Nie miałem bladego pojęcia, gdzie my idziemy, kilka lat temu rozmawialiśmy o wyprawach do ruin, świątyń, starych zamków, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć o tej jedynej, której temat ponoć był poruszany lata temu. Zamyślony zacząłem, zastanawiać się nad tym, gdzie my tak właściwie wędrujemy, dlaczego to taka wielka tajemnica? Hym, myśl Mikleo, myśl, o czym zapomniałeś, a powinieneś pamiętać z powodu upływu lat. I jeszcze tak wracając do tematu, który przed chwilą pozostał poruszony, mój mąż nie myśli? On myśli tylko na swój sposób, a czy to źle? Absolutnie nie, skoro mi to nie przeszkadza, to tym bardziej mu nie musi, a skoro przeszkadza, to już ja nic z tym zrobić nie mogę.
- No nie wiem, nie wie, nie uważam, abyś był głupi lub niemyślący, zdecydowanie jesteś zbyt krytyczny dla siebie samego - Wyznałem, mimo wszystko wiedząc, jaka będzie, jego odpowiedz, on ma swoje zdanie na ten temat, a ja mam swoje i potem wygląda, to tak jak wygląda. Mój mąż od dłuższego czasu ma na tym i nie tylko tym punkcie bzika, mój Sorey od kilku lat uważa, że jest dla mnie za mało atrakcyjny, za mało mądry, bystry i tak dalej i tak dalej, on to naprawdę potrafi wymyślać rzeczy, których nie ma albo jak on to mówi rzeczy, których ja nie widzę a mu rzucają się w oczy każdego dnia.
- Nie jestem krytyczny, jestem bardzo szczery, nie jestem ideałem, za jakiego mnie masz - Wyjaśnił, patrząc na moją twarz, źle chyba nie rozumiejąc, przecież ja nigdy nie uważałem go za ideał, nikt nie jest przecież ideałem ani on, ani ja tylko nasz pan ideałem jest nie my, nie ludzie ani nie anioły, tylko on.
- Sorey kotku nie uważam cię za ideał, bo zdaje sobie sprawę, że ni nie jesteś i nie będzie, uważam tylko, że jesteś cudownym mężczyzną, który jest zbyt krytyczny dla siebie samego a na którego ja patrzę zupełnie inaczej niż on patrzy na siebie samego - Wyjaśniłem, uśmiechając się delikatnie do męża, mając nadzieje, że nareszcie dojdzie to do niego, chociaż nadzieja matką głupich a ja ostatnio wyjątkowo głupiutki i naiwny jestem.
- Nie jestem surowy dla siebie, tylko szczery już ci mówiłem - Powtórzył, jak zawsze nie mogąc dać się przekonać, on już chyba nigdy zdania nie zmieni, a ja muszę po prostu się do tego przyzwyczaić, to znaczy już dawno się przyzwyczaił, mimo wszystko mając do końca nadzieje, nadzieje głupiutkiej i naiwnej istotki.
Nie drążąc więcej tematu, w którym i tak jestem, na przegranej pozycji zamilkłem, skupiając się na pokonywanej drodze, obserwując otoczenie tak, jak gdybym pierwszy raz w życiu wyruszyły w drogę.
Sorey przez cały czas uważnie mi się przyglądał, gdy ja z uśmiechem na ustach kierowałem się przed siebie.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? - Zapytałem, zwracając uwagę na jego twarz i oczy, które patrzyły na mnie przez cały ten czas.
- Dlaczego? Nie ma powodu, lubię cię się przyglądać tak po prostu bez większego sensu - Odpowiedział, a ja odruchowo uśmiechnąłem się rozczulony jego słowami.
- Tak bez powodu - Powtórzyłem, kręcąc z rozbawieniem głową. On to naprawdę potrafi mnie zaskoczyć, nawet dwoimy zachowaniem. - Po prostu powiedz, że mój widok cię zniewala - Zażartowałem, będąc w bardzo dobrym nastroju, wprawa z mężem to coś, za czym tęskniłem od wielu lat, dla tego teraz tak strasznie się cieszę z tego powodu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz