Jego słowa trochę mnie zaskoczyły, jak to nie wiedział? Przecież już mu mówiłem. A może jednak coś mi się pomyliło i nie mówiłem...? Miki wiedział lepiej, nie mógł się doczekać na tę wyprawę i na pewno zapamiętałby, gdybym mu powiedział. Czyli wychodzi na to, że to moja wina. Czemu wydawało mi się, że jest inaczej...? Byłem przekonany, że jest inaczej. Rany, co jest nie tak z moją pamięcią ostatnio? Po tym wypadku jakoś nie było z nią najlepiej, owszem, ale ostatnio z nią okropnie. Nawet nie chodziło o samą pamięć, ale nie raz byłem pewien, że coś zrobiłem, a później okazuje się, że nic nie zrobiłem. Niejednokrotnie byłem tak bardzo pewien, że coś zrobiłem, mogłem przywołać to w pamięci, a później okazuje się, że nic takiego nigdy nie miało miejsca. Może to już jest jakaś choroba...?
- No i dobrze, będziesz miał niespodziankę – stwierdziłem, kierując swojego konia w stronę bramy. Minęło trochę czasu, od kiedy ostatni raz jechałem konno, i to nawet bardzo dużo, tą przerwę mogłem liczyć w latach. Obym tylko nie spadł z niego, bo to się nie skończy dla mnie dobrze.
- A może jakaś podpowiedź? – poprosił ładnie, zbliżając się do mnie. W przeciwieństwie do mnie, Mikleo wyglądał bardzo naturalnie i swobodnie, no ale co w tym dziwnego, Miki był aniołem, więc zwierzęta bardziej ufały jemu niż mnie. Co prawda, mój koń był całkiem spokojny, ale nigdy nic nie wiadomo.
- Nad tym zastanowię się w trakcie drogi – powiedziałem, udając zamyślonego, ponieważ już doskonale znałem odpowiedź. Niech ma niespodziankę, a co mi tam. Nie musi przecież od razu wszystko wiedzieć, bo co to byłaby za niespodzianka? Kilka lat temu mówił mi, że nigdy tam jeszcze nie był, więc o to martwić się nie musi.
- Ale ani jednej? Z jakiego to okresu? Co za budowla? Jakaś świątynia, stary pałac, kościół? I to jeszcze jest w obrębie tego kraju? Czy idziemy do jakiegoś innego? I jak długo będziemy iść? – i właśnie po tym można było poznać, że Miki był młodziutki i miał przed sobą całe życie, podczas kiedy ja... cóż, można powiedzieć, że młodość to ja już mam dawno za sobą. Za to jak wspaniale Alisha się prezentowała... chociaż, kobiety mają w sobie coś takiego, że dojrzewają znacznie szlachetniej niż mężczyźni.
- Jedyne, co mogę ci powiedzieć, to to, że już kiedyś o tym rozmawialiśmy – powiedziałem, trochę przyspieszając konia. Droga była pusta i dobra, więc trzeba było korzystać. Jutro bądź pojutrze, zależy, jak szybko będziemy jechać. No i trzeba też wziąć pod uwagę, że trzeba będzie robić przerwy na postoje, posiłki... no, trochę nam to zejdzie, ale przecież nigdzie nam się nie spieszy. Zapasy mamy, a nawet jak nam się skończą, to, według mojej mapy, na naszej drodze będzie kilka wiosek, więc będziemy mogli je w razie czego uzupełnić.
- A kiedy? – dopytał, znów bardzo podekscytowany. I on chce mi powiedzieć, że ta wprawa nie cieszy go bardziej niż moje towarzystwo. Dałbym mu mapę, wskazał miejsce, w które ma się udać, i w sumie byłby przeszczęśliwy, do niczego mnie nie potrzebował. Wychodzi więc na to, że go spowalniam... bo te zapasy i konie są tylko dla mnie, a gdyby nie ja, to mógłby tam dosłownie polecieć.
- Kilka dobrych lat temu – odpowiedziałem, z rozbawieniem obserwując powoli pojawiające zdezorientowanie na jego twarzy.
- I ty myślisz, że ja to pamiętam?
- Zdradzę ci sekret, Owieczko, ja nie myślę. Wydawało mi się, że to zauważyłeś – wyszczerzyłem się do niego głupkowato. Zdawałem sobie sprawę z tego, że Miki nie pamiętał tego na bank, chociaż kto go tam wie, może jak się skupi, to coś mu tam zacznie świtać o świątyni, która była najpewniej poświęcona właśnie Serafinom wody...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz