Byłem trochę zły na siebie za to, że zasnąłem podczas masażu mimo, że nie mogłem sobie na to pozwolić, bo miałem multum rzeczy do robienia, a także na Mikleo za to, że mi na to pozwolił. Przecież zależało mu na bezpieczeństwie kociąt, które najbardziej bezpieczne będą u nas w domu, a aby wróciły do nas do domu, muszę im zrobić te wszystkie pierdółki, a ich nie zrobię, kiedy śpię. Nawet jeszcze niczego w tym kierunku nie zrobiłem. Mam jakieś szkice, owszem, ale i one wymagały poprawienia. No i jeszcze do tego wszystkiego dochodziła opieka nad dziećmi...
I tutaj mnie zmroziło. Była już pora obiadowa, a Misaki nigdzie nie widziałem. Zerknąłem na zegar i poczułem się jeszcze gorzej; nasza córka skończyła zajęcia jakąś godzinę temu. Oby tylko jej się nic nie stało i nie zdecydowała się wrócić do domu sama...
- Jasna cholera – wymamrotałem pod nosem, troszkę ignorując prośbę męża. Mam nadzieję, że mi to wybaczy, ale teraz wyjątkowo ważniejsze jest odebranie Misaki.
- Co się stało? – zapytał, zmartwiony idąc za mną do korytarza.
- Misaki – powiedziałem jedynie, szybko ubierając buty i narzucając na siebie płaszcz. – Zaraz wracam – dodałem, wychodząc z domu i niezbyt czekając na jego reakcję.
Drogę, którą zazwyczaj pokonywałem w półgodziny, teraz pokonałem w jakieś dziesięć minut. Jak wcześniej byłem na siebie zły, tak teraz byłem na siebie wściekły. Jak mogłem tak po prostu o niej zapomnieć...? I czemu Miki mnie nie obudził? Nie, do niego nie mogłem mieć pretensji, on miał już sporo na głowie, robiąc obiad. Jestem odpowiedzialny za odprowadzanie i odbieranie Misaki ze szkoły, więc to, co się dzisiaj stało, jest tylko i wyłącznie moją winą.
Na moje szczęście Misaki nic się nie stało, poza tym, że była odrobinę wynudzona i przestraszona. Dziewczynka bała się, że coś mi się stało i dlatego tak długo nie przychodziłem. Do czego to doszło, że dziecko się o mnie martwi... gdyby była znacznie starsza, nawet byłoby to normalne, ale teraz to ja powinienem się martwić o nią, a nie odwrotnie. To świadczy tylko o tym, że byłem beznadziejnym ojcem. To podtrzymuje także fakt, że kazałem jej na siebie czekać ponad godzinę. I dlatego to Miki jest ważniejszym i bardziej kompetentnym rodzicem ode mnie.
- Uciąłem sobie drzemkę i za późno się obudziłem, przepraszam – wytłumaczyłem się, naprawdę czując się naprawdę paskudnie z tego powodu. Jak dobrze, że nic się jej nie stało, a tyle złego mogło się wydarzyć... ktoś ją mógł zaczepić przed tą szkołą, albo mogła zdecydować się wrócić sama do domu, a większość ludzi ją kojarzy. Co, jeżeli ktoś nadal uważa Mikleo za winnego i chciałby wymierzyć mu karę poprzez zrobienie krzywdy naszej córce? Nie wiem, co siedzi ludziom w głowach, ale do tej pory nie pokazali się z dobrej strony, bym mógł być spokojny o takie rzeczy.
By zrekompensować to długie czekanie wziąłem ją na moment na rynek, by wybrała sobie jakąś przekąskę. W domu czeka obiad, ale zanim wrócimy do domu, na pewno zdąży wystygnąć, a odgrzanie Mikleo też chwilę zajmie, a od śniadania nic nie jadła. Myślę, że mała przekąska nic złego jej nie zrobi.
- Wróciliśmy – powiedziałem, kiedy w końcu wróciliśmy do domu. Trwało to znacznie dłużej niż dziesięć minut, bo już tak nie pędziłem na złamanie karku, no i też wcześniej zajrzeliśmy na jakieś piętnaście minut na rynek po tę bułeczkę.
- Dzięki Bogu, wszystko w porządku? – usłyszałem zmartwiony głos Mikleo. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, spiesząc się do wyjścia, ale mój mąż na pewno także bardzo się zdenerwował.
- Wszystko w porządku. Misaki, idź umyj ręce i się przebierz – poprosiłem, na co dziewczynka pokiwała głową i zaraz zniknęła w łazience. – Następnym nie pozwalaj mi na drzemkę. Gdyby coś jej się stało, nie wybaczyłbym sobie tego – zwróciłem się do niego, cały czas czując się źle z powodu tego zaspania. To nie było kilka minut, a ponad godzina, tyle okropnych rzeczy mogło się wydarzyć...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz