Zastanowiłem się chwileczkę nad jego propozycją, która przyznać muszę. Kusiła, szczerze mówiąc, chętnie poszedłbym nad wodę, aby tam się zrelaksować i wychłodzić ciało po spotkaniu z gorącem panującym na tym świecie o tej porze roku. Lato to piękna pora roku, którą każdy lubi i ja także lubię, lato tylko nie rozumiem, dlaczego musi być aż tak gorąco.
Nie mogąc jednak pójść nad wodę, to znaczy nie chcąc, bardziej niż nie mogąc, Sorey sam mi to przecież zaproponował, ale ja zdecydowanie bardziej wolałem być z nim niż sam nad wodą. Po podjęciu już odpowiedniej decyzji usiadłem sobie na ciepłej ziemi, zerkając na miejsce znajdujące się obok mnie, nim zerknąłem na mojego męża.
- Chodź, usiądź obok mnie - Poprosiłem, wyczekując na przyjście mojego męża, który grzecznie usiądzie obok mnie, pozwalając mi przytulić się do siebie.
- Jesteś pewien? Nie chciałbyś może pójść nad wodę i tam sobie odpocząć? - Zapytał, mimo wszystko grzecznie zajmując miejsce obok mnie, co ułatwiło mi przytulenie się do jego ciała.
- Nie chce iść nad wodę, wolę spędzić czas z tobą, nad wodą będę się nudził, będąc tam sam - Wyznałem, kładąc głowę na ramieniu męża, chwytając jego dłoń.
- Nie mogę pójść tam z tobą, ktoś musi pilnować konie, a ty zdecydowanie powinieneś odpocząć nad wodą, trochę tu będziemy, dla tego idź i się niczym nie przejmuj - Poprosił, całując mnie w czoło, najwidoczniej bardzo chcąc, abym poszedł nad wodę, abym tam się zrelaksował.
- Nie chce iść nad wodę, chcę spędzić czas z tobą - Wyjaśniłem, nie chcąc już drążyć tematu, ta wyprawa jest naszą wyprawą i dzięki niej mamy czas tylko i wyłącznie dla siebie, bez dzieci, bez zwierzaków sam tak jak zadawanych lat.
Mój mąż nie wiercił mi więcej dziury na temat pójścia nad wodą i relaksu, który wolałem zmienić na przebywanie z mężem, który był przy mnie i odpoczywał w cieniu drzewa.
I tak czas mógłbym spędzać codziennie, wtulony w ciało męża i nic więcej do szczęścia nie było mi trzeba.
Przyjemne było tak sobie posiedzieć na trawie w cieniu, jednak jeszcze przyjemniej było wrócić do podróży i zwiedzania krajobrazu, który był magiczny, oczywiście nie do słownie magiczny, po prostu tak dawno już nie wychodziłem z domu na dłuższe wyprawy, że chyba zapomniałem już, jak to jest, a jest naprawdę cudownie, niby tylko jedziemy przed siebie, obserwując otoczenie, jednak to już mi osobiście do szczęścia wystarczy.
- Słyszysz to? - Zapytałem, zerkając na mojego męża, który z widocznym zaskoczeniem na twarzy zmarszczył brwi, nie rozumiejąc chyba mojego pytania, co dziwne nie było, w końcu wypaliłem z ty bez ostrzeżenia.
- Miki wszystko w porządku? Co mam słyszeć? Ja nic nie słyszę, co masz na myśli - Dopytał, unosząc jedną brew ku górze.
- No właśnie, cisza i spokój brakowało mi tego - Przyznałem, uśmiechając się do męża, nie ukrywając zadowolenia wymalowanej na mojej twarzy.
Sorey słysząc moją wypowiedz, zaśmiał się cicho, kręcąc z niedowierzaniem swoją głową, najwidoczniej nie mogąc uwierzyć, w to, co waśnie zostało, wypłynęło z moich ust.
- No co? Nie tęskniłeś za tym spokojem i ciszą? Bo ja bardzo - Przyznałem, zgodnie z prawdą i własnym sumieniem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz