poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

Czas mijał niewiarygodnie szybko, nawet mógłbym wyznać, że zbyt szybko jak dla mnie i nim się tylko obejrzałem nasze dzieci były już dużo starsze. Misaki jako nastolatka uczyła się pilnie, korzystając z każdej wolnej chwili na wychodzenie z domu, niech korzysta z życia, ma cudownych przyjaciół, z którymi spędza często czas, nie zapominając o rodzinie, która była dla niej równie ważna co kontakt z przyjaciółmi, nasza córka wyrosła na porządna młodą damę, która za kilka lat pójdzie w świat. Merlin natomiast z czasem stan się trochę milszy, ale to i tak nie wiele, nasz syn ból buntownikiem, którego nie dało się zmienić, czy to źle? Dla nas może trochę tak, ale czy dla niego? Raczej nie, w końcu da sobie radę w życiu, a przecież o to przede wszystkim nam chodziło..
Schodząc na dół do kuchni, po przespanej nocy dostrzegłem mojego męża, który chyba właśnie przygotowywał nam śniadanie, no proszę, ostatni czasy to on wstaje wcześniej i stara się robić dla mnie wszystko, tak abym ja przypadkiem się nie przemęczał, no tak, bo to ja z roku na rok jestem stary, nie ujmując mu, bo mimo wieku świetnie się trzyma, ale mimo tego powinien odpoczywać, a nie martwić się o mnie, ja sobie świetnie radzę i radzić będę, nie odczuwając lat a on, niestety będzie coraz starszy, a nie młodszy i o siebie powinien się bardziej troszczyć.
- Dzień dobry kochanie - Odezwałem się jako pierwszy, podchodząc do mojego ukochanego człowieka.
- Dzień dobry owieczko, wyspałeś się? - Zapytał, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, które tak lubiłem.
- Wyspałem się a ty? Jak zwykle za wcześnie wstałeś - Przyznałem, przyglądając się jedzeniu, które nam przygotowywał.
- Wyspałem się, starsi ludzie potrzebują już mniej snu - Wyznał, co wywołało u mnie ciężkie westchnięcie, starszy człowiek? On to naprawdę potrafi się podnosić na duchu. - Usiądź, zrobiłem nam śniadanie - Poprosił, a ja wykonałem grzecznie jego prośbę, stawiając na stole pudełeczko, które miało być dla męża.
- Co to? - Spytał, gdy postawił talerze na stole z jedzeniem, podając mi herbatę.
- Prezent z okazji naszej rocznicy, po latach już raczej nie jestem w stanie zapominać - Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego ciepło, czekając aż zasiądzie przy stole i rozpakuje. - No już, odpakuj - Poprosiłem, nie było to nic specjalnego, ale robione ręcznie, a więc powinno mu się spodobać.
Sorey kiwnął głową, wykonując moje polecenie, otwierając pudełeczko.
W środku znajdował się własnoręcznie wydziergany sweter na zimniejsze dni, książka o tytule kształt ruin, wygląd jej wskazywał na to, że ma już kilkanaście lat i parę słodkości na gorsze dni.
- Dziękuję, ale nie było trzeba - Odpowiedział, uśmiechając się do mnie ciepło, mówiąc dalej. - Ja też coś dla ciebie mam, ale dostaniesz to troszeczkę później - Wyjaśnił, a ja bez problemu kiwnąłem głową.
- Niczego nie potrzebuję, mam przecież wszystko, czego mi potrzeba - Odpowiedziałem, zabierając się za jedzenie, które wyglądało naprawdę pięknie i smakowało, ach jeszcze lepiej.
- Przepyszne śniadanie, zawsze wiesz jak mnie rozpieścić - Przyznałem zadowolony, zbliżając się do ust męża, która ucałowałem. - Kocham cię Sorey - Wyznałem, nie przestając się do niego ciepło uśmiechać, mimo lat kocham go i to chyba z dnia na dzień coraz to bardziej.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz