czwartek, 20 kwietnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Zaskoczony tym, co się stało, zatrzymałem się w miejscu, dotykając zimnej kamiennej ściany, która zamknęła się tuż za mną, odcinając mnie nie tylko od męża, ale i od drogi, miejsce, w którym się znajdowałem, było małe i strasznie zimne, na tronie tuż za drzwiami znajdował się posąg, posąg przypominający starszego mężczyzn z berłem w dłoni, zaciekawiony chciałem podejść bliżej, dopiero w tej chwili przypominając sobie o mężu.
- Nic mi nie jest spokojnie - Odezwałem się do niego, chcąc uspokoić, doskonale wiedząc, jak bardzo potrafił się o mnie martwić, a i po co? Jestem dorosły i nic mi nie grozi chyba.
- Możesz stamtąd wyjąć? - Zapytał zmartwiony, a ja rozejrzałem się uważnie po pomieszczeniu, postanawiając podejść do posągu, aby może kto wie znaleźć wyjście, niestety im dłużej się rozglądałem, tym bardziej zacząłem się martwić, chyba nieświadomie wszedłem w pułapkę i nie wiem jak teraz z niej wyjść.
- Chyba nie - Odpowiedziałem, podchodząc do zamkniętych drzwi, aby Sorey mnie usłyszał.
- Rozejrzyj się uważnie, na pewno coś tam jest - Po jego wypowiedzi kiwnąłem sam do siebie głową, podchodząc do tronu, uważnie przyglądając się mężczyźnie i temu, co trzymał w ręce, zaciekawiony tym wyjąłem berło z jego dłoni, słysząc dźwięk otwierających się drzwi, zaskoczony odwróciłem się w stronę drzwi, widząc męża, w którego stronę ruszyłem, słysząc pękające ściany w tym pomieszczeniu, zaskoczony ruszyłem biegiem w jego stronę, nie pomieszczenie zawaliło się, prawie mnie w nim zamykając.
- Co ci odbiło, mogło ci się coś stać -, Usłyszałem reprymendę od męża, który przerażony mocno mnie do siebie biorąc kilka głębokich wdechów.
- Przepraszam - Wyszeptałem, również przerażony co on sam, miał rację, to było głupie, nigdy nie byłem tak nieodpowiedzialny, jak teraz, chyba to siedzenie w domu wyprało mi mózg.
- Nie rób mi tego więcej - Poprosił, a ja grzecznie kiwnąłem głową, nie chcąc już więcej wpadać w takie pułapki, to było nieodpowiedzialne, a mi mogło się z takiego powodu coś stać, oby to ostatni raz.
Po uspokojeniu się mój mąż chwycił mnie za dłoń, idąc ostrożnie przed siebie, uważnie się rozglądając, prowadząc mnie za sobą, na co się zgodziłem, nie chcąc znów wpaść w pułapkę z powodu mojego nieodpowiedniego zachowania, które miało miejsce na samym początku.
Zaciekawiony mimo wszystko rozglądałem się po ruinach, nie odchodząc od męża, podziewając te wszystkie piękne malowidła na ścianach, uważając na pułapki, których było naprawdę wiele, kończąc się dopiero przed wielką kamienną ścianą, która niczemu nie różniła się od innych ścian, a jednak miałem wrażenie, że coś za nią jest tylko co.
Przykładając ucho do ściany, starałem się coś usłyszeć, niestety nie słyszałem nic mimo silnych przeczuć.
- Chodźmy dalej, tam nic nie ma - Odezwał się Sorey, stukając o zimną ścianę, która nie wydała żadnego dźwięku.
- Zaczekaj, tam coś jest - Odpowiedziałem mu, pewien nie chcąc odpuścić sobie wejścia w to miejsce, tam coś było i ja tam wejdę, jeszcze się przekona.
- Miki - Westchnął cicho, gdy ja dotykałem ściany, wyszukując miejsce, w którym znajdę wejście do tajemniczego pokoju, używając swoich mocy, które okazały sir potrzebne do otworzenia tajemniczych drzwi, no tak mieszkały tu serafiny wody, a więc tylko one były w stronie otworzyć kamienne drzwi.
- Udało się - Zadowolonu spojrzałem na męża, mimo wszystko nie wchodząc do środka, nie chcąc znów gdzieś ugrząźć, zerkając jedynie na pomieszczenie, w którym znajdował się posąg najprawdopodobniej jednego z serafinów i wodospad, który płynął tuż za jego plecami, czyżby to było to tajemnicze miejsce, o którym mówił mój mąż.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz