Biorąc książkę od mojego męża, poczułem jak serce, zabiło mi szybciej z radości, już wcześniej zastanowiłem się nad ruinami wody, jednak nie byłem pewien czy aby na pewno moje podejrzenia są słuszne, teraz jednak okazuje się, że moje podejrzenia były prawdziwe, a ja z radością otworzyłem książkę.
- Dobrze, dobrze - Machnąłem na męża ręką, zaczynając czytać książkę, przez którą straciłem kontakt ze światem, czytając stronę za stroną, z coraz to większą radością i satysfakcją nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że mój mąż starał się skupić moją uwagę, przez cały czas coś do mnie mówiąc, w czym mnie uświadomił, dopiero gdy zabrał mi moją książkę.
- Hej, to moje oddaj - Zawołałem niezadowolony, zbliżając się do Soreya, aby zabrać od niego książkę, a przynajmniej aby chociaż spróbować to uczynić.
- To nie twoje, tylko moje to po pierwsze a po drugie nie słuchasz mnie - Zauważył, czym wywołało oburzenie na mojej twarzy, przecież mi to dał, a więc to moje a po drugie, gdyby mówił głośniej, na pewno bym go słyszał.
- Dałeś mi, a więc to moje i słucham tylko nie w tej chwili - Przyznałem, zgodnie z prawdą, to nie tak, że go ignoruje, ja po prostu chciał skorzystać z czasu, który miałem na czytanie książki, w czym nie powinien mi przeszkadzać, przynajmniej dopóki mu nie przeszkadzam, a nie przeszkadzam i oboje dobrze i tym wiemy.
- Nie będę z tobą dyskutować, pora spać jutro oddam ci książkę - Stwierdził, chowając książkę, której oczywiście mi nie oddał a wszystko to dlatego, że ponoć było już za późno. A czy faktycznie było? Ja bym się z nim nie zgodził no ale co ja tam wiem, przecież to on wie lepiej, a nie ja.
- Sorey ja chce czytać - Wydukałem, kładąc się mimo wszystko obok męża, patrząc na jego twarz z urazą w swoich oczach.
- Rano, teraz pora spać - Wyznał, przytulając mnie do siebie, całując w czoło, przyciągając bliżej siebie, nakrywając porządnie kocem.
- Ale - Mruknąłem, robiąc minę zbitego psa, mając nadzieję, że chociaż to mi pomoże.
- Nie ma żadnego, ale, idziemy spać, dobranoc - Nie zadziałało, no cóż, tego mogłem się akurat spodziewać, nie działa to na mnie to i na niego nie zadziała, trudno muszę to jakoś przetrwać, jutro też jest dzień..
- Dobranoc - Mruknąłem, niezadowolony mimo wolniej wtulając się w ciało męża, może i odrobinkę mnie zdenerwował, ale to nie znaczy, że się do niego nie przytulę, bo przytulę nawet z drobnym fochem.
Dzień następny nastał jak dla mnie za wcześnie, biorąc jednak pod uwagę, że mój mąż już nie spał, na pewno za wcześnie nie było, po prostu to mi wstać się jakoś nie chciało.
Ziewając cicho, przetarłem oczy, rozciągając się leniwie, wzrokiem już szukając książki, którą zabrał mi wczoraj mąż.
- Dzień dobry owieczko - Usłyszałem, co zwróciło od razu moją uwagę.
- Dzień dobry kochanie możesz mi powiedzieć, gdzie jest moja książka? - Zapytałem wprost, po przywitaniu się chcąc dostać w swoje łapki książkę, która wciągnęła mnie, nie dając o sobie zapomnieć.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz