poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Byłem szczerze zaskoczony naprawdę, ale to naprawdę zaskoczony nie spodziewając takiego planu z jego strony, szczerze myślałem, że ten plan już dawno odszedł w niepamięć, a jednak on nadal o tym pamiętał i po tylu latach nareszcie to się stało, mój mąż dotrzymał słowa i nareszcie zabierze mnie, na te wymarzone „wakacje”
Bez ostrzeżenia nie mogąc ustać ze szczęścia, mocno przytuliłem się do męża, ciesząc się jak małe dziecko z jego prezentu.
- Sorey tak strasznie się cieszę, nawet nie wiem co mam powiedzieć, już myślałem, że nigdzie razem już nie pójdziemy a dopiero wyjedzeniem i wiesz, nie mam żadnych planów, a nawet gdyby miał wszystko był rzucił dla tego wyjazdu - Przyznałem, nie przestając się cieszyć z jego słów, szczerze to jak się o tym dowiedziałem, nie mogłem ustać na nogach a co dopiero dziś zasnąć, przecież ja nie będę umiał w nocy spać, ja chce już dziś iść, tak, tak wiem, nie mogę, przecież dopiero jutro, ale tak strasznie już by chciał. - Jejku jak ja cię kocham - Zachwycony nie potrafiłem powstrzymać radość, jak ja wyruszę w tę podróż, pierwszy raz od lat nie będę chciał z niej wracać.
- Hej, owieczko spokojnie jeszcze nie wiesz, gdzie cię zabieram - Zaśmiał się, a jego mięśnie odprężyły się, najwidoczniej z jakieś powodu za bardzo się przejmował tylko czym? A kto go tam wie, on już po prostu taki jest, kochany, ale bardzo przewrażliwiony.
- Ja wiem, ja wiem, ale i tak się cieszę, bo ja bardzo tęskniłem za takimi podróżami, szczerze nawet nie pamiętając, kiedy byliśmy sami bez dzieci na dłuższych wyjazd - Przyznałem, odsuwając się od niego, aby dać mu swobodę ruchu przy wypakowywaniu zakupów, które przyniósł razem z kwiatami. A no właśnie moje kwiaty, biedactwa muszę je szybko włożyć do dzbanka i nalać im wody nie chciałbym, aby mi padły, kwiaty to moja druga miłość, od razu po podróżach nie wliczając w to rodziny, która zawsze będzie na pierwszy miejscu.
- Cieszę się twoim szczęściem owieczko i zrobię wszystko, aby trwało jak najdłużej - Wyznał, całując mnie w czoło, wracając do pracy, dając i mi spokojnie pracować nad nalaniem odpowiedniej ilości wody do dzbanka i znalezienia u idealnego miejsca.
Sorey to cudowny facet i robi wszystko, abym nigdy o tym nie zapomniał.
Cały dzień nie mogłem doczekać się następnego dnia i, mimo że mój mąż był cudowny i robił dla mnie wszystko, abym był szczęśliwy, a mimo wciąż nie mogłem się doczekać dnia jutrzejszego, ta wyprawa będzie czymś naprawdę niesamowitym i jestem pewien, że nic ani nikt tego nam nie popsuje.
- Pomóc ci przy obiedzie? - Zapytałem, wchodząc do kuchni od razu po tym, jak przywitałem się z dzieciakami, które właśnie wróciły ze szkoły, idąc do swoich pokoi, zajmując się swoimi sprawami. Najwidoczniej nie chcąc nam przeszkadzać tylko w czym? My przecież nic takiego nie robiliśmy przynajmniej nie w tej chwili.
- Nie trzeba skarbie, sam sobie poradzę - Gdy mi odpowiedział, westchnąłem cicho niepocieszony jego odpowiedzią, siadając na krześle tuż przy stole.
- Ale ja chciałbym ci pomóc, nie mam co robić, gdy tak bezczynnie siedzę w miejscu - Wyznałem, naprawdę nie mając już co robić, przecież mogłem pomagać mężowi, dlaczego więc chce robić to sam, ja rozumiem, że chce mnie uszczęśliwić, ale ja też chce coś dać w tę rocznicę od siebie, bo tak jak ja, tak i on mamy swoje święto.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz