czwartek, 20 kwietnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Na pewno chciał iść spać, by jutro wcześnie wstać? A może chciał iść, bo był zmęczony przez to, że wczoraj do późna czytał książkę i pewnie gdyby nie ja, czytałby ją przez całą noc? Albo po prostu chciał mi się przypodobać. W końcu dzisiaj troszkę mi podpadł tym, że absolutnie nie zwracał na mnie uwagi. Może później troszkę mi to wynagrodził, no ale i tak te kilka pocałunków i przytulanie to było nic w porównaniu z całym dniem milczenia. Z jednej strony lepsze to niż nic, no ale z drugiej byłem zachłanny i chciałem nieco więcej od niego...
Ale z jednym musiałem się zgodzić. Należało już iść spać, bo i tak było już wystarczająco późno. Gdyby to ode mnie zależało, to już wcześniej bym się położył, ale musiałem przypilnować, by mój mąż za bardzo się w tej książce nie zatracił i położył się odpowiednio wcześnie spać, jednocześnie chcąc, by troszkę sobie poczytał, bo później mógłby mieć do mnie pretensje, że mu zabieram jego książkę, która tak właściwie była moja, dostałem ją w końcu w prezencie od Alishy na moje trzydzieste któreś urodziny... 
- No a ty na co czekasz? Kładź się obok mnie – usłyszałem zniecierpliwiony głos Mikleo.
- A jak ja ci tak mówiłem, to mnie całkowicie ignorowałeś – bąknąłem, cały czas odrobinkę mając mu to za złe. Ja zawsze starałem się poświęcać mu uwagę pomimo innych czynników, no chyba, że robiłem to z premedytacją, by się z nim podrażnić, ale to się nie liczyło. 
- Jutro ci się odwdzięczę z nawiązką – obiecał, co oczywiście było do przewidzenia. W końcu teraz nie ma już ciekawej książki i zostałem tylko nudny ja. 
- Wystarczy mi, że jutro będziesz potrafił normalnie funkcjonować – powiedziałem, gasząc ognisko. Płomienie może i dawały przyjemne ciepło w zimą noc, ale też potrafiły przyciągać uwagę istot, które mogły być dla nas niebezpieczne. W końcu aż tak zimno nie jest, koc mi w zupełności wystarczy, a to niewielka cena za bezpieczeństwo Miki’ego. Niby jest ta bariera, ale utrzymanie jej podczas ataku na pewno będzie wymagała od niego więcej energii, niż kiedy jest cisza i spokój. 
- Martw się o siebie, nie o mnie, ze mną wszystko będzie w porządku – stwierdził, troszkę wchodząc mi tym na ambicję. Oj, coś czuję, że jutro będę się czuł wręcz cudownie. 
- Zobaczymy jutro – bąknąłem, w końcu kładąc się obok niego i przytulając się do niego nie jakoś bardzo mocno, bo wiedziałem, że to będzie dla niego niewygodnie. Nie mogłem się jednak do niego w ogóle nie przytulać, bo miałbym problem z zaśnięciem. Znaczy, w końcu bym zasnął, ale zajęłoby mi to tak z dwadzieścia razy dłużej, niż zazwyczaj. – Dobranoc – dodałem, mimo tej lekkiej złości na niego, i pocałowałem go w ucho, nim odpłynąłem do krainy Morfeusza. 
Ze snu obudziło mnie lekkie poszturchiwanie i chyba głos męża, ale czy się przejąłem? Absolutnie nie. Wymamrotałem swoje standardowe „jeszcze pięć minut”, naciągając na twarz koc, aby mnie słońce za bardzo nie raziło. Coś tam wczoraj myślałem o tym, że mu pokażę, ale co jest lepsze; moja duma, czy więcej snu? No oczywiście więcej snu. Co mi przyjdzie z dumy, skoro będę niewyspany? Zresztą, wczoraj wcześniej wstałem i się wszystkim zająłem, dzisiaj możemy się tymi rolami zamienić... 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz