Rano obudził mnie nasz syn, który czuł się nie najlepiej, był cały blady, słaby i do tego zbierało mu się na wymioty, czy to jakiś żart? Mąż w złym stanie, syn w złym stanie i tylko córka była zdrowa, tyle dobrego w tym całym złym czasie.
Zmartwiony przygotowałem mojemu dziecku zioła wraz z lekkim posiłkiem, który mógł mu pomóc na zły stan żołądkowy, odsyłając chłopca do pokoju, niech odpocznie i może poczuje się lepiej, miło by było, jestem trochę zmęczony tym ciągłym martwieniem się o wszystkich.
- Dzień dobry owieczko - Usłyszałem, szykując śniadanie dla męża, który właśnie wszedł do kuchni.
- Dzień dobry kochanie, jak się czujesz? - Zapytałem, odwracając się w jego stronę z łagodnym uśmiechem na swoich ustach.
- Dzień dobry owieczko, czuje się dobrze, nie musisz się o mnie martwić - Wyznał, przytulając się do mnie, czym bardzo mnie uszczęśliwił, jak ja lubię, gdy się do mnie przytula i jeszcze głaszczę po głowie, niczego więcej mi nie potrzeba. - A ty? Jak ty się czujesz? - Dopytał, całując mnie w czubek głowy.
- Dobrze, mi przecież nic nie jest - Przyznałem, zgodnie z prawdą patrząc w jego oczy, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Tak? A oczy jak pandki mimo wszystko masz - Odparł, zauważając coś, o czym ja sam nawet nie miałem zielonego pojęcia.
- Naprawdę? Nie zauważyłem tego, Merlin trochę za wcześnie mnie obudził i jakoś tak chyba nie zdołałem się wyspać - Przyznałem, nie mając powodu, aby ukrywać przed nim ten drobny fakt, w końcu to tak samo mój syn, jak i jego syn dla tego właśnie tak jak ja, tak i on powinien wiedzieć co dzieje się z naszym synkiem..
- Dlaczego cię obudził? Coś się stało? - Dopytał, od razu się martwiąc, a może powinienem mu oszczędzić tej wiedzy? Nie, to już byłaby przesada, Sorey i tak by się w końcu dowiedział, a ukrywanie tego nie ma sensu i doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
- Od rana mecząc go wymioty i boli brzuch, zrobiłem mu zioła i kazałem się położyć, może jak odpocznie, poczuje się lepiej - Wytłumaczyłem, podając mu kubek z ziołami, które przepisał mu medyk.
- Zajrzę do niego później - Poinformował mnie, pijąc zioła, które strasznie mu nie smakowały i smakować raczej nie zaczną, ależ co na to mogę poradzić? No właśnie nic, musi je pić i dobrze o tym wie, przynajmniej mam taką nadzieję.
- Dobrze, a teraz usiądź proszę i zjesz śniadanie, a później się połóż albo idź na spacer, świeże powietrze dobrze ci zrobi - Zasugerowałem, oczywiście i o niego bardzo się martwiąc, nie chcąc, aby zbyt wcześnie odszedł z tego świata.
- A może to ty się przejdziesz, a ja zajmę się wszystkim - Słysząc jego słowa, westchnąłem cicho. Wiedząc, że on już teraz zacznie kombinować, panie mój daj mi cierpliwość, bo z siłą może się to źle skończyć.
- Sorey skarbie ja muszę pilnować Merlina, trzeba też zrobić obiad, a ty masz odpoczywać, dla tego warto iść na spacer lub chociaż na ogródek posiedzieć na tarasie - Zaproponowałem, na ogród również mogąc, chociaż na chwilę iść, aby mu dotrzymać towarzystwa.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz