Nie do końca mu wierzyłem i trochę się o niego martwiłem. Dlaczego Mikleo chciał spędzić te kilka dni u mamy i nie chciał od razu wracać? Wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale im dłużej drążymy ten temat, tym bardziej mnie to intrygowało. Chociaż, może nie powinno, bo Mikleo zawsze może chcieć spędzić więcej czasu ze swoją mamą. Ja nie miałem takiej możliwości, moja mama nie żyje i nic nie jest w stanie przywrócić jej życia. A on, póki ma taką możliwość, niech z niech korzysta, bo w końcu może być na to za późno.
Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Trochę czasu minęło, od kiedy ostatni raz mogliśmy sobie pozwolić na takie pieszczoty. Najpierw cały czas byłem w pracy, a jak wracałem to tylko jeść, myć się i spać, i od rana na nowo. Teraz będę miał trochę więcej czasu, ale też powinienem trochę rozglądać się za pracą. Nim te morderstwa się zaczęły, te godziny pracy nie były takie złe. Wychodziłem o całkiem dobrej porze, mogą przy okazji odprowadzić moją księżniczkę do szkoły. Trochę późno wracałem, fakt, ale zawsze mogłem jeszcze coś tam porobić. No ale o pracy w straży to już jedynie mogę pomarzyć... cóż, nad tym, gdzie będę pracować, pomyślę później, teraz muszę odpocząć i skupić się na rodzinie, zwłaszcza na moim Mikim, który potrzebował tej uwagi.
- Ale jesteś tego pobytu u mamy tak w stu procentach pewien? – dopytałem, nie chcąc, by przeze mnie czegoś sobie odmawiał.
- Jestem nawet bardziej niż pewien – obiecał, na co westchnąłem cicho.
- Ale wiesz, że nie musisz na mnie patrzeć i nie obrażę za to, że chcesz spędzić trochę czasu z mamą? – mówiłem dalej, chcąc mieć pewność, że dobrze się zrozumieliśmy.
- Jeszcze raz się mnie o to zapytasz, a się trochę na ciebie obrażę – zagroził mi. Może jak jutro znajdziemy się u jego mamy, to zmieni zdanie? Nie musi się nawet pakować, on nie potrzebuje jakoś bardzo dużo rzeczy, te kilka drobiazgów mógłby sobie dokupić właśnie tam w mieście... tak dla spokoju ducha dopytam się o to jutro, zanim wyruszymy i jak znajdziemy się na zewnątrz.
- Nie obrazisz się na mnie, bo za bardzo się za mną stęskniłeś – wyszczerzyłem się do niego i pocałowałem go w policzek. – Idziemy się myć i spać? – zaproponowałem, będąc odrobinkę zmęczony, ale czym, to nie mam pojęcia. Przecież nic dzisiaj nie zrobiłem, tylko zszedłem na dół i zjadłem obiadokolację. Co jest ze mną nie tak, nie mam pojęcia, po tak długim odpoczynku powinienem mieć wręcz za dużo energii.
- Możemy – przyznał, po czym pocałował mnie w czubek nosa. Zaraz po tym zsunął się z moich kolan i chwycił mój nadgarstek, by poprowadzić mnie do łazienki.
Tam oczywiście zażyliśmy przyjemnej kąpieli, niespecjalnie się ze wszystkim spiesząc, bo i po co? Mieliśmy dużo czasu, mogliśmy się zrelaksować, użyć sobie tych wszystkich cudnie olejków i niczym się nie przejmować. Pewnie kiedy dzieci wrócą do domu, trudniej będzie nam znaleźć dla siebie takie chwile. Ale też ich powrót dobrze nam zrobi, zwłaszcza Mikleo, który ostatnimi czasy był na tyle samotny, że już zdążył nadać imiona kociakom. Nawet jeszcze nie wiem, czy je wszystkie zatrzymamy, a on już tak się do nich przywiązał. Z tego, co pamiętałem, są dwie kotki, z Coco to trzy, i gdyby tak te trzy kotki co roku się kociły, to zaraz mielibyśmy cały dom pełen kotów, na co się oczywiście zgodzić nie mogłem.
- Mały masaż przed snem? – zapytałem, kiedy wygrzani i przebrani w piżamy przeszliśmy do sypialni. Byłem zmęczony, owszem, ale dla mojego męża zawsze znajdę siłę i czas.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz