Zdenerwowany, zmęczony i nadal obolały jedynie pokiwałem głową, przygotowując sobie kanapę do spania. Naprawdę miałem nadzieję, że kotki będą w nocy spać, bo w końcu są to w końcu dzieci, a dzieci, czy to te ludzkie, czy te nieludzkie, bardzo dużo śpią. Już nie chcę wspominać o tym, że koty z natury przesypiają większość swojego dnia, Czemu zatem one nie mogą być jak każde normalne koty?
- Hej, nie złość się – usłyszałem i nim się zorientowałem, Mikleo delikatnie przytulił się do moich pleców. Jak ja miałem się nie złościć, kiedy nawet wyspać się nie mogłem. Wcześniejszą noc spędziłem na podłodze i miałem nadzieję, że chociaż dzisiaj uda mi się przespać w normalnych warunkach...
- Wracaj na górę – poprosiłem go, nie chcąc, by męczył się razem ze mną. Chociaż, skoro koty będą tak szaleć przez całą noc, to ze mną nie będzie mieć aż tak źle.
- Nie będę spał bez ciebie – odparł, a ja po krótkiej chwili wahania rozłożyłem kanapę, byśmy mogli się na niej zmieścić. – Miałem cię wymasować – dodał, kiedy w końcu się położyliśmy, a z moich ust wydobyło się ciężkie westchnięcie. Mimo wszystko chyba lepsze spanie na kanapie niż na podłodze, chociaż nadal moje mięśnie nie będą z tego powodu zadowolone.
- Miałeś to ty odpocząć, a nie się mną zajmować – odpowiedziałem, przekręcając się na bok, ponieważ kiedy spałem w takiej pozycji, to rano nie budziłem się aż tak bardzo obolały.
- No tak, bo gdybym cię wymasował, to przecież bym umarł z przemęczenia. Jak odprowadzisz Misaki do szkoły i wrócisz, to nadrobię tę zaległość – odparł, wtulając się w moje ciało.
- Jak wrócę, to zabieram się za przenoszenie tych szczurków, nim całkowicie nam zniszczą sypialnię – mruknąłem, także przytulając się do jego ciała. – Dobranoc – dodałem, całując go w czubek głowy i w końcu zamykając swoje oczy. Trochę mi zajmie, zanim faktycznie zasnę, więc lepiej, bym już wcześniej zaczął starać się zapaść w sen.
Miałem wrażenie, że ranek nadszedł zdecydowanie za szybko. Tylko zamknąłem oczy i już musiałem wstawać. Czułem się tak, jakbym w ogóle nie spał, a moje mięśnie tez nie były w najlepszym stanie. A może powinienem zacząć ćwiczyć z rana, czy coś? Trochę ruchu organizmowi dobrze zrobi, no ale czy ja znajdę na to czas? Muszę zajmować się dziećmi, domem i jeszcze teraz mam do zrobienia te wszystkie pierdółki dla kociąt. No i też jest kwestia samozaparcia. Odkąd przestałem być pasterzem i już nie musze dbać o dobro świata, a jedynie o własną rodzinę, jakoś tak nie miałem zbytnio wielkiej ochoty na ćwiczenia. Gdybym sobie obrał jakiś cel... no nic, pomyślę o tym.
- Wyglądasz okropnie – usłyszałem męża, kiedy tylko wszedłem do kuchni.
- Taki się już narodziłem – odpowiedziałem, podchodząc do niego, by móc go pocałować w policzek – Możesz wracać spać, Merlin jeszcze śpi, więc możesz skorzystać – dodałem, biorąc do rąk kubek kawy, którą zaraz wypiłem. To i tak mi nie wystarczy, ale może choć trochę będę rozbudzony.
- Ja wypocząłem. W przeciwieństwie do ciebie – dodał zmartwiony, kładąc dłoń na moim policzku.
- Daj spokój, przecież od tego nie umrę. Powiedz mi lepiej, czy czegoś nie brakuje w domu, bo mogę pójść na małe zakupy – poprosiłem, poprawiając swoje włosy, które ostatnio miały jakiś swój gorszy okres, bo wyglądały trochę... cóż, no nie najlepiej, delikatnie to ujmując. Nigdy nie były i nie będą one tak wspaniałe jak te Mikleo, ale też miały swoje lepsze momenty i ten dzień do nich nie należy.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz