czwartek, 20 kwietnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Miki był podekscytowany do granic możliwości, przez co w ogóle nie zwracał uwagi na otoczenie, ewentualne niebezpieczeństwa... niby powinniśmy być spokojni, bo to była świątynia, i to nie dla byle kogo, bo dla Serafinów Wody, no ale też nie została zamknięta bez powodu. Co, jeżeli jeszcze czekają na nas tam w środku jakieś dziwne niespodzianki? Z książki wynikało, że to nie była tylko i wyłącznie świątynia, a tak dokładniej nie taką pełniła funkcję. Podczas wojny wierni znaleźli tutaj schronienie na wiele, wiele lat dzięki wspaniałej mocy Serafinów, tylko właśnie ta część mieszkalna była tak samo ukryta, jak wejście do głównej części. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby postanowili postawić tutaj kilka pułapek na wypadek nieproszonych gości... 
- Miki, czekaj – powiedziałem troszkę bardziej dobitnie, mocniej zaciskając palce na jego nadgarstku. 
Bałem się, że jak go puszczę w ten mrok, bałem się, że gdzieś tam mi ucieknie, zapatrzy się na coś i w ogóle nie będzie mi odpowiadał na moje wołania... dawno temu postąpił bardzo podobnie, ale na szczęście szybko go znalazłem. Mimo tego wolałbym tego uniknąć, już wystarczająco mocno zdenerwowałem się, kiedy się przebudziłem i nigdzie go nie widziałem. Naprawdę przestraszyłem się, że coś mu się stało... czemu on musi tak bardzo się wyrywać? Nie może się choć odrobinkę uspokoić, poczekać i pomyśleć? Zawsze to ja z naszej dwójki byłem tym bardziej roztrzepany i nieostrożny, a Miki zawsze miał głowę na karku. Im dłużej jednak żyję tym bardziej mam wrażenie, że tymi rolami się zamieniamy, zwłaszcza w takich chwilach, jak ta...
- Czemu tak strasznie to przedłużasz? – bąknął, strasznie z tego powodu oburzony. 
- Ponieważ nie chcę sobie złamać nogi. Albo wejść w jakąś pułapkę. Potrzebujemy jakiegoś źródła światła – odparłem, na chwilę się cofając. Musiałem w końcu znaleźć jakiś suchy patyk i zrobić z niego pochodnię. Miki może i ma wiele sztuczek w zanadrzu, ale raczej nam światełka nie wyczaruje jak Lailah. 
- Daj spokój, nie jest tak ciemno – powiedział, nie do końca chcąc się ze mną zgodzić. No jakie zaskoczenie, ostatnio rzadko kiedy się zgadzamy, zwłaszcza podczas tej podróży. On chce ruszać na oślep, ja staram się do wszystkiego podchodzić spokojnie.
- Raz miałem złamaną nogę i ten jeden raz mi wystarczy, wiesz? Dobra, już możemy iść – odparłem, kiedy w końcu udało mi się rozpalić ognisko. 
- No w końcu! – ucieszył się i gdybym go nie złapał za nadgarstek, już by go przy mnie nie było. 
- Spokojnie, Owieczko. Mamy mnóstwo czasu, wszystko zdążymy sobie obejrzeć – uspokoiłem go i zbliżyłem się do niego, by móc go pocałować w policzek. 
- Nie mamy, musimy pilnować, by ci starczyło jedzenia, a tego nie mamy dużo – zauważył i z jednej strony miał rację, no ale z drugiej...
- W rzece widziałem ryby, a zapas przypraw mamy, więc coś by się z tego upichciło. Poza tym, jesteśmy w lesie, na pewno znajdziemy jakieś owoce, grzyby... z głodu nie umrę – uspokoiłem go, wchodząc wraz z nim do ruin z bardziej ostrożnością niż z ekscytacją. Zacząłem już także rozumieć, dlaczego Miki czuł się tutaj bezpiecznie i mógł sobie pozwolić na roztropność była to świątynia stworzona także dla niego. Jemu prawdopodobnie nic się nie stanie, moc, która płynęła w murach tego miejsca, na pewno go rozpozna. Mnie z kolei mogła wziąć za intruza, a jeśli wierząc książce, to takowi ulgowo nie będą traktowani.
- Chodźmy tutaj! – krzyknął podekscytowany Miki i nim się zorientowałem, wyrwał się z mojego uścisku, wchodząc w jakąś odnogę. 
- Miki! – syknąłem i już chciałem za nim pobiec, ale w tym samym momencie to przejście zamknęło się, odcinając mnie od Mikleo. – Miki! Wszystko w porządku? -  uderzyłem pięścią o kamienną ścianę mając nadzieję, że coś to da, no ale oczywiście, że nic się nie wydarzyło, bo czemu by miało? Oby tylko Mikleo się nic nie stało, bo sobie nie wybaczę... co mu w ogóle strzeliło do głowy, by nagle tak odbijać w bok? 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz