Oczywiście, że nie mogłem się nie zgodzić, w końcu to tak samo moja, jak i jego córka dla tego jako rodzic muszę dowiedzieć się, dlaczego jest taka cicha i co wydarzyło się podczas naszej nieobecności, co nie oznaczało, że w tym wszystkim zapominałem o moim mężu, któremu mimo wszystko chciałem zrobić masaż. Widząc, że bolą go wszystkie mięśnie od spania na niewygodnej i do tego twardej ziemi.
- Oczywiście, chodźmy, na pewno lepiej będzie się czuła, gdy się już wygada, a przynajmniej taką mam nadzieję - Przyznałem, zmartwiony zachowaniem naszej córeczki, która po mnie musiała odziedziczyć koszmary pokazujące skrawek przyszłości, zdecydowanie mogłem dać jej coś lepsze od koszmarów, których sam tak bardzo się byłem.
- Na pewno poczuje się lepiej, zobaczysz - Odparł, chwytając moją dłoń, aby ucałować jej wierzch, nim pociągnął za sobą w stronę schodów, kierując kroki w stronę pokoju naszej córki.
- Misaki, tu tata i mama, możemy wejść? - Sorey podchodząc do drzwi, zapukał w nie, czekając na odpowiedź dziecka, nie chcąc wchodzić bez pozwolenia, szanując prywatność naszych nawet wciąż małych dzieci.
- Tak - Odpowiedziała krótko, dając nam tym zielone światło które wykorzystaliśmy, wchodząc do pokoju dziecka, które siedziało na łóżku, wpatrując się w okno.
- Misaki możemy porozmawiać? - Tym razem odezwałem się jako pierwszy, zazwyczaj rozpoczynając trudne rozmowy, wiedząc, jak ciężko idzie to mojemu ukochanemu.
- Tak, a o czym? - Tym razem zwróciła swoją uwagę na nasze osoby, przyglądając nam się uważnie.
- O twoim stanie psychicznym, czy jest coś, o czym chciałaś nam powiedzieć, ale nie powiedziałaś ze względu na babcie? - Dopytałem, siadając obok córki, przez ten cały czas uważnie jej się przyglądając.
- No bo ja w śnie widziałam, jak tatuś umiera, a ty mamo zostawiasz nas samych - Po tych słowach dziewczyna rozpłakała się, a my odruchowo spojrzeliśmy na siebie.
- Hej księżniczko przecież jestem tu cały i zdrowy, a i mama nigdzie nie odeszła, jesteśmy tu wszyscy razem i to się nie zmieni - Tym razem odezwał się Sorey, przytulając naszą córkę do siebie, całując w czubek głowy.
- Obiecujesz? - Wychlipiała, patrząc na swojego ukochanego tatusia, którego uważała za wzór.
- Obiecuję - Wyszeptał, tuląc ją do siebie, tak długo, jak to tylko było konieczne, aby nasza córka wyciszała się, nie martwiąc, czymś, co nie nadejdzie, przynajmniej póki bóg da żyć mojemu ukochanemu.
Misaki po niecałych trzydziestu minutach uspokoiła się, a my mogliśmy odetchnąć z ulgą, wyrzuciła z siebie, co ją boli i od razu jakoś tak lepiej się czuje, a o to właśnie nam chodziło.
- Pomożesz mi tato z lekcjami? - Zapytała w końcu, gdy już wszystko było w porządku.
- Oczywiście księżniczko - Zgodził się, całując ją w czubek głowy.
- To wy sobie róbcie lekcje a ja.. - Tu przerwałem, słysząc huk dochodzący z naszej sypialni, lekko tym zaniepokojony ruszyłem w jej stronę, otwierając drzwi, ciężko przy tym wzdychając. - Naprawdę? To mój ulubiony kwiatek - Westchnąłem cicho, widząc na ziemi lilię, którą dostałem od męża, a mogłem jej nie zabierać z parapetu teraz mam za swoje.
- Co się sta... - Sorey wchodząc do sypialni, westchnął równie cicho, co ja tego mogąc się w końcu po koniakach spodziewać.
- No nic, posprzątam, to a ty wracaj do Misaki, teraz potrzebuje twojej obecności - Zwróciłem się do męża, zbierając szkło, odsuwając od niego ciekawskie kocięta, aby nic sobie przypadkiem nie zrobiły.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz