Czemu on musiał być aż tak uparty? Prawdopodobnie rozwiązanie zagadki znajduje się pod naszymi stopami, ale nie chce po nie zejść, bo albo razem, albo wcale... przecie nie robił nic wbrew mnie, ja wręcz chcę, by tam poszedł, no ale nie, bo on uważa swoje. Czemu on musi być tak strasznie uparty? Owszem, kochałem tę jego upartość, no ale momentami był ona naprawdę denerwująca, zwłaszcza w takich chwilach. Chcę tylko jego dobra i szczęścia, czy to naprawdę takie złe?
- A przeczytałeś już drugi pamiętnik? – dopytałem, niepocieszony przyglądając się mu z uwagą. Może jednak jeszcze uda mi się go przekonać do zmiany zdania...
- Co? A, no tak, jest jeszcze drugi... – mruknął bardziej do siebie niż do mnie, po czym zaraz zerknął do plecaka i wyjął wcześniej wspomniany przeze mnie pamiętnik. – Ten z kolei był pisany przez jednego z Serafinów – dodał po szybkim przejrzeniu pierwszych stron.
- Więc będziesz mógł poznać historię z innej strony. Może też dowiedziałbyś się więcej, gdybyś...
- Lepiej nie kończ tego zdania, bo cię walnę w ten łeb i wszystko ci się odwidzi – burknął, mrużąc niebezpiecznie swoje oczy. No dobra, chyba faktycznie mogę porzucić ten temat, bo nie mam za bardzo ochoty na zostanie uderzonym, to nie jest nic przyjemnego.
- I tak powinienem tam wrócić. Nie zapieczętowaliśmy za sobą drzwi, coś czuję, że powinniśmy to zrobić. By nikt niepożądany tam nie wszedł – wyjaśniłem, wyjawiając mu swoje odczucia. W końcu z jakiegoś powodu zostało to zapieczętowane, i to nie tylko przez Serafina, ale najwidoczniej i człowieka. Lepiej zostawić to takie, jakie zastaliśmy, bo w końcu nie wiemy, co tam jest ukrytego. Może chociaż Miki by się przekonał, gdyby tylko zdecydował się wrócić, no ale nie może nie zostawić samego, bo przecież umrę na świeżym powietrzu.
- Nie wystarczy, że zamkniemy tylko jedne drzwi? Te pierwsze? – zapytał, patrząc na mnie z niezrozumieniem.
- Gdyby to wystarczyło, to tych późniejszych też by nie było – odparłem, naprawdę uważając, że powinniśmy to zamknąć.
- No dobrze, więc tam wrócimy, ale użyjemy moich skrzydeł, by nie marnować czasu – stwierdził, co mi się już tak niezbyt podobało. Czemu ma używać swoich skrzydeł? Oszczędzimy czas, owszem, ale jego kosztem, to nie jestem przekonany, czy tak warto to robić. Nogi mam zdrowe, więc trzeba korzystać, póki jest taka możliwość.
- Nie jestem dla ciebie za ciężki? Lepiej będzie, jak się przejdziemy...
- Nie opowiadaj głupot, bo w ogóle nie będziemy tam wracać. Przygotuję ci coś do jedzenia i jak zjesz, pójdziemy spać, chciałbym rano wcześnie wstać i wyruszyć – jego słowa mocno mnie zaskoczyły. To na pewno jest mój Miki? Mój Miki normalnie teraz by czytał aż do później nocy, więc musiałbym mu zabierać pamiętnik i wręcz kazać mu iść spać... Może w końcu poszedł po rozum do głowy i wie, że na czytanie jeszcze będzie miał dużo czasu i nie warto katować się do później nocy.
Następnego dnia wstaliśmy dosyć wcześnie, z czego ja z wielką niechęcią. Kto normalny wstaje o tak wczesnej porze, to ja nie mam pojęcia. Chyba jacyś psychopaci... nim wyruszyliśmy z powrotem do ruin, musiałem zjeść śniadanie przygotowane mi przez Mikleo, czy mi się to podobało czy też nie. Szczerze, to nie miałem aż tak wielkiej ochoty na jedzenie, ale by już mieć ten święty spokój powoli zjadłem ten posiłek. Po tym nastąpiła szybka i ostatnia wycieczka do ruin, z czego tak do końca zadowolony nie byłem, ale moje zdanie aż tak bardzo się nie liczyło...
- Jesteś pewien, że nie chcesz się tam rozejrzeć? To jest ostatnia szansa – zapytałem, nim zamknąłem te drzwi. Później powrót do tego miejsca nie będzie możliwy, chyba, że znajdzie sobie innego człowieka, który będzie w stanie to otworzyć... zresztą, sam nie mam pojęcia, jakim cudem ja to mogłem zrobić, żadnych mocy nie mam, czystego serca też, więc kto tam wie, jakie to są zabezpieczenia.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz