Już nic nie mówiłem, tak jak sobie tego życzył, dając mu skupić się na drodze, samemu uważnie rozglądając się po otoczeniu, nie chcąc przypadkiem wpaść w jakąś pułapkę i nie mowie tu o pułapkach stworzonych przez ludzi a pułapki stworzone przez naturę, niby tego nie planuje, a mimo to czasem potrafi zagrozić nie tylko ludziom, ale i zwierzakom tu żyjącym.
- Sorey - Odezwałem się po długiej chwili, milczenia dostrzegając jeden drobny fakt. - Czy my przypadkiem się nie zgubiliśmy? - Dopytałem, dostrzegając jego zastanowienie, które dawało mi do myślenia.
- Nie, oczywiście, że nie - Na dźwięk jego słów zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy aby na pewno tak było, przecież widzę, że nie jest pewien gdzie iść, dlaczego więc udaje, że jest inaczej.
- Jesteś pewien? Bo mi się coś wydaje, że troszeczkę nawet tak - Uparcie trzymałem się swojego. Czując, że jednak mam rację, tylko mąż mój nie przyzna mi racji, bo przecież jeszcze ma nadzieję, że się odnajdzie, chociaż mi się wydaje, że się nie odnajdziemy, ale co ja tam wiem.
- Nie, na pewno nie, daj mi pomyśleć - Poprosił, a ja już mu nie przeszkadzałem, niech idzie, ma mapę i lepiej ode mnie wie, gdzie powinniśmy pójść, a przynajmniej to stara mi się udowodnić.
- A i widzisz, nie zgubiłem się, mówiłem przecież, że muszę tylko pomyśleć - Odpowiedział, wskazując mi miejsce, w którym jeszcze kilka dni temu spędzaliśmy noc.
No dobra, jednak udało nam się dotrzeć na wyznaczone przez mojego męża miejsce, a ja tak w niego zwątpiłem, ależ ze mnie okropny mąż.
Podróż upływała nam wyjątkowo spokojnie, nic się nie wydarzyło, z czego bardzo się cieszyłem, dobrze było tak w spokoju wracać do domu bez zagrożenia, które czyhało na nas z każdego strony.
- A może tak jutro odprowadzimy konie i pójdziemy po dzieci? - Zaproponowałem, gdy byliśmy już blisko domu.
- Skąd to pytanie? Przecież musimy odebrać dzieci i oddać konie - Zauważył, z czym się nie mogłem nie zgodzić. Oczywiście, że musimy, ale przecież nie dziś, nie od razu, możemy zrobić to jutro, przecież my jesteśmy zmęczeni po podróży i potrzebujemy odpoczynku czyż nie?
- To prawda musimy, ale czy zrobi nam różnice odebrać je dziś a jutro? Bo tak, gdybyś sobie na to spojrzał z innej strony, będziemy mieli jeszcze jeden dzień dla siebie. A nie wiem jak ty, ja szczerze chętnie bym to wykorzystał - Wyznałem, mając ochotę na wspólną relaksacyjną kąpiel, wspólną kolację i pójście spaść, chociaż nad tym też można się zastanawiać, żadnej sukienki dawno dla niego nie nosiłem może to najlepsza okazja, aby to uczynić.
- Cóż muszę się zastanowić - Stwierdził, a ja na te słowa kiwnąłem delikatnie głową, czekając cierpliwie na jego odpowiedź, schodząc z konia, aby rozprostować kości po podróży.
- Wiesz, co zauważyłem, nie dotknąłeś jeszcze pamiętnika, który znalazłeś w ruinach - Przypominał mi tak nagle o tym pamiętniku, o którym ja zdążyłem zapomnieć.
- Tak? A no tak masz rację, będziemy w domu i może go przeczytam - Odpowiedziałem, głaszcząc mojego konia po łbie. - Ty się lepiej zastanów, nad tym, co robimy, a pamiętnikiem się nie przejmuj - Poprosiłem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz