niedziela, 30 kwietnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie rozumiałem go, jak może być taki spokojny. Przecież nie wiadomo, co się w tym momencie dzieje naszemu dziecku. Mógł ją porwać jakiś fanatyk dla chociażby jej krwi, mogła mieć wypadek, mogła zostać napadnięta przez jakiegoś złodzieja... tyle złych rzeczy mogło się stać, a on mi mówi, że mam być spokojny, a jego tłumaczenia, że bardzo prawdopodobne jest to, że jest z Norim, absolutnie mi nie pomagały, ten chłopak przecież też ją może skrzywdzić. 
Kiedy tylko wróci do domu, chyba dostanie szlaban na wychodzenie na cały tydzień. Może i jest duża, i odpowiedzialna, ale powinna nas informować, jeżeli wychodzi gdzieś na całą noc. Przecież jest to skrajnie nieodpowiedzialne, pomyślała w ogóle o tym, że możemy się martwić? Czy ma jedenaście lat czy szesnaście, i tak powinna nas informować, gdzie znika na całe noce. Póki jest niepełnoletnia i mieszka pod naszym dachem, powinna nas informować, gdzie spędza czas i tego nawet Miki nie może jej w tej sprawie bronić. 
– Jak tylko wróci... – mruknąłem do siebie, ale Miki zaraz położył dłonie na moich policzkach, uśmiechając się ciepło. Jakim cudem on potrafił zachować ten spokój? Ja już umieram z niepewności o córkę, a on twierdzi, że nic się nie dzieje... Nigdy chyba nie będę miał takiego podejścia do życia, jak on. 
– Jak tylko wróci, to spokojnie sobie porozmawiacie – skończył moje zdanie, stając na palcach, by pocałować mnie w czubek nosa. 
– Spokojnie? Wychodzi z domu na całą noc o niczym nas nie informując, a ja mam być spokojny? Przecież to skrajnie nieodpowiedzialne, coś może... 
– Sorey, weź wdech i wydech. Nasza córka jest mądrą i odpowiedzialną dziewczyną, która potrafi o siebie zadbać, dlatego nie masz o co się martwić – poprosił, bardzo starając się mnie uspokoić. 
– Co nie zmienia faktu, że nie powinna tak znikać bez słowa. 
– Nie powinna, masz rację, ale teraz nic z tym nie zrobisz. Dlatego bardzo cię proszę, wypij zioła i chodźmy spać. Nie ma co czekać i się męczyć – dalej próbował mnie przekonać, ale ja pokręciłem głową. 
– Może będzie chciała wrócić w nocy, kiedy wszyscy będą spać. Wolę tu poczekać, i tak nie będę w stanie spać. 
Mikleo westchnął ciężko, a następnie położył dłoń na mojej klatce piersiowej, na sercu, i uwolnił cząstkę swojej mocy, zabierając tym samym ciężar, którego do tej pory nie byłem świadomy. Wyglądałoby więc na to, że przez cały czas źle się czułem i nawet nie byłem tego świadom. Przyznam, jak ten ciężar odszedł, to dziwnie się czułem, tak... za dobrze. Naprawdę już dawno tak dobrze się nie czułem. 
– Lepiej? – spytał, na co pokiwałem głową. – Nie będę w stanie zabrać od ciebie więcej bólu, dlatego zachowaj spokój. Musisz uważać na swoje serce – przypomniał mi, na do westchnąłem ciężko. Ile razy jeszcze będzie mi o tym przypominał? To się naprawdę robiło męczące.
– Muszę to chyba lepiej pilnować córki, bo za dużo sobie pozwala – bąknąłem, siadając przy stole. Nie pójdę spać, dopóki nie porozmawiam sobie z Misaki, choćbym miał siedzieć tutaj całą noc. Skończyło się i chodzenie do znajomych, od tej pory będzie po szkole wracała prosto do domu, a w przypadku jakichś projektów to wszystkie będą robione tutaj. Do czego to doprowadził mój brak stanowczości... Zostały mi ostatnie dni, więc muszę je jak najlepiej wykorzystać. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz