Słysząc jego słowa, westchnąłem cicho, nie wierząc w słowa, które zostały przez niego wypowiedziane. Czy on naprawdę sądzi, że ja uważam za bardziej ekscytujące lub ciekawsze zwiedzanie ruin od opiekowania się osobą, którą kocham nad swoje życie? Czy on aby na pewno zdaje sobie sprawę z tego, kim on dla mnie jest? Jest moim mężem, jest częścią mojego życia, bez której moje życie nie ma sensu, a mimo to wciąż uważa, że to on jest moim największym problemem, nie słuchając i patrząc na to, co mu mówię i od lat tłumacze.
- Sorey daj spokój, nigdzie nie pójdę, zostaje tu z tobą - Odpowiedziałem, nie mając zamiaru zmieniać zdanie. Fakt chciałbym jeszcze tyle zwiedzić i jeszcze więcej się dowiedzieć, ale nie zrobię tego, nie zrobię, ponieważ jak już mówiłem albo razem, albo wcale. Cale nasze życie robimy wszystko razem i teraz nagle tego nie zmienimy, nie ma nawet takiej opcji, ja wiem, że on dałby sobie radę sam przez ten czas, gdy ja będę w ruinach. Jednak nie czułbym się dobrze, z tym że ja zwiedzam, a on siedzi tu sam, nie na to się nie mogę zgodzić.
- Owieczko moja maleńka idź i baw się dobrze, oboje wiemy, że tego chcesz, dla tego nie marnuj czasu i idź, a ja tu odpocznę - Na jego słowa westchnąłem cicho, kręcąc przy tym swoją głową, jakiż on potrafi być uparty, ja swoje on swoje i nic z tego nie wynika, najwidoczniej kochamy się na zabój mimo tych wielu lat spędzonych ze sobą, to można nazwać prawdziwą miłością.
- Sorey, nie zmienię zdania, bardzo cię proszę, nie produkuj się tyle, ty się zmęczysz a ja i tak zdania nie zmienię i dobrze o tym wiesz - Uświadomiłem go tak w gwoi ścisłości, przypominając mu, że on potrafi być uparty, ale ja potrafię być jeszcze gorszy w takich sprawach.
- Przepraszam - Odezwał się, kładąc na kocu, patrząc na mnie ze smutkiem w swoich oczach.
Słysząc jego przeprosiny, przysunąłem się do niego, nachylając nad twarzą.
- Nie przepraszaj, nic się przecież nie stało, mam pamiętniki pamiętasz? To i tak spora nagroda - Wyszeptałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, kładąc dłonie na jego policzkach. - Kocham cię skarbie - Dodałem, chcąc go podnieść na duchu, pokazując pamiętniki, które udało mi się stamtąd zabrać, nim wyszliśmy, zwracając dech mojemu mężowi.
- Nie, właśnie ja mam za co przepraszać... - Gdy to mówił, zatkałem mu usta, pocałunkiem kładąc się obok niego na kocu.
- Nic już nie mów, odpoczywaj - Poprosiłem, biorąc do rąk jeden z pamiętników, który otworzyłem, zaczynając czytać pierwszą stronę, która zaczynała się dość standardowo, drogi pamiętniczku.. Miejsce z opowieści zawartych w tym pamiętniku było magiczne ludzie i anioły żyły w zgodzie, opiekając się ludźmi z plemienia białej gwiazdy, którzy w tamtych czasach musieli ukrywać się przed ludźmi chcącymi ich skrzywdzić. Plemię wierzące w anioły modliły się do Boga o pomoc, którą uzyskali ze strony aniołów wody, plemię z wdzięczności pragnąc się odwdzięczyć za ich dobro, tworzyli dla nich posągi, które czcili, okazując tym swoją wdzięczność.
- Sorey tu są zawarte wspomnienia człowieka mieszkającego w schronie, wyobrażasz sobie, że ludzie w tamtych czasach rozmawiali z aniołami w ich języku, a nawet pisali w języku anioł - Odezwałem się do męża zafascynowany tym niby drobnym faktem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz