piątek, 28 kwietnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Na jego kolejne słowa uniosłem brew, nie do końca chcąc na to pójść. Coś jest na rzeczy, i nawet doskonale wiedziałem, co. Pewnie myślał o mnie i o moim stanie, co nie było do końca mądre, a już na pewno nie było zdrowe. Zamiast zastanawiać się, co zrobić, by mi pomóc, zamiast tego powinien już powoli przyzwyczajać się do faktu, że niedługo mnie zabraknie... co ja gadam, to tylko czcze gadanie, Mikleo nie pogodzi się z moją śmiercią, a przynajmniej nie tak szybko. Po czasie na pewno w końcu dopuści taką informację, no ale teraz starał się za wszelką cenę sprawić, bym pożył dłużej. 
- Na to miałeś wystarczająco dużo czasu, teraz idziesz ze mną spać – stwierdziłem, nie mogąc go zostawić tutaj samego. 
- To nie ja miałem odpoczywać – przypomniał mi, na co pokiwałem spokojnie głową. 
- Ja miałem odpoczywać, no ale jak mam wypocząć, kiedy nie ma mojej Owieczki obok mnie? Naczynia umyjesz rano, nic się nie stanie, jak je tak tutaj na noc zostawisz – wyjaśniłem, chwytając jego dłoń i zabierając go na górę. Tyle dobrego, że te beznadziejne zalecenia medyka mogłem zastosować właśnie w taki sytuacjach? Moralnie to nie jest do końca dobre, w końcu tak jakby korzystam z tragedii, no ale jakoś sobie radzić muszę. No i też musiałem zadbać o męża, który tak skupi się za mnie, że całkowicie zapomni o sobie samym, tak jak to miało miejsce teraz. 
Kiedy Mikleo położył się na łóżku, westchnął ciężko, jakby z ulgą. Wzbudziło to moje podejrzenia, bo coś pewnie było na rzeczy, no ale już nie pytałem, co się dzieje, bo chyba już mogłem się spodziewać odpowiedzi. Pozwoliłem mu więc spokojnie się położyć, zajmując miejsce obok niego. Niedługo musiałem czekać, by Miki wtulił się w moje ciało, kładąc głowę na mojej piersi. Mimo zmęczenia, zacząłem go gładzić po plecach, wsłuchiwać się w jego oddech. Nim zasnę, chciałem się upewnić, że Miki już śpi. Ponieważ że ja już nic nie mogłem robić i raczej nieprędko będę mógł się zabrać za chociażby głupie zmywanie, to chciałem, aby Miki się wyspał. 
Mimo, że mój mąż mówił, że on to nie jest zmęczony i nie chce iść spać, zasnął po niedługim czasie od położenia się. Wywnioskowałem to z jego oddechu, który był spokojny, głęboki i regularny. No i kto miał rację? Ja. Ale po co słuchać starego męża... mimo tego uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, ucałowałem jego czoło i zamknąłem oczy, w końcu ze spokojem mogąc zasnąć. 
Kiedy następnego dnia otworzyłem oczy, był późny poranek, a Mikleo już obok mnie nie było. I że on już na nogach i pracuje? Nie za wcześnie? Znaczy, wiedziałem, że trzeba było nakarmić zwierzaki, wypuścić psa ma dwór, no ale po tym jak to zrobił, mógł wrócić do łóżka. Niezadowolony z tego, że jestem sam w łóżku, zszedłem na dół, by trochę rozeznać się w sytuacji. Najchętniej to bym mu pomógł, zajął się drobnymi pracami, ale Miki mnie do nich nie dopuści, nieważne, jak leciutka praca by to była. Więc skoro nie mogłem mu pomóc, to chociaż dotrzymam mu towarzystwa. To mierne pocieszenie, ale miałem odpoczywać, więc chcę się do tego zastosować. Przynajmniej na razie, póki jeszcze byłem w stanie, bo po dłuższym czasie będzie mnie znowu nosić. Już i tak teraz za głupotę uważałem to, że nie mogłem chociażby umyć naczyń, pozamiatać i umyć podłogę, wytrzeć kurze... to może być męczące, jeżeli zrobi się to wszystko jedno po drugim, i jeszcze w całym domu. Jednak gdybym raz na jakiś czas właśnie pomógł w jakieś głupotce...? Na razie jeszcze nie będę mu o tym wspominać, ale za jakiś dzień dwa może to mężowi zaproponuję. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz