś musiało być na rzeczy, bo wbrew pozorom niezbyt często była aż taka cicha. Była spokojniejsza od swoich braci, owszem, ale zawsze po jakieś takiej dłuższej przerwie, opowiadała, co się u niej działo, i trudno było jej przerwać.
- Zacznij się w takim razie pakować, dobrze? – powiedziałem, chcąc ją postawić na podłodze, ale dziewczynka tak niezbyt chciała mnie puścić.
- A pomożesz mi? – spytała, patrząc na mnie z nadzieją w oczach, które były strasznie podobne do oczu mamy. Tyle dobrego, że chociaż tyle po niej odziedziczyła, i wcale bym się nie obraził, gdyby miała z mamy jeszcze więcej.
- Pomogę, ale najpierw przygotuję ci herbatę, dobrze? – po tych słowach puściła moją szyję, a ja w końcu mogłem się wyprostować.
Dziewczynka poszła do pokoiku, w którym najpewniej mieszkała przez te ostatnie dni. Ja za to skierowałem się do kuchni, gdzie znajdowała się reszta towarzystwa, łącznie z Merlinem. Jako, że chciałem porozmawiać tylko z dorosłymi, „wygoniłem” chłopca, także każąc mu się spakować. Wiem, że na pewno będę musiał to skontrolować później, no ale nic się nie stanie, jak posprząta swoje zabawki z salonu. Chłopiec trochę pofukał, pomruczał, no ale finalnie zrobił to, o co go poprosiłem.
- Misaki nie miała żadnych koszmarów ostatnio? – zapytałem wprost kobiety, jednocześnie przygotowując wcześniej obiecaną herbatę mojej córeczce.
- Nic o tym mi nie wiadomo. Dzieci były grzeczne zarówno w nocy, jak i w dzień. Ostatnio tylko bardzo chciała mnie przekonać, byśmy do was poszli, ale pozostałam nieugięta – wyjaśniła gospodyni, a mi pozostało tylko pokiwanie głową. Może po prostu młoda się strasznie za mną stęskniła? Sam już nie wiem, może po prostu wyolbrzymiam całą tę sprawę.
Mimo moich cichych nadziei dopiero wieczorem byliśmy gotowi do wyjścia, więc oznaczało to, że wrócilibyśmy dopiero w nocy. Na szczęście pani mama Mikleo sama zaproponowała, byśmy spędzili tę noc u niej, dzięki czemu nie czułem się z tego powodu źle. Nie miała za bardzo miejsca na naszą dwójkę; kanapa w salonie była za wąska na dwie osoby. Od razu powiedziałem że ja mogę spać na podłodze, nie mogąc zabierać Mikleo możliwości spania na wygodnym posłaniu. Źle bym się z tym czuł, to po pierwsze, a po drugie nic mi się przecież nie stanie, jak jedną noc spędzę na podłodze.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz