Takich słów akurat mogłem się spodziewać po moim mężu, on chce, abym bardziej dbał o siebie, a ja wie, że nie mogę stawiać swoich zachcianek ponad jego zdrowie, sex to nie wszystko i chociaż czasem zdarza mi się odczuwać pragnienie, stara się nie patrzeć na to w taki sposób, mój mąż jest starszą osobą, patrząc na wiek ludzi żyjących w tych czasach, ma prawo już nie mieć ochoty czy też siły, dla tego nie proszę o zaspokajanie swoich potrzeb, chcąc jak najlepiej dla niego samego.
- Skupiam się bardziej na tobie niż na sobie, ponieważ to ty jesteś dla mnie ważniejszy niż ja i moje potrzeby - Przyznałem, odwracając się w jego stronę, łącząc nasze usta w delikatny pocałunku. - A teraz już chodź do kuchni, zjedzmy śniadanie i chodźmy po nasze dzieci - Zmieniłem całkowicie prowadzony przez nas temat o zaspokojeniu moich potrzeb, one nie są takie ważne, z nimi poradzę sobie sam, a on nie powinien się nimi przejmować...
Sorey westchnął cicho, nie komentując jednak moich słów, chwytając delikatnie moją dłoń, którą ucałował, ciągnąc za sobą prosto do kuchni, gdzie przysiedliśmy przy stole, jedząc wspólnie śniadanie, które wcześniej przygotowałem dla męża i siebie samego.
- Ja posprzątam po śniadaniu, a ty przygotuj się już do wyjścia z domu - Odezwałem się po śniadaniu, wstając od stołu gotowy już do posprzątania po naszym wspólnym posiłku.
- Ty owieczko przygotuj się do wyjścia lub odpocznij, a ja posprzątam - Zaczął, dostrzegając moje otwierające się usta, które chciały zaprotestować dlatego, aby mnie ubiec, podszedł do mnie, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, po prostu mnie zamykając. - Nie chce słuchać żadnego, ale ty zrobiłeś śniadanie, a ja po ni sprzątam - Powiedział stanowczo, nie dając mi wyboru. No cóż, skoro tak stawia sprawę, nie mogę się kłócić, ulegając mu, grzecznie odchodząc od zlewu, dając mu spokojnie sobie posprzątać, samemu przygotowując się do podróży, sprawdzając, czy aby na pewno wyglądam na tyle dobrze, aby nie wyglądać jak prosto po stosunku.
- Posprzątałem, jesteś już gotowy? - Na dźwięk jego słów kiwnąłem energicznie głową, patrząc na męża, który uśmiechnął się do mnie łagodnie, podchodząc do naszych płaszczy, wkładając mi mój płaszcz na ciało, tak jakbym sam zrobić tego nie mógł.
- Cosmo chodź, idziemy na spacer - Zawołałem psa w czasie gdy Sorey wkładał płaszcz. Nasz piec zamerdał wesoło ogonem, podbiegając do nas. Wiedząc, co go czeka.
- Masz wszystko, możemy wyjść? - Pytanie męża spowodowało, że jeszcze na szybko sprawdziłem, czy aby na pewno wszystko mam kiwając energicznie głową.
- Tak, mam wszystko możemy już iść - Wyznałem zgodnie z prawdą, wychodząc z domu wraz z naszym psiakiem, a raczej dużym już psem.
Spacer był naprawdę przyjemny, dzięki czemu połączyliśmy przyjemność z obowiązkiem, po niecałych dwóch godzinach będąc w domu mojej mamy, mogą przywitać się z naszymi skarbami, która bardzo się za nami stęskniły tak jak i my za nimi.
- Byli grzeczni? - Zapytałem mamy po przywitaniu się z nią.
- Oczywiście, to naprawdę kochane dzieci - Stwierdziła, zapraszając nas na herbatę, przed powrotem do domu co wcale nie było taki złym pomysłem, herbata nas rozgrzeje i pozwoli odpocząć przed powrotem do domu z naszymi ukochanymi skarbami.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz