Chciałem, nawet bardzo chciałem tam jeszcze na chwilę wejść, aby odkryć tajemnice, niestety najwidoczniej nie było mi to dane i tajemnice już na zawsze pozostanie tajemnicą, a ja będę musiała z tym już na zawsze żyć.
- Jestem pewny - Odpowiedziałem, co prawda serce mówiło jedno, a rozum drugie jednak nie mogłem zrobić tego mężowi, aby iść tam bez niego, doskonale wiedząc, że i on ciężko by to zniósł. Niby mówiłby, że wszystko jest w porządku, jednak do czasu w końcu zrobiłoby mu się przykro albo to ja za dużo sobie wyobrażam sam już, nie wiem, czasem jestem zdecydowanie przewrażliwiony.
- To twoja ostatnia szansa - Powtórzył, kusząca mnie jak szatan na uczynienie czegoś naprawdę złego.
- Sorey wiesz, że kusisz jak diabeł? - Odezwałem się, zerkając na niego kątem oka, przez jego propozycje walcząc ze sobą, nie wiedząc co zrobić, wejść i zobaczyć co tam się kryje czy raczej pójść z mężem tak jak to wcześniej ustaliłem. Tak ja ustaliłem, gdyż mąż mój nie do końca się ze mną zgadzał, on swoje ja swoje i tak już między nami czasem jest, nie ze wszystkim się zgadzamy, a mimo to potrafimy pójść na kompromis, nie zawsze, ale dość często nam się to udaje.
- Ja? Nigdy w życiu składam ci tylko propozycje nie do odrzucenia - Wyjaśnił, poprawiając dłonią moje włosy, które tak zawsze lubił, a ja właśnie dla niego zapuszczam te włosy, aby był szczęśliwy, mając męża, który odpowiada jego wymaganiom.
- Tak? Cóż ja niestety będę musiał tę propozycję odrzucić, nie będę zwiedzał ruin bez męża - Odpowiedziałem, mówiąc mu to, jak mantrę mając nadzieję, że wreszcie mi odpuści tę próbę namówienia mnie do samotnego wejścia do dawnego królestwa.
- Nie chce, abyś później był na mnie zły za to, że twój prezent nie został zwiedzony - Te słowa delikatnie mnie rozczuliły, on jest naprawdę kochany, za bardzo się o mnie martwi a zapomina chyba o sobie, a to on jest najważniejszy nie ja.
- Nie będę na ciebie zły ani nie będę zawiedziony, świadomie podejmuje decyzje i dla tego nie mogę mieć do nikogo o to pretensji - Wyjaśniłem mu, czekając aż drzwi zostaną zamknięte, przygotowany na powrót do domu.
Naszą wyprawą była bardzo przyjemna i dla tego będę dobrze ją wspominał, niestety wszystko, co piękne kiedyś musi się zakończyć, a do domu jeszcze kawałek mamy dlatego powinniśmy już wracać, aby w przeciągu kilku dni dostali się do domu.
Sorey westchnął cicho, mimo wszystko idąc ze mną do koni, wracając do podróży, żegnając się z tym pięknym, ale i naprawdę wyjątkowym miejscem.
- Nie czytasz? - Na to pytanie pokręciłem przecząco głową, nie mając na to ochoty, to znaczy miałem, chciałem poznać historię oczami ludzi, ale nie teraz doskonale wiedząc, że mój mąż na pewno by narzekał, gdybym to uczynił.
- Nie, wolę spędzić czas z tobą - Wyznałem, uśmiechając się do niego.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Mikim? - Zapytał, unosząc jedną brew ku górze, lekko mnie tym bawiąc.
- Kim jestem? Gdybym ci powiedział, musiałbym cię unicestwić - Odpowiedziałem, cicho się przy tym śmiać, naturalnie tylko sobie żartując, dlaczego by się z nim nie podrażnić, gdy sam może to proponuję.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz