sobota, 15 kwietnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Uśmiechnąłem na jego słowa, rozanielony tym widokiem, no ale nie mogłem się z nim zgodzić. Nie tak do końca. Na razie mogłem podziwiać jedynie jego klatkę piersiową, która jak dla mnie była idealna... no, prawie. Jak dla mnie troszkę był zbyt chudy, i oprócz delikatnie podkreślonych mięśni brzucha, miał także podkreślone żebra, co mnie już martwiło. No ale skoro on się czuł dobrze w takim ciele, to kim ja jestem, by mu mówić, że ma się zmieniać... zresztą, nawet nie wiem, czy Miki w jakiś sposób mógłby zmienić swoje ciało, ale jedyne, czego dla niego chciałem, to szczęścia. 
- Obawiam się, że tak nie do końca. Pozwalasz mi tylko na oglądanie górnej części twojego ciała. Cała reszta jest zakryta – zauważyłem, kładąc dłonie na jego biodrach, kreśląc jednocześnie na nich jakieś drobne szlaczki. Jedyne, co na sobie miał, to jakieś cienkie spodnie, bo troszkę naciskałem na to, by je złożył. Niby powinniśmy mieć jakąś prywatnością, ale to nigdy nic nie wiadomo, może ktoś na przykład pomylić pokoje, dlatego troszkę na to nalegałem. Tylko ja mogłem go podziwiać, dla całej reszty ten widok był zakazany. 
- Nie będę wskazywał palcem, kto kazał mi założyć spodnie – powiedział oskarżycielsko, mimo wszystko kładąc dłonie na moich ramionach. 
- To tylko dla twojego dobra. Ktoś mógłby tutaj nagle wejść. Albo zajrzeć przez okno – wyjaśniłem, zaczynając niby od niechcenia zaczynając bawić się wiązaniem jego spodni. 
- I nadal ktoś może tutaj wejść. Albo zajrzeć przed okno – odparł, a ja nie miałem powodu, dla którego miałbym się z nim nie zgodzić. 
- Już to nadrabiam – przyznałem i odsunąłem się do niego tylko na chwilę, by zakluczyć drzwi i zasłonić okno zasłonami. Oczywiście powinienem to zrobić już na samym początku, no ale nie byłem do tego przyzwyczajony, bo w końcu w domu tego nie robię. No nic, możliwe, że kiedyś się tego nauczę. Chociaż, czy jest tego  jakiś sens...? W końcu w najbliższym czasie nie będziemy aż tyle podróżować. No nic, się zobaczy.... – Teraz mogę cię podziwiać – dodałem, wracając do niego i popychając go na łóżko. Mamy trochę wygody, więc czemu by tego nie wykorzystać? 
- Tylko podziwiać? – dopytał, unosząc jedną brew. 
- I może trochę podotykać – wyjaśniłem, w końcu zajmując się wiązaniem jego spodni, bez żadnego większego pośpiechu. Mieliśmy bardzo dużo czasu, więc czemu by z tego nie skorzystać? Ja to jednak miałem dobry pomysł, by się tu zatrzymać, nawet jeżeli mogliśmy jeszcze podróżować przez najbliższe kilka godzin. Konie trochę odpoczną, moje plecy trochę odpoczną i wszyscy będą szczęśliwi. Ja to czasem mam jednak dobre pomysły. 

Po raz pierwszy od wielu dni to ja obudziłem się pierwszy, co było zaskakujące. Zawsze to Mikleo musiał mnie dobudzać, a dzisiaj wychodzi na to, że to ja muszę dobudzać jego. Zrobię to jednak w znacznie milszy sposób, niż on. Ubrałem się, troszkę posprzątałem ubrania mojego męża z ziemi, upewniłem się, że Mikleo śpi i jest dobrze okryty kołderką, i dopiero po tym zszedłem na dół zamówić jakieś śniadanie. Z tego co widziałem, to na zewnątrz było dosyć ciemno od deszczu i ciężkich, wręcz burzowych chmur. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby właśnie zaraz burza się rozpętała. Dobrze, że się tu zatrzymaliśmy, i konie są bezpieczne w stajni przy gospodzie. I jeszcze Miki... przecież on boi się burzy. Będę musiał się postarać, by za bardzo o tym nie myślał... no ale to się jeszcze okaże, na razie tylko leje jak z cebra, może jednak tej burzy nie będzie. 
- Dzień dobry, Owieczko – odezwałem się dosyć łagodnie, kiedy już pojawiłem się wraz ze śniadaniem w pokoju. – Zamówiłem śniadanie. Mam nadzieję, że nie jest ono jakoś bardzo złe, no ale wygląda całkiem dobrze – dodałem, odkładając tackę na szafkę nocą, by móc nachylić się nad moim mężem i ucałować go w czubek nosa. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz