poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Na jego słowa od razu pokiwałem twierdząco głową, to było jasne, że go poinformuję o tym fakcie, wczoraj pomyliły mi się dni to prawda, ale to był pierwszy i ostatni raz, więcej na to sobie po prostu nie mogę pozwolić.
- Naturalnie, dam ci znać pół godziny przed czasem a może nawet troszeczkę szybciej, abyś miał czas jeszcze przygotować się do wyjścia - Odezwałem się do niego, kładąc dłonie na jego dłoniach, pozwalając sobie na chwilę bliskości z mężem, nie robić w końcu niczego złego, na co nie mógłby patrzeć nasz synek.
- Jesteś kochany, wiesz? - Wyszeptał, całując mnie w szyję, trochę za bardzo do niej przylegając.
- A to z jakiego powodu? - Dopytałem, gdy Sorey odsunął usta od mojej szyi.
- Nie ma powodu ani okazji, abym nie chciał pokazywać, że jesteś tylko u wyłącznie mój - Wyszeptał mi do ucha, całując jego płatek.
- Nie masz ochoty na pracę w szopie prawda? - Zapytałem wprost, znając męża na tyle dobrze, aby mieć pewne podejrzenia co do jego zachowania.
- Trochę nie, ale muszę, dla tego już idę - Stwierdził, chyba już czując, co mu powiem, odsuwając się ode mnie. Nim jednak to uczynił jeszcze raz, ucałował moją szyję, zabierając swój płaszcz i wychodząc z domu.
W tym czasie ja powoli zacząłem robić obiad, oczywiście zastanawiając się, czy to wszystko ma sens, ostatnimi czasu przechodząc ciężkie dni, chyba siedzenie e domu nie pomaga mojej psychice, ale to nic wezmę dwa głębokie wdechy i znów będzie wszystko jak trzeba.
Pilnując Merlina, obiadu i czasu świetnie sobie radziłem, wszystko szło po maśle, placki, które stwierdziłem, że zrobię już, były gotowe do smażenia, a czas idealnie wskazywał na minimum godzinę przed pójściem po córkę. Od razy wziąłem ze sobą syna do szopy, aby poinformować męża o godzinie, oglądając przy okazji jego prace, on to naprawdę się postarał, kociaki będą zadowolone, gdy go zobaczą, a co dopiero użyją.
- Kawał dobrej i solidnej roboty - Przyznałem, całując męża w policzek.
- Tak myślisz? - Zapytał, tak jakby nie był do końca tego faktu pewien..
- Oczywiście, że tak, kociaki będą zadowolone, a teraz już chodź, musisz coś na siebie innego włożyć i iść po Miaski - Wyznałem, w końcu po to tu przychodząc, aby mu przypomnieć o czasie, który dla niego podczas pracy nie istniał, no cóż, taki już jego urok, mimo którego i tak go kocham i kochać nigdy nie przestanę.
- Tak, masz rację - Odkładając wszystko na bok, wyszliśmy z szopy, wracając do domu, Sorey od razu poszedł do naszej sypialni, się przebrać a ja z naszym synkiem poszedłem robić placki.
I tak upłynął nam spokojnie cały dzień, Sorey po powrocie z Misaki postanowił, że już nie pójdzie do szopy, ponieważ trzeba mi teraz pomagać, w czym? To ja nie wiedziałem, ale jeśli ma, to dla niego takie znaczenie w porządku nie będę jakby na to za bardzo zwracał uwagi.
- Śpią - Odezwał się zmęczony, podchodząc do mnie, aby przytulić się do moich pleców.
- To dobrze, teraz mamy czas na siebie - Wyznałem, odwracając się w jego stronę, kładąc dłonie na jego ramionach. - Jakiś pomysł? Czy raczej wolisz iść od razy spać? - Zapytałem, chcąc wiedzieć, na co mam się przygotować.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz