czwartek, 6 kwietnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Tak jak Sorey, tak i ja martwiłem się o naszą córkę, dziewczynka była zbyt cicha i spokojna jak na nią sama. Co prawda po mnie odziedziczyła spokój, co nie oznaczało, że milczała cały dzień, wręcz przeciwnie Misaki tak jak jej tatuś potrafiła mówić, nawet dużo mówić, ale dziś milczała jak grób, trzymając się blisko tatusia.
- Myślisz, że w śnie zobaczyła twoje zasłabnięcie? - Zapytałem męża gdy ten przyszedł do mnie po zażyciu szybkiej kąpiel, gotowy do snu na ziemi czego również nie rozumiałem, powinien spać na kanapie, aby rano nie bolały go plecy, a zamiast tego martwi się o mnie gdy ja świetnie bym sobie poradził, moje ciało w porównaniu do jego ciała jest bardziej wytrzymałe.
- Obawiam się, że tak, ale nie chcąc martwić babci, nic jej nie powiedziała - Odezwał się do mnie, wchodząc pod koc, kładąc się na tej okropnej ziemi.
Westchnąłem cicho gdy mąż potwierdził moje słowa, wstając z kanapy, zabierając ze sobą koc i poduszkę, kładąc się obok niego na ziemi, nie chcąc spać bez niego, nigdy nie śpię dobrze gdy nie ma go obok, a muszę być wypoczęty, aby wrócić do domu prawda?
- Co ty robisz? - Słysząc jego pytanie, przytuliłem się do jego ciała, zamykając zmęczone oczy.
- Leżę obok swojego męża, a na co ci to wygląda? - Odpowiedziałem, jednocześnie zadając bardzo proste pytanie, na które oboje dobrze znaliśmy odpowiedź.
- Miałeś spać na kanapie - Odpowiedział, mimo wszystko przytulając się do mojego ciała.
- Nie chce spać bez ciebie - Przyznałem zgodnie z prawdą, wtulony w ciało męża. - Musimy jutro po powrocie do domu porozmawiać z Misaki, o tym, co się wydarzyło podczas naszej nieobecności - Dodałem, zmieniając jednocześnie temat, wciąż martwiąc się o nasze dziecko, nie chcąc, aby cierpiało, na to przyjdzie jeszcze czas. I, mimo że nie chce dla niej źle, ale wiem, jak okropne jest życie i mimo naszych chęci prędzej czy później zweryfikuje nas samych.
- Dobrze porozmawiamy o tym jutro, a teraz śpij owieczko, śpij - Wyszeptał, głaszcząc mnie po głowie, powoli usypiając.

Dnia następnego otworzyłem oczy dość wczesnego ranka, mając już dość snu, postanawiając troszeczkę rozgościć się w kuchni mamy, robiąc wszystkim śniadanie, aby od razu po nim zabrać rzeczy dzieci i ruszyć do domu gdzie czeka na nas Coco z maluchami.
- Miki co robisz? - Słysząc zaspany głos męża, odwróciłem się w jego stronę, biorąc w dłonie kubek z kawą, którą mu podałem, całując w policzek.
- Zrobiłem nam wszystkim śniadanie i przygotowałem ci kawę, troszeczkę słabszą, ale nie możesz pić za mocnej z powodu serca - Przypomniałem mu, uśmiechając się łagodnie.
- Dziękuję - Odwzajemnił mój uśmiech, całując delikatnie w policzek.
- Dzień dobry moje dzieci - Mama która zjawiła się w kuchni, przywitała się z nami, wchodząc do kuchni. - Śniadanie? Jak miło, że przygotowaliście śniadanie, dziękuję dzieci - Mama zadowolona podziękowała wdzięczna za wykonaną pracę.
- Ja nic nie zrobiłem to tylko zasługa Mikleo - Odezwał się mój mąż, popijając kawę, biorąc ode mnie talerze, aby je rozłożyć.
- Dziękuję skarbie - Tym razem Mama zwróciła się do mnie, siadając przy stole.
- To nic takiego, zjemy posiłek my i dzieci i będziemy powoli się zbierać. Misaki musi odrobić lekcje do szkoły, a my mamy również kilka spraw jeszcze do załatwienia - Odezwałem się do mamy, chcąc ją uświadomić, że już niedługo będziemy zbierać się do powrotu.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz