wtorek, 11 kwietnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

Sorey naprawdę bardzo się starał, aby wszystko było tak, jak być powinno, nie mogąc mnie przecież zawieść, a przynajmniej on tak to widział, bo w moich oczach nie zawodzi, wręcz przeciwnie jest najlepszym mężem, jaki mi się trafił, szkoda tylko, że on tego tak nie widzi, bo gdyby tak chociaż raz spojrzał na siebie w ten sam sposób, w jaki ja go widze wszytko na pewno byłoby inaczej, a tak musiałem przyzwyczaić się do tego, nie komentując jego patrzenia na siebie, ono się nigdy nie zmieni, tak samo, jak ja nigdy nie będę w stanie podtrzymać jego słowa, dla mnie jest cudowny i nikt ani nic mojego zdania na jego temat po prostu nie zmieni.
Tak jak podejrzewałem, obiad był przepyszny, jak zresztą wszystko, co przygotuję mój mąż, a to dlatego, że się po prostu, a to jest najważniejsze.
Obiad zjedzony wspólnie był naprawdę miłą odmianą, ostatnimi czasy każdy jadł, o innej godzinie z powodu czego nie dało się zjeść wspólnego posiłku, na szczecie dziś to się zmieniło i razem zjedliśmy posiłek, wypiliśmy odrobinkę wina, sprzątając wspólnie po posiłku, nie mogłem przecież pozostawić męża z tym samego, nie tak być nie może i, mimo że Sorey tego nie chciał, ja pomogłem mu wysprzątać kuchnie, idąc się spakować, tak jak mi wcześniej nakazał, ale resztę dnia móc spędzić właśnie z jego osobą.
Do wieczora więc po spakowaniu się mogliśmy spędzić wspólnie czas, nic wielkiego wspólne rozmowy, przytulanie się i leżenie w łóżku nic więcej nie było nam potrzeba.
- Jesteś szczęśliwy? - Słysząc to pytanie, uśmiechnąłem się do niego ciepło, oczywiście mając tylko i wyłącznie jedną odpowiedź na to pytanie.
- Jestem, mam ciebie i wspaniałe dzieci czego więcej mi potrzeba? - Odpowiedziałem, pytaniem na pytanie nie wyobrażając sobie innej odpowiedzi, nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy i pewnie nigdy nie będę bardziej, niż jestem teraz.
- Może znalazłoby się coś, czego nie masz i nie czujesz z tego powodu szczęścia - Na jego słowa, zaśmiałem się cicho, ten to zawsze potrafił zadać pytanie z kosmosu, nie potrafiąc chyba pojąć słów, które do niego kieruję.
- Nie, nic a nic bym nie zmienił - Przyznałem, wtulony w ciało męża ciesząc się każdą wspólnie spędzoną chwilą.
- Jesteś pewien? - Na to pytanie westchnąłem już ciężko, co za człowiek on zawsze musi szukać dziury w całym.
- Tak Sorey, na pewno, nie potrzebuje już niczego ano nikogo innego, bo mam ciebie - Zapewniłem, przysuwając się bliżej jego ust. - A teraz chodźmy już spać, jutro czeka nas męczący dzień - Przypominałem mu, mając dość rozmowy o sobie, tego już za wiele czas odpocząć.

Dzień następny nadszedł szybko, z czego akurat byłem bardziej zadowolony, już i tak ledwo mogłem usiedzieć na miejscu wczoraj a dziś, dziś to chce już wejść z domu. Na szczecie myślałem na tyle racjonalnie, aby nie budzić męża ze snu, zajmując się sobą, umyłem się, ubrałem i już od razy zabrałem za przygotowanie nam śniadania i porcję podróżną dla męża, który przecież musiał coś jeść, właśnie dla tego na muszę o niego zadbać, aby rąk było a on przynajmniej się porządnie wyspo przed wyprawą, bo tego dla niego właśnie chce.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz