Słysząc pytanie męża, cicho westchnąłem, no tak prosił nie aby się jeszcze nad ty zastanowił, tylko ja nie miałem nad czy już myśleć wracamy do i zdania nie zmienię, chce spędzić czas z mężem i dziećmi, nawet jeśli to spowoduje, że przez najbliżej dni, a nawet tygodnie nie wyjdę z domu, czując się tu bezpiecznie. A skoro już o bezpieczeństwie mowa zdecydowanie wolałbym zostać w domu niż iść po dzieci, wiem jednak jakie są moje obowiązki, dla tego muszę ruszyć z mężem po dzieci, aby bezpiecznie doprowadzić je do domu.
- Nie zostanę u mamy, jak już wczoraj mówiłem, chce wrócić z wami do domu - Przyznałem, zerkając na męża, za którym bardzo tęskniłem, najpierw będąc całkiem sam w naszym domu, później tracąc kontrolę nad ciałem, a gdy już wróciłem, on prawie umarł mi na rękach i to dlatego, że pozwoliłem demonowi na przejęcie kontroli, muszę to wszystko teraz nadrobić, tęskniąc za bliskimi.
- Nie musisz ze względu na nie wracać do domu, jeśli tego właśnie potrzebujesz - Odparł, głaszcząc mnie delikatnie po biodrach, co przyznam, było bardzo przyjemne, od bardzo dawna nie kochamy się, za co pretensji do niego mieć nie mogę. Wiem, że on tego już nie potrzebuje i, mimo że chciał, abym mówił mu, kiedy potrzebuje zaspokojenia swoich żądzy, ja i tak nic nie mówię, nie chcąc do niczego go zmuszać, jestem duży chłopcem i wiem, że sex to nie wszystko.
- Nie muszę to prawda, bo wiem, że sobie poradzisz, ale ja chce spędzić z tobą czas, wystarczy już mi bycia bez ciebie. Chciałbym, chociaż trochę nadrobić ten stracony czas - Wyznałem, zgodnie z prawdą i własnym sumieniem powoli kończąc kolacje, którą przygotowałem dla mojego najukochańszego męża na świecie.
- Uważam, że ze mną jeszcze zdążysz nadrobić czas, a na razie powinieneś odpocząć z dala od tego miejsca - Wyszeptał mi do ucha, całując mój policzek.
- Nie chce - Burknąłem, naprawdę nie chcąc go opuszczać i żadne zdanie tego nie zmieni. - Usiądź, nałożę ci kolacje - Dodałem, wyciągając z szafki talerz, na który nałożyłem mężowi ciepłą kolację, która miała zastąpić również obiad.
Sorey bez dyskusji zrobił to, o co go prosiłem, grzecznie siadając na krześle, czekając na jedzenie, które już po chwili postawiłem mu na stole, życząc smacznego, w tym samym czasie sprzątając po obiedzie, aby po zjedzonym posiłku męża umyć tylko jego talerz.
Mój mąż zjadł kolacje z widocznym zadowoleniem na swoich ustach, jak zawsze zachwalając moje jedzenie, które nie wiem, czy było aż takie dobre, skoro jednak mu smakuje, nie będę narzekał, ciesząc się tym, że moi bliscy zawsze zjedzą dobry posiłek.
- Cieszę się, że ci smakowało - Zadowolony uśmiechnąłem się do męża, delikatnie zabierając od niego pusty talerz, który umyłem, mogąc odpocząć.
- Masz na coś teraz ochotę? - Zapytałem męża, odkładając ścierkę na bok, zerkając na męża.
- Tak, chce abyś do mnie tu przyszedł - Na jego słowa uśmiechnąłem się łagodnie do niego, podchodząc do niego, aby usiąść mu na kolanach pozwalając się do siebie przytulić. - Kocha cie - Wyszeptał, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- I ja ciebie kocham Sorey, nade wszystko kocham - Wyszeptałem, ponownie łącząc nasze usta w namiętnym i bardzo zachłannym pocałunku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz