Poczułem się tak, jakbym to ja był winien temu wszystkiemu, bo w sumie tak czysto teoretycznie była, nie sprawdziłem planu lekcji córki, aby upewnić się, że kończy dziś wcześniej, przez cały czas myślałem, że dziś jest dłużej w szkole, ze względu na zajęcia plastyczne, a jednak nie było to prawdą, dzień ten był dopiero jutro, a ja nie dopilnowałem tego, aby na czas obudzić męża lub pójść samemu po córkę, mimo że wolałbym z domu nie wychodzić, może i tu nie czuje do końca wolności, ale i tak wolę być tu, niż tak gdzie znów ktoś może wsiąść mnie za mordercę, którym nie jestem i nigdy nie byłem.
- Przepraszam, nie sprawdziłem jej planu lekcji, powinienem był cię obudzić to moja wina - Przyznałem, zdając sobie sprawę z tego, jak okropnie nieodpowiedzialnym rodzicem jest, najwidoczniej posiadanie dzieci nie było dobrym pomysłem, gdyby wtedy nie zgodził się na dziecko, nasze życie wyglądałoby inaczej, czy lepiej? Tego nie wiem na pewno inaczej. I to nie tak, że żałuję, kocham nasze dzieci nad życie, ale czasem myślę, że to wszystko stało się dla mnie za wcześnie, powinienem jeszcze był poczekać, teraz i tak już się tego nie odmieni, mamy dzieci i dopóki mój mąż żyje, jesteśmy w stanie się nimi zająć. Jednak gdy odejdzie z tego świata, zbyt wcześnie ja nie dam sobie rady i zawiodę nie tylko dzieci, ale i jego samego. Dziadek miał rację, zbyt młodo postanowiłem ruszyć w świat, potykając się o każdą możliwą przeszkodę.
- To nie twoja wina, po prostu nie pozwalaj mi więcej zasypiać w ciągu dnia - Odpowiedział, całując mnie w czubek głowy. - Pójdę do szopy i zacznę szykować wszystko dla naszych maluch kociaków - Stwierdził, zerkając na Misaki zbiegającą, że schodów, której musiałem odgrzać i nałożyć obiad.
- Poczekaj chwile, a ty nie zjesz? - Zapytałem, przyznam lekko zaskoczony tym faktem.
- Wiesz, nie jestem głodny, im szybciej zacznę pracować nad tymi drapakami i innymi pierdołami dla maluchów - Stwierdził, całując mnie w czoło, wchodząc z domu.
Przyznam, trochę zrobiło mi się przykro, naprawdę napracowałeś się nad tym obiadem, a on tak po prostu nie chce go jeść.
- Jesteś głodna? - Zapytałem córki, która podeszła do mnie przytulając się.
- Może odrobinkę, ale nie chce za dużo - Odpowiedziała, a ja mimo wszystko zmarszczyłem brwi.
- Jadłaś tylko śniadanie, nie jesteś głodna? - Dopytałem, idąc z nią do kuchni.
- Byłam z tatą na mieście i zjadłam trochę słodkości - Gdy to powiedziała, westchnąłem cicho, no tak, on nie je, Misaki naje się słodyczami, ja jeść nie muszę, to może w ogóle nie będę gotował skoro i tak potem daje to psu.
- W porządku w takim rację nałożę Ci trochę - Zgodziłem się, nakładając jej niewielką ilość obiadu, która i tak nie została zjedzona, Misaki nie zasmakował, lekko kwaśny barszcz biały dla tego musiałem zrobić jej kanapki. No cóż, pies będzie miał przynajmniej co jeść.
I tak też zrobiłem, oddałem trochę dla męża, gdyby jednak zechciał zjeść, a reszta trafiło do psa, teraz już będę wiedział, aby więcej nic takiego nie robić.
Wysprzątałem więc porządnie kuchnie, kilku godzinach stania przy garach zajmując się dziećmi, tu Misaki pomagałem przy lekcjach, tu pilnowałem, aby Merlin nic nie popsuł, mając już tylko o tym, aby dzieci poszły spać, pozwalając mi poczytać książkę, zamykając się w swoim małym świecie bez okien i drzwi.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz